Akuszerki to powieść, o jakiej myślę od dawna. Przeglądając i analizując księgi parafialne z wsi, w której rodzili się i umierali moi przodkowie, snułam w głowie powieść w takim stylu. Nie mam jednak ani talentu, ani wiedzy, ani samozaparcia autorki, by napisać książkę. Ale właśnie dlatego z taką fascynacją czytałam Akuszerki, widząc, że Jakubowska korzystała z całego wachlarza tekstów źródłowych i że przede wszystkim potrafiła, mając tę wiedzę, stworzyć powieść niezwykle autentyczną, ciekawą, kobiecą. Wyobrażam sobie, że to głębokie osadzenie w realiach Jadownik, Brzeska i Krakowa będzie jeszcze bardziej pociągające dla osób znających ten region. Autorka dba tu o mnóstwo szczegółów - układ wsi, położenie geograficzne, wygląd domów, nazwiska i imiona mieszkańców i oczywiście fakty i postaci historyczne, które zostały umiejętnie wplecione w fabułę.
Jakubowska jako doula i wnuczka akuszerki szczególny nacisk położyła na tę profesję. Powieść osnuta jest wokół życia fikcyjnej Franciszki, która została przygarnięta przez akuszerkę z Jadownik. Młodą dziewczynę poznajemy podczas dramatycznego porodu, przy którym asystuje jej matka, oschła, surowa, zdecydowana, ciesząca się we wsi sporą estymą. Równocześnie we dworze rodzi się dziecko, dla którego potrzebna jest mamka. Sprytna matka lokuje córkę u boku państwa, by zapewnić jej lepszy los, nie spodziewając się nawet, jak bardzo dzięki temu ruchowi zmieni życie Franciszki. Stopniowo okaże się, że Franciszka ma zdolności do akuszerstwa i przejmie fach po przybranej matce.
Autorka opisując życie Franciszki, przestawi losy wielu mieszkańców wioski niezależnie od statusu finansowego. Wyżej wspomniane osadzenie w kontekście historycznym jest tu bardzo istotne - wydarzenia te mają ogromny wpływ na życie mieszkańców, a autorka pokazuje ich skalę mikro.
Jak wskazuje tytuł, sięgając po tę powieść, należy się spodziewać porodów. Będzie ich sporo, przeróżnych, ale nie dominują one w powieści, są raczej jej osią - wszak narodziny to najważniejsze wydarzenie w życiu człowieka. Jakubowska przemyca tu cały ogrom wiadomości dotyczących opieki porodowej, tradycyjnych sposobów na pomoc rodzącej podczas i po porodzie. Co więcej podaje także wytłumaczenie wielu trików, które mogą wydać się zabobonne lub wręcz szkodliwe. Ludowa mądrość miała jednak swoje źródło w doświadczeniu i obserwacji. Bardzo ciekawy jest wątek konfrontujący tę wiedzę z tą naukową, którą wyniosła Franciszka ze szkoły położnych. Miejskie nauki bardzo często nie miały przełożenia na sytuację na wsi, gdzie nie było możliwości do zastosowania wszystkich zalecanych zabiegów, a dzieci rodziły się w przeróżnych sytuacjach - brudu, biedy, wojny, napaści, w lesie, na polu, na podłodze.
Akuszerki to również powieść o relacjach ludzkich - miłości, namiętności, lęku, zgorzknieniu, zobojętnieniu, rozpaczy. Jakubowska przedstawia całą gamę tych uczuć, pokazując także, co rozpacz potrafi uczynić z człowiekiem. Ten okres w życiu Franciszki świetnie koresponduje ze stylem narracji - przerywanym, skoncentrowanym na wielkich wydarzeniach, podczas gdy reszta rozpływa się w niebycie. Zresztą Jakubowska w całej powieści bardzo umiejętnie panuje nad rytmem - dostosowanym do wydarzeń z życia bohaterów i historycznych - będzie więc zwalniać i stawiać na opisy oraz szczegóły, gdy w Jadownikach dzieje się wiele i przyspieszać, gdy życie staje się nieznośne.
Autorka stara się także o językową spójność, nie stroni od regionalizmów, a w pamiętniku akuszerskim Franciszki przemyca nawet błędy.
Akuszerki to cegła - ponad siedemset stron! Ja tę cegłę pochłonęłam niemal ciurkiem i mogłabym czytać dalej i dalej. Wspaniała lektura o silnych kobietach.
Moja ocena: 6/6
Sabina Jakubowska, Akuszerki, 704 str., Wydawnictwo Relacja 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz