Strony
piątek, 31 maja 2024
Stosikowe losowanie – czerwiec 2024
"Miałam tak wiele" Trude Marstein
niedziela, 26 maja 2024
"O retorno" Dulce Maria Cardoso
Jednym z najważniejszych, a często zapominanym, skutkiem Rewolucji goździków w 1974 było uzyskanie niepodległości przez portugalskie, liczne wtedy, kolonie. Mieszkańcy tych krajów na gwałt musieli opuścić swoje domy i wracać do metropolii, czyli do Portugalii. Dla większości z nich było to bardzo traumatyczne wydarzenie, abstrahując oczywiście od tego, jak traktowali mieszkańców danych krajów i czym się zajmowali. Ta powieść pokazuje perspektywę nastolatka, który traci dom, swoje otoczenie, kolegów, całe życie i z jedną walizką musi wyruszyć wraz z rodziną w nieznane. Zanim to się jednak stanie, Angolczycy porwą jego ojca, a rodzina na łeb na szyję zostawi dom, by potem koczować na lotnisku, czekając na samolot repatriacyjny.
Po przybyciu do Lizbony, retornados zostają zakwaterowani w hotelach, dostają zapomogę i najczęściej wegetują w oczekiwaniu na pomoc, pracę, perspektywę, tęsknią, czują się porzuceni i cierpią z powodu komentarzy miejscowej ludności. Rui, główny bohater, opisuje te wszystkie rodzinne zmagania, lęk o ojca, lęk przed nieznanym, stopniowe poznawanie nowego kraju, pierwsze zakochania, represje ze strony nauczycieli, różne zachowania i nastawienie innych mieszkańców hotelu do nowego życia.
Cardoso zaskakuje językiem, korzystając z różnych stylów i sposobów pisania. Dialogi nie są wyróżnione, wiele tu powtórzeń, urwanych myśli – to sposób rozumowania i myślenia nastolatka. W pewnym sensie to monolog wewnętrzny, który jednak nie jest męczący, Portugalka bardzo umiejętnie odtwarza mikrokosmos Ruiego, jego zmartwienia, pragnienia, plany. To nie jest linearny tok myślenia i tak Cardoso pisze. Zarazem czyta się to lekko, potoczyście, opowieść chłopca wciąga. Pewnie dlatego, że Cardoso sama była retornada, w podobnym wieku jak bohater jej powieści musiała opuścić Angolę.
Bardzo ciekawym aspektem tej powieści jest wszechobecny rasizm. Przede wszystkim ten Portugalczyków w Angoli – nawet, gdy sami twierdzą, jak dobrze traktowali osoby czarnoskóre, to przejawia się on w każdym zdaniu i wypowiedzi. Innym aspektem jest jednak niechęć Portugalczyków do retornados, którzy według nich byli rasistami. To odsuwanie odpowiedzialności jest bardzo interesującą kwestią, podobnie jak tło polityczne w rodzącej się nowej państwowości portugalskiej po obaleniu reżimu.
Bardzo ciekawa powieść, polski przekład bardzo by się przydał!
Moja ocena: 5/6
Dulce Maria Cardoso, O retorno, 267 str., Tinta-da-China 2013.
piątek, 24 maja 2024
"Pestki" Anna Ciarkowska
Nasze wychowanie i dorastanie opiera się na zdaniach wypowiadanych do nas w dobrej woli, mimochodem, bez zastanowienia, z przyzwyczajenia. Zdaniach, które niemal wszystkie słyszałyśmy dziesiątki, setki razy, zdaniach, które wpadają jednym uchem i wypadają drugim, ale też pozostają i drążą. W tej swojej kreciej robicie mogą nas naznaczyć, mogą ukierunkować nasze myślenie, a mogą nas stracić.
Ciarkowska w swojej opowieści o dorastaniu skupiła się na tych zdaniach. Co z ciebie wyrośnie? Ale wstyd? Ludzie patrzą. Nie wypada. Ja w twoim wieku. Chłopcy już tacy są. Nie przesadzaj. Inni mają gorzej. Jesteś dziwna. I wiele, wiele więcej. Wszystkie je słyszałam. A przesłanie jest jedno: dziewczynkom nie wypada, dziewczynka to ma ładnie pisać, kto to widział, żeby była taka żywa, co to za dziwadło. Dziewczynka ma ładnie mówić dzień dobry i grzecznie odpowiadać, być cicha i ułożona, bo nikt jej nie będzie chciał. I nie, nie mówię tu, a Ciarkowska nie pisze o wychowaniu sprzed stu lat. Co więcej, Ciarkowska jest zapewne ode mnie młodsza. I być może matki, babcie wcale tak nie myślą, ale chcą niesforne córki dostosować, wtłoczyć w ramy, ułatwić im życie w społeczeństwie. Z dobrej woli krzywdzą i tłamszą.
Ta powieść to krótkie impresje z dorastania głównej bohaterki, każda z nich pod znakiem jednego krzywdzącego i tłamszącego zdania. To także opowieść o tym, jak rodzi się depresja, możliwość wejścia w głowę osoby chorej, zrozumienia jej cierpienia i niemocy.
Pestki trafią do wielu czytelniczek ze względu na wspólnotę doświadczeń i podobne wychowanie. trzeba jednak pamiętać, że to książka przewrotna – zaczyna się niewinnie, czasem można się nawet uśmiechnąć, wspominając własne dzieciństwo, ale kończy bardzo przygnębiająco. Ciarkowska potrafi dotknąć emocjonalnie, jej krótkie rozdziały, krótkie zdania poruszają swoją dobitnością i poetyckością zarazem. Przewrotność Pestek polega też na tym, że czyta się je błyskawicznie, a pozostają w głowie na długo.
Moja ocena: 5/6
Anna Ciarkowska, Pestki, 232 str., Wydawnictwo Otwarte 2019.
czwartek, 23 maja 2024
"Krzywym pługiem" Itamar Vieira Junior
środa, 22 maja 2024
"Shuggie Bain" Douglas Stuart
piątek, 17 maja 2024
"Drżę o ciebie matadorze" Pedro Lembel
W 1986 w stolicy Chile działo się wiele dobrego i złego. Zmęczeni i rozwścieczeni dyktaturą Pinocheta członkowie Frontu Patriotycznego Manuela Rodrígueza planują zasadzkę i konkretne działania, by pokazać swoje niezadowolenie. W Santiago aż wrze od napięcia, mnożą się protesty, policja brutalnie tłumi wszelkie przejawy buntu.
W tym samym Santiago mieszka podstarzały gej, transwestyta właściwie, ciotka z sąsiedztwa, który namiętnie kocha pięknego i młodego Carlosa. Carlos natomiast kocha swój Front i jego działalność. Domek homoseksualisty świetnie nadaje się do przechowywania skrzyń pełnych broni czy odbywania tajnych spotkań. Ten na wszystko się zgodzi, by zobaczyć młodzieńca. Początkowo wydaje się nawet, że nie zdaje sobie sprawy z podziemnej działalności Carlosa, ale to tylko pozory.
Równocześnie generał i jego żona spędzają weekendy w domu w górach, przygotowują urodziny i spędzają razem czas. Dla generała czas męczący, bo jego żona zasypuje go monologami, niekończącymi się monologami o strojach, wyjazdach, wróżbach, innych osobach.
Lembel prowadzi akcję dwutorowo, kontrastując życie głównego bohatera z życiem generała. Generał i jego żona żyją w przepychu, otoczeni służbą, ale w ich otoczeniu nie widać ani miłości, ani namiętności, ani szczęścia. Główny bohater natomiast żyje skromnie, świadomy terroru w państwie, swojego starzenia się, braku perspektyw, ale kreuje dokoła świat pełen fantazji i piękna w przenośni i dosłownie, haftując przepiękne obrusy dla bogatych dam.
Ta powieść uwodzi przede wszystkim wyjątkowym językiem. Lembel to matador języka, mistrz nad mistrze, który zaskakuje każdym zdaniem – czy to będzie monolog generałowej czy opisy fantazji seksualnych bohatera. Chilijczyk żongluje epitetami, metaforami, neologizmami, wplata w narrację wiersze i piosenki – to dosłownie językowy karnawał i absolutnie sobie nie wyobrażam, jak ciężka musiała być praca tłumacza. Niemiecki spisał się fantastycznie.
Mimo tych wszystkich zalet ta powieść mnie nie porwała. Doceniam ją i za treść, i za język, i za niespotykanego bohatera, ale, czego bardzo żałuję, u mnie nie kliknęło. Być może ten koronkowy język był dla mnie zbyt przytłaczający? Trudno mi powiedzieć. Mimo to, warto zwrócić uwagę na tę książkę, wydaną w Polsce przez Claroscuro.
Moja ocena: 4/6
Pedro Lembel, Torero, ich hab Angst, tł. Matthias Strobel, 215 str., Suhrkamp 2023.
środa, 15 maja 2024
"Spod zmarzniętych powiek" Adam Bielecki, Dominik Szczepański
Książki o himalaistach czytam tak samo chętnie jak te o lekarzach. To dwa światy dla mnie niedostępne, ale równie fascynujące. Pochodzący z Tychów Bielecki jest znany chyba każdej osobie, która choć trochę interesuje się górami. Po wejściu na Broad Peak podczas którego zginął Tomek Kowalski i Maciej Berbeka, o Bieleckim było głośno. I himalaista porusza ten temat, pokazując swoją wersję wydarzeń, wersję osoby, która była na miejscu, weszła na górę i przeżyła te ekstremalne sytuacje.
Zanim jednak Bielecki do tego dojdzie, opowie o swoich początkach, o tym, jak rozwinęła się jego pasja, jak wiele razy odbijał się od profesjonalnych wspinaczy, zanim wszedł w środowisko. Bielecki pisze także o swoich studiach psychologicznych i o tym, jak mu pomagały w ekstremalnych sytuacjach, o tym, czy jest dla niego pasja, jak zachowuje się organizm na wysokości. To dokładny opis działań i przygotowań do ataków szczytowych – autor nie stroni przed opisem fizjologii, stanów fizycznych, przygotowań, wysiłku, warunków atmosferycznych i ich wpływu na człowieka. W zasadzie to wszystko już przewija się w innych książkach, ale w opowieści Bieleckiego jest tyle pasji, determinacji, energii, że świetnie się to czyta.
Z kart tej książki wyłania się bardzo sympatyczna, ludzka postać, która widzi swoje słabe i mocne strony, która jest zdolna do refleksji nad własnym zachowaniem i sensem działań. Bielecki nie snuje wspaniałych wizji o wyjątkowości himalaizmu, jest do bólu racjonalny i nie określa swojej pasji mianem wyjątkowej. Bardzo fajnie czyta się o takim podejściu, które mimo wszystko pokazuje człowieka zaangażowanego, z wielką zajawką i miłością do gór.
Moja ocena: 5/6
Adam Bielecki, Dominik Szczepański, Spod zmarzniętych powiek, 414 str., Wydawnictwo Agora 2017.
wtorek, 14 maja 2024
"Proste równoległe" Agata Romaniuk
niedziela, 12 maja 2024
"Widnokrąg" Wiesław Myśliwski
Opowieść o dzieciństwie i dorastaniu w cieniu wojny – na podsandomierskiej wsi, a potem w samym Sandomierzu. Piotruś jako wysiedleniec trafia do domu dziadków, rodziców matki, na wieś. Ojciec jest oficerem i dotychczas rodzina zaznała życia w mieście. Na wsi wszystko chłopca fascynuje – pasienie krów, przebywanie z wiejskimi chłopakami, posiłki, rozmowy, obyczaje. Gdy rodzina przenosi się do Sandomierza jej życie diametralnie się zmienia – ojciec jest ciężko chory, mama z trudem wiąże koniec z końcem, a Piotr zaczyna chodzić do szkoły. Tu na chłopca czekają nowe wrażenia – stary nauczyciel, który ma nauczyć go ogłady, kuriozalne sąsiadki, które rozpieszczają go kakao, woźnica, który pomaga rodzinie oraz architektura samego miasta.
Widnokrąg ogranicza świat Piotrka, ale ten sam widnokrąg raz po raz się przesuwa, odsłaniając nowe horyzonty, wracając do tych uprzednich i rozmywając ich granice. Najsilniejszą stroną tej powieści jest jej wyjątkowy język. Myśliwski zmienia perspektywę narracyjną. Przede wszystkim jest to świat widziany oczyma chłopca, świat, który nie zawsze jest dla niego zrozumiały i który opisuje ze swojej perspektywy. To są jednak także liczne monologi innych postaci, choćby matki, która gdy wpadnie w trans opowieści, to nie skończy na pierwszej dygresji. Podobnie jest z sąsiadkami czy wujkiem Władysławem. Myśliwski fantastycznie oddaje różne sposoby myślenia i mówienia, zabierając czytelniczkę w świat wielopiętrowych dygresji. Ten sposób powadzenia narracji nie jest łatwy – możemy zacząć w momencie balu szkolnego, a po drodze zahaczyć od wczesne dzieciństwo czy o pierwsze spotkanie z przyszłą żoną. Te historie przeplatają się, wracają, na nich zasadzają się kolejne i kolejne. Czasem w jednym zdaniu zmienia się miejsce i czas – pozostaje tylko ten sam obraz zakreślony tym samym widnokręgiem.
Po Traktacie o łuskaniu fasoli byłam sceptyczna, choć książkę doceniam, Widnokrąg porwał mnie jednak dalece bardziej. Zapewne sporą rolę odgrywa tu treść i okolica, w której główny bohater dorasta, ale także motyw widnokręgu i postrzegania świata. Myśliwski porwał mnie zmianą miejsca i czasu, tym, że moja uwaga nie może uciec, mimo że czytam na pozór zwykły opis, zatopiłam się w jego stylu i świecie, poczułam powojenny klimat, ale przede wszystkim poczułam postaci – dziadka, wujków, wujenki, matkę, panny Ponckie, nauczyciela.
Piękna proza.
Moja ocena: 5/6
Wiesław Myśliwski, Widnokrąg, 605 str., Wydawnictwo Znak 2008.
piątek, 10 maja 2024
"Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy" Katarzyna Łoza
Katarzyna Łoza mieszka w Ukraine od lat, ma męża Ukraińca, otoczona jest jego rodzinę, wychowuje we Lwowie dzieci i jest antropolożką, a to wykształcenie wyposażyło ją w narzędzia, by widziany i doświadczany świat opisać mądrze i interesująco. Ponadto Łoza czyni to ciepło, przyjemnie, ze swadą i potoczystością urodzonej gawędziarki.
Ta książka to nie jest stricte reportaż, to bardziej opowieść o kraju, który autorka pokochała, poznała i który chce czytelniczce przybliżyć. Co ważne, mimo całej miłości do Ukrainy, Łoza potrafi wskazać jej słabe punkty, opisać miejsca obiektywnie, zahaczyć o tematy trudne (korupcja choćby) i pewnie wstydliwe. Autorka w poszczególnych rozdziałach opisuje różne aspekty życia w Ukraine, często powołując się na własne rodzinne doświadczenia – wyjazdy na wieś, podejście teściów czy dziadków męża do życia, religii, tradycji, uczestnictwo dzieci w systemie edukacyjnym itd. Ten osobisty wymiar nadaje książce wiele ciepła, ale i pozwala na zrozumienie, jak opisywane zwyczaje działają i jakie mają przełożenie na życie.
Ważnym aspektem tej książki jest historia, zarówno ta najnowsza jak i ta zamierzchła. Łoza opiera swoje opisy na szerokim tle historycznym, nakreślając niełatwe dzieje Ukrainy. Dzięki jej wywodom lepiej zrozumiałam historyczny kontekst kształtowania się państwowości, ale także całkiem przecież jeszcze niedawne wydarzenia na Majdanie. Autorka skończyła pisać tę książkę tuż przed wybuchem wojny, co nadaje jej bardzo fatalistycznego i melancholijnego rysu.
Spora część książki to opis najważniejszych regionów Ukrainy, który pozwala zrozumieć, jak różnorodny to kraj i jak ciekawy krajoznawczo. To nie są jednak typowo przewodnikowe rozdziały – ponownie Łoza dba o osobisty wymiar, opisując swoje wizyty w danych miejscach, a także o kontekst historyczny.
Z przyjemnością wysłuchałam tej książki i na pewno będzie moim przewodnikiem, jeżeli wyprawa do Ukrainy stanie się kiedyś możliwa.
Moja ocena: 5/6
Katarzyna Łoza, Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy, 340 str., Wydawnictwo Poznańskie 2022.
środa, 8 maja 2024
"Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia" Magdalena Grzebałkowska
Zaskakujący reportaż o dzieciach, których okres dorastania przypadł na czas II wojny światowej. Grzebałkowska wybrała historię nietypowe, osadzone w przeróżnych okolicznościach – zupełnie nie takich treści się spodziewałam, sięgając po tę książkę.
Autorka opisuje jednostkowe historie dzieci z różnych zakątków świata, pokazując, w jak różny sposób wojna je doświadczyła, jak wpłynęła na ich losy, ale także w jak różny sposób zapamiętały wydarzenia z tego okresu. Pamięć może być zgubna, wpływa na nią wiele czynników (opowieści innych, zdjęcia, zasłyszane informacje), wiele z rozmówców nie jest pewnych, co przeżyli naprawdę i na ile mogą zaufać swoim wspomnieniom.
Grzebałkowska spotkała się z przeróżnymi osobami i pokusiła się o wyciągnięcie z nich wspomnień. Jest syn Hansa Franka jako rozmówca najbardziej znany, baskijskie dzieci, które zostały wysłane na okres wojny do Rosji, japońskie dzieci, które po ataku Japonii na Stany Zjednoczone musiały wraz z rodzicami zamieszkać w obozach, dzieci żydowskie i polskie, rosyjskie i takie, które swojej przeszłości nie znają, dzieci mieszane pół żydowskie, pół niemieckie. Cały przekrój losów, pochodzenia, przeżyć. Są łagry, obozy, partyzantka, wojsko, ciężka praca, ukrywanie się, ucieczka, głód i jeszcze raz głód.
Wszystkie te historie są arcyciekawe, ale nie jest moim celem ocenianie ich wartości, wszak to jednostkowe losy, które ocenie nie podlegają. Mogę jednak pisać o tym, co zrobiła z tymi opowieściami Grzebałkowska. A zrobiła wiele dobrego. Konstrukcja jej tekstów pozwala spojrzeć na te dzieje z innej perspektywy, przesunąć punkt ciężkości na świat dziecka czy nastolatka, zapomnieć o polityce. Autorka pisze zwięźle, w krótkich akapitach, nie dopowiada wszystkiego, pozostawia przestrzeń na domysł, oddech, zadumę. Książkę podsumowuje historią osobistą – jej babci. Ta opowieść tworzy swoistą klamrę, łączy wszystkie wojenne dzieci z wnuczką autorki, która spogląda matce przez ramię.
Polecam.
Moja ocena: 5/6
Magdalena Grzebałkowska, Wojenka, O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia, 480 str., Wydawnictwo Agora 2021.
poniedziałek, 6 maja 2024
"Bukareszt. Kurz i krew" Małgorzata Rejmer
piątek, 3 maja 2024
"Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu" Aleksandra Zbroja
Spotkałam w życiu wielu Mireczków, choć miałam szczęście nie poznawać ich nader blisko. Aleksandra Zbroja wylosowała na loterii przeznaczenia gorzej – Mireczek był jej ojcem. Był, bo gdy go poznajemy właśnie umarł, zapił się na śmierć, został zaciukany, coś mu wysiadło. Nie wiemy. Czekamy na wynik sekcji zwłok wraz z autorką, która ten czas wykorzystuje na wspomnienia. Cofa się, opisując życie Mireczka, a przy okazji swoje. Nie jest to łatwe, bo Mireczka właściwie nie znała. Był jej w życiu obecny na tyle, by uczynić z niego piekło, ale nie na tyle, by córka go poznała jako człowieka. Idziemy więc dwa, trzy, dwadzieścia, trzydzieści i więcej lat wstecz i szukamy wraz z Aleksandrą Zbroją faktów z życia ojca, które zrobiłyby z niego człowieka namacalnego, postać, ale i które wytłumaczyłyby dlaczego i kiedy.
To bolesna droga, która bazuje na wspomnieniach, niestety nikłych, rozmowach z babciami, znajomymi, przypadkowymi osobami, które znały lub mogły znać Mireczka, na statystykach, faktach, informacjach naukowych. Zbroja przeplata wszystkie te sposoby narracji, tworząc przekrój, jak najpełniejszy obraz alkoholizmu i życia z osobą pijącą.
Niewątpliwie można nazwać podejście Zbroi nowatorskim. Sama konstrukcja powieści, ale i otwartość autorki w podejściu do tematu czynią z tej książki coś wyjątkowego. To na pewno powieść autoterapeutyczna, ale może nieść taką funkcję również dla czytelniczki. Podziwiam autorkę za tak spokojne, rzeczowe i dogłębne podejście do tematu. Nie jest to jednak książka, która zostanie ze mną na zawsze, owszem doceniam ją, ale były w niej fragmenty, które zbyt bardzo odbiegały od meritum, choć rozumiem, że służyły rekonstrukcji przeszłości ojca. Natomiast wstawki reporterskie, cenne, ale wybijały mnie z czytelniczego rytmu. Mimo to, polecam.
Moja ocena: 4/6
Aleksandra Zbroja, Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu, 264 str., Wydawnictwo Agora 2021.
środa, 1 maja 2024
Statystyka kwiecień 2024
Przeczytane książki: 22