Strony

sobota, 29 października 2011

"Invictus" - ponowne losowanie

Anonimowa Monika dotąd nie zgłosiła się w sprawie wylosowanej książki, więc właśnie mój mąż zamienił się w maszynę losującą i wybrał przynadziei.
Proszę o kontakt pod adresem mailowym podanym w zakładce "O mnie".
Gratuluję wygranej!

środa, 26 października 2011

Stosikowe losowanie - runda 11/11

Zapraszam do zgłaszania się do rundy 11. Pary rozlosuję 1 listopada, a na przeczytanie książki mamy czas do końca miesiąca.


Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.
2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.
3. Wylosowaną książkę należe przeczytać do końca miesiąca.
4. Mile widziana recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.
5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach u góry strony.
6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną częścią cyklu, można zacząć czytanie od pierwszego tomu.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaną liczbą książek w stosie.

poniedziałek, 24 października 2011

"Świniobicie" Magda Szabó


Dawno nie czytałam książki tak wielowątkowej, przenikliwej i zmuszającej czytelnika do refleksji. „Świniobicie" pozostanie mi na długo w pamięci, będzie wracać, niepokoić, nie da mi spokoju jeszcze przez wiele dni.

Szabó porusza całą gamę tematów i problemów ale wszystkie je można zredukować do jednej praprzyczyny konfliktów – braku komunikacji.
Autorka rozkłada akcję powieści na wiele głosów – każda z uwikłanych w historię Janósa osób, przedstawia swoje losy i odczucia, a zadaniem czytelnika jest uważne śledzenie tych relacji i mozolne składanie pozyskiwanych informacji, by uzyskać pełny obraz wydarzeń. Napisałam mozolne – ale to trud pozytywny, mający wspaniały efekt, w postaci zrozumienia motorów działania wszystkich bohaterów.

Strona za stroną wyłania się historia dwóch rodzin: Tothów - biednych potomków mydlarzy, z której wywodzi się Janós oraz Kemerych - potomków bogatej szlachty, z których pochdozi jego żona Paula. Ich małżeństwo jest mezaliansem, nieakceptowanym przez obie strony. Co dziwne jednak, okazuje się, że tylko Janós kocha swoją żonę. Wyrzekł się rodzinnego domu, pozwolił żonie wyrzucić do lamusa wszystkie ulubione przedmioty oraz całkowicie się jej podporządkował. Paula natomiast to złożona, zagadkowa osobowość – chłodna, wyrachowana, dumna i pewna siebie. Dlaczego więc wyszła za mąż za pogardzanego przez nią i jej ród Janósa?

Ogromną rolę odgrywa w „Świniobiciu“ wychowanie – ono determinuje charaktery dzieci, ma decydujący wpływ na ich przyszłe losy. Widzimy tu surowo wychowywaną Paulę i jej rodzeństwo. Strach, głód i dryl determinują ich życie. W domu Kemerych odgrywają się sceny przerażające, zło wyziera z każdego kąta, dusi i poraża. W rodzinie Janósa zaś dominuje milczenie – matka kocha dzieci, ale nie informuje ich o swoich troskach i uczuciach. Członkowie rodziny żyją obok siebie i tracą zdolność rozmowy. I wreszcie Janós jest doskonałym nauczycielem i wychowawcą, kocha swoja pracę i potrafi odnależć wspólny język z uczniami.
Jednak to nie Janós jest głównym bohaterem powieści, mimo iż Szabó oplotła losy rodzin wokół jego życia. To kobiety determinują wybory rodzinne i mają wpływ na dalsze losy wszystkich postaci. Dodać trzeba, że trudno znaleźć w "Świniobiciu" pozytywne osoby, Szabó zapełniła swoją książkę niemal samymi "czarnymi" charakterami - trudno czytelnikowi sympatyzować z którymkolwiek z nich.
Grudniowa zima pełna zadymek, śniegu i lodu podkreśla surową atmosferę powieści, przenika do myśli czytelnika i potęguje jego przerażenie. Mimo to wcale nie chciałam uwalniać się od dusznej atmosfery powieści Szabó, poddałam się jej całkowicie i z fascynacją śledziłam losy wszystkich postaci.

Moja ocena: 6/6

Magda Szabó, Świniobicie, tł. Krystyna Pisarska, 188 str., PIW 1977.

piątek, 21 października 2011

Deutscher Buchpreis 2011


10 października w trakcie Targów Książki we Frankfurcie ogłoszono tegorocznego laureata Deutscher Buchpreis. Tutaj pisałam o książkach, które znalazły się w ścisłej czołówce - spośród nich wybrano powieść Eugena Ruge "In Zeiten des abnehmenden Lichts". Wybór jury prawdopodbnie trafił w mój gust, chętnie przeczytam nagrodzoną książkę. Z opisu wydawnictwa sądzę, że powieść Runge w jakiś sposób może przypominać recenzowaną przeze mnie dla Archipelagu również nagrodzoną Deutscher Buchpreis powieść Uwe Tellkampa "Der Turm". 

wtorek, 18 października 2011

Szósty numer Archipelagu:)



Wiem, że wielu czytelników czekało na szósty numer Archipelagu niemal z taką samą niecierpliwością, jak ja:) Tematem przewodnim numeru jesiennego jest tożsamość - zagadnienie zostało ujęte na różne sposoby, nie czytałam jeszcze artykułów redakcyjnych koleżanek ale zapowiadają się pysznie!

W Archipelagu znajdziecie dwa moje teksty - recenzję niemieckiej powieści historycznej, której akcja dzieje się w renesansowym Augsburgu oraz przybliżenie literatury islandzkiej. Islandia w tym roku była gościem honorowym na Targach Książki we Frankfurcie, co wiązało się z licznymi imprezami, wystawami oraz przede wszystkim tłumaczeniem bardzo wielu książek współczesnych i nowym przekładem sag. Zapraszam was serdecznie do zapoznania się z literaturą tego wyjątkowego kraju!

Okładkę numeru jesiennego zaprojektowała Emilia Dziubak - świetna ilustratorka, autorka przedstawianej już przeze mnie książki "Gratka dla małego niejadka" - zajrzyjcie na jej stronę, warto!

Przy okazji chciałam wam z dumą napisać, że Archipelag nominowany jest do nagrody Papierowy Ekran. Jeśli uważacie, że zasługujemy na to wyróżnienie, wasz głos możecie oddać tutaj.
Równocześnie przypominam, że na stronie Archipelagu zamieściłyśmy ankietę - jeśli macie propozycje, jak ulepszyć pismo lub chcecie się podzielić z nami waszymi wrażeniami, bardzo gorąco zachęcam was do jej wypełniania.

Życzę wam z całego serca miłej lektury!

poniedziałek, 17 października 2011

"Droga biegnie w dal" Aleksandra Brusztein


Jedną z moich najukochańszych książek w dzieciństwie były "Podlotki" Aleksandry Brusztein. Pamiętam, że czytałam tę powieść kilka razy. Jakiś czas temu przypomniałam sobie tę książkę i odkryłam, że "Podlotki" są drugim tomem autobiograficznej trylogii napisanej przez Brusztein.

Akcja "Drogi biegnie w dal" rozgrywa się pod koniec XIX wieku w Wilnie - mała Sasza niebawem będzie starała się o przyjęcie do gimnazjum, więc do egzaminów przygotowują ją nauczyciele przychodzący do domu - rewolucjonista, niedoszły lekarz Paweł Grigoriewicz, nauczycielka niemieckiego Cecylchen oraz nauczycielka francuskiego Pol. Sasza bacznie obserwuje świata i rezolutnie opowiada o swoich przygodach. Ukochany tatuś - lekarz ma ogromny wpływ na kształtowanie jej światopoglądu. Ojciec Saszy leczy za darmo biednych, nawet złodziei, jest ateistą oraz zwolennikiem rewolucji. Jego socjalistyczne poglądy czynią z niego w oczach córki bohatera. Ale bohatera kochanego, bliskiego, namacalnego. 
Autorka cudownie ciepło opisuje przygody Saszy w ówczesnym Wilnie - jest tu pierwszy lot balonem, są pierwsze strajki, spacery po parku, wyjazdy za miasto i wyprawa do Zwierzyńca. Uwielbiam pasjami książki ukazujący świat miniony, uroczo staroświeckie, a jeśli, tak jak "Droga biegnie w dal" napisane są wartko i pięknym językiem to moje szczęście jest całkowite.

Tak jak wspominałam dużo tutaj ukrytej propagandy - tatuś Saszy ostro krytykuje znajomego właściciela browaru, który niewolniczo traktuje robotników, nauczyciel Saszy przygotowuje rewolucję, opowiada o swoich losach podczas zesłania, a sama Sasza zaprzyjaźnia się z Julką, która choruje na krzywicę z powodu biedy, niedożywienia i braku światła. 
Traktowałam te fragmenty jednak jako ówczesną wizję świata oraz jako procesy historyczne, które faktycznie miały miejsce. 
Nie ukrywam, że łatwo ocenić te książkę jako przestarzałą ale dla mnie nie straciła ona uroku, jaki miała w dzieciństwie i cieszę się, że po tylu latach mogłam wreszcie poznać pierwszy tom trylogii i ponownie przeczytam "Podlotki". 

Wspaniałym dopełnieniem ksi ążki są ilustracje Leonii Janeckiej, spójrzcie sami:






Moja ocena: 4/6

Aleksandra Brusztein, Droga biegnie w dal, tł. Wanda Grodzieńska, 328 str., Iskry.

piątek, 14 października 2011

Rozdawajka - wyniki losowania

Z jednodniowym opóźnieniem (moja córka wczoraj nie zdążyła wylosować) ogłaszam, że "Invictus" wędruje do:


Anonimową Monikę proszę o kontakt i podanie adresu na mojego maila sweetmangoeater@gmail.com.
Gratulacje!

środa, 12 października 2011

"Kraina śniegu" Kawabata Yasunari


Tytułowa kraina śniegu to uzdrowiskowa miejscowość zagubiona po śród japońskich gór, zimą często odcięta od świata. Turyści przyjeżdżają tu, by jeździć na nartach, wędrować po górach oraz korzystać z gorących źródeł. Również główny bohater powieści - Shimamura trafia w to miejsce, gdzie poznaje Komako - młodą gejszę. 

Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy Shimamura po raz drugi jedzie do krainy śniegu. Podczas podróży pociągiem wspomina wspólne chwile z Komako i obserwuje siedzącą nieopodal Yoko. Dziewczyna zachwyca go swą urodą, pięknym głosem oraz troską, jaką okazuje swojemu choremu towarzyszowi podróży. 
O Shimamurze wiemy niewiele - mieszka Tokio, interesuje się tańcem, ma żonę i dzieci oraz dość pieniędzy, by wydawać je na podróże. Komako natomiast podobno została gejszą, by zebrać pieniądze na leczenie syna nauczycielki, u której mieszka. Owym synem opiekowała się w podróży Yoko. 

Pomimo fascynacji Yoko, Shimamura niewiele robi w celu poznania jej, spędza czas z kapryśną i zakochaną w nim Komako, próbuje wprawdzie ją wypytywać ale niewiele się od niej dowiaduje.
Autor niespiesznie opisuje pokój, w którym mieszka Shimamura, zmieniającą się przyrodę, zwyczaje japońskie, stroje kobiet. Akcja toczy się niespiesznie, powyższe opisy przetykane są dialogami między kochankami. Przeważnie jednak są to przekomarzania, urywane zdania, moim zdaniem, trudne do zrozumienia dla europejskiego czytelnika. Większość z wypowiedzi Komako wydała mi się być naiwna, natarczywa, dziecinna wręcz. Rozumiem, że to jej gra, mamienie i odrzucanie, nęcenie i odpychanie kochanka, ale wydaje mi się, że dla czytelnika nie obeznanego ze zwyczajami japońskimi, a szczególnie ze zwyczajami gejsz, trudno jest ją przejrzeć.

Kawabata tak prowadzi narrację swojej powieści, iż czytelnik podąża za Shimamurą i posiada także jego stan wiedzy. Tak jak on, próbuje rozgryźć tajemnicze stosunki między Yoko, Komako, a synem nauczycielki. 
Tajemnicza aura powieści obejmuje także płaszczyznę językową - proza Kawabaty pełna jest liryzmu, sprawia wrażenie sennej, onirycznej, a zarazem uderza nagromadzeniem symboli, niestety dla mnie niezrozumiałych. Wyczuwam, iż wiele scen i detali ma spore znaczenie dla zrozumienia stosunków między kochankami, niestety nie jestem w stanie ich odczytać.
Mimo to lektura "Krainy śniegu" dała mi sporo satysfakcji oraz rozbudziła chęć, by bliżej poznać zwyczaje gejsz.

Moja ocena: 4/6

Kawabata Yasunari, Kraina śniegu, tł. Wiesław Kotański, 156 str., PIW 1969.

wtorek, 11 października 2011

"Barabasz" Pär Lagerkvist


Gdyby Lagerkvist nie otrzymał Nagrody Nobla nigdy nie sięgnęłabym po jego książki. Szkoda, bo po przeczytaniu wygrzebanego w antykwariacie "Barabasza" muszę stwierdzić, że jest pisarzem znakomitym.

Powieść rozpoczyna się w momencie wygłaszania wyroku przez Piłata i uwolnienia Barabasza. Oszołomiony były więzień kroczy za Jezusem, by dowiedzieć się kim jest człowiek skazany zamiast niego na śmierć. Towarzyszmy Barabaszowi w jego rozterkach, w poszukiwaniu prawdy o Jezusie, w błąkaniu się po ulicach i w napadach rabunkowych. Barabasz traci serce do wszystkiego, co stanowiło esencję jego życia, zaczyna rozmyślać i poszukiwać. Obserwuje śmierć znajomej, która uwierzyła w Jezusa, spotyka Piotra Apostoła, wraca do swoich znajomych, którzy pokpiwają z Jezusa. Sam Jezus to postać tajemnicza, o której krążą różne pogłoski. Uliczne plotki i domniemania na jego temat niewiele się różnią od tych współcześnie rozpowszechnianych. Barabasz opuszcza Jerozolimę, przyłącza się do swojej dawnej szajki, aż w końcu staje się niewolnikiem. Jego towarzyszem niedoli podczas okrutnie ciężkiej pracy w kopalni staje się człowiek, który w Chrystusa uwierzył. Obserwujemy Barabasza, który rozpaczliwie szuka wiary i sensu życia. Gdy wydaje mu się, że wreszcie ją zrozumiał, popełnia fatalny błąd.

Powieść Lagerkvista wzorowana jest na apokryfach - autor uzupełnia skąpą biblijną wiedzę o Barabaszu, a zarazem przedstawia jego życie w analogii do losów Jezusa, podkreślając ją jego ostatnimi słowami.
Równocześnie Barabasz wydaje się być everymanem - po niespodziewanym uwolnieniu zaczyna rozważać i szukać, dokonuje wyborów i pragnie uwierzyć. Lagerkvist ukazuje czytelnikowi jak ważna jest łaska wiary, bez której nie sposób uwierzyć i oddać się Jezusowi. Barabasz pozostaje konsekwentny w swoim wyborze, przyjmuje jego konsekwencje i zdaje sobie sprawę, że otrzymując coś, zawsze coś tracimy. 
Powieści Lagerkvista nie można odmówić uniwersalizmu, napisana w 1950 nadal jest aktualna i ma szanse trafić do współczesnego czytelnika.
Jeśli pozostałe utwory noblisty są równie dobre jak "Barabasz", to decyzja Akademii była trafna.

Moja ocena: 5/6

Pär Lagerkvist, Barabasz, tł. Zofia Majewska, 168 str., Wydawnictwo Itaka 1993.

niedziela, 9 października 2011

Spostrzeżenia z ostatniego tygodnia i rozdawajka

Byłam kilka dni w Polsce - dzięki moim rodzicom mogłam się wybrać na samotny rajd po księgarniach i antykwariatach. Miałam czas i okazję w ciszy poprzebierać i poprzeglądać nie tylko książki dla dzieci;) 
Po kilku godzinach wśród książek mam kilka przemyśleń. Zaskoczyło mnie szalenie, że w żadnej z księgarni nie były wyeksponowane ani książki kandydujące do Nagrody NIKE, ani zwycięzca. Dzięki intensywnej dyskusji na FB wiem już, że nakład "Pióropusza" się wyczerpał i księgarnie czekają na dodruk. Nie rozumiem jednak dlaczego wydawnictwa nie wykorzystały już faktu, że wydana przez nich książka znalazła się w ścisłej czołówce kandydatów do tej, bądź co bądź, najsłynniejszej polskiej nagrody.  Dlaczego każda z tych powieści nie została wyeksponowana w księgarniach, by czytelnik mógł się zapoznać z kandydatami i wyrobić sobie własną opinię? I nie przemawia do mnie argument, że w Polsce mało się czyta, bo jednak ktoś książki kupuje, a osobom niezdecydowanym taka promocja na pewno mogłaby pomóc. Dziwne, bardzo dziwne.

Kupiłam w końcu cztery książki - wszystkie w antykwariacie. Miałam ochotę na jeszcze więcej ale udało mi się zapanować nad sobą:) Pośród kupionych przeze mnie pozycji znalazł się "Księgarz z Kabulu" z autografem Åsne Seierstad! Nawet pan sprzedawca nie wiedział jaką perełkę mi sprzedaje:)

Kilka słów także o Nagrodzie Nobla. Jak pewnie większość z was nigdy nie słyszałam o Tomasie Tranströmerze. Na pewno po części dlatego, że nie czytuję poezji. Decyzja zaskoczyła mnie więc ale cieszę się z niej, bo daje mi możliwość poznania nowego pisarza oraz ponownego zbliżenia się do wierszy, na co z własnej woli bym się nie zdobyła. I tutaj kolejne rozczarowanie - polskie księgarnie nie oferują żadnej pozycji noblisty, podczas gdy na niemieckim amazonie mogę kupić nawet wiersze wydane w latach dziewięćdziesiątych. Wracając jednak do samej nagrody to życzyłabym sobie, by dostał ją pisarz z jakiegoś kompletnie nieznanego mi kraju, może z Vanuatu albo Sierra Leone? Chciałabym, by dzięki temu wyróżnieniu literatura z krajów bardzo egzotycznych dotarła do czytelników z całego świata. 

I na koniec chciałam wam sprezentować książkę. Może ktoś z was ma ochotę przeczytać "Invictusa" Johna Carlina? Mnie ta książka nie przypadła do gustu, jest właściwie nowa, więc chętnie przekażę ją komuś innemu:) Na zgłoszenia czekam do 13 października.


piątek, 7 października 2011

"Blutstein" Johan Theorin


Ostatnia noc była niezwykle krótka - ale zrozumiecie mnie, gdy wam powiem, że musiałam skończyć trzecią część kwartetu olandzkiego Theorina. Te niecałe sto stron, które mi zostały do końca, kusiły tak bardzo, że nie mogłam się oprzeć. 
Theorin uwodzi czytelnika sprawdzoną formułą - krótkie rozdziały, krótkie zdania, szybka akcja, spora doza tajemniczości.

Na Olandii rozpoczyna się wiosna -  Gerlof opuszcza dom starców, by zamieszkać w swoim domku w Stenvik. Nie mogą go opuścić przeczucia, że jego życie dobiega końca, więc ostatnie chwile chce spędzić pośród budzącej się do życia przyrody. Równocześnie do Stenvik sprowadzają się nowi mieszkańcy. W okolicy kamieniołomu powstają dwie nowe luksuswe wille. W jednej z nich mieszkają Venedla i Max. Vendela urodziła się i spędziła niezbyt szczęśliwe dzieciństwo na wyspie. 
Natomiast w małym domku niedawno zmarłego przyjaciela Gerlofa - Ernsta - zamieszkał jego dalszy krewny Per. 
Per jest rozwodnikiem, okresowo zajmuje się swoimi dziećmi - nastoletnimi bliźniakami. Jego córka jest ciężko chora, większość czasu spędza w szpitalu. Per jednak nie może poświęcić się całkowicie opiece nad nią, nagle kontaktuje się z nim ojciec. Jerry jest schorowany, po wylewie nie potrafi dobrze mówić, ale pragnie koniecznie przekazać synowi pewną wiadomość. Mimo że Per nigdy nie miał z ojcem dobrego kontaktu, postanawia mu pomóc. Cudem ratuje go z pożaru, który wybuchł w jego studio filmowym, Wraz z Jerrym rusza tropem jego brudnej przeszłości - ojciec Pera był znanym w kraju producentem filmów porno i wydawcą czasopism   pornograficznych. Chcąc nie chcąc Per zagłębia się w podejrzane interesy ojca i odkrywa coraz bardziej zdumiewające powiązania. 
Theorin ponownie bardzo mocno umiejscawia swoją akcję na Olandii - Vendela wierzy w mieszkające w Alvarecie elfy - wszystko wskazuje na to, że te stworzenia wielokrotnie miały wpływ na jej życie. 

Theorin zręcznie kreśli charaktery swoich bohaterów, szczególnie Pera i Vendelii. Oboje są nieszczęśliwi, samotni i zagubieni. Zdziwiło mnie jednak tak wielkie zaangażowanie Pera w rozwikłanie problemów niekochanego ojca, a tak niewielkie wsparcie dla ciężko chorej córki. Theorin sugeruje, że zajmowanie się Jerrym jest terapią i zajęciem myśli dla zrozpaczonego ojca - ale nie przekonał mnie do tej teorii.

"Blutstein" wydał mi się być słabszy od drugiego, moim zdaniem najlepszego, tomu kwartetu olandzkiego. To na pewno dobra, szybka lektura na kilka wieczorów, ale dla mnie bez fajerwerków.

Moja ocena: 4/6

Johan Theorin, Blutstein, tł. Kerstin Schöps, 446 str., Piper Verlag 2011

poniedziałek, 3 października 2011

Statystyka wrzesień 2011


Przeczytane książki: 7
Ilość stron: 2014

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania reporterskiego: 0
Książki w ramach wyzwania japońskiego: 1
Książki w ramach wyzwania nagrody literackie: 0
Książki w ramach wyzwania peryferyjnego: 1 (Filipiny)
Książki w ramach wyzwania Haruki Murakami: 0
Książki w ramach wyzwania Bracie, siostro, rodzino: 0
Książki w ramach wyzwania koło barw: 0

Najlepsza książka: "Tajemnica Abigél" Magda Szabó

Ilość książek w stosie: 130

niedziela, 2 października 2011

"Hundert und elf Haiku" Matsuo Bashō


Bardzo chciałam skompletować epoki do wyzwania japońskiego. O ile zdobycie i przeczytanie książek z okresów współczesnych nie sprawiało kłopotów, to wybranie i zdobycie książki z okresu feudalnego sprawiło mi nieco trudności. Po długim namyśle wybrałam poezje Matsuo Bashō, na które długo czekałam w bibliotece.
Przypomnę, że za poezją nie przepadam, ale wydało mi się, że haiku może trafić w mój gust. A skoro chcę poznać haiku, to najlepiej sięgnąć po utwory jego twórcy. 

Nie pomyliłam się haiku odpowiada mi dzięki swojej krótkiej formie, a przede wszystkim zaskakującej treści. Uchwycenie chwili czy spostrzeżenia w kilkunastu słowach idealnie odpowiada czasowi, jaki jestem w stanie skoncentrować się na poezji. 

W zbiorku, który miałam okazję przeczytać, znalazłam sto jedenaście haiku, podzielonych tematycznie według pór roku. Sposób w jaki Matsuo Bashō ujął zmiany w przyrodzie mnie zachwycił. Jeszcze bardziej jednak podobało mi się posłowie - czyli jednak proza. Tłumacz opublikowanych haiku opisuje trudności w tłumaczeniu tej nietypowej poezji, na przykładzie jednego wiersza. Analiza kilku różnych tłumaczeń ukazuje jak trudno uchwycić istotę haiku, jak trudno zrozumieć, a potem ująć w słowa zamysł autora.

Chętnie przytoczyłabym kilka haiku, które szczególnie mnie ujęły, ale obawiam się, że ich niemiecka wersja dla większości będzie nieczytelna. 

Portret autora, źródło: Wikipedia

Moja ocena: 5/6

Matsuo Bashō, Hundert und elf Haiku, tł. Ralph-Rainer Wuthenow, 128 str., Ammann Verlag 1994.

"Bal maskowy" Magda Szabó



Tę książkę Szabó najlepiej pamiętam z dzieciństwa - na pewno czytałam ją w szkole podstawowej i pamiętam, że wtedy bardzo mi się podobała. Teraz widzę ją nieco inaczej i zaliczam do słabszych powieści Szabó.

Czternastoletnia Krisztina wychowuje się w smutnym, cichym domu - dziewczyna urodziła się podczas bombardowań Budapesztu, jej matka zmarła zaraz po porodzie. Wychowywana jest więc tylko przez babcię i ojca, którzy nigdy nie otrząsneli się po tragedii. Jej życie zaczyna się zmieniać w ósmej klasie, gdy jej wychowawczynią zostaje pani Éva - młoda, pełna energii nauczycielka, która za pomocą nowej pedagogiki pragnie zmieniać ludzi i świat. Ta współczesna siłaczka stawia sobie wciąż nowe cele, do osiągnięcia których konsekwentnie dąży. Postać nauczycielki jest wyidealizowana - to osoba w każdym calu pozytywna, mimo popełnianych niewielkich błędów, jawi się niemal jako anioł. Nowa pedagogika, szczerość i uczuciowość, socjalistyczne cele i równouprawnienie kobiet i mężczyzn są jej narzędziami, zapewniającymi sukces. 
Misja przywrócenia radości w domu Kriszti naturalnie powiedzie się bez większych komplikacji - pani Éva osiągnie swój cel.

"Bal maskowy" razi sporą dozą propagandy - zbiórki, podkreślanie roli wychowaczej szkoły, apele, budowanie wspólnoty, posłuszeństwo uczennic itd. Mimo to książkę przeczytałam niemal jednym tchem - ponownie dzięki wyjątkowemu talentowi prozatorskiemu Szabó. Autorka potrafi ująć w słowa uczucia, niuanse i myśli - rozwój Kriszti może jest naiwny ale jednak czytelnik śledzi go z zainteresowaniem. 

Mam na półce jeszcze dwie książki Szabó, które na pewno wkrótce przeczytam i zrecenzuję:)

Moja ocena: 3.5/6

Magda Szabó, Bal maskowy, tł. Andrzej Sieroszewski, 248 str., Nasza Księgarnia 1982.

sobota, 1 października 2011

Stosikowe losowanie 10/11 - pary


Kalio wybiera numer książki dla Bujaczka (w stosie 120 książek) - 87
Bujaczek wybiera numer książki dla PatrycjiAntoniny (w stosie 37 książek) - 5
PatrycjaAntonina wybiera numer książki dla Izy (w stosie 170 książek) - 111
Iza wybiera numer książki dla Balbiny (w stosie 102 książki) - 39
Balbina wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 123 książki) - 77
Maniaczytania wybiera numer książki dla Paidei (w stosie 46 książek) - 6
Paideia wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 145 książek) - 
Karto_flana wybiera numer książki dla Anny (w stosie 122 książki) - 120
Anna wybiera numer książki dla Kalio (w stosie 316 książek) - 211

Proszę o podawanie w komentarzu wybranego numeru oraz tytułu wylosowanej książki a po przeczytaniu linka do recenzji. Efekty stosikowego czytania można znaleźć w zakładce u góry strony.

UWAGA: na przeczytanie wylosowanej książki mamy czas do 31 października.