Strony

wtorek, 23 czerwca 2020

"Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej" Joanna Ostrowska



Ta książka mnie całkowicie zaskoczyła. Spodziewałam się reportażu, ciężkiego tematycznie, ale lżejszego stylistycznie, tymczasem Ostrowska wykonała tytaniczną, mrówczą pracę, by sporządzić jak najbardziej kompletną monografię o ofiarach seksualnej pracy przemysłowej. Podstawą do napisania tej książki była praca doktorska autorki i podczas lektury jest to jednoznacznie widoczne. Ostrowska operuje językiem naukowym, aczkolwiek strawnym, opiera się na twardych danych, wszystkie informacje popiera faktami i teksami źródłowymi, dbając o jak największą skrupulatność. 

Temat, jak sam tytuł wskazuje, jest delikatny i bardzo trudny badawczo, ponieważ obarczony jest ogromną dozą wstydu. Kobiety, które w czasie wojny zmuszone zostały do przymusowych usług seksualnych o swoich przeżyciach w ogromnej większości milczały, ze wstydu, z powodu wyparcia, zajęte walką o byt po wojnie. Wiadomości w zachowanych dokumentach są bardzo skromne, nazwiska często zakryte, wymazane, fakty połowiczne. Wiadomo jednak, że naziści metodycznie organizowali burdele dla żołnierzy w poszczególnych miastach i obozach koncentracyjnych. Wybierane były do nich kobiety, które były prostytutkami przed wojną, ale nie tylko. W obozach stawiano na świeże transporty kobiet, które jeszcze nie były zniszczone katorżniczą pracą i warunkami w obozie. Na robotach przymusowych wybierano kobiety, które dopuściły się drobnych przewinień. O samych przeżyciach tych kobiet trudno pisać wiele - są to zaledwie krótkie relacje, kilkuzdaniowe spisane podczas przesłuchań prowadzonych po wojnie wśród osób, które ucierpiały pod okupacją. Celem tych przesłuchań było wykrycie zbrodniarzy nazistowskich, informacje o seksualnej pracy przymusowej wypływały niejako prz okazji. Większość z nich pochodzi zresztą z opowieści mężczyzn, którzy takie burdele, np. w Auschwitz, odwiedzili lub mogli obserwować.

Ostrowska nie epatuje w tej książce, nie opiera się na emocjach, nie prezentuje swojego zdania, jest rzeczowa i obiektywna. Ona tylko relacjonuje. I to uderza w czytelnika najbardziej, trzeba mieć wiele siły, by wytrwać, by przebrnąć przez ten strumień zła. Z wyrywkowych opowieści wyłania się obraz kobiety uprzedmiotowionej. Upokarzające badania przed i po stosunku, kontrola przyjmowania "klientów", zmiana klienta co 15 minut, utrata możliwości posiadania dzieci - to wszystko dotyczyło kobiet, które w obozowych puffach służyły jako sposób nagradzania więźniów. Przeraża jak systematycznie i drobiazgowo zostały zaplanowane burdele na froncie, w dużych miastach, wszędzie tam, gdzie byli żołnierze, którym należało umilić wojaczkę. To przerażające świadectwo, ważne!

Moja ocena: 5/6

Joanna Ostrowska, Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej, 480 str., Marginesy 2018.

czwartek, 18 czerwca 2020

"Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?" Justyna Kopińska



Historia domu dziecka prowadzonego przez siostry boromeuszki w Zabrzu znana jest chyba wszystkim. Systemowa przemoc ze strony sióstr o przymykanie oczu na przemoc szerzącą się wśród wychowanków są tak przerażające i porażające, że brak słów, by opisać ten proceder i nie na tym chcę się skupić w tym tekście. Bardziej porusza mnie kilka innych aspektów.

Po pierwsze specyfika życia zakonnego. Siostry przyzwyczajane są do przemocy od pierwszych dni w zakonie. Młode dziewczyny przyuczane są do bezwzględnego posłuszeństwa, bezmyślnego wykonywania rozkazów, do łamania ich woli, do tracenia marzeń, myśli, do przystosowywania się. Ten chory układ znają często od późnych lat nastoletnich, czyli od okresu, gdy ostatecznie kształtuje się charakter człowieka. Takie osoby nie mogą być dobrymi wychowawcami dla nikogo, a już na pewno nie dla dzieci z rodzin patologicznych, poranionych psychicznie, skrzywdzonych fizycznie, dzieci upośledzonych lub zaniedbanych. Te dzieci wymagały profesjonalnej psychologicznej pomocy, nie pomocy doraźnej, ale pomocy rozłożonej na lata, takiej, która pomogłaby im poznać swoją wartość i która przygotowałaby je na dorosłe życie. Coś czego dzieci z domów tzw. patologicznych w Polsce nie mogą zaznać, bo takich szeroko zakrojonych programów brak. Na Śląsku te dzieci były problemem, który spychano do sióstr, bo one, kierowane fałszywie pojętym miłosierdziem, przyjmowały wszystkie dzieci. Przekonana jestem, że większość z maltretujących dzieci sióstr sama wymagała głębokiej pomocy psychologicznej. Z książki nie dowiadujemy się wiele o ich przeszłości, jedynie w przypadku siostry Bernadety autorka zamieściła krótki opis jej życia, ale nie można się w nim doszukać żadnych przyczyn jej charakteru i postępowania. Wracając jednak do klasztoru - to zamknięta społeczność kierująca się własnymi prawami, w której siłą rzeczy nikt nic nie zauważył, a jeśli nawet, to nie miał odwagi podjąć kroków albo były one od razu tłumione. Tu jednak przechodzimy do kolejnej kwestii. Przez lata, wiele lat nikt nie zainteresował się na tyle losem wychowanków boromeuszek, by coś w tej kwestii uczynić. Sygnały, że w domu dziecka dzieje się źle docierały do nauczycielek, lekarzy, kuratorów, urzędów. Głęboko zakorzeniony respekt przed kościołem nie pozwalał większości z tych osób podjąć żadnych kroków. A jeśli nawet takiego respektu nie miały, to bały się ruszać instytucję cieszącą się w Polsce wyjątkową estymą. I to mnie najbardziej przeraża - fakt, że tyle osób było w stanie poświęcić dobro dziecka z lęku przed oskarżeniem zakonnic, w domyśle osób świętych. 

Ta opowieść to jak najbardziej namacalny dowód tego, że zło rodzi zło. Opisuje to Kopińska i pisze o tym Winnicka w książce Był sobie chłopczyk - śląscy policjanci szczególnie mają na oku wychowanków sióstr, bo niestety niezwykle często kończą oni jako przestępcy. Zresztą "dzięki" morderstwu popełnionemu przez wychowanków sióstr odkryto to, co się w domu dziecka działo. Także tego przestępstwa można było uniknąć, gdyby ludzie mieli nieco bardziej otwarte oczy, bo młodzi mężczyźni kręcili się wokół ofiary od dawna. Rodzice jednak nie słuchają dzieci, a postronni dorośli wolą nie mieszać się w nie swoje sprawy. Odwracanie wzroku jest takie proste, prawda?

Opowieść o tym domu dziecka przypomin mi bardzo to, co działo się w kanadyjskich podobnych instytucjach, a co opisała w książce 27 śmierci Toby'ego Obeda Joanna Gierak-Onoszko. Z tą różnicą, że wydarzenia te dzieli pół wieku. Siostry boromeuszki zatrzymały się lata świetlne temu i nikt tego nie zauważył, a one same były przekonane o słuszności swoich poczynań. Ten fakt jest tak przerażający, tak bardzo nie pasuje do mojego światopoglądu, że trudno mi ubrać w słowa moje wzburzenie. 

To książka warta lektury, oczywiście jest to lektura trudna i bolesna i zapewne nie każdy będzie w stanie się jej podjąć. Nie chciałam się skupiać na samej treści, ale napiszę jeszcze słówko o stylu autorki i konstrukcji książki - bowiem pióro Kopińskiej mi nie leży. Nie podobał mi się jej styl, wydał mi się monotonny, nieadekwatny, miałam wrażenie, że autorka powtarza wiele razy to samo. To moje pierwsze spotkanie z Kopińską, więc nie wiem, czy tak pisze zawsze, będę musiała się niebawem przekonać.

Moja ocena: 4/6

Justyna Kopińska, Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie, 232 str., Świat Książki 2014.

sobota, 13 czerwca 2020

"Z miłości? To współczuję. Opowieści z Omanu" Agata Romaniuk



Reportaż Romaniuk to dla mnie ogromne, pozytywne zaskoczenie. Nie spodziewałam się aż tak pasjonującej i wciągającej lektury. Autorka świetnie opowiada o Omanie, wplatając w narrację swoją osobistą historie. Czyni to nienachalnie, bardzo dyskretnie, koncentrując się na swoich rozmówczyniach. Bo rozmawia głównie z kobietami i o nich pisze.

Romaniuk przedstawia historię Omanu, niesamowity skok rozwojowy, który nastąpił wraz z przejęciem władzy przez sułtana Kabusa ibn Sa'ida oraz idące za nim przemiany społeczne. Na tym tle prezentuje historie wielu kobiet. Są tu bogate Omanki, które doświadczyły przemocy domowej, ale też służące z Azji Południowo-Wschodniej, które traktowane są jak niewolnice, są kobiety, które ukończyły prestiżowe uczelnie i wykonują szanowane zawody, jest ginekolożka, która zna wszystkie tajemnice swoich pacjentek, są kobiety, które odważyły się na rozwód i takie, które zdecydowały się na zszycie błony dziewiczej, są młodziutkie Hinduski, które zostały sprzedane wiekowym Omańczykom na żony. Jest wreszcie historia Polki, która do Omanu przeprowadziła się w latach osiemdziesiątych.

Autorka z wielkim wyczuciem i pokorą szkicuje odmienną kulturę i rolę kobiet. Nie ocenia ani nie wartościuje, przedstawia losy, które mimo tak różnych od europejskich uwarunkowań, są w gruncie rzeczy bardzo podobne do losów wszystkich kobiet. 
Dzięki wpleceniu wątków osobistych, powstała bardzo czuła, serdeczna, intymna wręcz książka. Romaniuk nie stroni bowiem od żadnego tematu. Mnie najbardziej ujął jej respekt wobec innych, pokora, pozycja przychylnej obserwatorki. Mam ogromną nadzieję, że w kwestii reportażu Romaniuk nie powiedziała ostatniego słowa. 
Polecam.

Moja ocena: 5/6

Agata Romaniuk, Z miłości? To współczuję. Opowieści z Omanu, 245 str., Wydawnictwo Poznańskie 2019.

niedziela, 7 czerwca 2020

"Pianie kogutów, płacz psów" Wojciech Tochman


Kambodża należy do tych krajów, które wspominam najmilej. Nasza dość krótka wizyta w Siam Raep w 2011 roku była jedną z najcudowniejszych podróży. Były z nami nasze wtedy dwu- i sześcioletnie dzieci, które były wspaniałym pretekstem do nawiązywania rozmów, których udało się nam przeprowadzić zaledwie kilka. Mając w pamięci historię tego kraju, miałam nadzieję na poruszenie tego tematu. Ale, ja pierwsza nie zaczynałam, a Khmerowie go unikali. Rozmawialiśmy o życiu, dzieciach, szkole i obserwowaliśmy codzienne życie. Odbierałam ich jako osoby niezwykle uprzejme, przyjazne, gościnne. Mam wielką świadomość, że obserwowanie kraju tak doświadczonego i biednego z perspektywy turysty, ma wiele wad, a mnie zawsze stawia w niezręcznej pozycji. Zdaję sobie sprawę, że w oczach Khmerów byłam bogatą białą, która wpadła na chwilę do ich świata i która niczego nie zmieni. Gdybym wtedy znała książkę Tochmana, czułabym się pewnie jeszcze gorzej.

Jadąc przez wioski i bezdroża, pewnie dokładniej spoglądałabym w zieleń za domami na palach, by dostrzec uwięzionych chorych. Przedzierając się przez grupy żebrzących dzieci, byłabym jeszcze bardziej dotknięta ich losem. Patrząc na uśmiechy ludzi, jeszcze częściej myślałabym z jakimi traumami się zmagają. Książka Tochmana to tekst o beznadziei, biedzie, rozpaczy, braku uczuć, przemocy, odrętwieniu o wieloletniej, wielopokoleniowej, nie kończącej się traumie. Książki, które tematyzują traumę dotykają mnie najbardziej. Bo by zachorować na zespół stresu pourazowego, nie trzeba iść na wojnę, nawet nie trzeba żyć w nieludzkich warunkach przez wiele lat, nie trzeba nawet patrzeć na mordowanie bliskich, tu wystarczy jedno tragiczne wydarzenie. Jak głęboka, jak otępiająca musi być więc trauma Khmerów, którzy wydarzeń indukujących tę chorobę widzieli i przeżyli setki. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Co ciekawe, to, co dotknęło mieszkańców Kambodży ma swoją własną jednostkę chorobową - baksbat, syndrom złamanej odwagi.

Tochman napisał książkę trudną, bolesną, szczerą. Szukałam w niej choć jednego pozytywnego zdania, jednej pozytywnej historii. Nie ma ich. Został smutek, zagubienie i beznadzieja. Jeśli macie siłę zmierzyć się z taką tematyką, powinniście sięgnąć po ten reportaż. Nie tylko ze względu na przedstawione historie, ale ze względu na postawę autora. To ona najbardziej mnie ujmuje - pokora, tolerancja, brak oceny, empatia, próba zrozumienia. Tego szukam u reporterów i tak sama próbuję postępować, gdy podróżuję. To wybitna i empatyczna proza.

Moja ocena: 6/6

Wojciech Tochman, Pianie kogutów, płacz psów, 224 str., Wydawnictwo Literackie 2019.

środa, 3 czerwca 2020

"Ostatni Szwajcar na ziemi" Lambert Król



Jestem fanką prozy Króla, odkąd przeczytałam jego pierwszą książkę Mersi filmol. Kibicowałam autorowi, gdy pisał kolejne teksty i gdy przygotowywał swoją pierwszą książkę do druku. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać przedpremierowo, co więcej przeczytałam ją w jeden dzień. Proza Króla jest dla mnie pewnym fenomenem - jego umieszczone na granicy realizmu i fantazji opowiadania mnie pociągają i uwodzą, do czego właściwie nie mają prawa, bo jestem zagorzałą wielbicielką realizmu i naturalizmu. 

Król intryguje, zaciekawia, zaskakuje pointą - te właśnie cechy jego prozy są gwarancją sukcesu. Jego opowiadania poruszają ogromną gamę tematów bliskich każdej emigrantce i każdemu emigrantowi, nie powiela on jednak schematów, wplatając wątki poniekąd fantastyczne, a czasem futurystyczne. 
Polacy w Szwajcarii nie mają łatwo - trudno im zaprzyjaźnić się ze Szwajcarami, znaleźć pracę, odnaleźć się w obcym społeczeństwie, nauczyć języka a przede wszystkim dialektu. Tematy przemielone już sto razy i w każdą stronę - Król jednak nadaje im fantastycznej świeżości, przy okazji jeszcze przedstawiając szwajcarskie zwyczaje. Niezwykle lekki styl, dowcip i ironia nie ujmują powagi problemom emigrantów. Autor snuje wizje Polaków ratujących tonącą pod inwazją ziemniaków Szwajcarię czy też nawracających Szwajcarów na polskie smaki, ale także karkołomnego pomysłu na integrację dzieci poprzez zamianę ich w świstaki. Świetny jest tekst o królu przekleństw, w którym walczą ze sobą Polak ze Szwajcarem, miotając coraz to bardziej wymyślnymi wiązankami - zwykła kurwa bowiem już jest powszechnie znana. I tu muszę dodać, że moja sympatia do autora ma także inne podłoże - podobnie jak ja pochodzi bowiem ze Śląska.

Chciałabym coś w tej książce skrytykować, ale, mimo że się bardzo staram, niczego nie potrafię znaleźć. To jedna z tych książek, które idealne trafiają w moje poczucie humoru (groteska, czarny humor), postrzeganie świata (tolerancja, ciekawość) i tematyka (emigracja, tożsamość).

Mam głęboką nadzieję, że to nie jest ostanie słowo Króla, we mnie ma na pewno wierną czytelniczkę.

Moja ocena: 5/6

Lambert Król, Ostatni Szwajcar na ziemi, 124 str., Wydawnictwo Seqoja 2020.

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Stosikowe losowanie czerwiec 2020 - pary

Anna wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 14 książek) - 9
Agnes wybiera numer książki dla Natalii (w stosie 16 książek) - 3
Natalia wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 4 książki) - 3
Maniaczytania wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 55 książki) - 11
Guciamal wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 200 książek) - 177
McDulka wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 999
ZwL wybiera numer książki dla Anny (w stosie 257 książek) - 6