Strony
czwartek, 30 czerwca 2022
"Biała gorączka" Jacek Hugo-Bader
poniedziałek, 27 czerwca 2022
"Bratnia dusza" David Diop
piątek, 24 czerwca 2022
"Lato, gdy mama miała zielone oczy" Tatiana Țîbuleac
Sięgając po tę książkę, wiedziałam, że będzie to bardzo dobra literatura, ale do lektury skłoniło mnie przede wszystkim pochodzenie autorki. Nigdy nie miałam jeszcze do czynienia z literaturą z Mołdawii, a przecież dążę do literackiego poznania każdego kraju. Tymczasem Tîbuleac mnie zwiodła - akcja powieści rozgrywa się na francuskiej prowincji, dokąd z Londynu wyjeżdża matka z synem, którzy zaś są polskimi imigrantami. Zanim jednak do tego dojdzie, Aleksy skończy rok szkolny i jako ostatni opuści szkołę/dom dziecka, a jego jedynym celem jest ponowne udowodnienie matce jej beznadziei i wyjazd do Amsterdamu z kumplami. Matka Aleksa jest bowiem brzydka, okropna, wstrętna, chłopak najchętniej by się jej pozbył. Ta matka ma jednak urodziny, które świętuje, nie zważając na niemy opór syn, a potem wymusza na nim obietnicę wspólnego - ostatniego jak się okaże, wyjazdu.
Ta niewielka objętościowo powieść porusza wiele kwestii. To na pierwszej płaszczyźnie opowieść o umieraniu - świadomym, z zachowaniem wpływu na jego przebieg (na ile to możliwe oczywiście). Ten główny wątek skrywa jednak wiele pobocznych. Jest tu więc trudna relacja na linii matka-syn, spowodowana nie tylko okresem dojrzewania chłopaka. Stopniowo dowiadujemy się bowiem, co na taki wzajemny stosunek miało wpływ i bliżej poznamy Aleksego, który nota bene wspomina to lato z perspektywy czasu, jako dorosły.
Dysfunkcyjność rodziny Aleksego obejmuje także relacje z ojcem, babcią i młodszą siostrą chłopca. Strona po stronie wyłania się obraz rodziny straumatyzowanej i poranionej. Strona po stronie zmieniają się uczucia chłopca, zmniejsza się jego złość i ustępuje miejsca innym, dotąd mu nieznanym uczuciom. Dopiero proces umierania matki zmienia stosunek obojga i w jakimś stopniu leczy Aleksego z nagromadzonej traumy.
Największą siłą tej powieści jest jednak język (i świetny przekład). Tîbuleac uniknęła patosu, łzawości czy ckliwości, konstruując piękne, metaforyczne zdania. Wiele tu fraz, do których warto wrócić, krótkich zdań, które trafiają sedno. Piękna, poruszająca proza.
Moja ocena: 5/6
Tatiana Tîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy, tł. Dominik Małecki, 152 str., Książkowe Klimaty 2021.
czwartek, 23 czerwca 2022
"Cynkowi chłopcy" Swietłana Aleksijewicz
To moja piąta książka Aleksijewicz i kolejna, która mnie poruszyła do głębi. Cynkowi chłopcy to ten rodzaj literatury, który pozostaje na długo w pamięci. Aleksijewicz odczuwa i pokazuje świat tak, jak ja go widzę. Jej reportaże pełne są współczucia, zrozumienia, empatii i pragnienia pacyfizmu. I tak, jestem pacyfistką, ale po lekturze książek Białorusinki jestem nią po stokroć.
W tej książce Aleksijewicz rozmawia z matkami poległych żołnierzy w Afganistanie oraz z tymi, którzy z wojny wrócili. Spotkała też sporo kobiet, które były tam pracownicami cywilnymi. Te wywiady pokazują oblicze wojny, ale przede wszystkim rosyjską politykę w tej kwestii. To obraz machiny państwowej, dla której człowiek nie odgrywa żadnej roli, jest marionetką, środkiem do osiągnięcia celu. Przerażający jest sposób, w jaki byli traktowani młodzi ludzie, wysyłani do Afganistanu na pewną śmierć, często wbrew ich woli. Równocześnie Aleksijewicz przedstawia obraz radzieckiej mentalności, dla której życie ludzie nie ma nadrzędnej wartości, dla której poświęcenie się dla kraju ma wartość najwyższą. Dla kogoś, kto w takim reżimie nie dorastał i dla kogoś, kto nie zaznał takiego sposobu wychowania takie podejście jest przerażające.
Aleksijewicz obnaża tę wojnę, ukazuje jej całkowity bezsens, okrucieństwo wysyłania kolejnych pokoleń mężczyzn na pewną śmierć. Pokazuje także, jak indoktrynacja, propaganda uczyniły z wielu mężczyzn powolnych żołnierzy, gotowych poświęcić wszystko w imię idei. Opowieści żołnierzy, którzy z Afganistanu wrócili są przerażające - obezwładnia to, co mówią o uposażeniu armii, sposób, w jaki byli rekrutowani, warunki, w jakich żyli. Najbardziej przerażają jednak opowieści matek, dla których synowie byli całym światem. Te historie paraliżują, pozostawiają ogromne piętno. Ich rozpacz jest niemożliwa do opisania i przyznam, że podczas słuchania nieraz połykałam łzy.
Skąd więc tytułowy cynk? Z tego materiału zbudowane były trumny żołnierzy, którzy nie wrócili z tej trumny żywi. Takie cynkowe trumny dostały z powrotem matki, często bez słowa wyjaśnienia i z prikazem milczenia.
Druga część reportażu to relacja z procesu sądowego, jaki wytoczyli autorce niektórzy z żołnierzy i niektóre z matek. Przerażające jest, jak daleko sięgnęła propaganda i manipulacja radziecka, jak bardzo straumatyzowane były rodziny poległych, że zdecydowały się na proces sądowy ze wszystkimi jego konsekwencjami.
Nie sposób czytać tę książkę bez refleksji na temat aktualnej wojny prowadzonej przez Rosję. Nie sposób nie wyciągać paraleli i wniosków....
Moja ocena: 6/6
Swietłana Aleksijewicz, Cynkowi chłopcy, tł. Jerzy Czech, czyt. Krystyna Czubówna, 312 str., Wydawnictwo Czarne 2015.
wtorek, 21 czerwca 2022
"Zbuduj swój dom wokół mojego ciała" Violet Kupersmith
Ta książka została wybrana przez mój angielski klub książkowy niemal równocześnie z jej polską premierą, co mnie ucieszyło, bo mogłam sięgnął po polski przekład. I dobrze, że tak zrobiłam, bo to wymagająca lektura i nie wiem, czy podołałabym jej po angielsku.
Kupersmith snuje opowieść o Winnie - pół-Amerykance, pół-Wietnamce, która po ukończeniu szkoły przyjeżdża do Sajgonu, gdzie przyjmuje posadę nauczycielki angielskiego. Winnie jednak nie jest dobrą nauczycielką, nawet nie stara się taką być, jej lekcje to fikcja, podobnie jak jej życie. Kobieta przesiaduje w swoim pokoju lub kawiarniach, nie nawiązuje znajomości, nie bierze udziału w żadnych zajęciach, zwyczajnie wegetuje. Autorka niespecjalnie sili się na wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Możemy się domyślać, że dziewczyna przeżywa kryzys tożsamościowy, że szuka swojej drogi życiowej, ale czy tak na pewno jest, nie wiemy. Po tym jak Winnie decyduje się na wyjście z innymi nauczycielami i przeżywa kilka przypadkowych przygód, znika.
Równocześnie Kupersmith przerzuca akcję wstecz na wiele lat przed zniknięciem Winnie, opisując wydarzenia z małej wioski na północ od Sajgonu. To tam ginie na plantacji kauczuku młoda dziewczyna. To tam mieszaka trójka przyjaciół - przekorna Binh i bracia Long i Tang. To tam dzieją się dziwne rzeczy, a kauczukowy las zasiedlają kobry. Jedynym ratunkiem jest wróżbiarz z Sajgonu, który być może pomoże wykryć powiązania między przeszłością a teraźniejszością.
Autorka balansuje między tymi wydarzeniami, zwodząc czytelniczkę i czytelnika. Bardzo trudno się zorientować w osi czasu i w powiązaniach między wszystkimi postaciami, zwłaszcza, że sporą rolę odgrywają tu wierzenia i życie paranormalne. Mnie szczególnie przeszkadzało jednak to, że główne postaci, przede wszystkim Winnie, nie mają wyraźnie zarysowanych charakterów - nie znamy motywacji jej działań, nie znamy myśli czy marzeń. To zupełnie neutralna, przeźroczysta osoba i nawet zaczęłam podejrzewać, że ta kreacja była celowa, ale niestety mnie nie przekonała.
Inną kwestią jest cały wietnamski anturaż, te wierzenia, węże, przesądy są ciekawe, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że widziane są z perspektywy cudzoziemki i służą egzotyzacji, a nie faktycznemu umiejscowieniu akcji. Autorka wprawdzie jest pół-Wietnamką, ale wychowaną w USA i moim zdaniem to w tej fabule wyraźnie widać.
Lust but not least - zupełnie nie ujęła mnie przedstawiona w tej powieści historia. Nie byłam zainteresowana, co się stało z Winnie, ani tym, co się wydarzyło we wiosce wiele lat wcześniej. A zakończenie nie stanowiło dla mnie ani katharsis ani nie dało jednoznacznego wyjaśnienia.
Moja ocena: 2/6
Violet Kupersmith, Zbuduj swój dom wokół mojego ciała, tł. Aleksandra Weksej, 464 str., Wydawnictwo MOVA 2022.
poniedziałek, 20 czerwca 2022
"Strega" Johanne Lykke Holm
Hotel Olympic zagubiony we włoskich górach, a w nim młode dziewczęta, które zostały zatrudnione do obsługi gości i kadra nadzorująca ich pracę. Tylko gości nie ma. Dziewczyny prasują, nakrywają, szykują, sprzątają, ścielą, a to wszystko robią bez celu, bez sensu, bez konsekwencji. Rafaela, główna bohaterka opisuje każdą czynność, ale także zapachy, dźwięki, smaki, niewypowiedziane myśli, odmalowując atmosferę oniryzmu, duszności, niepewności. Tak, ta książka przypomina Piknik pod Wiszącą Skałą, ale tylko przypomina. O ile tamta mnie zachwyciła, tutaj zupełnie się nie odnalazłam.
Rafaela pewnego dnia wyrusza do pracy, po drodze spotyka inne dziewczyny udające się w to samo miejsce, następnie opisuje hotelowe zajęcia, koleżanki aż do momentu zaginięcia jednej z nich. Nie wiemy jednak, dlaczego dziewczyna akurat tam pojechała, nie wiemy nic o jej koleżankach, nie wiemy, jaka jest rola hotelu, nie wiemy, po co funkcjonuje, skoro nie ma gości. Autorka zapewne celowo pozostawia czytelnika z tymi domysłami, w moim przypadku jednak te domysły zabiły przyjemność lektury. Zamiast doceniać wspaniały styl, atmosferę i literacki kunszt, doszukiwałam się wskazówek takiego stanu rzeczy i snułam domysły - może dziewczęta zostały umieszczone w tym hotelu za karę, a jego rola ma służyć ich wychowaniu, może wpadły w sidła jakiegoś spisku? Po lekturze wiem, że było to niedorzeczne, ale w trakcie słuchania książki nie mogłam opędzić się od tych myśli.
Tak, doceniam atmosferę, jej gęstość, oniryzm i nawet, paradoksalnie, niedopowiedzenia, doceniam także język i tłumaczenie, ale niestety nie jestem w stanie docenić samej treści, która ani do mnie trafiła ani mnie poruszyła.
Moja ocena: 3,5/6
Johanna Lykke Holm, Strega, tł. Justyna Czechowska, 192 str., Wydawnictwo Pauza 2022.
piątek, 17 czerwca 2022
"Dni naszego życia" Mikita Franko
wtorek, 14 czerwca 2022
"Einsame Entscheidung" Gil Ribeiro
poniedziałek, 13 czerwca 2022
"Królowa dzikusów" Joanna Lampka
niedziela, 12 czerwca 2022
"Bezmatek" Mira Marcinów
Książek o umieraniu przeczytałam już kilka, zapewne przeczytała je też autorka Bezmatka, która, wydaje się, zapragnęła stworzyć coś innego. Zakładając, że to powieść autobiograficzna, odbieram ją jako sposób na przepracowanie stosunku do matki i jej przedwczesnej śmierci. Rozumiem oczywiście, że można czuć potrzebę stworzenia takiej relacji, ale wracając do tego, co napisałam na początku, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka równocześnie bardzo chciała do nurtu powieści tego typu dodać coś nowatorskiego. Marcinów w tej króciutkiej powieści gra treścią - przyspiesza lub zwalnia tempo, powtarza frazy, cytuje piosenki - jednym słowem korzysta z całego repertuaru możliwości, by udziwnić formę. O ile przez jakiś czas ta taktyka może uwodzić i zaskakiwać, to po pewnym czasie zaczyna męczyć i, co gorsza, haczyć o pretensjonalność.
Marcinów jest szczera do bólu - wyjawia wszelkie aspekty swojej relacji z matką. To relacja trudna, bolesna, niedopowiedziana, niedogadana, zmanipulowana. Chcąc nie chcąc, poznajemy więc wady matki, jej matczyne przewinienia, żale córki i wreszcie nieopisany ból po śmierci. Autorka porusza się tu na osi matka-córka, sama będąc świeżo upieczoną matką, a przysłowiową wisienką na torcie jest jej coming out.
Trudno mi skategoryzować tę książkę, trudno mi powiedzieć, na ile mi się "podobała", a na ile pozostawiła uczucie niesmaku, a może zażenowania. Nie żałuję tej lektury, ale nie jestem pewna, na ile była mi ona potrzebna.
Moja ocena: 3/6
Mira Marcinów, Bezmatek, czyt. Ewa Abart, 256 str., Wydawnictwo Czarne 2020.
czwartek, 9 czerwca 2022
"Nocny prom do Tangeru" Kevin Barry
wtorek, 7 czerwca 2022
"Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach" Anna Brzezińska
czwartek, 2 czerwca 2022
Statystyka maj 2022
Przeczytane książki: 11
środa, 1 czerwca 2022
Stosikowe losowanie czerwiec 2022
Anna wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 6 książek) - 3
"Zapach mężczyzny" Agneta Pleijel
Rozpoczynając lekturę Zapachu mężczyzny, wiedziałam, że przeczytanie uprzednio Wróżby było dobrym pomysłem. Pleijel zaczyna bowiem swoją opowieść bez żadnych wstępów i wyjaśnień - nie wprowadza kolejnych osób, nie wspomina wcześniejszych wydarzeń. Bardzo więc trudno wejść w tę narrację bez tej wiedzy.
Te wspomnienia ukazują życie autorki na studiach i tuż po, jej pierwsze zajęcia, prace, a przede wszystkim związki z mężczyznami. Rodzina schodzi na dalszy plan, ale nie oznacza to, że nie jest ważna. Rozwód rodziców wciąż ma ogromny wpływ na samopoczucie matki, a zarazem na rolę córek, które czują się zobowiązane do opieki nad nią. Pleijel ze znaną z poprzedniej części manierą spisuje swoje wspomnienia - są tu więc ciekawe spostrzeżenia, zaskakujące pamięcią autorki oraz jej zdolnością do samoanalizy, są metafory i są zmiany perspektywy. Pleijel żongluje między pierwszą, a trzecią osobą liczby pojedynczej, dając w ten sposób wyraz swojemu stosunkowi do opisywanych wydarzeń.
Jej dorosłe życie to borykanie się ze spuścizną dzieciństwa. Owo przejmujące poczucie samotności jej nie opuściło, a Agneta próbuje je zwalczyć poprzez kolejne związki z mężczyznami oraz przelotne przygody seksualne. Z czasem wie, że nie one są lekarstwem na emocjonalne osamotnienie, ale bardzo trudno jest się jej uwolnić z tego kręgu. Równocześnie jej życie dominuje przemożna chęć rozwoju, poznawania, czytania, pracy nad sobą. Pleijel chce nadgonić, dogonić, dowiedzieć się, coś udowodnić.
Pleijel opisuje swoje wcześniejsze ja i swoje przeżycia z ogromną wyrozumiałością, być może nawet pokorą, równocześnie czyni to całkowicie szczerze. Nie ma tu upiększających zabiegów, są za to zapewne wstydliwe dla niej wspomnienia, szczere myśli - szczególnie te, w których analizuje swój stosunek do ojca czy też te z okresu ciąży i porodu.
Równocześnie ta książka to ciekawy obraz szwedzkiego społeczeństwa lat 50. i 60. - widać tu zmiany społeczne, tworzenie się nowego pokolenia o otwartej, nieskrępowanej seksualności. W kontraście do tego stoi opis podróży do Kenii - państwa kolonialnego o zupełnie innym obliczu.
Ta książka to nie jest petarda, nie uwodzi na pierwszy rzut oka, nie zaskakuje fajerwerkami, kryje za to w sobie wiele przemyśleń, które były mi bliskie lub które mnie poruszyły.
Moja ocena: 5/6
Agneta Pleijel, Zapach mężczyzny, tł. Justyna Czechowska, 304 str., Wydawnictwo Karakter 2017.