poniedziałek, 23 maja 2022

"The Promise" Damon Galgut

 


Ta książka - laureatka Nagrody Bookera z 2021 roku została wybrana przez mój angielski klub książkowy. Nie byłam szczęśliwa z tego wyboru, ale spodziewałam się jednak dobrej, soczystej prozy. Niestety tę książkę dosłownie wymęczyłam. Nie porwały mnie ani charaktery, ani fabuła, ani nie zachwycił język Galguta, który odebrałam jako udziwniony na siłę. 

Południowoafrykańczyk opisuje historię rodziny Swart, zasadzając całą koncepcję powieści na śmierci. Swartowie spotykają się bowiem tylko przy okazji śmierci kolejnych członków rodziny. Pierwsza umiera więc matka - Żydówka, co rodzi wiele konfliktów i problemów z pogrzebem, ponieważ reszta rodziny jest protestancka i powiązana z pewnym, powiedzmy, charyzmatycznym pastorem. To spotkanie pokazuje wiele problemów, jakie tkwią w tej rodzinie. Każde z trójki dzieci toczy swoje własne życie, nie mając ze sobą praktycznie żadnej styczności. Domem zajmuje się czarnoskóra Salome, która zamieszkuje należącą do rodziny ruderę. Matka przed śmiercią wymusza na mężu przyrzeczenie oddania tego domu wiernej służącej, o co do końca będzie walczyć Amor, najmłodsza córka, bo jak się można domyślić, nikt nie ma zamiaru tego przyrzeczenia spełnić. 

Począwszy od roku 1986, Galgut snuje naprzemiennie historię poszczególnych członków rodziny, nie nadając tym postaciom jednak ani krztyny życia czy kolorytu. Były mi one podczas lektury tak zupełnie obojętne, że ich los nie miał szans mnie zainteresować. Zresztą do końca powieści ich charajtery pozostają blade i papierowe. Ich losy nie są ani zaskakujące, ani nie oddają w sposób nowatorski południowoafrykańskich realiów - nie dowiedziałam się niczego, czego bym dotychczas nie wiedziała.
Jeśli miałabym wskazać tu jakiekolwiek interesujące wątki, to będą to charaktery drugoplanowe - które pojawiają się zaledwie na chwilę, ale nawet dzięki tym momentom nadają fabule jakiegokolwiek kolorytu.

Wspominałam na początku o języku - tutaj Galgut postawił na nowatorskość. Jego perspektywa przeskakuje z pierwszej do trzeciej osoby, z dialogu w monolog, od narratora wszystkowiedzącego po osobiste wynurzenia. Taki styl pisania wymaga ogromnej uwagi, choć nie odebrałam go jako wyjątkowo trudny, raczej jako udziwniony i przekombinowany. Nie bardzo rozumiem, czemu ma służyć, bo rozwlekłej fabuły i papierowych postaci ani nie ożywił, ani nie uratował.

Moja ocena: 3/6

Damon Galgut, Das Versprechen, tł. Thomas Mohr, 303 str., Luchterhand 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz