piątek, 25 lutego 2022

"Czasomierze" David Mitchell

 


Po Atlasie chmur dałam Davidowi Mitchellowi jeszcze jedną szansę. Zdecydowałam się jednak na audiobook, bo wiedziałam, że czeka mnie ogromne tomiszcze i że być może ponownie nie zostanę wielbicielką prozy Anglika. I faktycznie - proza Mitchella to nie jest moja bajka. 
Czasomierze to w swym głównym wątku historia Holly Sykes - historia dość banalna. Dziewczyna ma chłopaka, rodzicom się to nie podoba, następuje kłótnia, dziewczyna ucieka z domu, do tego jest w ciąży, potem dziewczyna zarabia, zbierając truskawki, ginie jej brat, wraca do domu, nie kończy szkoły, wyjeżdża do Francji, gdzie pracuje w gastronomii itd. Fajnie się to czyta, ale to nie jest nic, co zachwyca i wciąga. Mitchell dodaje tej historii pieprzu i werwy, wprowadzając wątki paranormalne. Otóż Holly posiada takie zdolności, co jeszcze samo w sobie nie jest porywające, bo książek na ten temat jest bezliku. Co z założenia ma być ciekawe i jak się domyślam po entuzjastycznych recenzjach uwiodło wielu czytelników jest tocząca się wojna między Horologami i Anachoretami. Jedni i drudzy mają zdolności odradzania się pod postacią przeróżnych osób. Po śmierci nigdy nie wiedzą, w jakim miejscu na ziemi się odrodzą. Nie wchodząc w szczegóły, to odwieczna walka Dobra i Zła, w którą Holly zostaje wplątana i która rozwiązuje zagadkę zaginięcia jej brata.

No niestety, nie lubię wątków fantastycznych, co nie oznacza, że nie lubię fantasy. Owszem, jeśli to książka stricte fantasy, ale jeśli jest to zwyczajna powieść, w której nagle wyskakują "duchy", to niestety, ja tego nie kupuję. Oczywiście rozumiem, czego metaforą ta historia ma być - jak zawsze chodzi o wybory, o wpływ na losy świata, o konsekwencje naszych czynów. I faktycznie ostatnia część powieści, której akcja dzieje się w połowie XXI wieku pokazuje te konsekwencje nader wyraźnie i w swojej dystopijnej wizji jest najciekawsza i w moim przypadku miała działanie bardzo dołujące i zasmucające. Wolałabym, żeby autor skupił się na tej tematyce i odpuścił całą fantastyczną otoczkę, ale wtedy oczywiście byłaby to zupełnie inna książka. 

Zdecydowanie rozumiem, że ten rodzaj prozy może się podobać, że wykreowany przez Mitchella świat może mieć działanie przyciągające, że można się w nim zatopić na długie wieczory - to po prostu nie jest mój typ literatury. Doceniam natomiast styl, fantazję, inwencję autora. 

Moja ocena: 3/6

David Mitchell, Die Knochenuhren, tł. Volker Oldenburg, 816 str., czyt. Johannes Steck, Kuebler Verlag 2019.

Stosikowe losowanie marzec 2022

 


McDulka wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1200 książek) - 1101
ZwL wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 60 książek) - 49
Guciamal wybiera numer książki dla Hopeforbooks (w stosie 167 książek) - 73
Hopeforbooks wybiera numer książki dla Anny (w stosie 317 książek) - 24
Anna wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 6 książek) - 3
Agnes wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 13 książek) - 11
Maniaczytania wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 250 książek) - 7

czwartek, 24 lutego 2022

"Witajcie w Ameryce" Linda Boström Knausgård


Nazwijmy się rodziną światła, pełną jasności, wtedy wszystkie nasze zmartwienia i troski znikną. Można i tak, choć wiadomo, że się nie uda. Chory psychicznie ojciec nie żyje, syn żyje własnym życiem, jedenastoletnia córka nie mówi, mama żyje karierą aktorki teatralnej - oto świetlana rodzina. 

Rodzinę poznajemy z perspektywy córki-Ellen. Jej monolog pozwala nam wyłuskać rodzinne wydarzenia oraz aktualną sytuację. Ellen przestała mówić po śmierci ojca. Śmierci, której sobie życzyła, o którą się modliła i której się czuje winna. Przyczyny milczenia dziewczyny jednak nikt nie zna. Mama akceptuje ten stan, nie skonsultowała go z żadnymi specjalist(k)ami, jest głucha na sugestie ze szkoły. Okazuje dziewczynce wiele troski poprzez gesty, rozmowy, ale równocześnie jest często nieobecna jak i głucha i ślepa na wiele zachowań dziecka (kompulsywne sprzątanie) oraz na praktycznie nieistniejącą więź między rodzeństwem. 

Zastanawiający jest obraz związku rodziców Ellen. Chory psychicznie ojciec przebywał często w szpitalu psychiatrycznym, zagrażał rodzinie, a wszyscy odetchnęli, gdy od nich odszedł. Równocześnie jednak to matka naciskała na przeprowadzkę do stolicy, gdzie mogła skończyć studia aktorskie i dostać angaż w teatrze. Ten ruch wydaje się być jednym z czynników, który zniszczył ojca. On był szczęśliwy na północy kraju jako farmer żyjący w bliskości z naturą. 

Trudno powiedzieć cokolwiek bliższego na temat brata - poznajemy tu, zresztą jak we wszystkich kwestiach, tylko wizję dziewczynki i nie bardzo wiadomo, jak cała rodzinna sytuacja faktycznie na niego wpłynęła.

Witajcie w Ameryce to powieść bardzo krótka, powieść, która nie daje żadnych odpowiedzi (zresztą nie musi tego robić), ale także nie daje możliwości do własnych przemyśleń, prezentując tak niewielki materiał. 

Nie jestem pewna, co o tej książce sądzę. Potrzebuje czasu, by o niej pomyśleć, czekam na spotkanie klubu książkowego, by wysłuchać opinii innych. 

Moja ocena: 4/6

Linda Boström Knausgård, Witajcie w Ameryce, tł. Dominika Górecka, 112 str., Wydawnictwo Pauza 2020.

wtorek, 22 lutego 2022

"Linia" Elise Karlsson


 

Książka o pracy. Pracy, która zastępuje wszystko, jest wszechogarniająca, wypełnia myśli i życie. Życie zresztą się w pracy dzieje - spotkania, zakochania, rozstania, tragedie. Pomiędzy jest niemal puste mieszkanie i próżnia. Praca wypełnia wieczory, wakacje, a nawet noce, bo przecież może się śnić. Dzięki pracy można poznać ludzi, ale można też te znajomości stracić. Praca daje poczucie obowiązku, własnej wartości, bycia potrzebną. Praca układa życie w chronologiczne, następujące po sobie sekwencje. 

Takie jest życie głównej bohaterki, która definiuje siebie i wszystko poprzez pracę. Czyni to, bo lęka się pustki, samotności, bezsensu, marazmu, a może także sprawczości. Gdy nie ma pracy, sama musi zadbać o wypełnienie życia jakimiś czynnościami, myślami, treścią. Nie podzielam doświadczeń bohaterki do tego stopnia, ale znamienne jest to, że podczas lektury śniła mi się moja była praca. Bo praca, nawet bez korporacyjnego zadęcia, potrafi mieć najważniejszy wpływ na nasze życie. Dzieli je na odcinki - przed pracą, praca, po pracy, weekend, praca, urlop, praca. Jak łatwo wpaść w pracowy świat, pokazuje Karlsson. Tę fragmentaryczność życia oddaje także strona formalna książki. Narracja jest poszatkowana na krótkie rozdziały, a właściwie to przemyślenia. Niektóre z nich są jedno-, dwuzdaniowe, niektóre zajmują pół strony, rzadko więcej niż dwie strony. Taka forma pasuje do treści, ale nie zadowala czytelnika. O ile nie mam nic przeciwko takim eksperymentom narracyjnym, to tutaj moja uwaga niestety nie została utrzymana. Taka forma w połączeniu z beznamiętnym, pozbawionym metafor językiem nie sprawdziła się u mnie na dłuższą metę. Tak jak w przypadku wielu książek piszę, że warto je odkładać podczas lektury, tak Linię najlepiej czytać na jeden raz, co mi się niestety nie udało. 

Na plus temat poruszony przez Szwedkę, ja dotychczas nie spotkałam się z powieścią, w której praca byłaby głównym wątkiem. 

Moja ocena: 4/6


Elise Karlsson, Linia, tł. Dominika Górecka, 208 str., Wydawnictwo Pauza 2020.

sobota, 19 lutego 2022

"Fauna Północy" Andrea Lundgren

 


Zbiór opowiadań o takim tytule zupełnie mnie nie pociągał. Spodziewałam się tekstów mocno osadzonych w nordyckim świecie zwierzęcym, co niekoniecznie leży w moim kręgu zainteresowań. Dostałam jednak rzecz, która wyjątkowo trafiła w mój gust, choć właściwie nie miała takiej szansy. Ale po kolei.

Sześć opowiadań Szwedki zostało przełożonych przez początkujących tłumaczy pod doświadczonym okiem Justyny Czechowskiej - ten eksperyment udał się przednio. Wszystkie teksty mają ten sam rytm i styl, a podczas czytania wiele razy zatrzymałam się przy ciekawych rozwiązaniach translatorskich. A jestem przekonana, że nie były to łatwe w przekładzie tekst, bo styl Lundgren jest bardzo wymagający. Szwedce udało się w surowych, prostych zdaniach zawrzeć tak dużo podtekstu i emocji, że niektóre strony czytałam kilka razy, a na plecach czułam dreszcz. 

Te teksty są nieoczywiste, łączą w sobie nordycką surowość z latynoskim magicznym realizmem. Ten drugi w szwedzkim wydaniu dużo bardziej mi odpowiada i dlatego napisałam powyżej, że takie teksty właściwie nie miały szansy mnie porwać. A jednak. Bohaterami tych opowiadań są postaci zagubione, uwikłane w zaburzenia psychiczne, borykające się z umieszczeniem swojego życia w ramach uważanych za normalne. Lundgren pokazuje świat z ich perspektywy lub z perspektywy osoby bardzo bliskiej - świat być może dla czytelnika/-czki niezrozumiały, ale niezwykle fascynujący. Te teksty pulsują niepewnością, grozą, niepokojem. Najbardziej poruszające w moim odczuciu jest opowiadanie "Dziura ojca", ale "Kot" także na długo zostanie w mojej pamięci.

A co z tytułową fauną? Zwierzeta stanowią przeciwwagę dla bohaterów - mogą być źródłem lęku, moga stanowić pocieszenie, mogą być wzorem, mogą wyzwalać pewne zachowania. Zawsze głęboko rezonują z bohaterami, którzy są równie sensualni, dzicy, bliscy natury jak one. 

Nie każde z opowiadań równie do mnie trafiło, dlatego ten zbiór nie dostaje najwyższej oceny, polecam jednak szczerze, jeśli chcecie poznać inne oblicze szwedzkiej prozy.

Moja ocena: 5/6

Andrea Lundgren, Fauna Północy, tł. Karolina Ancerowicz, Natalia Dąbrowska, Diana Hasooni-Abood, Anna Kicka, Justyna Kwiatkowska, Przemysław Pożar, Martyna Wojciechowska, Agata Teperek, red. Justyna Czechowska, 160 str., Wydawnictwo Pauza 2020.

piątek, 18 lutego 2022

"Piękna młoda żona" Tommy Wieringa


Krótka, ale intensywna powieść. Edward Landauer jest wirusologiem, profesorem, ma na koncie wiele sukcesów naukowych, ma wygodny dom i ułożone życie. Samotność nie wydaje mu się przeszkadzać, jednak gdy pewnego dnia dostrzega Ruth zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Ruth jest piękna, młoda, jeszcze studiuje i odwzajemnia uczucie Edwarda. To nie pierwsza i nie ostatnia para ze sporą, ale nie powalającą różnicą wieku. Edward w pewien sposób ją jednak odczuwa - gdy Ruth spotyka swoich znajomych, a także gdy okazuje się, że jej poglądy są odmienne. Kobieta należy w pewnym sensie do innej generacji - jest wegetarianką, lewaczką, nie podoba się jej fakt, że wielkie koncerny farmaceutyczne finansują badania uniwersyteckie. Te różnice zdań nie mają jednak większego wpływu na małżeństwo. Pewnego dnia Ruth proponuje posiadanie dziecka. Ten plan nie od razu wypala, ale po pewnych wysiłkach się udaje i do pary dołącza syn. Dziecko trudne, płaczliwe, niespokojne, które zabiera całą uwagę matki. Edward jeszcze przed narodzinami dziecka, mimo poczucia zadowolenia w związku równocześnie nawiązuje relację ze współpracowniczką. 

Historia, wydaje się, dość banalna, a jednak niosąca w sobie wiele niuansów. Poznajemy relację tylko z perspektywy Edwarda i to daje nam możliwość zagłębienia się w świecie męskim - w pewnym sensie w jego kryzysie. Edward - tak zdecydowany i pewny siebie w pracy, na gruncie prywatnym traci te cechy. Wydaje się być zagubiony i bardziej zaniepokojony różnicą wieku niż Ruth. 

Nie jest łatwo zidentyfikować, który czynnik zaważył na tym, że małżeństwo Edwarda obrało taki przebieg. Po pierwsze, bo nie znamy punktu widzenia Ruth, a po drugie tych aspektów jest wiele. Wieringa sporo z nich tylko sygnalizuje, jak na przykład dzieciństwo i dom rodzinny mężczyzny. Ciekawy jest też wątek brata Ruth, który samotnie wychowuje syna w warunkach dalekich od cieplarnianych. Ten kontrast dwóch modeli, o ile w ten sposób można je w ogóle nazwać, wychowania jest uderzający w kontekście stosunku dziecka do ojca. 

Lubię takie nieoczywiste książki, które pozostawiają szerokie pole do przemyśleń i interpretacji. 

Moja ocena: 5/6

Tommy Wieringa, Piękna młoda żona, tł. Alicja Oczko, 128 str., Wydawnictwo Pauza 2019.

środa, 16 lutego 2022

"Za otrzymane łaski" Valeria Parrella

 


Ten zbiór opowiadań włoskiej pisarki to chyba moje pierwsze pauzowe rozczarowanie. Cztery teksty przeczytane w jeden dzień, a ja dobę później już niewiele z nich pamiętam. A przede wszystkim nie pamiętam szumnie zapowiadanego Neapolu, który miał być jednym z bohaterów tych tekstów. Owszem to miasto przewija się w tle, jego klimat odgrywa tu rolę, zwłaszcza, gdy czytamy o przedstawicielach tak zwanych niższych sfer, ale ten obraz miasta jest tak nienachalny, a narracja i kreacja postaci tak wszechobecna, że trudno go dostrzec.

Podczas lektury byłam zajęta przede wszystkim rozgryzaniem co, kto i gdzie. Parrella wrzuca czytelnika w środek wydarzeń, nie dając mu żadnych narzędzi pomocniczych. Odkrywanie sensu tych tekstów było dla mnie dość mozolne, szczególnie w przypadku pierwszego opowiadania. Zresztą ten tekst zapadł mi najbardziej w pamięć, bo w miarę ciekawie pokazuje świat przestępczy Neapolu. Z pozostałych tekstów zapamiętałam tylko urywki, nie będę więc na siłę wymyślać jakiejkolwiek interpretacji. Nie trafił do mnie ani styl Włoszki, ani jej postaci, a najmniej chyba sposób prowadzenia narracji. Nie potrafiłam się rozsmakować w języku ani zachwycić kolorytem Neapolu. 


Moja ocena: 2/6

Valeria Parrella, Za otrzymane łaski, tł. Katarzyna Skórska, 128 str., Wydawnictwo Pauza 2021.

wtorek, 15 lutego 2022

"Dziennik upadku" Michel Laub


 

Ta cudowna okładka na pewno przyciągnęłaby mój wzrok w księgarni. Jako skazana na ebooki, doceniam ją dopiero teraz. Książka Brazylijczyka o Auschwitz - może się zdziwicie jak ja, czytając to zdanie, a może od razu pomyślicie o masowej emigracji wojennej i powojennej. Tak zrobił dziadek narratora - uciekł z piekła Auschwitz, dopłynął do Porto Alegre, wykaraskał się z tyfusu, nie znalazł pracy jako nauczyciel matematyki, został domokrążcą, dorobił się, dobrze się ożenił, spłodził syna. Uczynił to wszystko w cieniu Auschwitz. W tym cieniu, u schyłku życia zapisał maczkiem wiele zeszytów. Stworzył w nich swoją własną encyklopedię życia, nie napisał ani słowa o Auschwitz, nie zdradził, jak się wydostał z piekła i jak dotarł do Brazylii. Przez całe życie nie wypowiedział na ten temat ani słowa, mimo to przeniósł traumę i na syna, i na wnuka.

Gdy ojciec otrzymuje diagnozę Alzheimera, syn rozprawia się z przeszłością własną i rodzinną. Głupi żart na urodzinach kolegi, w skutek którego ten spędził wiele miesięcy na rehabilitacji, zaważył na życiu i narratora i kolegi João. Wypieranie świadomości Auschwitz nie pomogło - koledzy w szkole skutecznie przypominają o tych wydarzeniach, podrzucając do tornistra karteczki z Hitlerem i Żydami. Nie pomaga także wielka kłótnia z ojcem, w której narrator odżegnuje się od wojny, nazizmu i holokaustu. Na ile jednak można wszystkie niepowodzenia i problemy zwalać na rodziną traumę? Czy alkoholizm narratora wynika z niemożności przepracowania traumy? Czy Alzheimer ojca to chęć zapomnienia o tym, co przeżył dziadek? Czy milczenie dziadka to dobry sposób na wyzwolenie się ze wspomnień? Czy to, co wydarzyło się jednostce ma w ogóle jakikolwiek wpływ na świat? Ile lat musi upłynąć, by zapomnieć? Na ile historia z João miała wpływ na życie narratora? Czy jeden głupi dowcip może mieć wieloletnie konsekwencje?

Laub rozprawia się z tymi pytaniami, uwodząc swoim stylem. Będą tu zdania dosadne, surowe, ale będą też fragmenty wręcz poetyckie. Konstrukcja powieści jest zwodnicza - podział na dziadka, ojca i syna jest płynny. Pisząc o dziadku, wnuk pisze o sobie, podobnie jest, gdy pisze o ojcu. Wyobrażam sobie, że proza Lauba była sporym wyzwaniem dla tłumacza - balansowanie między długimi, skomplikowanym zdaniami, a krótkimi wykrzyknieniami może być także trudne dla czytelnika. Warto jednak udać się w świat Lauba i poznać jego spojrzenie na Auschwitz. 


Moja ocena: 5/6


Michel Laub, Dziennik upadku, tł. Wojciech Charchalis, 192. str., Wydawnictwo Pauza 2020.

poniedziałek, 14 lutego 2022

"Nasz chłopak" Daniel Magariel


 

Po traumatycznym rozwodzie ojciec zabiera synów i wyrusza z nimi z Kansas do Nowego Meksyku. Będzie nowe życie, będzie męska paczka, będzie super. Dwunastoletni narrator wierzy ojcu, odgrywa przed wyjazdem teatr przed opieką społeczną, pogrążając matkę i ochoczo wyrusza z ojcem. W końcu to nasz chłopak, zuch, teamplayer. 

Strona po stronie Magariel dekonstruuje tę wizję, pokazując prawdziwe oblicze ojca, który utrzymuje synów przy sobie dzięki manipulacji oraz przemocy fizycznej i psychicznej. Chłopcy nie mają wyjścia, wierzą ojcu i wierzą jego wizji świata. Magariel zwodzi czytelniczkę/-ka, którzy w opozycji do wypowiedzi ojca, automatycznie stworzą obraz matki wykorzystanej, porzuconej, równie zmanipulowanej. Tymczasem okazuje się, że tu nic nie jest oczywiste, a matka być może wcale nie jest nieskazitelna. Zło jest tu osaczające, przejmujące, nie pozostawia pora manewru. Brak tu jakiegokolwiek podziału na dobrych i złych, to sytuacja bez wyjścia. 

To bardzo skondensowana, soczysta proza - Nasz chłopak jest przecież powieścią o niewielkiej objętości, ale o ogromnym ładunku emocjonalnym. Magariel rezygnuje z opisów, skupia się tylko i wyłącznie na zachowaniu ojca i przeżyciach chłopców, na ich poczuciu osaczenia i zależności. Nie wypuszcza czytelniczki/-ka z tych macek. Mocna rzecz, która pochłania od pierwszej strony.

Moja ocena: 5/6

Daniel Magariel, Nasz chłopak, tł. Dobromiła Jankowska, 144 str., Wydawnictwo Pauza 2018.

piątek, 11 lutego 2022

"The wonderful wild" Gesa Neitzel


Po pierwszej książce Gesy Neitzel, w której opisuje swoje przygody podczas kursu na rangerkę w Afryce, byłam ciekawa jej dalszych losów i zdecydowałam się na wysłuchanie jej drugiej publikacji. Ta książka jednak bardzo odbiega od poprzedniej. Neitzel nie opisuje swoich dalszych losów, kilka razy zaledwie krótko o nich wspomina, a całą książce poświęca temu, jak Afryka zmieniła jej podejście do życia.

To więc w zasadzie kolejny poradnik na temat lepszego życia - może nie aż tak nawiedzony i odjechany jak wiele z nich, ale jednak. Neitzel bazuje na mnóstwie książek i publikacji, które cytuje lub których główne myśli rozwija i opisuje, w jaki sposób przekuła je na swój użytek. A wszystko to okrasza afrykańskim kolorytem. Wiele z jej przemyśleń bazuje bowiem na obserwacji świata zwierząt - zachowań, sposobu radzenia sobie z zagrożeniem, współżycia w stadzie. Te fragmenty bardzo przypominają pierwszą książkę i są tu najciekawsze, reszta jest stratą czasu.

Neitzel nie odkrywa tu ani Ameryki, ani Afryki, lecz opisuje swoją własną drogę do szczęścia, samorefleksji i spełnienia. Wyobrażam sobie, że to świetna książka dla jej rodziny i przyjaciół, pozwalająca im lepiej zrozumieć transformację autorki. Dla mnie jest ona tylko zbiorem frazesów i cytatów okraszonym afrykańskim kolorytem. Nie wyniosłam z niej niczego, czego nie wiedziałabym wcześniej, a po lekturze automatycznie zapomniałam wszystko, czego się dowiedziałam.

Jeśli bardzo chcecie przeczytać tę książkę, to może warto sięgnąć po wersję papierową, gdzie można zakreślić czy oznaczyć interesujące fragmenty, audiobook w tym przypadku, nawet jeśli świetnie przeczytany, jest stratą czasu. 


Moja ocena: 3/6

Gesa Neitzel, The wonderful wild, czyt. autorka, 240 str., Ullstein 2019.

czwartek, 10 lutego 2022

"Wszystkie jesteśmy Belén" Ana Elena Correa

 


Belén - młoda kobieta z dużego miasta na argentyńskiej prowincji. Kobieta jakich wiele. Ma chłopaka, ma jakąś pracę, ma kochającą rodzinę. Nie ma pieniędzy, nie ma kontaktów, nie ma ukończonej szkoły. Nie ma też możliwości ani szczęścia. Gdy dopada ją potworny ból brzucha, jedzie z matką na izbę przyjęć publicznego szpitala. Szpitala, w którym do personelu należy także policja. Policjanci dokonują segregacji pacjentów, asystują i oceniają. Gdy Belén dostaje krwotoku i ląduje na stole operacyjnym, zostaje osądzona, a gdy się budzi, aresztowana i odwieziona do więzienia. Tak. Bez procesu, bez wyjaśnień, obalała, w szoku. Wyrok - sprowokowanie poronienia. 

Historia Belén poruszyła wiele osób na całym świecie po tym, jak przypadkowo poznała ona prawniczkę Soledad, która postanowiła pomóc kobiecie już po oficjalnym procesie i jej skazaniu. Przyznam, że nie przypominam sobie tej historii, choć myślę, że na pewno jej echo do mnie dotarło. Feministka, dziennikarka i prawniczka Ana Elena Correa relacjonuje w swojej książce krok po kroku historię Argentynki, nie ograniczając się jednak do samych wydarzeń dotyczących skazanej. Książka zawiera dużo informacji o Soledad, o całym kręgu kobiet, które ją wsparły w walce o prawa Belén, a także obrazuje sytuację polityczną w Argentynie. 

Dzięki książce Correi otrzymamy pełny obraz tego, co wydarzyło się Belén, ale także sytuacji kobiet w Argentynie - aż po otrzymanie pełni prawa aborcyjnego. Belén stała się ikoną tej walki, choć sama nigdy ciąży nie przerywała i nie planowała takiego zabiegu. 

To wstrząsająca książka, niezwykle wzruszająca i poruszająca. Przyznam, że podczas lektury wiele razy miałam ciarki. Odczuwałam ogromną empatię dla Belén, która straciła grubo ponad dwa lata życia spędzone w więzieniu, ale także przez podobieństwo do sytuacji kobiet w Polsce. Historia Belén pokazuje, jak szybko niesprawiedliwe lub sporne prawo może być przyczynkiem do jego wypatrzeń, jak poglądy jednostek mogą mieć wpływ na traktowanie i osądzanie innych. To zdecydowanie ważna lektura, choć nie brak jej niedociągnięć. Językowo nie jest to bowiem majstersztyk, ani nawet porządny reportaż. To raczej relacja wydarzeń, przedruk wypowiedzi, listów, notatek, co niestety kilka razy była dla mnie mylące. Ponieważ Soledad odgrywa tu równie dużą rolę jak Belén, zdarzyło mi się mieć problem z rozróżnieniem osoby, o której w danej chwili mowa. Oczywiście ze względu na temat skłonna jestem wybaczyć autorce te niedociągnięcia, ale w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by taką książkę napisać lepiej. 


Moja ocena: 4/6

Ana Elena Correa, Wszystkie jesteśmy Belén, tł. Maja Gańczarczyk, 224 str., Wydawnictwo Karakter 2021.

wtorek, 8 lutego 2022

"O zmierzchu" Therese Bohman

 


Karolina niedawno skończyła czterdzieści lat i także niedawno rozstała się z mężem, gdy doszła do wniosku, że jej małżeństwo było fikcją i nie opierało się na żadnym głębszym uczuciu. Karolina pracuje na uniwersytecie, jest profesorką na wydziale historii sztuki i wraz z rozpoczęciem roku akademickiego jest pełna nadziei na nowe życie. Właśnie kończy urządzać swoje własne mieszkanie i pragnie spotkać kogoś, kto wreszcie zaakceptowałby ją taką, jaką jest. Ta przemożna potrzeba akceptacji, czułości i bliskości ma ogromny wpływ na jej działania.

Karolina zajmuje się w swojej pracy uniwersyteckiej silnymi kobietami w sztuce, zaszufladkowana jest jako feministka. Zresztą jej sposób bycia potwierdza tę pozycję - elegancka, zadbana, pewna siebie. Równocześnie całe jej życie tej wizji przeczy. Kobieta rzuca się w ramiona przypadkowych kochanków lub wikła w związki bez przyszłości, pragnąc odnaleźć dość stereotypową i drobnomieszczańską stabilizację polegającą na wspólnym domu, dzieciach i życiu rodzinnym. To marzenie nie ma szans na spełnienie, co wprawia Karolinę w jeszcze większy smutek. Każde potknięcie i odrzucenie przyczynia się do coraz głębszej melancholii. Szansą na wyrwanie się z marazmu wydaje się być nowy doktorant - młody, przystojny, elokwentny mężczyzna, który zasadza swoją pracę doktorską na epokowym odkryciu powiązań niszowej i mało znanej szwedzkiej graficzki z niemieckim surrealizmem. Po początkowym sceptycznym nastawieniu, Karolina pozwala się porwać jego pomysłowi i osobowości.

To powieść w pewnym sensie o kryzysie wieku średniego. O podsumowaniu życia, o otrzeźwiającym spojrzeniu na to, co minęło i na zaprzepaszczone szanse. Bohman zawarła tu mnóstwo dygresji, wspaniałych nawiązań do sztuki, ale też rozważań o architekturze na przykład - nie wszystkie te myśli będą na równi interesujące, ale dopełniają one portretu psychologicznego kobiety. Karolinie nie brak zdolności do autorefleksji, chęci do zmian, do analizy, wraca ona nawet do miasta, z którego pochodzi, a wyrwanie się z którego i przyjęcie posady w Sztokholmie było wielkim sukcesem zawodowym. 

O zmierzchu to powieść, która ma szansę rezonować z kobietami w podobnym wieku jak główna bohaterka. Liczne dygresje mogą być tutaj wielkim atutem (jeśli trafią w zakres zainteresowań czytelniczki) lub wadą - jeśli czytelnika/-czkę będą nudzić. Bohman po raz kolejny potwierdza, że potrafi szkicować charaktery i tworzyć udane portrety psychologiczne. 

Moja ocena: 4/6

Therese Bohman, O zmierzchu, tł. Justyna Czechowska, 208 str., Wydawnictwo Pauza 2019.

niedziela, 6 lutego 2022

"Anomalia" Hervé Le Tellier

 


Anomalie zdarzają się ciągle - pogodowe, ekonomiczne, pandemiczne. Ale co by się stało, gdyby jakaś bliżej nieokreślona anomalia wygenerowała powtórzenie wydarzeń. Gdyby nagle na świecie pojawił się identyczny samolot z identycznym składem pasażerów i załogi? Co zrobić z tą grupą ludzi? A przede wszystkim, jak wytłumaczyć taką anomalię?

Hervé Le Tellier zasadził swoją powieść na takiej koncepcji. Na podstawie wybranej grupy pasażerów przedstawia powyższą sytuację. Oczywiście wybiera postaci najbardziej ciekawe, polaryzujące - architekta, pisarza, płatnego mordercę, chorego na raka pilota itd. Początkowo poznajemy te postaci w pewnym momencie życia, nie wiedząc jednak zupełnie, do czego prowadzi narracja. Francuz pozostawia pewne tropy, ale to przemyślana koncepcja, mająca na celu utrzymanie uwagi czytelnika i pozostawienie go z domysłami. I ta część powieści zupełnie mnie nie zachwyciła, czytałam z pewną dozą znudzenia, bez żadnych konkretnych oczekiwań. Gdy już wiadomo, co jest clou powieści - narracja robi się ciekawsza, ale tylko trochę. Sztab najlepszych naukowców próbuje bowiem rozwiązać zagadkę samolotu, ale Francuz chętnie posługuje się stereotypami - na temat samych naukowców, służb specjalnych, a przede wszystkim amerykańskiego prezydenta i innych polityków. Nie odnalazłam tu ani świeżości, ani humoru. Ostatnia część natomiast nie zawiera w sobie ani katharsis, ani elementu zaskoczenia, ani nie zaciekawia. 

Rozumiem oczywiście, na czym bazuje sukces tej powieści, niestety ja nie odnalazłam w niej świeżości, gry konwencją czy ciekawej narracji. Nawet tak zachwalana konstrukcja nie skrywa w sobie szczególnej nowatorskości. Co więcej, męczył mnie język - nie jestem w stanie ocenić, czy to wina tłumaczenia na język niemiecki, ale odebrałam go jako bardzo zawiły i zwyczajnie nudny.

Anomalia to nic więcej niż literatura rozrywkowa, zabawa pewną teorią, ale bez głębszych rozważań. 


Moja ocena: 3/5


Hervé Le Tellier, Die Anomalie, 352 str., tł. Romy Ritte, Jürgen Ritte, Rowohlt 2020.

wtorek, 1 lutego 2022

"Der namenlose Tag" Friedrich Ani

 


Ostatnio mam szczęście do kryminałów, w których śledztwo prowadzą emerytowani policjanci. Nie inaczej jest w tym przypadku. Jakob Franck od dwóch miesięcy cieszy się zasłużoną emeryturą, gdy o spotkanie prosi go Ludwig Winther, którego córka dwadzieścia lat wcześniej popełniła samobójstwo. Franck dobrze pamięta to wydarzenie, to on zjawił się w domu rodziców, by przekazać tę tragiczną wiadomość. Zastał jednak tylko matkę dziewczyny - Doris, która zamarła w jego ramionach na siedem godzin. 

Teraz zwraca się do niego wdowiec, bo Doris rok po córce również odebrała sobie życie, z prośbą o ponowne śledztwo. Ojciec nie dowierza w teorię samobójstwa córki. Franck, pamiętając nietypową sytuację sprzed lat, postanawia pomóc ojcu i rozpoczyna śledztwo, które głównie polega na odszukiwaniu przyjaciół i znajomych Esther sprzed lat i rozmowach. Franck krok po kroku rekonstruuje ówczesne wydarzeniach, a jego rozmówcy po latach decydują się na zdradzenie innych faktów lub widzą przeszłość z innej perspektywy. To pozwala komisarzowi na inne spojrzenie na sprawę. Zresztą wtedy nie był zaangażowany w śledztwo - bazuje wprawdzie na aktach, ale korzysta z perspektywy kolegów, którzy prowadzili tę sprawę. 

Ani jest dla mnie mistrzem kryminału psychologicznego i nie inaczej jest w tym przypadku. Powieść utrzymana jest w melancholijnym, filozoficznym stylu - autor nie stawia na szybką akcję i niespodziewane jej zwroty, a na refleksyjne podejście do życia, rozważania i refleksje. I jeśli w tym momencie pomyślicie, że to na pewno jest nudne, to zapewniam was, że nie. Język Aniego jest dość surowy, prosty, ale w tym leży jego siła, a wyżej wspomniane wtręty filozoficzne świetnie komponują się z narracją. Towarzyszą one śledztwu w tym przedawnionym przypadku, pozwalają odkrywać krok po kroku przyczyny samobójczej śmierci oraz okoliczności życia nastolatki. Najbardziej intrygująca jest perspektywa, z jakiej autor relacjonuje wydarzenia - poznajemy życie Esther z punku widzenia jej ojca, przyjaciół, sąsiadki, ciotki, znajomych. Każda z tych osób przedstawia inną wizję dziewczyny, ale wszystkie składają się na pełny obraz i wreszcie sugerują przyczynę śmierci.

Bardzo pasuje mi styl Aniego i myślę, że wysłucham kolejnych tomów z tego cyklu.

Moja ocena: 4,5/6

Friedrich Ani, Der namenlose Tag, 233 str., czyt. Udo Wachtveitl, HörbucHHamburg 2015.

Stosikowe losowanie luty 2022



Agnes wybiera numer książki dla RedRose (w stosie 8 książek) - 5
RedRose wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 200 książek) - 100
McDulka wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1200 książek) - 999
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 5 książek) - 3
Maniaczytania wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 66 książek) - 12
Guciamal wybiera numer książki dla Anny (w stosie 327 książek) - 1
Anna wybiera numer książki dla Hopeforbooks (w stosie 160 książek) - 121
Hopeforbooks wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 7 książek) - 2