niedziela, 31 lipca 2016

Stosikowe losowanie 8/16 - pary

Guciamal wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 7 książek) - 5
Maniaczytania wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 600 książek) - 60
Marianna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 950 książek) - 385
ZwL wybiera numer książki dla Niekoniecznie papierowej (w stosie 100 książek) - 13
Niekoniecznie papierowa wybiera numer książki dla Anny (w stosie 218 książek) - 98
Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 102 książki) - 69

"Batory. Gwiazdy, skandale i miłość na transatlantyku" Bożena Aksamit


Najsłynniejszy polski transatlantyk, osiągnięcie młodej polskiej gospodarki lat międzywojnia, legenda i okno na świat. Batory - któż nie słyszał o tym statku? Muszę jednak przyznać, że oprócz tego, że o statku faktycznie słyszałam, o jego historii nie wiedziałam właściwie nic. Tymczasem to fascynujące dzieje, pełne wydarzeń i ściśle powiązane z polską historią, polityką i życiem kulturalnym.

W związku z ogromną emigracją Europejczyków na nowy kontynent i profitu jaki z niej ciągnęły kraje, oferujące rejsy za Atlantyk, także w młodej Polsce powstaje idea budowy własnych transatlantyków. W latach trzydziestych XX wieku powstają dwa - Piłsudski i Batory. Do historii przejdzie ten drugi, znany jako szczęśliwy statek. Fascynacja transatlantykami trafiła w Polsce na dobry grunt. Kraj, który nigdy nie miał ścisłego związku z morzem, który dopiero rozpoczyna budowę portu, pokochał morze miłością bezgraniczną, a duma z własnych, do tego tak wielkich i eleganckich statków, uczyniła z nich obiekty, można powiedzieć, kultowe.

Bożena Aksamit stworzyła biografię statku, Batory w jej książce ma swoje życie, to postać, osobistość. W pierwszej części biografii skupiła się na czasie od budowy transatlantyku po wybuch wojny. To najpiękniejsze lata Batorego - podróżują nim wszystkie znane osobistości takie jak Arkady Fiedler, Monika Żeromska czy Melchior Wańkowicz, a bryluje wśród nich kapitan Eustazy Borkowski. Postać kontrowersyjna, ale powszechnie kochana. To on był duszą statku, potrafił zabawić każdego gościa, osiągnąć każdy cel, równocześnie błyszcząc i rozkoszując się byciem gwiazdą.

Po latach rejsów, na których pasażerowie bawili się na conocnych dansingach i kosztowali smakowitych dań, Batory wkracza w etap wojny. Statek zostaje przebudowany na okręt wojenny i właśnie wtedy zyskuje status szczęśliwego. Udaje mu się wymknąć z każdego ataku, a najwięcej sławy przynosi mu rejs, w którym przetransportowano kilkaset angielskich dzieci do Australii. Polska obsada statku skradła dzieciom serce i szczęśliwie zawiozła je na drugi koniec świata.

Po wojnie komunistyczne władze postanawiają przywrócić Batoremu świetność, który ponownie rozpoczyna rejsy między Polską, a Nowym Jorkiem. To już jednak nie ten sam Batory - brakuje kapitana Borkowskiego, a nastrój wśród załogi psują regularnie okrętowani szpiedzy i współpracownicy UB. Pogarsza się współpraca z Amerykanami, statek zyskuje miano komunistycznego i niestety trzeba zmienić trasę rejsów. Mimo to Batory pływa jeszcze do 1969 roku, aż do ostatniego rejsu do Hongkongu, gdzie zostaje zezłomowany.

Nie całkiem przypadł mi do gustu styl autorki. Bezsprzecznie wykonała niewyobrażalną pracę, świadczy o tym choćby liczna bibliografia - niestety często miałam wrażenie, że książka jest sprawozdaniem tego, co Aksamit wyczytała w źródłach. Uczucie czytania streszczenia powracało wiele razy, zaledwie niektóre z rozdziałów, jak ten o transporcie dzieci, czytałam jednym tchem. Zachwyciła mnie za to okładka i liczne fotografie. Przekonałam się ponownie, że niektóre książki należy czytać na papierze - w przypadku Batorego cała szata graficzna (na przykład tytuły rozdziałów, numeracja stron) jest piękna, czego niestety nie widać w e-booku.

Moja ocena: 4/6

Bożena Aksamit, Batory. Gwiazdy, skandale i miłość na transatlantyku, 320 str., Wydawnictwo Agora 2015.

czwartek, 28 lipca 2016

"Arystokratka w ukropie" Evžen Boček



Po niezwykle udanej lekturze Ostatniej Arystokratki nie mogłam nie przeczytać drugiego tomu. I mimo, że na głos śmiałam się rzadziej, ubawiłam się przy lekturze przednio. 

Jak sobie możecie wyobrazić kłopoty finansowe na Kostce się nie skończyły. Wszyscy mieszkańcy wiedzieli, że należy działać czyli wykorzystać nadchodzący sezon na wycieczki szkolne i oprowadzić po zamku jak najwięcej dzieci. Każdy rodzic wie, że dzieci to kłopoty, a dużo dzieci to kosmiczne kłopoty. Powiem wam w sekrecie, że dzieci na Kostce to kłopoty do kwadratu i szczególne zainteresowanie toaletami. No właśnie zamkowe toalety to finansowa studnia bez dna - nie dość, że ciągle brudne, to goście potrafią podwędzić wszystko: od papieru toaletowego po żarówkę. Oszczędny właściciel zamku czyli ojciec narratorki jest na granicy załamania nerwowego i nie wypuszcza z rąk pieniędzy. Co więcej co rusz wpada na nowy pomysł, jak owe pieniądze pomnożyć. Zdjęcia z podobiznami mieszkańców Kostki? Czemu nie! Zdjęcia z autografem? Jeszcze lepiej!

Zjazd europejskiej arystokracji w Karlowych Warach ma być świetną odskocznią od życia na Kostce oraz możliwością spotkania księżnej Diany. Nie muszę pewnie wspominać, że zjazd nie potoczy się tak, jak sobie wymarzyła matka bohaterki, największa fanka Diany pod słońcem. Właściwie to potoczy się całkiem inaczej, żeby nie powiedzieć zakończy się bardzo źle. Ale co tam zjazd, gdy trzeba zorganizować wesele w stylu Helenki Vondrackovej? To dopiero wyzwanie!

O dziwo surrealistyczny humor autora, nieprawdopodobne wydarzenia, slapstick i niezwykłe nagromadzenie sytuacji komicznych wcale mnie nie nużyły. Zazwyczaj mam alergię na książki w tym stylu i w moim odczuciu granica między komizmem, a przesadą jest bardzo płynna. Jak dobrze, że Boček jej nie przekracza! Dołączam do grona fanów czeskiego pisarza i ma wielką nadzieję, że napisze kolejną książkę.

Moja ocena: 5/6

Evžen Boček, Arystokartka w ukropie, tł. Mirosław Śmigielski, 216 str., Wydawnictwo Stara Szkoła 2016.

środa, 27 lipca 2016

"Diabeł i tabliczka czekolady" Piotr Paweł Reszka


Nie mogę sobie już przypomnieć kiedy i dlaczego kupiłam tę książkę ale cieszę się, że była na moim czytniku. Uwielbiam reportaże, a szczególnie polskich autorów. Dzięki namiętnej lekturze Dużego Formatu kilka tekstów było mi znanych, co jednak zupełnie nie przeszkadzało i w lekturze.

Reszka koncentruje się na mieszkańcach Lublina i okolic - bohaterowie niemal wszystkich reportaży pochodzą z tamtego regionu. Wspólnym mianownikiem tekstów jest także szczęście - zupełnie nie wiem dlaczego tego nie wyłapałam, dopiero teraz przeglądając stronę wydawnictwa doczytałam, że autor chciał uchwycić istotę poczucia szczęścia. 

Początkowo miałam wrażenie, że autor szczególnie na warsztat wziął tematykę religijną - przypomina historię Betanek z Kazimierza Dolnego, rozmawia z dziewicami konsekrowanymi czy opisuje egzorcyzmy, które odbyły się nad uczniami lubelskiego liceum, a także docieka konieczności i sensowności wieszania krzyży w szkolnych klasach. Później jednak okazało się, że Reszka nie boi się żadnego tematu. Pisze o problemie mieszkańców domu społecznego, którzy przeciążyli miejską sieć przez nagminne oglądanie stron pornograficznych, rozmawia z rodziną, wychowującą niepełnosprawne dziecko, bada obraz biednych dzieci wśród rówieśników i wreszcie wysłuchuje opowieści matki, która po porodzie zabijała dzieci i ukryła je najpierw w zamrażarce, a potem w beczce. 

Reszka jako autor jest przeźroczysty, neutralny, pozostawia czytelnika sam na sam z tekstem, pozwalając mu na zajęcie stanowiska. Język reportera jest klarowny, prosty wręcz - podobnie jak sam autor, nie dominuje nad tekstem. Taki styl pasuje do bohaterów reportaży - to przede wszystkim całkiem zwyczajni, prości ludzie. Ludzie i ich problemy, życie po prostu. Reszka odnajduje swoje tematy pośród nas, na ulicy obok, w sąsiednim miasteczku - takie reportaże czytam najchętniej. Dla mnie lektura tej książki była po części odkrywaniem nowego świata - mało znam wschód Polski, słynną Polskę B, wydaje mi się odległa nie tylko fizycznie, ale i kulturowo. Reszce udało się rzeczowo i ciekawie ukazać ten kawałek Polski. Te teksty na pewno na długo pozostaną w mojej głowie.

Moja ocena: 5/6

Paweł Piotr Reszka, Diabeł i tabliczka czekolady, 220 str., Agora 2015.

wtorek, 26 lipca 2016

"Widok z Castle Rock" Alice Munro



Po drugim podejściu do prozy Munro stwierdzam, że się z nią chyba nie polubię. Przepadam za historiami rodzinnymi, za poszukiwaniem przodków i splataniem odnalezionych informacji w całość. Na taką wyprawę w przeszłość wybrała się autorka. Najstarsze dokumenty zaprowadziły ją do Szkocji, gdzie tropiła informacje o rodzinie Laidlawów. Pierwsza część książki to właśnie mozaika faktów i dopisanych do nich historii, zlepek pojedynczych informacji, fragmenty i urywki połączone w całość.

Munro opisuje trudne, pełne wyrzeczeń życie na szkockim pustkowiu oraz emigrację do Ameryki. Większa część rodziny osiadła na terenach kanadyjskich ale nowy świat nie okazał się być przyjazny. To ponownie wyrzeczenia, poznawanie nowego kraju, ciężka praca i walka z przyrodą.

Ostatnia część książki to dzieciństwo autorki, lata młodzieńcze i w końcu wiek dojrzały. Wszystkie jedenaście opowiadań tworzą spójną całość - to właściwie powieść, a opowiadania w moim odczuciu mają funkcję rozdziałów. Język noblistki jest stosunkowo prosty, dopasowany do opisywanych wydarzeń. To przecież książka o zwykłym życiu zwykłych ludzi. Ich losy kręcą się wokół walki o przeżycie, ich dogmatem jest uczynność, religijność i prawość. Nie ma miejsca w ich życiu na fanaberie, artyzm czy rozrywkę.

W zasadzie nie mogę tej książce nic zarzucić, mimo to zabrakło mi w niej ikry, tego nieuchwytnego składnika, który nie pozwala oderwać się od lektury. Po raz kolejny Munro zaprezentowała mi dobrą prozę, która jednak w żaden sposób mnie nie porwała i nie pozostawiła po sobie żadnego wrażenia. Pewna jestem, że za miesiąc nie będę już pewnie pamiętać wiele z treści. Nie sądzę, bym skusiła się na kolejne spotkanie z prozą Munro.

Moja ocena: 3/6

Alice Munro, Wozu wollen Sie das wissen?, tł. Heidi Zerning, 384 str., Fischer Verlag.

niedziela, 24 lipca 2016

Stosikowe losowanie 8/16

Zapraszam do zgłaszania się do rundy sierpniowej! Pary rozlosuję tradycyjnie 1 sierpnia, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

Kochani, ostatnio dostaję bardzo mało linków do recenzji, proszę posprawdzajcie, czy wszystkie mi posyłaliście!

piątek, 8 lipca 2016

"Fantastyczne miasta" Steve McDonald


Wszyscy kolorują, tylko nie ja. Z zaskoczeniem obserwuję od dawna falę zamiłowania do kolorowania - regały pełne zeszytów dla dorosłych widziałam wszędzie - w Niemczech, Polsce, Portugalii, na Filipinach. Każdy może znaleźć coś dla siebie, takiej różnorodności życzyłabym sobie w każdej dziedzinie. Niektóre kolorowanki, nawet w postaci czarno-białej są zachwycające!

W księgarni w Manili

Zanim matka tylko pomyślała o wzięciu kredki do ręki, nadal pamiętając niezwykle pasjonujące kolorowanie z trzylatkiem, dzieci same sobie kupiły dorosłe kolorowanki i starannie dziergają mandale i ornamenty. A matka wciąż się zastanawia po kim u nich artystyczne zainteresowania?
Jaki temat byłby najlepszy na pierwszą próbę matki? W grę wchodziła tylko literatura lub geografia. Miasta wydały si ę być idealne. Po wszystkich kątach i szufladach walają się u nas projekty osiedli i ulic, studiowanie atlasu należy do codziennej rutyny więc odkrywanie przedstawionych w książce miast poprzedziło wzięcie do rąk kredek.

Najwięcej tu kanadyjskich miast, co nie zaskakuje, autor jest absolwentem Ontario College of Art and Design, ale są też miasta europejskie, szczególnie ucieszyły nas niemieckie, azjatyckie, australijskie. Dzieci od razu zwróciły uwagę na niedawno odwiedzony przez nas Singapur, a mnie zaskoczył Jemen!

A samo kolorowanie? Okazało się, że wcale nie jest takie łatwe. Nadal pracujemy nas pierwszymi stronami i robimy to wspólnie. Koloruje Sześciolatek, koloruje Dziesięciolatka i koloruję ja. I wiecie co? Ja najmniej. To jednak nie jest dla mnie, a może jest, ale nie mam czasu. Gdybym jeszcze mogła słuchać audiobooka przy kolorowaniu, to bym ten czas jako ś wynalazła, a tak, jednak wolę tę chwilę poświęcić na czytanie albo na naukę języka. 


Kolorowanka sprawdziła się za to jako zajęcie rodzinne - tata nie dał się namówić, ale we trójkę siadamy i rysujemy po kawałku. Ja z córką Bremę, syn Singapur. Dziesięciolatka się naśmiewa z dobory kolorów Sześciolatka, ten znowu złości się na siostrę, ja panicznie staram się zażegnać kolejną kłótnię i tak nam mija czas przy kredkach :P

Wydawnictwu Egmont z serca dziękujemy za umożliwienie nam bliższego poznania magii kolorowania. Jestem przekonana, że gdy zaczniemy kolorować takie obrazki, jak poniżej, książkę dokończymy najwcześniej na Boże Narodzenie :)


Steve McDonald, Fantastyczne miasta, Egmont 2016.

środa, 6 lipca 2016

"Opowiem ci, mamo, co robią samoloty" Marcin Brykczyński, Artur Nowicki


Dotychczas nie znaliśmy serii Opowiem ci mamo wydawnictwa Nasza Księgarnia. Skusiła nas książka o samolotach, bo bardzo często podróżujemy i o samolotach oraz lotniskach dużo rozmawiamy. 


Brykczyński i Nowicki dbają o różnorodne przedstawienie tematu lotnictwa. Polski samolot Wilga - zwinna i rezolutna - oprowadza młodego czytelnika po swoim świecie. To przecież nie tylko samoloty pasażerskie - autorzy przedstawili i narysowali chyba każdy rodzaj pojazdu latającego -  od szybowca po odrzutowiec, nie zapominając o samolotach użytkowych.



Kolejne strony to historia lotnictwa - pierwsze maszyny latające, nazwiska słynnych lotników, mapa pierwszych przelotów. Tutaj zatrzymaliśmy się na dłużej i dyskutowaliśmy na ten temat - mój syn już nie pamięta wizyty w Muzeum Techniki, gdzie oglądaliśmy właśnie takie stare samoloty więc mieliśmy dużo do omówienia. Zaciekawiła nas także mapa - szkoda, że taka mała!

Nie mogło w książce zabraknąć lotniska - to przecież nie tylko hale odlotów i przylotów. Na lotnisku dzieje się o wiele więcej - zimą trzeba przygotować samoloty do odlotu usuwając z nich lód, samoloty są myte, serwisowane oraz tankowane. 

Bardzo podobały nam się ilustracje - barwne, różnorodne, pełne szczegółów, nie sposób odkryć wszystkich podczas pierwszej lektury. Ja czasami miałam wrażenie przeładowania stron i chaosu ale syn się nie skarżył i sporo czasu spędził nad tą książką. 
Natomiast niezbyt przypadły nam do gustu teksty. Nie wiem czy tak jest tylko w przypadku moich dzieci ale oboje nie przepadają za rymowankami. Mam wrażenie, że przy krótkich formach odczuwają niedosyt, że chciałaby dowiedzieć się więcej. Ponadto wydaje mi się, że nie zawsze rozumieją przesłanie lub sens zdania, jeśli jest to zaledwie dwuwiersz, np. w przypadku słów "Wilga, z nową modą w zgodzie, świetnie trzyma się na wodzie" - musiałam tłumaczyć o jaką modę chodzi i czemu trzyma się na wodzie, a nie stoi :) 

Bardzo dobrym pomysłem jest połączenie książki do czytania z zadaniami - jak mówią moje dzieci. Strony z tekstem przeplatają się z labiryntami czy zagadkami, co świetnie uzupełnia i urozmaica lekturę. Wiadomo, łatwiej zapamiętać nowe wiadomości przez zabawę.


To bardzo udana publikacja wydawnictwa Nasza Księgarnia i wbrew pozorom skierowana nie tylko do najmłodszych dzieci, jak można by sądzić na pierwszy rzut oka widząc grubą kartonową oprawę. Tę książkę można także czytać, a właściwie opowiadać ze starszymi dziećmi, na przykład z sześciolatkiem :)

Marcin Brykczyński, Artur Nowicki, Opowiem ci, mamo, co robią samoloty, 28 str., Wydawnictwo Nasza Księgarnia 2015.

wtorek, 5 lipca 2016

Statystyka czerwiec 2016

Przeczytane książki: 7

Ilość stron: 2191

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego: 1
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę: 0

"Manipulated lives" Helene A. Leuschel


Z zasady unikam książek, opublikowanych przez autorów samodzielnie. Zraziłam się do self publishingu po zjadliwych recenzjach na kilku blogach, a właściwie nie tyle po recenzjach, co po cytowanych fragmentach. Dotychczas trzy razy zrobiłam od tej zasady wyjątek, dla książek wydanych przez znane mi osoby. Manipulated lives to właśnie trzecia z tych książek, całkiem niedawno opublikowana przez znajomą. 

Tytuł wskazuje wyraźnie, że będziemy mieć do czynienia z powieścią psychologiczną, co akurat bardzo dobrze wpasuje się  w moje upodobania. Leuschel umieściła w swoim debiucie pięć nie mających ze sobą związku opowiadań - w centrum każdego z nich stoi osoba dotknięta manipulacyjnym zachowaniem bliskich. 

W pierwszym opowiadaniu - moim zdaniem najmniej udanym - autorka opowiada o mężczyźnie, przebywającym w szpitalu. Jego historię poznajemy ze spotkań z psychiatrą i listów córki. Ten człowiek miał ogromny wpływ na życie bliskich, doprowadzając do śmierci żony, mimo to nie jest w stanie rozpoznać swojego udziału w rodzinnej tragedii. W tym opowiadaniu wielokrotnie zmienia się perspektywa, co wprowadzało niepotrzebny chaos w narracji. Być może jednak potrzebowałam też czasu, by dostroić się do stylu autorki, a także przyzwyczaić do języka. Angielski nadal jest dopiero trzecim językim, w którym czytam. 

Autorka dba o ukazanie różnorodnego oblicza manipulacji. W kolejnych opowiadaniach głównymi bohaterami czyni ofiary - głównie kobiety. Celnie szkicuje ich uwikłania rodzinne i wybory, które decydują o dalszych losach. Tak jest w przypadku nastolatki Holly, która wychowuje się w niezbyt szczęśliwej rodzinie. Jedna chwila decyduje, że porzuca plan ucieczki z domu, do której przygotowywała się, pracując i oszczędzając, przez wiele miesięcy. Kilka dni później dziewczyna staje się obiektem zainteresowań szkolnego Casanovy. Mimo, że jego mechanizmy działania są ewidentne dla otoczenia, Sophie wpada w jego sidła i pozwala się wykorzystywać finansowo. 

Ciekawe jest opowiadanie o młodej kobiecie, która przypadkowo zauważa samotnie bawiącego się małego chłopca. Okazuje się, że to syn zapracowanego mężczyzny, który sam wychowuje dziecko. Sophie zaczyna się spotykać z ojcem i synem, wciąż jednak nie może dociec, co stało się matką chłopca. Gdy zaczyna ich śledzić podejrzana osoba, jej partner wyjaśnia przyczyny rozstania z byłą żoną. Odmalowuje czarny scenariusz życia z wariatką, która manipulowała jego życiem oraz groziła zabiciem dziecka. Rzcezywistość okazuje się być jednak całkiem inna. 

Bohaterami pozsotałych dwóch opowiadań są dwie starsze kobiety. Pierwsza z nich mieszka w eleganckim domu spokojnej starości, gdzie nawiązuje bliższą znajomość z nową opiekunką, której opowiada o tym jak jeden zły wybór odmienił jej życie. Także tutaj rzeczywistość okazuje się być inna, niż odmalowania przez kobietę. Lisa, ostatnia z bohaterek opowiada o swoim rodzicielstwie, przyznając że wychowała syna na tyrana. 

Widać, że Leuschel dogłębnie przemyślała wszystkie aspekty zachowań narcystycznych i manipulacyjnych, a następnie wkomponowała je w życie swoich bohaterów. Jej opowiadania są autentyczne, osadzone w bliskich każdemu realiach, w moim odczuciu jednak nieco zbyt moralizatorskie. Niepotrzebne są poniekąd fachowe wyjaśnienia opisywanych zachowań. 
Żałuję, że nie jestem w stanie napisać niczego mądrego o języku autorki. Nie czuję się na tyle kompetentna, by oceniać styl czy słownictwo w języku angielskim. Książka na pewno nie jest trudna w odbiorze, lektura nie sprawiła mi żadnych trudności aczkolwiek kilkakrotnie miałam wrażenie, że Leuschel wplata szczegóły nieistotne dla dalszej akcji.

To całkiem udany debiut, choć wolałabym, by autorka skoncentrowała się na jednym z opowiadań i stworzyła z niego powieść.

Moja ocena: 4/6

Helene A. Leuschel, Maniplulated lives, 227 str., 2016.

piątek, 1 lipca 2016

Stosikowe losowanie 7/16 - pary

Marianna wybiera numer książki dla Anny (w stosie 204 książki) - 115
Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 119 książek) - 55
Guciamal wybiera numer książki dla Niekoniecznie papierowej (w stosie 85 książek) - 77
Niekoniecznie papierowe wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 7 książek) - 6
Maniaczytania wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 630 książek) - 9