niedziela, 25 czerwca 2023

"Sekretny język kwiatów" Vanessa Diffenbaugh


Victoria ma osiemnaście lat i opuszcza dom dziecka, a właściwie mieszkanie przejściowe, w którym przebywała przez kilka miesięcy, które miała wykorzystać na znalezienie pracy i ułożenie sobie życia. Ten plan nie wypalił, bo Victoria do życia przystosowana nie jest. To nieufna, płochliwa dziewczyna, która ma problemy w nawiązywaniu kontaktów, ogromny bagaż traum i złych doświadczeń. Całe życie spędziła w przeróżnych rodzinach zastępczych lub w domu dziecka, nigdzie nie zagrzała miejsca, nigdy do końca nie uwierzyła w drugiego człowieka. Tej wiary nie ma i długo mieć nie będzie. Jest jedna rzecz, którą Victoria kocha - kwiaty. Uprawa i zajmowanie się roślinami dają jej ukojenie i spokój. Victoria zafascynowana jest przesłaniami, jakie niosą ze sobą poszczególne rośliny i to właśnie ta intuicyjna umiejętność pomoże jej znaleźć pracę w kwiaciarni.

Victoria trafi na życzliwe osoby, które pomogą jej się usamodzielnić, ale nie będą miały ani zdolności ani zasobów, by dostrzec problemy dziewczyny. Każda szansa na stabilizację i zaufanie będzie dla niej zagrożeniem i powodem ucieczki. Dziecko, które nigdy nie zaznało stałości, pewności uczuć, oparcia nie wyrośnie na samodzielną, pewną siebie kobietę. I o tym jest ta książka. Diffenbaugh świetnie nakreśliła postać Victorii oraz tego, co z nią zrobiły niestabilne emocjonalnie opiekunki, brak zainteresowania i oparcia. Akcja toczy się dwutorowo, ukazując aktualne życie dziewczyny jak i dziesięciolatkę, która miała szansę na znalezienie stałego domu. Autorka stopniowo pokazuje, dlaczego ta szansa została zaprzepaszczona. Miłość bowiem to nie wszystko, sama miłość nie wystarczy, by zbudować zdrową relację. 

Ciekawym dodatkiem jest botaniczna strona książki. Kto z nas nie słyszał o znaczeniach czerwonych czy żółtych róż, Diffenbaugh idzie tu o krok dalej i bazując na wiktoriańskich przewodnikach po kwiatach, opisuje cały wachlarz znaczeń. Przeniesienie komunikacji za pomocą kwiatów do współczesnego świata to ciekawy zabieg, który jest największą zaletą tej książki.

Sekretny język kwiatów to czytadło, tak zwany easy read, po które bardzo rzadko sięgam i zapominam, jak przyjemnie się płynie przez taką narrację. Łyknęłam tę książkę w dwa dni! Rozczarowało mnie nieco zakończenie, ale, przyznam, nie mam propozycji na inne czy ciekawsze. Być może takie pokrzepiające i dające nadzieję jest w przypadku tej książki najlepsze.

Moja ocena: 4/6

Vanessa Diffenbaugh, Sekretny język kwiatów, tł. Małgorzata Miłosz, 400 str., Świat Książki 2011.

"Wielkie kłamstewka" Liane Moriarty


Australijskie przedmieścia dla białej klasy średniej, dobra podstawówka i jej mały światek: przewrażliwione mamuśki, wścibskie plotkary, bogaczki i jedna samotna matka, która wcale nie pasuje do tego mikrokosmosu. Moriarty stworzyła świat, który zupełnie mnie interesuje. Klachanie o sukienkach, butach i świr na punkcie dzieci to nie mój krąg zainteresowań, więc żadna z bohaterek mnie nie ujęła. Na szczęście jest tu w tle historia kryminalna - do końca nie jest jasne, co się konkretnie wydarzyło, autorka na szczęście umiejętnie buduje napięcie, opisując szkolne wydarzenia, które stopniowo podkręcają atmosferę. Wszystko zaczyna się od tego, że do szkoły przychodzą nowe dzieci, w tym Ziggy, który na dniu otwartym podobno dusił Amabellę, córkę najbogatszej matki szkoły. Matka Ziggy'ego zupełnie do reszty nie pasuje - nie dość, że dopiero co przeprowadziła się do tej dzielnicy, to jest absurdalnie młoda i sama wychowuje syna. Na szczęście jest Maddie - krzykliwa, pełna emocji i gadatliwa, która bierze ją pod swoje skrzydła i broni jak lwica. Jej przyjaciółka Celeste to natomiast zupełnie przeciwieństwo - płochliwa, spokojna i nieprzytomnie piękna matka bliźniaków. Ta pierwsza, nieudowodniona zresztą, scysja między dziećmi zaważy na przyszłych stosunkach i wystarczy, by szkolne matki wyrobiły sobie opinię o Jane. Jak to wszystko się skończy, nie napiszę, ale zapewniam, że będzie element zaskoczenia. 

Moriarty upchnęła w tej powieści zaskakującą ilość tematów (bardziej w kierunku to much of everything niż podziwiam za poruszenie tylu ważnych kwestii) - jest więc życie i wychowywanie dzieci w rodzinie patchworkowej, jest rodzicielstwo i balansowanie między nadopiekuńczością a pracą, jest plotkarstwo i zawiść wśród kobiet, jest przyjaźń ponad wszystko, jest molestowanie seksualne, jest Amnesty International i problemy całego świata, jest przemoc rodzinna. Aha i wątek miłosny też jest. To wszystko bardzo zręcznie połączone w sprytną narrację, przeplataną fragmentami wywiadów z dziennikarką, które nastąpiły po TYM wydarzeniu. 

Wielkie kłamstewka to inteligentnie skonstruowana powieść, widać, że autorka trzymała się swojego planu i bardzo świadomie prowadziła narrację. To również powieść o wielorakich i oczywiście pozytywnych przesłaniach, które jednak toną w ich nadmiarze. To wreszcie, mimo tak wielu problemów, powieść dość płytka, powierzchowna, którą określiłabym jako czytadło (najlepiej na wakacje). Odebrałam ją w ten sposób ze względu na dość prześmiewczy ton, przejaskrawione postaci i tę całą pustą otoczkę. Żaden z problemów zresztą nie został pogłębiony, a zaledwie gdzieś zarysowany, tak jakby autorka bała się pójść o krok dalej i choćby użyć słowa gwałt. Nie przeczę, że tę powieść się dobrze czyta, co więcej czyta się ją fantastycznie, ale dla mnie pozostanie easy readem z tłem społecznym.

Moja ocena: 3,5/6

Liane Moriarty, Wielkie kłamstewka, tł. Magdalena Moltzan-Małkowska, 496 str., Wydawnictwo Prószyński i s-ka 2017.

sobota, 24 czerwca 2023

"Dzisiaj narysujemy śmierć" Wojciech Tochman


O Rwandzie zapewne wszyscy słyszeli, niektórzy więcej, niektórzy mniej, w zależności od indywidualnych możliwości znoszenia takich informacji. Myślę, że ja słyszałam raczej więcej, często więcej, niż bym chciała wiedzieć. Mimo to uważam, że warto sięgnąć po Tochmana. Po inną perspektywę.

To krótka powieść, która pokazuje świat po. Świat tych, którzy byli ofiarami, zbrodniarzami i obserwatorami. I świat reportera, bo Tochman jest w tym reportażu obecny i dzieli się wrażeniami, a raczej przerażeniami. To jego wizja. Wizja bardzo przekonująca w swoim minimalizmie, pokorze. Tochman to reporter niewielu słów i wielu emocji. Wie, jak wyrazić niewyrażalne i wie, jak to zrobić w kilku słowach. Ten brak opisów, unikanie wyjaśniania wszystkiego do głębi najbardziej porusza. Bo zostawia tak wiele do wyobrażenia. I to do wyobrażenia tego, czego się wcale nie chce wyobrażać, ale co wyobrażać trzeba. I nie, nie sądzę, że czytanie i świadomość zapobiegnie kolejnym katastrofom, genocydom, zabójstwom, tragediom. 

Tochman przedstawia jednostkowe losy osób z każdej z grup, co mi się podobało. Relacje oprawców i obserwatorów rzadziej się czyta, więc na nie zwróciłam szczególną uwagę. Podobało mi się, że reporter nakreślił tło wydarzeń, że postarał się ukazać, jakie sytuacje doprowadziły do masakry. 
Jako Polak, Tochman, sięga także po relacje innych Polaków, przede wszystkim księży i to jest główną osią tej książki. Ukazanie kolejnego oblicza przedstawicieli kościoła. Ich wypowiedzi mówią same za siebie. 

Warto.

Moja ocena: 5/6

Wojciech Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć, 208 str., Wydawnictwo Literackie 2018.

piątek, 23 czerwca 2023

"Opowiadania przy ginie z tonikiem" Mário-Henrique Leiria


Tę książkę od bardzo dawna miałam na liście do przeczytania, ale wciąż czekałam, aż mój portugalski będzie dość dobry. Jedno z opowiadań w końcu przeczytałam po portugalsku i planowałam kolejne, ale w sukurs przyszło mi Wydawnictwo Lokator i grupa tłumaczek i tłumaczy, którzy wraz z Wojciechem Charchalisem ułatwili mi lekturę. 

Opowiadania przy ginie z tonikiem to klasyka literatury portugalskiej, Mário-Henrique Leiria to najsłynniejszy bodajże przedstawiciel portugalskiego surrealizmu i to od razu w dwóch dziedzinach - literaturze i malarstwie. Portugalczyk jednak musiał opuścić swój kraj, ponieważ reżim Salazara nie tolerował takiego rodzaju sztuki, a swoje opowiadania opublikował dopiero po powrocie z Brazylii i upadku dyktatury. 

Ten zbiór to krótkie i bardzo krótkie teksty, niektóre przypominają wręcz wiersze. Czyta się je lekko, co nie oznacza, że ich treść jest równie beztroska. W wielu nawiązania do represji reżimu są ewidentne i łatwe do odczytania, ale jest tu mnóstwo tekstów, które zaskakują, bawią, śmieszą, ale ich przesłanie pozostaje dla mnie enigmatyczne. Wydają się być zabawą z formą, językiem, czytelniczką - co dla surrealizmu oczywiście jest typowe, ale czasem pozostawiło mnie z poczuciem, że nie sięgam prawdziwego dna opowiadań, mimo że realia portugalskie nie są mi obce, a przynajmniej bardziej dostępne niż dla przeciętnej Polki. 

Jeśli odrzucić konotacje polityczne, można te teksty odczytywać na wiele sposobów. Ja przede wszystkim widzę je jako wyżej wspomnianą zabawę z formą, eksplorowanie możliwości narracyjnych i językowych. Oczywiście doszukiwałam się nawiązań politycznych, ale myślę, że można te teksty czytać w oderwaniu od miejsca i czasu. Leiria zaskakuje, wzbudza zdumienie i konsternację, ale i podziw dla inwencji i pomysłów. Wielokrotnie Portugalczyk mnie zadziwił wysublimowanymi aluzjami czy krytyką społeczną, sposobem przedstawienia problemów międzyludzkich. Te teksty wciąż są aktualne! Warto sięgnąć po tę książkę - by poznać kawałek literatury portugalskiej, żeby zachwycić się formą i treścią, przeczytać tak zwane coś innego.

A na marginesie moje marzenie - wziąć udział w takim projekcie!

Moja ocena: 5/6

Mario-Henrique Leiria, Opowiadania przy ginie z tonikiem, tł. Magdalena Czarnata, Adam Filonik, Zuzanna Franaszek, Alicja Jancelewicz, Kiok Kim, Julian Konopelski, Katarzyna Maź, Żaneta Orlik, Piotr Wąsowicz-Kiryło, Izabela Wdowicz, Wojciech Charchalis, 180 str., Wydawnictwo Lokator 2023.

czwartek, 22 czerwca 2023

"Wyborny trup" Agustina Bazterrica


Jeszcze nigdy prawie się, pardon, nie porzygałam podczas lektury. Uważam, że jestem w stanie znieść bardzo wiele - w literaturze preferuję naturalizm, przeczytałam dziesiątki książek o ludobójstwie, ale to co stworzyła Bazterrica przyprawiło mnie wielokrotnie o mdłości. Nie oznacza to, że jest to zła książka, wręcz przeciwnie. Argentynka napisała fascynującą i przerażającą dystopię. W tym świecie praktycznie nie ma zwierząt, ponieważ w wyniku ataku pewnego wirusa albo padły albo zostały zabite. Ludzie jednak potrzebują mięsa, by żyć (tak przynajmniej uważają). Najprostszym rozwiązaniem jest więc hodowla ludzi na mięso. Ludzi nieco zmienionych, bo pozbawionych człowieczeństwa (według tych, którzy je będą jeść) i strun głosowych, by nie manifestowali bólu.

Marco, główny bohater, pracuje w rzeźni. Kiedyś była to tradycyjna rzeźnia, ale po zmianach nie zabija się przecież już zwierząt, a ludzi. Marco jest świetny w tym, co robi. Dyskretny, szybki, skuteczny. Jego szef wysyła go do zadań specjalnych, zleca negocjacje i kontakty ze specjalnymi klientami, na przykład tymi, którzy organizują polowania. Marco mieszka sam. Kilka lat wcześniej stracił małego syna, a jego żona po tej tragedii się wyprowadziła. 

Bazterrica opisuje codzienność Marca, nie szczędząc opisów obróbki mięsa. Przy okazji wizyty kandydatów do pracy opisuje każdy krok pracy w rzeźni. To jedna ze scen, która przyprawiła mnie o mdłości, nie tylko dlatego, że traktuje o ludziach, ale dlatego, że automatycznie zmusza do myślenia o tym, co się aktualnie dzieje ze zwierzętami. Jako wieloletnia wegetarianka jestem na ten temat wyczulona i ta paralela nie była dla mnie nowa, ale sposób przedstawienia takiej wizji przez Argentynkę mnie zwyczajnie przerósł. Postawienie w kontraście sytuacji Marca, który jest w żałobie po śmierci dziecka i opiekuje się umierającym ojcem z życiem ludzi przeznaczonych na mięso jest szokujące, porażające i niestety bardzo realne.

Podczas lektury niepokoiła mnie koncepcja autorki, a raczej do czego będzie prowadzić, ale zakończenie mnie na tyle poruszyło, że bardzo długo myślałam o tej książce. Jeśli jesteście w stanie znieść takie treści, to polecam tę powieść. Daje do myślenia.

Moja ocena: 5/6

Agustina Bazterrica, Wyborny trup, tł. Patrycja Zarawska, czyt. Robert Jarociński, 272 str., Wydawnictwo Mova 2021.

sobota, 17 czerwca 2023

"Stówka" Anna Dziewit-Meller, Justyna Sobolewska


Ta książka miała być przerywnikiem między cięższymi lekturami i świetnie spełniła swoją rolę. Wiadomo, że najlepsze książki są o książkach, więc oczywiście wspaniale się podczas lektury bawiłam. To było jak podglądanie półek u innych - co czytali, co czytają, co będą czytać, co się podobało, a co nie. I porównywanie z tym, co czytałam ja i co wybrałam, by przeczytać moim dzieciom. Sporo książek się pokrywa, ale też wiele dla mnie oczywistych się w Stówce nie pojawiło (Nienacki, Bahdaj, Montgomery, Musierowicz, Tokarczuk, Zola, Balzac na przykład), choć nie wykluczam, że autorki specjalnie wybrały książki mniej typowe. Zaprezentowały także sporo poezji, które ja znów praktycznie nie czytam, natomiast chętnie czytam o niej.

Lektury podzielone są na cztery okresy - dzieciństwo, szkoła, studia i dorosłość. Te z pierwszej części budzą naturalnie najwięcej emocji, bo były także w większości moimi pierwszymi lekturami, a także tymi, które czytałam na głos moim dzieciom, choć nie wszystkie z nich. Wychowywane wielokulturowo czytały przecież książki z różnych kręgów i na wszystkie moje dziecięce lektury czasu nie starczało.

Kolejne części to już lektury przeróżne, wiele wspólnych, ale zaskakująco dużo takich, o których nigdy nie słyszałam, a mam się wszak za osobę oczytaną. I to są te momenty, dla których po takie książki sięgam, bo takie odnajdywanie nowych perełek, dorzucanie ich do listy i czytanie o nich jest samą przyjemnością.

Okazało się, że nie sięgnęłam nigdy po wiele książek, ale przynajmniej je znam, tymczasem do nadrobienia mam Victora Klemperera, Andrzeja Bobkowskiego, Jane Bowles, Lea Lipskiego, Mihaila Sebastiana, o których faktycznie nie słyszałam. Mam jednak świadomość, że moje wybory literackie w dzieciństwie, w okresie szkolnym, a nawet na studiach podyktowane były środowiskiem, w którym dorastałam, dostępnością w bibliotekach i własnymi poszukiwaniami. Nie miałam na pewno takich wzorców jak choćby Justyna Sobolewska.

Jeśli chodzi o same teksty, to bardziej przypadły mi do gustu te Anny Dziewit-Meller. Ze względu na ich gawędziarskość, osobisty aspekt, często wspólnotę doświadczeń i zainteresowań. Felietony Justyny Sobolewskiej natomiast są bardziej naszpikowane cytatami, bardziej, powiedzmy, naukowe, choć nie pozbawione osobistych doświadczeń. Myślę, że moje ścieżki literackie dużo bardziej odbiegają od tych jej, dlatego nie poczułam takiej więzi, za to znalazłam wiele inspiracji.

Stówka to nie jest książka, którą koniecznie trzeba postawić na półce, ale fajnie ją mieć, przeglądać i czytać. Nie kolekcjonuję tego typu publikacji, tu do zakupu skusiły mnie nazwiska autorek i nie żałuję.

Moja ocena: 5/6

Anna Dziewit-Meller, Justyna Sobolewska, Stówka. Przeczytaj to jeszcze raz, 340 str., Wydawnictwo osnoVa 2021.

niedziela, 11 czerwca 2023

"To nie jest Miami" Fernanda Melchor


Fernanda Melchor opisała swoją książkę jako spis historii, które się wydarzyły. Bez pretensji do stworzenia reportażu. Ja odbieram to jako kokieterię, bo wiele z zawartych tu opowieści bardzo się w tehn gatunek wpisuje.

Melchor zabiera nas do Meksyku, a konkretnie do stanu Veracruz, ukazując istotę życia w tym państwie. Snując swoje historie, odkrywa esencję meksykańskiej duszy, nakreśla to, co porusza Meksykanki i Meksykanów, bada mentalność swoich krajan. Każdy rozdział to inny świat, inna historia i inna problematyka. Melchor obraca się wokół narkobiznesu, porwań, morderstw, uchodźców, biedy, fanatycznej religijności itd. To nie jest Meksyk, jaki znają turyści, a brutalny świat, w którym każdy walczy o przetrwanie i swoje miejsce. 

Kolejne rozdziały czyta się jak powieść, Melchor uwodzi swoim stylem, zmysłem obserwacji. Co ważne nie upiększa, ale też nie stawia na sensacyjność i gloryfikację tego co złe. Pisze tak, że kupiłam jej historie od pierwszej strony. Oczywiście nie każda zostanie ze mną, ale opowieść o królowej karnawału, która poćwiartowała swoje dzieci czy o dziewczynie opętanej przez diabła to majstersztyki, które trudno wyrzucić z pamięci. Bardzo trafił do mnie także tytułowy tekst, który idealnie opisuje los uchodźców, szukających mitycznego Miami. Niestety Meksyk Miami nie jest, ani rajem, czego dowodzi Fernanda Melchor.

Moja ocena: 4,5/6

Fernanda Melchor, To nie jest Miami, tł. Tomasz Pindel, czyt. Anna Ryźlak, 180 str., Wydawnictwo ArtRage 2023.

sobota, 10 czerwca 2023

"Planeta małp" Pierre Boulle


 

Przyznam, że nigdy nie czytałam tej książki, ani nie widziałam filmu. Jakimś przypadkiem ominęła mnie ta klasyka science-fiction. Jako że nie znałam treści, miałam podczas lektury świetny element zaskoczenia, a i z ciekawością śledziłam akcję. Jesteśmy w dalekiej przyszłości. Para wybrała się na wycieczkę w kosmos i podczas odpoczynku zauważa butelkę dryfującą w przestrzeni. Okazuje się, że w środku jest długa opowieść z przeszłości. Pewien mężczyzna relacjonuje swoją wyprawę statkiem kosmicznym na położoną wiele lat świetlnych od Ziemi gwiazdę Betelgezę, która okazuje się bardzo przypominać naszą planetę. Po wylądowaniu naukowcy orientują się, że na Betelgezie rządzą małpy, a ludzie są na poziomie ewolucyjnym tych zwierząt na Ziemi. Małpy żyją w miastach i prowadzą badania naukowe, oczywiście na ludziach.

Głównemu bohaterowi udaje się zyskać uwagę jednej z badaczek, która jako pierwsza uwierzyła, że on potrafi mówić i rozumować. Tych dwoje oraz partner kobiety zagłębiają się nad badaniami - każdemu przyświeca inny cel, ale łączy ich pasja i chęć zrozumienia, jak rozwinęła się cywilizacja małp. Nie napiszę nic więcej o treści, bo być może wśród was jest więcej osób, które nie znają tej powieści - nie chcę zepsuć efektu zaskoczenia! Dla mnie zakończenie było bardzo niezwykłe i przewrotne. 

Co mi się podobało w tej powieści? Rozważania na temat istoty człowieczeństwa - przywiązanie do mowy jako oznaki inteligencji, ale i poszukiwanie tego elementu, które czyni nas istotami rozumnymi, tego punktu przełomowego, który decyduje o być lub nie być cywilizacji. Świetnie też były opisane eksperymenty na ludziach, które oczywiście siłą rzeczy wywołały refleksje na temat tego, co my robimy ze zwierzętami, a zwłaszcza z małpami.

Oczywiście można tę książkę także krytykować, szczególnie za obraz kobiet, ale ja jestem skłonna tu odpuścić, bo dla mnie ta wizja jest spójna, odpowiada czasom, w których powstała i tworzy ciekawą klamrę narracyjną. 

Polecam!

Moja ocena: 5/6

Pierre Boulle, Planeta małp, tł. Agata Kozak, czyt. Janusz Zadura, 250 str., Wydawnictwo ArtRage 2023.

piątek, 9 czerwca 2023

"Reperować żywych" Maylis de Kerangal


Jeden dzień - dla niektórych bardzo ważny, kluczowy więc, dla innych taki jak zawsze. To dzień, w którym Simon i jego kumple podczas surfingu złapali falę życia i przeżyli niezwykłą bliskość z oceanem, to też dzień, w którym mieli wypadek. Simon siedział w środku, bez pasów i w skutek wypadku zapadł w śpiączkę, a jego mózg przestał funkcjonować. To dzień, w którym jego rodzice muszą zmierzyć się ze śmiercią, szokiem, traumą, żałobą i rozpaczą oraz z pytaniem, czy pozwolą na to, by Simon stał się dawcą organów. To dzień, w którym potencjalna odbiorczyni serca czeka z nadzieją, że tym razem się uda.

To też dzień, w którym dzieje się normalne życie. Maylis de Kerangal opisuje więc wycinek z życia poszczególnych zaangażowanych w transplantację osób. Lekarzy, pielęgniarek, koordynatorów przekazania organów itd. Te wycinki z ich życia zaprowadzą nas w różne rejony - niespełnionej miłości, meczu Francja - Włochy czy do Algierii. Francuzka świetnie pokazuje w swojej powieści kontrast między śmiercią, a życiem. Między tym, co stoi i tym, co dalej się toczy. To oda do transplantologii, organizacji walczących o to, by więcej osób decydowało się na oddanie organów. One mogłyby wykorzystywać tę książkę jako reklamę. 

Bardzo podobała mi się ta wizja Maylis de Kerangal, początkowo byłam także zachwycona jej językiem, ale z czasem zaczął mnie męczyć. Francuzka tworzy długie, skomplikowane zdania, pełne dygresji, które zachwycają swoim kunsztem, ale też nie ułatwiają lektury. Po zachwycie z czasem miałam poczucie, że te dygresje odwodzą od istoty książki. Rozumiem ich cel, przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem, ale myślę, że czasem zbyt daleko odbiegały od treści. 

Mimo to polecam tę powieść, dziwi mie, że w Polsce chyba nie odbiła się żadnych echem. Ciekawa treść, pełen kunsztu język (na pewno trudny w przekładzie), nietypowe podejście do tematu - to największe zalety tej książki.

Moja ocena: 4,5/6

Maylis de Kerangal, Die Lebenden reparieren, tł. Andrea Spingler, 255 str., Suhrkamp Verlag 2015.

poniedziałek, 5 czerwca 2023

"Panna Kim wie" Cho Nam-Joo

 


Poprzednia książka Koreanki mnie może nie zachwyciła, ale doceniam bardzo jej treść i przesłanie. Przeszkadza mi fakt, że Cho Nam-Joo tłumaczona jest z angielskiego, ale jako osoba nie znająca koreańskiego niestety nie mam wyboru. Sięgając po Panna Kim wie, nie wiedziałam, że to zbiór opowiadań, więc trochę się zdziwiłam, gdy drugi rozdział zupełnie nie nawiązywał do pierwszego. Od pierwszych stron jednak byłam zadowolona, że ta książka jest w innej konwencji niż Kim Jiyoung. Urodzona w 1982, która czasami przypominała reportaż lub tekst teoretyczny. 

Bohaterami wszystkich opowiadań są kobiety, w różnym wieku, od około dziesięciu lat po osiemdziesiątkę niemal. Każda z nich pokazana jest w dość trudnym momencie życia, w którym nie zachowuje się tak, jak tego od niej oczekuje społeczeństwo. To może być babcia, która nie chce zajmować się wnukiem i marzy o zobaczeniu zorzy polarnej, nastolatka, która decyduje sie zerwać z chłopakiem bez wyraźnej przyczyny, młoda kobieta, która odchodzi od wieloletniego partnera - manipulatora. W innych tekstach autorka porusza problem feminizmu, walki o prawa kobiet, nadużyć na tym polu, radzenia sobie z ucieczką jednego z członków rodziny, a także śmierci. 

Podobało mi się, w jaki sposób Cho Nam-Joo pisze o swoich bohaterkach, przedstawiając je często od nieoczywistej strony, zaskakując ich podejściem do życia, przemyśleniami. Dla mnie jako czytelniczki europejskiej ciekawe jest koreańskie tło, które nakreśla często odmienne od mi znanych ramy działania i funkcjonowania w społeczeństwie. Z drugiej strony opisywane tu problemy są bardzo uniwersalne - opieka nad wnukami i dziećmi, balans między pracą zawodową a wychowywaniem dzieci, opieka nad starszymi - to wszystko kwestie, które w każdym społeczeństwie nadmiernie obciążają kobiety. 

To ciekawe opowiadania, napisane przystępnym językiem. Warto.

Moja ocena: 4,5/6

Cho Nam-Joo, Pana Kim wie, tł. Ewa Ratajczyk, czyt. Anna Ryźlak, 288 str., Wydawnictwo Mando 2023.

niedziela, 4 czerwca 2023

"Empuzjon" Olga Tokarczuk

 


Z ogromną satysfakcją zakończyłam lekturę Empuzjonu, który okazał się być dla mnie powieścią zaskakującą i to na obu płaszczyznach - fabularnej i językowej. Ta lektura była dla mnie jak ssanie czekoladki z lukrecją. Słodka i gorzka równocześnie. Dawno już nie sięgałam po powieść noblistki, więc po raz kolejny mogłam sobie pozwolić na zachwyt, choć, przyznam, mogłabym wyszukać w tej powieści tak przez niektórych znienawidzone rodzynki. 

Göbersdorf znam od czasu lektury Gorzko, gorzko i ma dla mnie ten sam zapach i aurę co Beelitzer Heilstätten pod Berlinem - w moich myślach unosi się nad nim (w powieści, co ciekawe, to miasteczko ma rodzaj nijaki) atmosfera tajemniczości, swąd śmierci i cierpienia zaprawiony aromatem stęchlizny i melancholii. 

Do tego właśnie miejsca przyjeżdża Mieczysław Wojnicz, by zamieszkać w pensjonacie dla panów i podreperować sfatygowane gruźlicą płuca. Już pierwszego dnia delikatny Mieczyś zostanie jednak skonfrontowany z trupem Klary Opitz, małżonki właściciela pensjonatu. I można by pomyśleć, że taki początek będzie przygrywką do kryminału retro, ale nic bardziej mylnego! Duch Klary Opitz wprawdzie będzie tu obecny, ale raczej na drugim planie. Pierwszy plan zajmą dyskusje mieszkańców pensjonatu, mężczyzn wykształconych o różnych proweniencji i tle, ale niezwykle zgodnych w swojej opinii o kobietach. Ich dysputy, rozognione tajemniczą nalewką Schwärmerei, będą się wręcz obsesyjnie obracać wokół, a jakże, słabszej płci. Jak się na końcu okazuje, ich mizoginiczne i często odstręczające wypowiedzi autorka zaczerpnęła ze słów wybitnych i znanych mężczyzn. Co jeszcze bardziej przerażające, niektóre z nich do dziś niemal jeden do jeden słychać z ust co poniektórych męskich osobników.

Co jednak ciekawe, Tokarczuk nie skupiła się na feministycznym wydźwięku Empuzjonu, lecz na inności, który niekoniecznie oznacza kobiecość (często mężczyznom zupełnie obcą). Jak można się domyślić, to poczucie inności trapi Wojnicza od najwcześniejszych lat, a pobyt w Göbersdorfie pomoże mu zrozumieć własne jestestwo. W tę konwencję wpiszę się postać Thila - studenta sztuki z Berlina, ale także opowieść o czarownicach z okolic uzdrowiska. Warto zaznaczyć, że wszystkie postaci kobiece są tu drugoplanowane i nieme, ale bardzo interesujące, począwszy od zmarłej Klary Opitz, poprzez tajemniczą piękność w kapeluszu jak i panią Brecht i Weber, które niczym antyczny chór obserwują poczynania mężczyzn.

Trudno się oprzeć porównaniom do Czarodziejskiej góry Thomasa Manna - wielokrotnie nachodziły mnie liczne reminiscencje. Empuzjon to jednak Czarodziejska góra w polskim anturażu, podlana niepewnością w kwestii polskości, niepewnością w kwestii samego siebie i niepewnością wobec przyszłości. 

Tokarczuk wspaniale kreśli tę niejasną i pełną niepokoju o przyszłość atmosferę - jest jesień, zbliża się zima, są szczegółowo opisane potrawy, wnętrza, ten cały sanatoryjny koloryt i klimat początku XX wieku. Sa wyprawy na grzyby i wycieczki w góry, stroje, buty (zwłaszcza buty!) i wyżej wspomniane rozmowy, które chciałoby się wepchnąć w ten leżący ponad sto lat temu Göbersdorf i o nich czym prędzej zapomnieć. 

Empuzjon, wbrew moim oczekiwaniom, mnie zachwycił, zainteresował, zaczarował - pozostając w konwencji trzech "z". Polecam, zwłaszcza ze względu na postać Wojnicza (nie opiszę tego wątku, by nie zepsuć lektury).

Moja ocena: 6/6

Olga Tokarczuk, Empuzjon, czyt. Kinga Preiss, 400 str., Wydawnictwo Literackie 2022. 

czwartek, 1 czerwca 2023

Stosikowe losowanie - czerwiec 2023

 


Anna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1250 książek) - 521
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 21 książek) - 17
Maniaczytania wybiera numer książki dla Guci (w stosie 47 książek) - 11
Gucia wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 8 książek) - 4
Agnes wybiera numer książki dla Anny (w stosie 299 książek) - 199

"Nikt nie odpisuje" Jang Eun-Jin

 


Młody mężczyzna podróżuje bez konkretnego celu wraz ze swoim niewidomym psem. Od trzech lat przemierza Koreę, poznając różnych ludzi. Każda osoba, która zdecyduje się podać mu swój adres, otrzymuje kolejny numer i na pewno kiedyś dostanie list. Do rytuałów bohatera należy bowiem pisanie listów przed snem: do kolejnych osób, które poznał, do rodziców czy rodzeństwa. Nie znamy przyczyny podróży ani jej celu, ale gdy główny bohater poznaje kobietę sprzedającą swoje własne książki, siłą rzeczy zaczyna odkrywać swoją przeszłość. Nowa towarzyszka podróży nie jest mu w graj, bo psuje stała rutynę, bo zadaje niewygodne pytania, bo zmusza do wspomnień. 

To nie jest powieść z szybką narracją pełną zwrotów akcji. Tu życie toczy się niespiesznie, a dość poetycki język przetykany jest bardzo przyziemnymi spostrzeżeniami, choćby o praniu majtek, co mi się bardzo podobało. Takie zwykłe czynności w czasie podróży nabierają przecież innej wagi. Autorka jednak szykuje największe zaskoczenie na koniec. Dopiero wtedy zrozumiemy, jaki był cel i sens podróży mężczyzny.

Nikt nie odpisuje to powieść o komunikacji, która niesie ze sobą dość trywialne wnioski, podane jednak w sposób tak uroczy, że skłaniają do przemyśleń. Koreance udało się pokazać, jak wszechstronna i trudna jest komunikacja. Główny bohater jąka się jako dziecko, co naznacza jego drogę życiową. Jego nowa przyjaciółka przelewa myśli na papier, tworząc powieści. On zaś pisze listy w nadziei na odpowiedź. Potrzeba bliskości i rozmowy jest tak przemożna, że skłania bohaterów do wyjścia z ich strefy komfortu.
Tych głównych, ale i tych, których historie poznamy dzięki listom mężczyzny.

To ciepła, nostalgiczna powieść, która potrafi zaskoczyć i pokazać, jak pięknie i czule można pisać o tematach trudnych i bolesnych.

Moja ocena: 5/6

Jang Eun-Jin, Nikt nie odpisuje, tł. Marta Niewiadomska, 240 str., Wydawnictwo Tajfuny 2022.