sobota, 31 maja 2014

Statystyka maj 2014


Przeczytane książki: 5

Ilość stron: 1948

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego: 0
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę: 0


Przeczytane tytuły: 

- "Legion" Elżbieta Cherezińska
- "Sauerkrautkoma" Rita Falk
- "Duell" Arnaldur Indriðason


Najlepsza książka: "Legion" Elżbieta Cherezińska

Ilość książek w stosie: 170

Stosikowe losowanie - 6/14, pary

Iza wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 120 książek) - 48
Marianna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 731 książek) - 365
ZwL wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 135 książek) - 89
Karto_flana wybiera numer książki dla Paidei (w stosie 75 książek) - 74
Paideia wybiera numer książki dla Anny (w stosie 141 książek) - 13
Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 115 książek) - 79
Guciamal wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 133 książki) - 82
Maniaczytania wybiera numer książki dla Izy (w stosie 110 książek) - 2

wtorek, 27 maja 2014

Stosikowe losowanie 6/14

Zapraszam do zgłaszania się do rundy czerwcowej! Pary rozlosuję 31 maja, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

niedziela, 25 maja 2014

"Berlin. Przewodnik o duszy miasta" Dorota Danielewicz


Bardzo cieszyłam się na tę książkę, Berlin jest przecież moim ukochanym miastem. Nie polubiłam go od razu, musiałam dać nam czas, ale teraz doceniam jego rozmach i zarazem przytulność, wielokulturowość, a przede wszystkim przyrodę. Nie znam drugiego tak zielonego i pełnego wody miasta. Najmniejsza uliczka ma swój skwer, czy park, wszędzie mosty, kanały, śluzy. Bulwary wzdłuż Szprewy czy Haweli pełne są spacerowiczów i plażowiczów. Na wiosnę Berlin eksploduje zielenią, położony w samym centrum park Tiergarten otumania kolorami. Bardzo lubię przejść po nim choć chwilę w przerwie obiadowej (moja praca jest tuż obok) albo przejechać rano rowerem przez zaspane jeszcze alejki.




Byłam nieprzytomnie ciekawa jak Berlin widzi Danielewicz, tytuł książki przyprawiał mnie niemal o drżenie rąk, niestety sama lektura także przyprawiała mnie o dreszcze, nie były to jednak bynajmniej dreszcze rozkoszy:( Ale po kolei.

Autorka przyjechała do Berlina nagle, można powiedzieć została tutaj wywieziona przez matkę niemal podstępem, w wieku kiedy każda dziewczyna ma swój świat, i wcale nie chce go opuszczać. Rodzina wylądowała najpierw w obozie dla przesiedleńców w Marienfelde, gdzie również przebywała Julia Franck (o jej książce, w której tematyzuje swoje przeżycia pisałam tutaj). Danielewicz rozpoczyna eksplorację miasta na własną rękę, porusza się po nim komunikacją miejską, wysiada na chybił trafił na przypadkowych stacjach i poznaje miasto i uczy się je kochać. Bardzo szybko znajduje swoje miejsce wśród artystów. Autorka obraca się w środowiskach alternatywnych, by w końcu znaleźć swoje miejsce wśród literatury. Jej informacje na ten temat były niemal całkowicie dla mnie nowe, a te, dotyczące słynnego Literarisches Colloquium niezmiernie ciekawe. 

Zastanawiacie się pewnie co mi się nie podobało. Niestety właściwie wszystko. Przede wszystkim struktura. Danielewicz rozpoczyna snucie swojej opowieści na placu świętego Marka w dzielnicy Steglitz, wraca do wszystkich miejsc, w którym mieszkała, opisuje mieszkańców oraz ich często nietypowe historie. Z założenia miała to być chyba gawęda, wprowadzająca przytulną, intymną atmosferę. Danielewicz nie stroni od nietypowych porównań, nieco górnolotnych opisów, często ucieka się do perspektywy globalnej, refleksyjnego stylu. Niestety czytając książkę nie miałam wrażenia słuchania pasjonujących historii wręcz przeciwnie - chaos, w jaki popada narracja i liczne powtórzenia stale przyprawiały mnie o wrażenie, że powieść powstała z posklejanych niezależnych reportaży.
Nie widzę w tej książce struktury, myśli przewodniej, bardzo irytowały mnie wyżej wymienione powtórzenia (tak jakby czytelnik po przeczytaniu pięciu stron nie pamiętał w jakim teatrze autorka pracowała i jak się nazywała słynna aktorka), nawroty do już wypowiedzianych myśli i historii. I może nawet zniosłabym to, gdyby nie język, który irytował mnie jeszcze bardziej. Dopiero po lekturze, spojrzałam na inne recenzje i ze zdumieniem przeczytałam peany na temat tej książki, ze szczególnym uwzględnieniem polszczyzny!

Ja tymczasem zaznaczyłam kilkadziesiąt miejsc, które przyprawiały mnie o zgrzytanie zębów, do tego ciągle miałam wrażenie, że liczne wyrażenia są dokładną kalką z języka niemieckiego. By nie być gołosłowną, podam pierwsze z brzegu przykłady:

"Tuż po wojnie zapoznała Niemca (...)"

"Miała na sobie czarne spodnium (...)"

Do szału doprowadzała mnie niekonsekwencja w nazwach - raz podawanych po niemiecku, raz transkrybowanych na polski (w niektórych nazwach używana jest litera ß ale w słowie Straße zawsze jest pomijana). Niestety w książce roi się od błędów, nie tylko ortograficznych (np. Rudolf Virchov) ale i rzeczowych - nie wiedzieć czemu autorka pisze o nowo otwartym lotnisku Willy'ego Brandta, podczas gdy końca budowy tego nieudanego projektu nadal nie widać. Nie pojmuję maniery tłumaczenia imion postaci historycznych takich jak królowa Sophie Charlotte, która stała się Zofią Charlottą (czemu nie Karoliną wobec tego?) czy Ernst Reuter, który jest Ernestem Reuterem. Gdyby jeszcze tłumaczono wszystkie imiona, ale niestety i w tej płaszczyźnie panuje chaos, np. Spree jest Sprewą ale Elbe Elbą, a nie Łabą.
Mania tłumaczenia nazw obejmuje także znajomych autorki, bo zakładam że Fryderyke to Friedericke, a Iwonne to naprawdę Yvonne. Tłumaczenie niektórych nazw (np. cmentarzy czy ulic jak w zdaniu "Haus des Rundfunks w Alejach Mazurskich" - oryginalna nazwa ulicy zresztą jest w liczbie pojedynczej) bardzo utrudni odszukanie na mapie miejsc, o których pisze Danielewicz.
Nie jestem także przekonana, czy Tonmeister to na pewno po polsku mistrz dźwięku? Ciekawa jestem co autorka rozumie przez Bramę Chińską, prowadzącą do zoo od strony dworca? Przełożenia na rzeczywistość ta informacja niestety nie ma, być może chodziło o główne wejście, zwane bramą słoniową, a wybudowane właśnie w stylu chińskiej pagody, tylko że ono akurat nie mieści się od strony dworca...

Niestety nie polecam tej książki, za to zachęcam do odwiedzenia Berlina - z Polski to tak blisko!

Moja ocena: 2/6

Dorota Danielewicz, Berlin. Przewodnik po duszy miasta, 279 str., Wydawnictwo WAB 2013.

czwartek, 22 maja 2014

"Wszystko zależy od przyimka" Jerzy Bralczyk, Jan Miodek, Andrzej Markowski, Jerzy Sosnowski


Przepadam wręcz za książkami o języku, dlatego książkę największych polskich sław w tej dziedzienie, musiałam mieć. Połknęłam ją dosłownie w niecałe dwa dni, na szczęście w trakcie lotu do Azji miałam dużo czasu na lekturę. Lekturę świetną i niezwykle satysfakcjonującą.

W tej książce podobało mi się właściwie wszystko. Po pierwsze jej forma. Profesorowie oraz dziennikarz potrafili stworzyć niezwykle serdeczną atmosferę, nie brak im przy tym autoironii oraz wdzięku. Ich dyskurs pełen jest wzajemnego respektu i ciekawych spostrzeżeń.

Poloniści poruszają szeroką gamę tematów i co zaskakujące nie są upartymi strażnikami norm. Ta książka jest bowiem o tym, że język jest zmienny, że ciągle się rozwija i warto za nim podążać.

O czym konkretnie toczy się dyskusja? O języku w sieci, o słynnym "witam", które i mnie doprowadza do trzepotania przedsionków, jak mawiała w liceum moja pani od biologii, o mojej ulubionej interpunkcji, o polskich literkach, jest tu i małżonka, i bynajmniej, a także dokładnie, którego i ja nadużywam, są wulgaryzmy i regionalizmy, jest mowa o odmienianiu nazwisk (kolejny temat, który uwielbiam), o cudownej fleksyjności języka polskiego, o bogactwie zdrobnień, o zapożyczeniach, o żeńskich formach zawodów i o poprawności politycznej.

Zastanowił mnie tylko jeden akapit:

"...że polska ortografia należy do najłatwiejszych. Chciałbym tu obalić mit o jakiejś wyjątkowej trudności polskiej ortografii; ortografia polska jest sto razy łatwiejsza niż ortografia angielska, niemiecka czy francuska. "

O ile w przypadku ortografii francuskiej czy angielskiej mogę się jeszcze zgodzić, to moim zdaniem niemiecka ortografia jest bajkowo łatwa w porównaniu z polską. Mam okazję obserwować jak rozwija się język u dzieci wychowywanych trójjęzycznie i widzę jak prosto jest im zacząć mówić i pisać w miarę poprawnie po niemiecku czy po angielsku i ile pułapek ma język polski.
Pomijając jednak tę uwagę, z dziką rozkoszą czytałam o porównaniach do innych języków czy o rozwoju polszczyzny.

Każdy z rozdziałów w jakiś sposób nawiązuje jednak do stylu - o jego dopasowaniu do rozmówcy profesorowie mówią niemal ciągle. Odpowiedni dobór słownictwa, gra językiem, balansowanie między rejestrami to motyw przewodni ich dyskusji.

Rozmowy o j ęzyku mogłabym prowadzić godzinami, a że brak mi interlokutora, z przyjemnością słuchałam i żałowałam, że książka jest taka krótka.
Polecam i mam ogromną nadzieję na ciąg dalszy!

Moja ocena: 6/6

Jerzy Bralczyk, Jan Miodek, Andrzej Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim, Wszystko zależy od przyimka, 288 str., Agora 2014.

środa, 7 maja 2014

Statystyka kwiecień 2014


Przeczytane książki: 11

Ilość stron: 3314

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 1
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego: 1
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę: 0


Przeczytane tytuły: 

- "Bez oręża" Zofia Kossak-Szczucka
- "Dampfnudelblues" Rita Falk
- "Wszystko zależy od przyimka" Jerzy Bralczyk, Jan Miodek, Andrzej Markowski, Jerzy Sosnowski
- "Berlin. Przewodnik po duszy miasta" Dorota Danielewicz
- "Wanna z kolumnadą" Filip Springer
- "Eli, Eli" Wojciech Tochman
- "Święty psychol" Johan Theorin
- "Leichendieb" Patrícia Melo
- "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" Jonathan Safran Foer
- "Miłość dobrej kobiety" Alice Munro


Najlepsza książka: "Bez oręża" Zofia Kossak-Szczucka

Ilość książek w stosie: 170