wtorek, 31 marca 2015

Stosikowe losowanie 4/15 - pary

Guciamal wybiera numer książki dla Anny (w stosie 6 książek) - 3
Anna wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 125 książek) - 125
Anna wybiera numer książki dla Bujaczka (w stosie 200 książek) - 161
Marianna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 865 książek) - 254
ZwL wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 120 książek) - 55
Karto_flana wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 135 książek) - 131
Maniaczytania wybiera numer książki dla Izy (w stosie 120 książek) - 9
Iza wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 127 książek) - 71

środa, 25 marca 2015

Stosikowe losowanie 4/15

Zapraszam do zgłaszania się do rundy marcowej! Pary rozlosuję 1 kwietnia, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

środa, 18 marca 2015

"Coś pożyczonego" Emily Giffin



Jeśli Żona_22 jest czytadłem, to Coś pożyczonego jest czytadłem do kwadratu, do tego najwyraźniej popularnym, skoro ponad 100 000 książek tej pani zostało sprzedanych w Polsce. Nie pojmuję, ale nie muszę:)

Główna bohaterka powieści Rachel to bierna, wpływowa, nudna i podporządkowująca się wszystkim prawniczka. Właśnie skończyła trzydzieści lat i jej głównym zajęciem poza znienawidzoną pracą w kancelarii jest pomaganie przyjaciółce w przygotowaniach do ślubu. Egzaltowana, pusta, zadufana, choleryczna i ekstrawertyczna Darcy towarzyszy Rachel od wczesnych lat szkolnych. Darcy jest tak głupia i irytująca, że mimo usilnych prób autorki, by nadać tej przyjaźni jakiś sens i wytłumaczenie, nie udało mi się uwierzyć w to uczucie. 

Impreza urodzinowa Rachel kończy się dla niej w ramionach narzeczonego Darcy. Dex studiował z Rachel, znają się od lat, przegadali setki godzin ale Rachel nigdy na to nie wpadła, że to właśnie on się jej podoba. Wolała przedstawić go swojej przyjaciółce. Przez blisko czterysta stron Rachel kocha więc Deksa i zastanawia się czy on odwoła ślub. Sama niemal nic nie robi, czeka i analizuje. Sto razy wałkuje jedno i to samo, mniej więcej tak, jak robią to po raz pierwszy zakochane nastolatki. Darcy za to szaleje, kupuje, wybiera, angażuje w swoje przygotowania wszystkich. Rachel naturalnie pomaga jej, chociaż wcale jej się nie chce i ukochana przyjaciółka ją irytuje. Dlaczego to robi? No przecież to przyjaciółka!
Chcecie dowiedzieć jak to się skończy? Nie zdradzę zbyt wiele jeśli powiem, że tak, jak się domyślacie. Możecie jednak rzucić się na te cztersyta stron i porozkoszować zdaniami w stylu:

"Jesteśmy jedynymi klientami w kolejce"

"Julian nawiązuje kontakt wzrokowy z naszą kelnerką i prosi o rachunek, naśladując gest pisania."
Darcy opowiadziała właśnie Rachel, że nie jest pewna czy chce wychodzić za mąż:

"Darcy wysuwa dolną wargę i marszczy brwi. Kiedy jej spojrzenie biegnie ku ekranowi telewizora, jestem pewna, że zaraz popłyną łzy. Rozpromienia się.
- O! Uwielbiam ten teledysk! Zrób głośniej! Zrób głośniej!"
Kolejna opowieść Darcy:
- No więc wiesz, pobyliśmy razem. - Macha ręką w powietrzu. - A potem ubraliśmy się i poszliśmy na metro. Żeby pojechać do pracy."
Wniosek na przyszłość: nie każde czytadło jest dobrą rozrywką. 

Moja ocena: 3/6

Emily Griffin, Coś pożyczonego, tł. Anna Gralak, 398 str., Wydawnictwo Otwarte 2009.

"Żona_22" Melanie Gideon



Nigdy w życiu nie kupiłabym tej książki. Nawet czerwony kolor okładki by mnie nie skusił. Wygrałam ją, już nie pamiętam gdzie i za co. A teraz przeczytałam i całkiem dobrze się bawiłam. Jasne, to czytadło i to bardzo amerykańskie, ale jednak z gatunku tych, które da się przełknąć i przy tym całkiem dobrze się bawić.

Tytułowa żona to czterdziestoczteroletnia Alice, matka dwójki nastoletnich dzieci i partnerka Williama. Alice pracuje w szkole na pół etatu, gdzie prowadzi kółko teatralne i ma wrażenie, że jej życie popadło w rutynę. Mąż staje się współlokatorem, dzieci coraz mniej jej potrzebują, poza tym niebawem osiągnie wiek, w którym zmarła jej matka. Ten symboliczny moment obciąża ją o wiele bardziej, niż sama jest w stanie przyznać. 
Pewnego dnia w skrzynce mailowej znajduje zaproszenie do wzięcia udziału w badaniu dla małżeństw. Alice je przyjmuje i w najbliższych tygodniach otrzymuje zestawy pytań, dotyczące jej męża, związku, historii poznania się. Żona obdarzona jest talentem literackim, przed urodzeniem dzieci próbowała sił jako dramatopisarka, więc jej barwne odpowiedzi szybko wzbudzają zainteresowanie przydzielonego jej przez instytut badawczy asystenta. Nawiązuje się korespondencja między nimi, która stopniowo zaczyna przeradzać się w coś więcej. 

Dzięki badaniu Alice zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem, jego celem, przyszłością i przeszłością. Gdy mąż traci pracę, wiele się zmienia w codziennej rutynie państwa Buckle, a Alice zaczyna dostrzegać moc kontaktów realnych .

Krótkie, sprawnie napisane rozdziały, które opisują codzienne życie rodziny Alice przeplatane są mailami do asystenta, odpowiedziami na pytania ankiety oraz statusami z fejsbuka, od którego kobieta wydaje się być uzależniona. Taki układ książki oznacza naprawdę szybką lekturę, która przypomina oglądanie sitcomu. Bardzo długo nie czytałam tego typu książek i zaskoczona byłam jak lekką mogą być rozrywką. Nie wydaje mi się bym za kilka miesięcy pamiętała wiele z Żony_22 ale może faktycznie czasem powinnam przeczytać coś bardzo lekkiego, nie zastanawiając się nad lekturą? 

Moja ocena: 4/6

Melanie Gideon, Żona_22, tł. Adriana Sokołowska-Ostapko, 450 str., Wydawnictwo Otwarte 2012.

wtorek, 17 marca 2015

"Dom z papieru" Carlos María Domínguez



Ta książka trafiła do mnie w ramach akcji Wanderbuch (czyli książka-wędrowniczka) organizowanej przez Dorotę z Bibliophilin. Jak sama nazwa wskazuje, książka wędruje wśród pewnej, wcześniej ustalonej liczby osób, a każda z nich podczas lektury dodaje swoje notatki, spostrzeżenia, uwagi. Książka rozpoczyna swoje życie, robi się coraz bardziej kolorowa, coraz grubsza, a lekturę ubogacają spostrzeżenia poprzednich czytelników. Można do książki dołączyć zakładkę, pocztówkę. To moja pierwsza przygoda w takim projekcie i bardzo mi się spodobała.

Książką-wędrowniczką jest Dom z papieru - niewielka powieść argentyńskiego pisarza. To powieść o pasji, zamiłowaniu, które przeistacza się w obsesję. Nie trudno się domyślić, że bohater tego opowiadania jest kolekcjonerem książek. Nałogowo kupuje wciąż nowe i nowe pozycje, a każdy dzień spędza na lekturze. Ten opis wydaje się wam znajomy? To koniecznie sięgnijcie po tę powieść.

Bluma Lennon, wykładowczyni w Cambridge, ginie pod kołami samochodu zagłębiona w lekturze Poezji Emily Dickinson. Kilka dni później do biura Blumy przychodzi list, który zawiera powieść Conrada Smuga cienia, wysłaną z Urugwaju. Powieść wygląda bardzo zagadkowa, oblepiona jest piaskiem i tynkiem, książka wydaje się być bardzo sfatygowana. Okazuje się, że właśnie tę książkę Bluma podarowała tajemniczemu Carlosowi podczas konferencji naukowej w Monterrey. Jej współpracownik i przyjaciel postanawia odnaleźć Carlosa i zwrócić książkę. Jego podróż prowadzi go do Argentyny i Urugwaju, gdzie spotyka kolekcjonera książek Delgado. To właśnie on opowiada mu o Carlosie Brauerze i jego pasji do książek. Pasji, która zamienia się w obsesję, która powoduje, że przekracza on pewną granicę - smugę cienia?

Powieść Domíngueza to niemal miniaturka, szkic pełen myśli, które ucieszą każdego bibliofila. Autor precyzyjnie i niezwykle trafnie opisuje to, co u każdego bibliofila powoduje przyspieszenie pulsu.
Wiele tu spostrzeżeń i dylematów, które z pewnością, dotyczą każdego miłośnika książek. Kto z nas nie narzeka na brak miejsca na półkach, kto z nas nie boryka się z katalogowaniem książek, z systemem i ustawiania? Ile razy zastanawialiście się nad celowością trzymania książek, do których nigdy nie wrócicie. Przyznam, że przechodziłam całkiem niedawno przez ten etap, wzmocniony później przez przeprowadzkę. 

Domínguez idzie krok dalej. Początkowa opowieść o niegroźnej fascynacji zamienia się w sugestywny opis psychozy, miłości, która staje się uczuciem niewolniczym, obsesji, z której nie ma ucieczki. Pamiętajcie więc, że książki mają moc, potrafią nawet zabijać...

Szkoda tylko, że książka Domíngueza to rozrywka na jeden wieczór, mam wrażenie, że otarł się tylko o temat i mógł rozwinąć go o wiele bardziej. A może celowo napiał utwór tak krótki, by zmusić czytelnika do własnych rozważań?

Moja ocena: 4,5/6

Carlos María Domínguez, Das Papierhaus, tł. Elisabeth Müller, Insel Verlag 2014.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:


piątek, 13 marca 2015

"Piekło jest w mnie" Joe Alex



Przeczytałam już przedostatnią książkę Joe Alexa, nieuchronnie zbliżam się do końca mojej przygody z tym autorem:( 
Piekło jest we mnie jest chyba najcieńszym z kryminałów Polaka, właściwie lekturą na jeden wieczór. Joe wraca z RPA - był zaproszony przez miłośników jego książek, więc pobyt obfitował w spotkania, kolacje i imprezy. Zmęczony tak intensywnym świętowaniem pisarz, pragnie tylko wsiąść do samolotu i zasnąć. Tymczasem samolot, lecący do Londynu z trzema przystankami, ma spóźnienie ze względu na trudne warunki pogodowe. Niestety Alex nie może się odprężyć, ponieważ przyszły współpasażer - handlarz diamentów Richard Knox jest bardzo gadatliwy. Nie trudno się domyślić, zwłaszcza po tym jak Knox zawiadamia Alexa, że obawia się o swoje życie, a na pokład samolotu wchodzą co najmniej dwie podejrzane osoby, że ofiarą morderstwa będzie właśnie Knox.

Samo śledztwo jest błyskawiczne, Alex prowadzi je publicznie, przed całą nikłą obsadą i załogą samolotu. Nie jest to najbardziej spektakularna część powieści, dla mnie tym razem najciekawsze były realia podróży lotniczych w latach sześćdziesiątych?, a może pięćdziesiątych. Wtedy gdy był to niezwykle ekskluzywny przywilej, samoloty miały wiele międzylądowań, stewardessy spełniały każde życzenie pasażerów, a oni mogli swobodnie wyspać się w fotelach, palić papierosy na pokładzie, a nawet wziąć prysznic w samolotowej łazience!

Świetna, szybka i niewymagająca rozrywka.

Moja ocena: 4/6

Joe Alex, Piekło jest we mnie, 174 str., Elipsa Sp. z o.o. 2005.

"Pokuta" Ian McEwan



Przez pierwsze sto, a może nawet sto pięćdziesiąt stron zastanawiałam się, czy będę czytać dalej. Nie podobał mi się ani język autora, ani akcja. W przypadku języka nie jestem pewna, czy to jednak nie słabe tłumaczenie, w przypadku akcji za to wiem, że denerwowała mnie jej ślamazarność. Naprawdę nie przepadam za książkami ze zwrotami akcji co dwie strony, ale przez kilkaset stron opisywać jeden dzień z różnych perspektyw to trochę pond moje siły. Ale zaparłam się, przeczytałam i nie żałuję. Ta trzyczęściowa książka nie jest dynamiczna, ale zainteresowała mnie jednak na tyle, by poświęcić jej kilka wieczorów. 

Scena pierwsza to upalne lato w latach trzydziestych, dobrze sytuowana angielska rodzina, dworek na wsi, wszyscy czekają na wizytę brata i syna. Trzynastoletnia Briony przygotowuje sztukę na cześć brata, jej siostra Cecilia, świeżo upieczona absolwentka studiów, po raz pierwszy poznaje tajniki namiętności, a matka przyjmuje pod swój dach dzieci jej świeżo rozwiedzionej siostry. Taka sceneria sugeruje wartką akcję, tymczasem upał ją rozleniwia, najwięcej natomiast dzieje się w głowie Brony, która przypadkiem obserwuje scenę między Cecilią a Robbiem. Niedoświadczona i romantyczna nastolatka źle interpretuje fakty i doprowadza swoimi wypowiedziami do niesprawiedliwych osądzeń. 
To, moim zdaniem, najsłabsza część książki. McEwan wprawdzie świetnie opisuje emocje niemal każdej z osób - Brony, Cecilii, a także ich matki, Robbiego, kuzynki Laury itd. Każda z nich znajduje się w innym etapie życia, i każda z nich inaczej widzi świat - oczywiste, tym bardziej doceniam, jak dobrze autor wyraził ich emocje. 

Druga i trzecia część powieści są za to świetne. Robbie, który walczył w Belgii jako szeregowiec brytyjskiej armii, próbuje dostać się z powrotem do Anglii. Autor niezwykle sugestywnie opisuje wojenny chaos - ludzi uciekających, ginących, bombardowanych, żołnierzy walczących, uciekających, zagubionych, pogrążonych w traumie oraz życie wokół nich, które toczy się swoim rytmem, tak jakby dokoła nie kończył się świat. Poruszające, szczere obserwacje Robbiego przedstawiają najgorsze oblicze wojny. Także trzecia część powieści nawiązuje do wojny. Zarówno Cecilia, jak i Briony pracują jako pielęgniarki. Autor koncentruje się na tej drugiej, opisując rygorystyczne przygotowania do wykonywania tego zawodu, surowość warunków, dokładność i skrupulatność przyszłych opiekunek żołnierzy zranionych na froncie. I wreszcie przedstawia ich przybycie, szok pourazowy, śmierć, ciężkie rany i walkę o życie. Prywatne problemy i życie Briony odsuwają się na drugi plan. Prawdę mówiąc nie byłam nawet ciekawa jak skończyła się historia tej trójki (Brony-Cecilia-Robbie) i choć z założenia miała to być powieść o czynach i ich konsekwencjach (pokucie współmiernej do dokonanej zbrodni), to dla mnie jest to przede wszystkim powieść o wojnie i jej wpływie na jednostkę, z innej, bo angielskiej, perspektywy.

Moja ocena: 4/6

Ian McEwan, Pokuta, tł. Andrzej Szulc, 400 str., Wydawnictwo Albatros 2003.

wtorek, 10 marca 2015

"Na wschód od Edenu" John Steinbeck



Powieść Steinbecka zachwyciła mnie niemal wszystkim. Językiem, rozmachem, charakterami, polemikami, odwołaniami i przedstawioną historią. To literatura, która zaspakaja wszystkie potrzeby czytelnika. Nie wiem dlaczego ta książka tak długo stała na mojej półce - chyba odstraszał mnie drobny druk. Po raz kolejny przekonałam się, że najlepszym sposobem na zapoznanie się z klasyką są w moim przypadku audiobooki. Mieczysław Morański od razu wprowadził mnie w klimat powieści, co jest dla mnie ewenementem. Jak dotąd polscy lektorzy odstraszali mnie od tej formy czytania.

Pobieżna kwerenda u wujka google potwierdziła moje przypuszczenia - o powieści Steinbecka napisano chyba wszystko i przeanalizowany najmniejszy jej aspekt. Nie warto więc streszczać jej treści czy powtarzać ogólnie dostępne interpretacje. Spróbuję może skupić się na tych aspektach, które mi się podobały. 

Przede wszystkim rozmach, o którym już wspomniałam. Szeroko zakrojona historycznie, obejmująca losy kilku pokoleń powieść to jest to, co najbardziej lubię. Współcześnie rzadko spotyka się książki tak obszerne i wyczerpujące. Steinbeck mocno osadza opowieść w ówczesnych realiach amerykańskich, szkicując spory kawałek historii tego kontynentu. Przede wszystkim jednak konstruuje mocne, wyraziste charaktery, opierając na nich rozważania nad dobrem i złem. Tytuł powieści oraz imiona postaci przywołują na myśl biblijną opowieść o Ablu i Kainie, która faktycznie staje się centralnym punktem książki. Adam i jego brat Karol a potem synowie Adama - Kaleb i Aaron odgrywają na nowo braterską rywalizację. Wszystkie te postaci stale zadają sobie pytanie o istotę dobra, o walczący z nim tkwiący w każdym człowieku pierwiastek zła. Jednak to, co decyduje o człowieku to nie jego skłonności, a wolny wybór. Steinbeck prowadzi swoje rozważania pod postacią dyskusji Sama Hamiltona - irlandzkiego imigranta, wynalazcy i autorytetu doliny Salinas oraz Li - chińskiego służącego Adama. 
Ich pointą, istotą i sensem biblijnego konfliktu jest swoboda wyboru, możliwość decyzji, ciągła walka dobrego ze złem. Najwyraźniej przedstawia ją Steinbeck w rozważaniach Kala, który mając swego brata za ucieleśnienie dobra, nieustannie zwalcza swoje złe w jego mniemaniu rysy charakteru. Tymczasem i Aaron nie jest bez skazy - skoncentrowany na sobie, ogarnięty swoimi problemami, a potem bólem, nie zważa na dobro innych. 

Li jest zdecydowanie moim ulubionym bohaterem powieści. Od pierwszego wejrzenia wzbudził moją sympatię - za spokój, mądrość i stoicyzm i cierpliwość. 
Drugą postacią, która wywiera największe emocje w czytelniku jest demoniczna Cathy, która zamienia się w burdelmamę Kate. Niejednoznaczna, zagubiona Kate wydaje się być ucieleśnieniem zła, pokuszeniem, wcieleniem diabła, a może edeńskiego węża? U końca życia jej fasada zaczyna jednak się kruszyć, żelazna konsekwencja ustępuje czynom sentymentalnym?, emocjonalnym?, a jej wyznanie, w którym porównuje się do Alicji z Krainy Czarów zupełnie mnie zaskoczyło.

Marlow pisze, że Cathy jest jedyną osobą, pozbawioną biblijnych nawiązań - nie jestem przekonana czy taki był zamiar Steinbecka. Jak wyżej wspomniałam, niemal automatycznie łączyłam jej postać z biblijnym wężem, kusicielem, a może nawet drugą twarzą Ewy?

Kilka słów o tytule jeszcze, tutaj także Marlow zastanawia się nad jego doborem. Ja nie odczytuję go jako miejsca, do którego któryś z bohaterów, podobnie do Kaina, powinien uciec. Dla mnie biblijny obszar, mieszczący się na wschód od Edenu do dolina Salinas, która reprezentuje cały świat. To miejsce, w którym teraz żyją ludzie, potomkowie Kaina, jego spadkobiercy, naznaczeni przez Boga, postawieni przed bolesnymi wyborami.

Moja ocena: 6/6

John Steinbeck, Na wschód od Edenu, tł. Bronisław Zieliński , 670 str., czyt. Mieczysław Morański, Wydawnictwo Qes Agency 2009.

Książkę przeczytałam w ramach wyznania:

wtorek, 3 marca 2015

"Utz" Bruce Chatwin


Ta niepozorna, szczupła książka ukrywała się przez wiele lat na mojej półce. Niedawno odkryłam ją i zachwyciłam się prozą Chatwina. To zdumiewające ile można zawrzeć na nieco ponad stu stronach. 

Autor opowiada historię Kaspara Joachima Utza - Żyda po matce, Niemca po ojcu, Czecha z wyboru, kolekcjonera z zamiłowania. Chatwin pozwala Utzowi umrzeć na pierwszych stronach książki, a pałeczkę opowiedzenia o nim, przekazuje amerykańskiemu/angielskiemu (nie zwróciłam uwagi na narodowość) dziennikarzowi, który krocząc jego śladami i rozmawiając z jego przyjacielem pragnie dowiedzieć się, co stało się z wyjątkową kolekcją porcelany miśnieńskiej po śmierci Utza. 
Z samym kolekcjonerem spędził niegdyś jedno popołudnie i wieczór. Utz to człowiek nieuchwytny - o twarzy przeciętnej, trudno nawet przypomnieć sobie czy nosił wąsy, konformista, który w każdej sytuacji potrafi uchować swoją kolekcję od konfiskaty. W czasie II wojny światowej kolaboruje z Niemcami, by tego uniknąć, a kolekcję nawet powiększyć, po wojnie zaś tak układa się z komunistyczną władzą, że może zachować zbiory, obiecując oddanie ich państwu po śmierci. 
Drogocenne eksponaty upchnięte są w małym mieszkanku, które dzieli ze służącą Martą. Biedną, wiejską dziewczyną, którą zabrał z majątku rodziców i uczynił swoją powiernicą, pomocnicą, a w końcu żoną. 

Powieść Chatwina może zostać odczytana jako obraz pasjonata, który z kolekcjonowania czyni sens swojego życia. Może także być obrazem Pragi lat sześćdziesiątych, a także szkicem na temat szukania swojego miejsca w świecie. Pozornie niezwiązany z miastem Utz, próbuje spędzić jesień życia w Vichy, gdzie poznaje smak bycia obcym, samotnym, wiecznie odmiennym. Jego powrót do komunistycznej Czechosłowacji jest wydarzeniem niespotykanym, ale wydaje się, że tylko tam może wieść wygodne, nierzucające się w oczy życie. 

Utz to także zachęta do dalszych poszukiwań, Chatwin szkicuje historię porcelany, przypomina opowieść o Golemie, pobieżnie wspomina o żydowskiej Pradze. Wszystkie te wątki zgrabnie wplata w swoja powieść, nie pozwalając na nawet chwilowe odłożenie jej z ręki.

Moja ocena: 5/6

Bruce Chatwin, Utz, tł. Mira Michałowska, 124 str., Wydawnictwo Wojciech Pogonowski 1993.

poniedziałek, 2 marca 2015

"Tajemice wydarte zmarłym" Emily Craig



Po lekturze książek Michaela Tsokosa z wielką ciekawością sięgnęłam po powieść jego koleżanki po fachu Emily Craig. I niestety srodze się rozczarowałam. Podczas gdy Tsokos zachwyca rzeczowymi uwagami, mimochodem przemycanymi uwagami na temat pracy patologa sądowego, a przede wszystkim ciekawymi szkicami psychologicznymi zabójców, Craig koncentruje się przede wszystkim na sobie.

To nie jest więc książka o ofiarach, ani o i cierpieniu, nawet nie jest to książka o pracy patologa, to jest książka o pani Craig i jej karierze. Książka pełna dumy z własnych dokonań i powtórzeń. I o ile duma jest wskazana, gdy ma się na koncie szereg spektakularnych osiągnięć zawodowych, to jednak powinna ona mieć jakieś granice. Stałe podkreślanie własnych osiągnięć, zawsze niezwykłych i zaskakujących początkowo nudzi, aż w końcu robi się żenujące. 

Książki Tsokosa są osadzone w realiach niemieckich, ale śmiem twierdzić, że odnajdzie się w nich także czytelnik na przykład polski, Craig jednak nie jest w stanie wyłamać się z amerykańskiego środowiska. Wiele zdań poświęca na tłumaczenie zakresu obowiązków koronera, anatomopatolga czy wreszcie szeryfa i FBI.
Craig pracowała początkowo jako rysownik medyczny oraz specjalista od kości w klinice ortopedycznej, dopiero później studiowała antropologię na słynnej farmie kości, gdzie poznawała wszystkie tajniki rozkładu ciała i specjalizowała się w końcu tylko na strukturach kostnych. Tę drogę opisuje w swojej książce przynajmniej kilkanaście razy. Pozornie jest to książka o przypadkach, z jakim zetknęła się w trakcie swojej pracy antropologa sądowego stanu Kentucky, ale tylko pozornie. Wszystkie znalezione ciała czy kości są tłem do opisywania po raz enty, jak wspaniale wykształcił ją ten czy ów profesor i jak wiele dała jej wieloletnie praca rysowniczki, by mogła jako jedyna rozwiązać niezwykle zagadkowy przypadek. Chętnie także podkreśla swój wiek, konieczność pracy z młodszymi kolegami i udowadniania swoich umiejętności. Zakładam, że miało to brzmieć swojsko i sympatycznie. Jak domyślacie się pewnie, w moich uszach takie nie było.

Nie zaprzeczę, że wiele z książki Craig się dowiedziałam. Mnóstwo wiadomości stricte naukowych jest największą zaletą Tajemnic wydartych zmarłych. Świetne są bardzo szczegółowe opisy procesu badania kości, oddzielania tkanek miękkich od twardych, detektywistycznej, żmudnej pracy, wybierania larw, babrania się we krwi, przesypywania kilogramów popiołu w poszukiwaniu najmniejszej kosteczki czy tkwienia w trudnych warunkach atmosferycznych czy terenowych i wydobywania kości. Craig opisała swoją pracę przy tak znanych tragediach jak te w Waco, Oklahoma City czy po zamachu na World Trade Center. Zwłaszcza przy tej ostatniej nie udało się jej uniknąć patosu i grania na uczuciach. Nie zamierzam umniejszać żadnej z tej tragedii, ale mam alergię na amerykański patriotyzm, solidarność i egzaltację.

Książka ta jednak może się podobać, jak na przykład pisze ceniona przeze mnie Mery.

Moja ocena: 3,5/6

Emily Craig, Tajemnice wydarte zmarłym, tł. Hanna Pustuła, 300 str., Wydawnictwo Znak 2009.

niedziela, 1 marca 2015

Stosikowe losowanie 3/15 - pary

Karto_flana wybiera numer książki dla Izy (w stosie 120 książek) - 110
Iza wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 126 książek) - 119
Marianna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 860 książek) - 123 
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 135 książek) - 24
Maniaczytania wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 128 książek) - 11
Guciamal wybiera numer książki dla Anny (w stosie 10 książek) - 9
Anna wybiera numer książki dla Anne18 (w stosie 35 książek) - 11
Anne18 wybiera numer książki dla Bujaczka (w stosie 200 książek) - 1
Bujaczek wybiera numer książki dla Karto_flanej (w stosie 125 książek) - 1