środa, 31 grudnia 2014

Statystyka grudzień 2014

Przeczytane książki: 7 + 1 przerwana

Ilość stron: 2257

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego: 1
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę: 0

Ilość książek w stosie: 118

Jak widać, w tym miesiącu kontynuowałam czytanie polskich autorów - okazało się, że zupełnie tego nie planując, zaczęłam wyłuskiwać z mojego niewielkiego, przeprowadzkowego stosu właśnie Polki i Polaków. I dobrze, bo w ostatnich latach bardzo ten kąt mojego stosu zaniedbałam i cieszę się, że wreszcie aż tyle zaległych książek udało mi się przeczytać i znacznie zmniejszyć ilość tomiszczy zalegających od lat na półkach. 

Brandon Mull "Baśniobór"



Nie planowałam lektury Baśnioboru, ale chęć czytania tej samej książki, w tym samym czasie, co moja córka, zadecydowała. Taka okazja nadarzyła się nam po raz pierwszy. Ona jednak jeszcze nie skończyła czytania, mnie trochę szybciej poszło. Jej się na razie podoba, mnie niestety mniej.

Seth i Kendra mają nieco dziwną rodzinę - jedni dziadkowie spłonęli w przyczepie kempingowej, a drugich zbyt często nie widują. Mieszkają oni daleko, nigdy nie odwiedzają wnuków razem, a wizyty rodziny u nich także należą do rzadkości. Tymczasem rodzice Setha i Kendry wypływają w rejs do Skandynawii - zagadkowy zapis w testamencie zmarłych dziadków - i dzieci muszą zostać umieszczone na ten czas u niemal nieznanej babci i dziadka. Na miejscu okazuje się, że posiadłość dziadków wcale nie jest zwyczajna, a dzieci krok po kroku odkrywają jej tajemnice. Mull kreuje świat pełen wróżek, nimf, najad i innych baśniowych stworów, nawiązując do różnych mitologii oraz wierzeń.

Autor próbował stworzyć swój świat z własnymi zasadami, historią i zagrożeniami, czerpiąc inspirację z Tolkiena czy Rowling. Niestety autorowi się to nie do końca udało - brakuje mi tu pełne kreacji, dopracowanej historii, wyjaśnienia zasad i powiązań. To wszak nie bajka dla małych dzieci, gdzie wiele faktów można przyjąć na słowo, lecz powieść dla nieco starszego czytelnika. Odniosłam jednak wrażenie, że Mull często gorączkowo, na poczekaniu wręcz, wymyślał uzasadnienie wydarzeń - Kendra i Seth muszą jechać o dziadków, to uśmiercimy drugich, a rodziców wyślemy na inny kontynent; rodzeństwo trzeba wpakować w tarapaty, więc Seth złamie wszystkie zasady; sytuacja jest bez wyjścia, no to nagle się okaże, że Kendra nie może zostać zaatakowana, bo nigdy nie użyła magii. To tak jakby Mull zasady funkcjonowania Baśnioboru wymyślał na poczekaniu. Zaskakujące jest także, jak nagle dzieci rzucają się na szyję rzadko widywanej babci, do której za żadne skarby nie chciały jechać. Same przygody wydały mi się niedopracowane, powierzchowne, opowiedziane w pośpiechu. Seth i Kendra byli pierwszymi wnukami, którym udało się odkryć istnienie rezerwatu magicznych stworzeń, trudno uwierzyć, że dotychczasowe wnuki nie wpadły na żaden trop.

W końcu język powieści - nie znam oryginału, ale polskie tłumaczenie nie miało płynności - zwracanie się do czternastoletniej Kendry per dobra dziewczynka (założę się, że w oryginalnie Kendra była good girl), sztuczne dialogi między rodzeństwem czy wyruszanie za zaginionym dziadkiem, mnie irytowały. 

Dla córki kupiłam wszystkie kolejne tomy, być może także je przeczytam, by móc z nią rozmawiać o książce, ale bardzo żałuję, że Mull nie wciągnął mnie w swój świat, tak jak udało się to Rowling.

Moja ocena: 3/6

Brandon Mull, Baśniobór, tł. Rafał Lisowski, 344 str,, Wydawnictwo WAB.

wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie stosikowego losowania 2014

2014

Styczeń

Anne18: "Jane Eyre" Charlotte Bronte
Maniaczytania: "Polska na filmowo" Marek Szymański
Anna: "Der Alp meines Lebens" Hannes Lamp
Iza: "W lwiej skórze" Michael Ondaatje - przerwana
ZwL: "Gorączka latynoamerykańska" Domosławski (przeczytana, brak recenzji)
Guciamal: "Dyptyk petersburski" Josif Brodski
Paideia: "Psalm u kresu podróży" Erik Hansen

Luty:

Anne18: "Miłość z jasnego nieba" Krystyna Mirek
Guciamal: "Nic nie oprze się nocy" Delphine de Vigan
Iza: "Kryształowa granica" Carlos Fuentes
Anna: "Bez oręża" Zofia Kossak-Szczucka
Maniaczytania: "Flush" Virginia Woolf
Marianna: "The Bone People" Keri Hulme
Karto_flana: "Córka rzeki" Hong Ying
ZwL: "Teresa" Steve Sem-Sandberg
Paideia: "Zło czai się w mroku" Norbert S. Sikorski


Marzec:

Iza: "Młyn nad Flossą" George Eliot
ZwL: "Ostatni strzał" Żółkiewska
Anne18: "Mechaniczny anioł" Cassandra Clarie
Marianna: "Wybór Zofii" William Styron
Guciamal: "Han z Islandii" Victor Hugo
Momarta: "Powrót z gwiazd" Stanisław Lem
Paideia: "Tron Izydy" Judith Tarr
Karto_flana: "Sosonowe dziedzictwo" Maria Ulatowska
Anna: "Odkrycie nieba" Harry Mulisch
Maniaczytania: "Ręka fatum" Lis Wiehl, April Henry

Kwiecień:

Iza: "Ballada o wzgardliwym wisielcu" Stanisław Rembek
Marianna: "Tłumaczka snów" Chitra Banerjee Divakaruni
Guciamal: "Pojedynek mistrzów Leonardo da Vincia i Michał Anioł" Jonathan Jones
Anna: "Ostatni rejs Fevre Dream" George R.R. Martin
Momarta: "Wichrowe wzgórza"
Paideia: "Kręgi" Jan Antoni Koma
Karto_flana: "Jeżynowe wino" Joanne Harris
ZwL: "Zelda" Nancy Milford
Maniaczytania: "Herbaciarnia pod Morwami" Sharon Owens

Maj:

Marianna: "Ptak słońca" Wilbur Smith
Guciamal: "Wakacje Pana Łaksawego" Salley Vickers
ZwL: "Pelagia i biały buldog" Borys Akunin
Momarta: "W ogóle i w szczególe" Anne Fadiman
Paideia: "Kamień na kamieniu" Wiesław Myśliwski
Karto_flanna: "Spójrz mi w oczy" Cammie McGovern
Iza: "Rok 1794" Władysław Reymont
Anna: "Ja, Klaudiusz" Robert Graves
Maniaczytania: "Trucizna królewska" Maurice Druon

Czerwiec:

ZwL: "Gubernator" Robert Penn Warren
Paideia: "35 maja czyli jak Konrad pojechał konno do mórz południowych" Erich Kästner
Iza: "Nadzy i martwi" Mailer
Marianna: "Suite francaise" Irene Nemirovsky
Guciamal: "W podróży" Sandor Marai
Mania czytania: "Sprzedawca broni" Hugh Laurie
Karto_flana: "Francuski ogrodnik" Santa Montefiore
Anna: "Czerwony namiot" Anita Diamant

Lipiec:

Marianna: "E.E." Olga Tokarczuk
Anne18: "Najdłuższa podróż" Nicholas Sparks
Guciamal: "Pamiętniki" Giovanni Giacomo Casanova
Anna: "Castorp" Paweł Huelle
ZwL: "Dzieje moje własne" Wirydianna Fiszerowa
Karto_flana: "Zaklęte rewiry" Henryk Worcell
Joanna Cośtam: "Zwierciadło pęka w odłamków stos" Agatha Christie
Maniaczytania: "Włoskie wesele" Nicy Pellegrino

Sierpień:

Anna: "Toksyna" Zyta Tomecka-Czarnotta
ZwL: "Fałszerz" Frederick Forsyte
Guciamal: "Tylko ja sama" Roma Ligocka
Marianna: "The song of names" Norman Lebrecht
Anne18: "Zakazana królowa"
Karto_flana: "Mimo wszystko" Monika Sawicka
Maniaczytania: "Przepisy Mikołajka" Rene Goscinny

Wrzesień:

Marianna: "Heart Songs" Annie Proulx
ZwL: "Średniowiecze wagantów" Helen Waddel
Guciamal: "Zamknięte drzwi" Magdalena Szabo
Karto_flana: "Czekoladowa wojna" Roberta Cormiera
Anna: "Zmącony spokój pani labiryntu" Joe Alex
Joanna Cośtam: "Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafon
Maniaczytania: "Drugi rodzaj ciszy" Eileen Goudge

Październik:

Guciamal: "Zlikwidować Paryż" Sven Hassel
ZwL: "Nefertiti" Joyce Tyldesley
Anna: "Utracone serce Azji" Colin Thubron
Marianna: "The Amateur Marriage" Anne Tyler
Maniaczytania: "Miasto cudów" Eduardo Mendoza

Listopad:

Anna: "Lampart" Giuseppe Tomasi di Lampedusa
Guciamal: "Carravaggio. Awanturnik i geniusz" Desmond Seward
Marianna: "Rok 1984" George Orwell

Grudzień:

Anna: "Karolina" Krzysztof Varga
Guciamal: "Wilk stepowy" Herrmann Hesse
Marianna: "Zbawcy mórz" Adam Leszczyński

niedziela, 28 grudnia 2014

Andrzej Pilipiuk "Wieszać każdy może"



Ze zdumieniem przypomniałam sobie, że ponad trzy lata uważałam Kroniki Jakuba Wędrowycza za wtórne do Weźmisz czarno kurę. Hmm, czyli nie należy czytać książek Pilipiuka zbyt szybko po sobie, bo Wieszać każdy może bardzo mnie ubawiło i z przyjemnością odświeżyłam znajomość z mieszkańcem Wojsławic i miałabym ochotę na więcej.
Ten tom opowiadań składa się z zaledwie ośmiu tekstów, przy czym ostatni - Pola Trzcin - ma zadatki na osobną powieść.

Jakub jak zwykle pije, dobrze podjada, zabija i pomaga, stosując egzorcyzmy i tajemne moce. Tym razem towarzyszy mu oprócz sąsiada Semena, prawnuk Piotruś, który wydaje się być godnym naśladowcą przodka. Akcja opowiadań obejmuje nie tylko czasy II wojny światowej i współczesność ale starożytny i współczesny Egipt, a do Polski powracają Lenin i Dzierżyński. Mimo że nie przepadam za karkołomnymi i nieprawdopodobnymi pomysłami na fabułę, to Pilipiuk mnie do swojej narracji przekonał i zapewnił dwa dni świetnej rozrywki. Bardzo podoba mi się poczucie humoru autora, jego delikatne nawiązania do współczesności, mrugnięcia okiem do czytelnika, a przede wszystkim kreacja postaci Wędrowycza. 

Jeśli jeszcze nie znacie Jakuba, zachęcam was do lektury!

Moja ocena: 5/6

Andrzej Pilipiuk, Wiezać każdy może, 323 str., Fabryka Słów 2006.

piątek, 26 grudnia 2014

Beata Pawlikowska "Blondynka śpiewa w Ukajali"



Nie znałam dotąd Blondynki. Gdzieś mi się obiło o uszy, że jest, a książkę wymieniłam niegdyś na podaju całkiem przypadkiem. Skusiło mnie przede wszystkim Ukajali, a właściwie tytuł, bo wiele lat temu czytałam o rybach śpiewających w tej rzece. Pamiętam także o wyzwaniu południowoamerykańskim, które cieszy się zerową popularnością:(

Pawlikowska wybiera najgorszą z możliwych tras i przemieszcza się przez Andy w kierunku Ukajali, by potem dotrzeć tą rzeką do Amazonki. Nie wiedzieć czemu wybiera na swoją podróż porę deszczową, gdy ruch przez Andy niemal zamiera, a w trudną trasę wypuszczają się tylko pojedynczy szaleńcy. Niestety autorka nie wyjaśnia, co nią kierowało. 

Powieść Pawlikowskiej to nie porządne sprawozdanie z podróży, a raczej tylko zbiór impresji, opis najciekawszych wrażeń i przygód, okraszony wspomnieniami z innych wypraw oraz bardzo długimi wyciągami z pamiętników hiszpańskich pierwszych osadników. 

Największym i chyba jedynym wrażeniem, jakie pozostaje po lekturze, jest to, że Amazonia i Andy to jedno wielkie śmietnisko - wioski to brud, rzeka to ścieg, a ludzie nie znają najbardziej elementarnych zasad higieny. Autorka pisze też sporo o kulinariach ale kultury czy geografii Peru nie sposób poznać. 

Niezwykle denerwowała mnie maniera pisarska autorki - niby dowcipne rymowanki, zabawy językowe, które mnie wydały się być infantylne. Pomijając je, książkę czyta się wartko, kartki same się niemal przewracają ale do końca nie odkryłam celu napisania tej książki - ani to przewodnik, ani pełna relacja z podróży, ani reportaż. Takie niewiadomoco na wolny wieczór. Do tego takie, które nastraja niezbyt optymistycznie - bo wyżej wspomniany brud i smród, i wycinanie drzew, i zaśmiecanie Amazonii, i konkwistadorzy, zaginiony świat ówczesnych Indian...

Moja ocena: 3/6

Beata Pawlikoska, Blondynka śpiewa w Ukajali. Nowe przygody w Ameryce Południowej, 221 str., Wydawnictwo G + J 2005.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:


czwartek, 25 grudnia 2014

"Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" Dorota Masłowska



Pewnie jestem ostatnią blogerką, która jeszcze nie czytała Masłowskiej. Wiele razy pisałam, że niechętnie sięgam po bestsellery i nowości, więc Wojna polsko-ruska musiała odczekać na swoją kolej. Trudno mi jednoznacznie ocenić moje odczucia, na pewno nie jestem zachwycona ani oczarowana. Doceniam jednak nowatorskość języka i narracji. Ale właśnie z tego powodu lektura tej książki była dość mozolna. Najpierw potrzebowałam sporo czasu, by przyzwyczaić się do stylu powieści, początkowo wymagała ona ode mnie więcej koncentracji niż dzieła klasyków:) Gdy jednak wpadłam w rytm monologu Silnego, dość szybko przewracałam strony.

Nie powiem, że fabuła mnie zniesmaczyła, bo trudno mnie w tej kwestii zaszokować ale jednak w jakiś sposób mnie odstręczała. Zarzekałam się wiele razy, że wolę czytać o ludzkim dnie niż sentymentalne powieści z Toskanią w tle, ale bagno Masłowskiej mnie wręcz odrzucało. To kręcenie się między jedną, a drugą kreską amfy, jakieś imprezy, brudny seks, marnowanie życia i, pardon my English, pieprzenie o byle czym mnie miejscami bardzo denerwowało.

Abstrahując jednak od treści, podziwiam Masłowską za pomysł, treść, język, wprowadzenie swojej postaci do powieści, znajomość? środowiska i niezwykłe oddanie sposobu myślenia Silnego i jego znajomych. Podobał mi się jej, mimo wszystko, subtelny humor, ironiczne spojrzenie na świat, wytknięcie kiczu i sposób w jaki mimochodem ilustruje małomiasteczkowy świat. 

Mimo że jest to w moim odczuciu książka z gatunku męczących, to jednak zaliczyłabym ją do kanonu współczesnej literatury polskiej i cieszę się, że wreszcie po nią sięgnęłam.

Moja ocena: 4/6

Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, 240 str., Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża 2005.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Kochani czytelnicy, życzę wam rozczytanych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! Mam nadzieję, że Dzieciątko przyniesie wam dużo książek, a wy będziecie mieli mnóstwo czasu na lekturę! 

Źródło: Pinterest.

Stosikowe losowanie 1/15

Zapraszam do zgłaszania się do rundy styczniowej! Pary rozlosuję 1 stycznia, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

piątek, 19 grudnia 2014

"Czerwony rower" Antonina Kozłowska



Bohaterki Czerwonego roweru to niemal moje rówieśnice, w latach osiemdziesiątych chodziły do ostatnich klas podstawówki, przeżywały pierwsze zauroczenia i spędzały popołudnia na plotkowaniu i jeżdżeniu rowerami po okolicy. Ponad dwadzieścia lat później mają swoje rodziny, problemy, rzadko się spotykają i kontakty odnawiałyby pewnie jedynie przy specjalnych okazjach gdyby nie pewna sprawa z przeszłości. Karolina, Beata i Gośka prowadzą bardziej lub mniej udane życie i rzadko wspominają Anetę, która nieco później dołączyła do ich paczki. 
Pewnego dnia jednak siostra Anety odnajduje jej pamiętnik i budzi duchy przeszłości.

Podwarszawskie Leśne to prowincja, gorsza siostra stolicy, mikrokosmos z odrapanymi budynkami, polami, śmierdzącym kanałem i wioskowym przygłupem. Cztery bohaterki borykają się ze swoimi problemami - brak ojca, alkoholizm, ojciec-ubek, nadwaga, bieda ale mimo, że ich rodziny i ich pochodzenie są tak różne, coś je łączy - chłopcy, niemieckie Bravo, a może budząca się seksualność? Nie jest to jednak mimo zawartego bractwa krwi równa przyjaźń. W tym trójkącie dominuje Beata, najbardziej rozbudzona, doświadczona, niepokorna, potrafiąca manipulować koleżankami. Gdy do trójki dołącza brzydka, biedna i religijna Aneta powstaje pełen napięć czworokąt, a Beata zyskuje konkurentkę. 

Dorosła Karolina nie do końca wie, co stało się z Anetą, a poczucie winy skłania ją do wrócenia do tej sprawy i szkolnych lat. Jednak to nie tylko Karolina jest narratorką powieści, Kozłowska oddaje głos każdej z kobiet, a relacjonując wydarzenia z lat osiemdziesiątych sięga po narrację w trzeciej osobie. Taka konstrukcja powieści pozwala autorce na wielowymiarowe sportretowanie dziewczyn, a potem kobiet. To także książka o dojrzewaniu, które jest zawieszeniem między dziecięctwem, a dorosłością, próbą dopasowania się do grupy, rozpaczliwą walką o akceptację. Te problemy i rozterki dotyczą w równym stopniu głównych bohaterek, jak i córki Karoliny. Zmieniają się kulisy, okoliczności, ale ból dojrzewania jest ten sam. No właśnie kulisy chyba wzbudziły we mnie największy sentyment - lista przebojów Niedźwiedzkiego (świetnie dobrane tytuły rozdziałów, będące cytatami z ówczesnych hitów!), nagrywanie piosenek z radia na magnetofon Kasprzak, buty czeszki, szkolne dyskoteki i turecki dżins;)

Zaskakująco dobra lektura, ciekawa historia, której nie powstydziłby się autor kryminałów, dobre portrety bohaterów i świetnie oddane tło społeczne (i ohydna okładka, nie patrzcie) - jednym słowem polecam! 

Moja ocena: 5/6

Antonina Kozłowska, Czerwony rower, 234 str., Wydawnictwo Otwarte 2012.

środa, 17 grudnia 2014

"Wnuczka do orzechów" Małgorzata Musierowicz


Najnowsze książki Musierowicz czytam przede wszystkim z sentymentu, czytam i od razu zapominam ich treść. Ale z pewnością póki Musierowicz będzie pisać, póty będę kupować i czytać. Tak też się stało z Wnuczką do orzechów, która okazała się zaskakująco udaną lekturą. Mimo że preferuję książki mroczne, traktujące o porażkach ludzkich i nizinach społecznych, to na sielankę Borejków zawsze się skuszę.

Tym razem autorka wydaje się rozpoczynać exodus z pogrążonych w remontach i zakurzonych Jeżyc. To właśnie gospodarstwo Patrycji staje się centrum życia Borejków z przyległościami ale sama akcja powieści koncentruje się wokół Idy i poniekąd Józefa oraz nowej postaci - Doroty. Rezolutna siedemnastolatka mieszka wraz z babcią i ciocią-babcią na wsi, niedaleko Patrycji, gdzie całkiem przypadkowo ląduje Ida w roli urlopowiczki.

Dorota jest dziewczyną idealną - pracowita, rozsądna, twardo stąpająca po ziemi, mądra i zaradna. I świetnie się rozumie z Idą. I naturalnie w tym młodym wieku stanowi rewelacyjny materiał na przyszłą synową. Bo zamążpójście wydaje się być głównym celem kobiecej części rodu Borejków. Ida i Gabrysia oceniają dziewczęta pod kątem bycia przyszłą synową i nawet pod tym kątem polecana jest przyszła specjalizacja medyczna planującej te studia Dorocie. Do naszych czasów nie przystaje także zachowanie młodzieży. Ignaś, student podobno, zachowuje się jak dojrzewający nastolatek, a Dorota i Józef prowadzą podchody miłosne na poziomie dwunastolatków.

Autorka nie zarzuciła szyderczego traktowania McDusi, a przede wszystkim jej figury. Tym czasem korpulentna Patrycja jest zupełnie w porządku, jej kształty bowiem są wynikiem konsumpcji wyrobów własnych, a nie frytek i hamburgerów. Te ostatnie, podobnie jak miasto i miastowi stają się nowym wrogiem i celem krytyki Musierowicz.

Jeśli jesteście w stanie przełknąć te mankamenty, to macie szanse na przyjemną lekturę na jeden lub dwa wieczory. Musierowicz wróciła do swojego starego stylu - udało się jej odmalować sielankowe lato, rodzinną atmosferę i dość zgrabną, choć przewidywalną, historię.

Moja ocena: 4/6

Małgorzata Musierowicz, Wnuczka do orzechów, 265 str., Akapit Press 2014. 

sobota, 13 grudnia 2014

Liebster Blog-Award

Setna strona oraz Guciamal zaprosiły mnie do wzięcia udziału w kolejnej zabawie Liebster Blog-Award. Z tej okazji przypomniałam sobie pierwszy blogowy łańcuszek, który zapoczątkowałam w październiku 2008 roku. Nie jestem pewna, ale podejrzewam, że mogła to być pierwsza tego typu zabawa w polskiej blogosferze książkowej.

Dziewczynom dziękuję za zaproszenie i z pewną zwłoką odpowiadam na pytania.


Najpierw pytania Setnej strony:

1. Czy masz czytelnicza wishliste i co się na niej znajduje?

Tak mam, część z tych tytułów można zobaczyć tutaj na blogu, w zakładce Chcę przeczytać, a więcej mam w schowaku na amazonie.

2. Pierwsza samodzielnie przeczytana książka?

Pierwsze, które pamiętam to były Dzieci z Bullerbyn oraz Baśnie Andersena, ale być może wcześniej czytałam już krótsze książki.

3. Najlepsza ekranizacja?

Nie mam pojęcia, przeważnie nie oglądam ekranizacji książek.

4. Co robisz w wolnym czasie (oprócz czytania)?

Marnuję czas w Internecie:) Poza tym mam mnóstwo innych zainteresowań, które na razie odsunęłam na dalszy plan. Najczęściej poświęcam teraz wolne chwile na naukę portugalskiego.

5. Jakie czasopisma czytasz?

Wysokie obcasy i Duży format. Mam ich cały stos, ale bardzo często jednak wybieram książkę, a one cierpliwie czekają na swoją kolej.

6. Czy masz taki swój ulubiony film, który oglądasz po sto razy?

Właściwie nie, choć kilkanaście razy widziałam Dirty Dancing ;P

7. Jak określisz siebie jednym słowem? (i czy w ogóle się da;)

Trudno mi powiedzieć, może wszechstronna lub ciekawa świata.



I pytania gucimal:

1. Pierwsza książka, która wprowadziła cię w świat dorosłej literatury 

Z pewnością były to lektury szkolne, już te poważniejsze, czytane w liceum. Wtedy sięgałam poza tym po Zolę, Balzaca. Niestety nie pamiętam czy czytałam literaturę dorosłą w szkole podstawowej.

2. Mickiewicz, czy Słowacki? 

Hmm, nie wiem? Nie przepadam ani za jednym, ani za drugim.

3. Ukochana książka rosyjska. 

Zbrodnia i kara.

4. Gdybyś mogła zadać jedno pytanie Prusowi, o co byś go zapytała? 

Ojej, musiałabym sobie przypomnieć jego prozę, by sformułować dobre pytanie. Na pewno dotyczyłoby Lalki.

5. Czytanie w łóżku, czy na fotelu, a może przy biurku? 

Najrzadziej przy biurku, bo najmniej wygodnie, ale właściwie wszędzie, może nawet być w kucki.

6. Książka przy której chce ci się jeść. 

Chyba przy każdej lubię coś pogryzać:)

7. Najpiękniejsza książka o miłości. 

Nie przepadam za romansami, ani za książkami, w którym temat miłości dominuje choć w jakiś sposób przewija on się pewnie wszędzie. Trudno mi odpowiedzieć.

8. Pisarz, na którego książkach uczyłaś się patriotyzmu. 

Pewnie w jakiś sposób na lekturach szkolnych, ale nie czuję się szczególną patriotką.

9. Któremu bohaterowi literackiemu powierzyłabyś bez obaw swoje dziecko? 

Gabrysi Borejko może?

10. Literatura węgierska czy włoska? 

Hmm, z węgierskiej czytałam Szabó oraz Kertesza, z włoskiej Moravię, Calvino, Baricco, klasyków. To chyba jednak węgierska.

11.Wymarzona książka pod choinkę.

W tym roku ta.

"Dzicy lokatorzy" Tina Oziewicz



Trafiliście już kiedyś na jabłko z robalem? No właśnie, domyślam się, że nie było to przyjemne spotkanie? Przyznam, że mnie białe glisty napawają obrzydzeniem. I wyobrażacie sobie, że takie coś może być bohaterem książki dla dzieci? A jednak. U Oziewicz jednak jabłkowy robal to nie biały pędrak lecz rezolutny, słodki, zacierający rączki robaczek, który w środku jabłka urządził sobie bardzo przytulne domostwo.



Sielanka nie trwa jednak długo, bo pewnego dnia nadchodzi zagrożenie - ludzie zrywają jabłka, rzecz niepojęta dla robaczka. Jak można niszczyć takie piękne wille? Jedno jest pewne, trzeba walczyć i robaczek bierze sprawę w swoje ręce, prosząc o pomoc węża. Tych dwoje knuje podstępny plan sądząc, iż ludzie po przygodzie Adama i Ewy, nie popełnią tego samego błędu, postanawiają, iż wąż uda się na pertraktacje. Gdy ten plan się nie powodzi, stawiają na GMO.


Bardzo ciekawe jest opowiedzenie historii z perspektywy robaczka, piękne ilustracje Marty Szudygi bardzo podobały się moim dzieciom, szczególnie Pięciolatkowi.


Niestety sama historia ich nie ujęła. Pięciolatek zupełnie nie zrozumiał sensu historii i mimo że przyzwyczajony jest do słuchania naprawdę długich książek, widziałam że nie potrafi utrzymać koncentracji, bo jednak powiązania biblijne i GMO były dla niego zbyt odległe i niezrozumiałe. Dziewięciolatce treść podobała się bardziej, ale pointa książki już nieszczególnie. Dla niej zresztą trudny był do zaakceptowania brak realizmu czy też  raczej niekonsekwencja książki - bo robaczek nie taki, jak powinien być i jakoś za długo żyje, a przede wszystkim dlaczego drzewo GMO ma być pomnikiem przyrody? Jak każda książka, i ta była u nas przyczynkiem do dyskusji i rozmów ale niestety nie całkiem trafiła w nasz gust.

Tina Oziewicz, Dzicy lokatorzy, 61 str., Wydawnictwo Czerwony Konik 2014.

środa, 10 grudnia 2014

"Karolina" Krzysztof Varga



Vargę znałam dotąd tylko z felietonów dla Dużego Formatu, które chętnie czytam i cenię za cięty język autora. Karolina jest więc pierwszą dłuższą formą, po którą sięgnęłam. Przeczytałam, wymęczyłam, wepchnęłam w siebie przeskakując niektóre linijki siedemdziesiąt stron i w obliczu kolejnych stu osiemdziesięciu rezygnuję, pasuję, wysiadam. Zanim się poddałam, pofatygowałam wujka gugla i dowiedziałam się, że tak, nic się nie zmieni, nadal będę czytać fantastyczny monolog o niemniej fantastycznej Karolinie. To ja dziękuję, wolę sięgnąć po coś innego.

Mało interesują mnie dziesięciostronicowe opisy smaków lodów, niemniej długie dywagacje o spacerach, winach i podróżach. Główny bohater, wielbiciel wyżej wymienionych i uwiecznionych na okładce lodów stoi w korku, w taksówce, wie, że spóźni się do klienta, obcesowo potraktował taksówkarza, więc jedyną jego rozrywką jest podsłuchiwanie zapowiedzi w CB-radio. Właśnie tam słyszy, że dawna znajoma o niespotykanym nazwisku prosi o przysłanie taksówki. Znajoma - Karolina - osoba, która go zawsze fascynowała, którą chce pokochać, ale zatrzymuje się w pół drogi i fantazjuje na temat jej życia. Uwierzcie mi - nuda do kwadratu.

Moja ocena: 1/6

Krzysztof Varga, Karolina, 254 str., Wydawnictwo Czarne 2002.

"Pierony" Dariusz Kortko, Lidia Ostałowska




Wychowałam się na Śląsku, jestem Ślązaczką, kocham język śląski, śląskie tradycje i potrawy. Wiele lat intensywnie zajmowałam się genealogią mojej rodziny, a przy okazji historią mojego heimatu. Pierony to publikacja jakby stworzona dla mnie i książka, którą każdy mieszkaniec Śląska powinien poznać. 

Autorzy postarali się o jak najbardziej obiektywny i obszerny obraz Śląska, zbierając reportaże od połowy XIX wieku po lata 90-te wieku XX. To czas, w którym Śląsk uległ największym przemianom - okres rewolucji przemysłowej, powstania Katowic, tworzenia się państwowości polskiej na tym obszarze, powstań Śląskich, II wojny światowej i wreszcie PRL-u. 

W Pieronach zebrano utwory niemieckie, polskie, czeskie i żydowskie, są tu reportaże takich sław jak Wańkowicz, Iwaszkiewicz czy Krall, ale także opowieści czy listy zwykłych, nikomu nie znanych mieszkańców Śląska. Wiele z tych tekstów po raz pierwszy ukazało się drukiem. Różnorodne pochodzenie tekstów ma wpływ na ich odbiór. Niektóre mnie nudziły lub mniej interesowały, inne wręcz pochłaniałam. Na pewno zależne jest to od osobistych zainteresowań, dla mnie najmniej ciekawe były teksty początkowe, a najbardziej fascynujące te z czasu wojen i PRL-u. 

Największą zaletą zbioru jest zdecydowanie ogromna różnorodność publikacji, możliwość przeczytania o tym samym wydarzeniu z różnych perspektyw. Duże wrażenie zrobiły na mnie polski i niemiecki tekst o rozpoczęciu II wojny światowej w Katowicach. Relacje autorów nie mogły być bardziej odmienne. Wiele tekstów miało dla mnie nieoceniony ładunek poznawczy, tak jak te o powstaniu Katowic i życiu miasta w XIX wieku, inne znowu bardzo poruszyły mnie emocjonalnie, przede wszystkim listy Józefa Smyczka z frontu - czułe, zaskakująco uczuciowe, wzruszyły mnie do łez. Podobnie przejmujący jest reportaż o odnalezieniu po siedmiu dniach zasypanego Alojzego Piontka.

Najważniejsze jednak były dla mnie teksty traktujące o poszukiwaniu własnej tożsamości narodowej przez Ślązaków, którzy zawsze żyli na pograniczu, czerpiąc z kultury polskiej, niemieckiej i czeskiej. Ich tożsamość była bardzo labilna aż do połowy XX wieku, mimo intensywnych działań rządów zainteresowanych państw, by w mieszkańcach Śląska wyrobić poczucie przynależności. Te rozważania pociągają za sobą opis śląskiej duszy i charakteru. Wiele tekstów traktuje o fenomenie Ślązaka - człowieka nieco oschłego, niezwykle pracowitego, unikającego pokazywania uczuć. Czytając te reportaże nie mogłam nie porównywać tej wiedzy z moimi spostrzeżeniami. Choć może pisząc porównywać mylę się, wiele z tych spostrzeżeń dopiero otwarło mi oczy na fakty przecież dobrze mi znane. 

Reportaże z okresu II wojny światowej oraz powojenne były dla mnie najbardziej namacalne. Te pierwsze z jednej strony usystematyzowały moją wiedzę, np. na temat kennkart, a z drugiej przypomniały opowiadania babci, która zawsze dała się naciągnąć na wspomnienia. Teksty powojenne unaoczniły bardziej wyraziście konflikt między gorolami i hanysami. A reportaże najnowsze mogłam już konfrontować z własnymi przeżyciami i spostrzeżeniami. 

Książka zawiera arcyciekawe noty biograficzne wszystkich autorów reportaży oraz słowniczek, przydatny przede wszystkim tym, którzy nie znają języka śląskiego czy niemieckiego. 

Autorzy Pieronów zachęcili mnie do sięgnięcia po książki Morcinka, to wstyd, że tak mało znam prozę tego chyba najwybitniejszego śląskiego pisarza.

Pozycja obowiązkowa, godna polecenia, może idealny prezent pod choinkę?

Moja ocena: 5/6

Dariusz Kortko, Lidia Ostałowska, Pierony, 560 str., Agora 2014.