Bardzo długo czytałam tę bardzo wymagającą powieść Ursuli Krechel. Muszę przyznać, że sięgnęłam po nią tylko dlatego, że została uhonorowana w 2012 roku Deutscher Buchpreis. Nie zainteresowałam się wcześniej jej treścią i bardzo byłam zaskoczona, że traktuje o sytuacji społecznej w powojennych Niemczech. Główny bohater to sędzia żydowskiego pochodzenia, doktor Richard Kornitzer, który powraca do Niemiec z Kuby. Na tej wyspie spędził lata wojenne, podczas gdy jego aryjska żona pozostała w Berlinie, a małe dzieci wyjechały do Anglii. Krechel bardzo oszczędnie przedstawia czytelnikowi fakty z życia rodziny Kornitzerów. Stopniowo dowiadujemy się jak doszło do emigracji Richarda, dlaczego dzieci zostały wysłane do Anglii, jakie były ich losy i dlaczego nadal nie są z rodzicami oraz wreszcie dlaczego jego żona Claire mieszka nad Jeziorem Bodeńskim.
Autorka przede wszystkim jednak opisuje sytuację w powojennych Niemczech - okupację państw zwycięskich, odbudowę kompletnie zrujnowanych miast, denazyfikację i rekompensatę dla osób, które ucierpiały w skutek rządów Hitlera. To bardzo szeroka tematyka i odniosłam wrażenie, że Kornitzer i losy jego rodziny stanowią jedynie przykład do przestawienia rozwoju państwowości współczesnych Niemiec. Ówczesna sytuacja była bardzo skomplikowana - powracający z emigracji Żydzi konfrontowani byli z byłymi zwolennikami nazizmu, którzy nadal piastowali stanowiska publiczne, a ich denazyfikacja obejmowała jedynie obniżenie pensji lub degradację. Kornitzer rozpoczyna walkę o rekompensatę poniesionych strat i mimo że dostaje propozycję stanowiska w sądzie okręgowym w Moguncji, a później awansuje, wciąż nie jest usatysfakcjonowany. Stopniowo walka o odzyskanie utraconych dóbr materialnych przysłania mu cały sens życia, wpędza w chorobę i zamienia się w obsesję. Kornitzer całe godziny poświęca na sporządzanie pism, cierpi na zaburzenia psychiczne, leczy się w sanatoriach, aż w końcu rezygnuje z pracy. Nawet walka o odzyskanie zainteresowania i miłości dzieci spada na drugi plan, nie mówiąc już o trosce o żonę. Każda z tych postaci w jakiś sposób przegrała, każda boryka się z traumą wojenną i balansuje na krawędzi depresji. Nic nie jest takie, jak wcześniej, trudno zapomnieć o przegranych szansach, o zmarnowanych latach, trudno ponownie odnaleźć sobie miejsce w społeczeństwie, które wcześniej się niechcianego obywatela wyparło.
Trudna, wymagająca książka, która równocześnie pozwoliła mi poznać ten mało mi znany rozdział niemieckiej historii. Krechel zaskoczyła mnie dojrzałym, wyważonym językiem, dogłębnymi obserwacjami, drobiazgowymi badaniami historycznymi i rozmachem swojej książki.
Moja ocena: 5/6
Ursula Krechel, Landgericht, 496 str., Jung und Jung Verlag 2012.