Olivier Guez w swojej powieści rekonstruuje życie Josefa Mengele od końca wojny do jego śmierci. W tym celu przeprowadził szeroko zakrojone badania, by jak najdokładniej opisać dzieje lekarza i nazisty. Można by sądzić, że książka Gueza jest więc reportażem, jednak autor poszerzył swoją perspektywę, oddając myśli, odczucia i rozterki głównego bohatera.
Mengele po wojnie udał się do Argentyny, gdzie rozpoczął swoją emigrację, kończąc ją po pobycie w Paragwaju, w Brazylii. Jego egzystencja w Ameryce Południowej była sztuką ukrywania się, zmylania, zmieniania miejsca pobytu, nazwiska, otoczenia. Mengele nie prowadził spokojnego życia - stale uzależniony był od innych, nie zawsze mu życzliwych ludzi. Szczególnie trudny był okres, gdy mieszkał na farmie z węgierską rodziną Stammerów. Ciągłe kłótnie, bijatyki, przepychanki obciążały psychicznie nazistę. Wbrew powszechnej opinii, Mengele nie prowadził luksusowego życia, lecz egzystencję uciekiniera. Uciekiniera, który przede wszystkim zajęty był wspominaniem przeszłości i swojej pracy badawczej. Nigdy już nie pracował jako lekarz, bardzo często musiał podejmować prace fizyczne. W swojej głowie ciągle jednak był wybitnym naukowcem, wierzącym w eugenikę i nazizm. Bardzo długo przechowywał walizkę z wynikami swoich badań z Auschwitz. Z wiekiem Mengele coraz bardziej rozczulał się nad sobą, wierzył w światową niesprawiedliwość, obawiał się upadku narodu niemieckiego. Do końca był przekonany o słuszności swoich racji, o tym, że tylko wykonywał rozkazy. Z przerażeniem śledził los Eichmanna i żył w lęku przed złapaniem.
Guez świetnie oddał rozterki Mengele, jego surowa, reporterska relacja uwydatnia zwyrodniałe myślenie lekarza. Autor nie ucieka się do oceniania czy tanich chwytów - relacjonuje, czasem w telegraficznym niemal stylu przytacza kolejne fakty, wspomina o zbrodniach w Auschwitz, na tym tle pokazując życie Mengele. Życie nic nie warte, w ukryciu, w samotności. Z drugiej strony Guez przytacza próby złapania zbrodniarza - Mossadu, ale także Niemiec. Widać, jak wolno działała sądowa maszyneria, jak długo trwało, aż poczynania Mengele wyszły na jaw. Podnoszący się po wojnie kraj zajęty był odbudowywaniem społeczeństwa, wprowadzaniem demokracji, sprawa Mengele schodziła na drugi plan. Dopiero gdy zaczęły mówić jego ofiary, z większą werwą rozpoczęto poszukiwania nazisty - wciąż jednak spowolnione maszynerią biurokratycznych kontaktów dyplomatycznych i zawirowaniami w krajach Ameryki Południowej. Mengele nigdy nie został poddany osądzeniu, nigdy osobiście nie stanął przed żadnym trybunałem, mógł żyć aż do 1979 roku, choć jego życie nie przyniosło mu szczęścia.
Co ciekawe przez te wszystkie lata egzystencję Mengelego umożliwiała rodzina i przyjaciele, którzy sowicie wspierali go finansowo. Po wojnie nadal istniała spora grupa zwolenników nazizmu, początkowo wspierana przez argentyński rząd. To głównie dzięki tym ludziom, wielu zbrodniarzy nigdy nie zostało osądzonych.
Guez niewątpliwie wykonał ogromną pracę badawczą, ciekawie przedstawił światopogląd Mengelego, nie zachwycił mnie jednak stylem. Powieść jest monotonna, czasem nużąca. Jak wspomniałam reporterski styl uwydatnia grozę czynów Mengelego, a przede wszystkim fakt, że do śmierci nie zmienił poglądów, z drugiej strony może jednak zniechęcić do dalszej lektury. Ja książki wysłuchałam, więc interpretacja lektora ułatwiła mi odbiór tej książki.
Moja ocena: 4/6
Olivier Guez, Das Verschwinden des Josef Mengele, tł. Nicola Denis, czyt. Burghart Klaussner, 207 str., Audio Verlag 2018.