sobota, 5 października 2019

"Weiße Fracht" Gil Ribeiro


Trzeci tom portugalskiej serii Gila Ribeiro okazał się być równie ciekawy jak poprzednie. Leander Lost odnalazł w Fusecie swoje miejsce na ziemi. Po raz pierwszy czuje się doceniony i akceptowany. Jego portugalscy koledzy Graciana i Carlos biorą poprawkę na jego spowodowane zespołem Aspergera zachowania, akceptują go takim, jaki jest i całkowicie zintegrowali Niemca w ich życie zawodowe i rodzinne. Po ciężkich latach na komendzie w Hamburgu, dla Losta to cudowna odmiana. Dlatego Niemiec postanawia złożyć podanie o możliwość przedłużenia pobytu w Portugalii. Odpowiedź pozytywna jest jednak bardzo wątpliwa, więc zaczyna myśleć o powrocie do ojczyzny. Tak jak Soraia, siostra Graciany, z którą łączy go na razie głęboka nić porozumienia. 

Lost nie ma jednak zbyt wiele czasu na rozmyślania, ponieważ zamordowany zostaje niemiecki stolarz, który wiele lat wcześniej porzucił ojczyznę, by wybrać proste życie blisko natury w Portugalii. Co gorsza okazuje się, że jest on bratem zastępcy szefa hamburskiej policji i wszystko wskazuje, że to morderstwo może być dalszym ciągiem serii rytualnych mordów z Sewilli.

W związku z tym, do Hiszpanii z największą chęcią udaje się Miguel Duarte - podkomisarz hiszpańskiego pochodzenia, którym lubi się chełpić, a do Faro przylatuje dwóch dość odpychających kolegów Losta z Hamburga. W tym śledztwie jednak nic nie będzie takie, jak się na początku wydawało. Jedno jest pewne, będzie chodziło o grube pieniądze i ogromne ilości kokainy.

Kryminałom Ribeiro można zarzucić wiele - że koloryzują portugalską rzeczywistość, że autor patrzy na Fusetę przez różowe okulary, a Niemców (i Miguela Duarte) przedstawia bardzo stereotypowo, że jego rozwiązania dotyczące Portugalczyków są przewidywalne, ale te książki są po prostu urocze. Urocze i ciepłe. Oraz pełne Algarve. Ribeiro szpikuje kryminały mnóstwem szczegółów i szczególików na temat portugalskiego dolce vita (wybaczcie, ale ten włoski zwrot najlepiej tu pasuje), często z przymrużeniem oka, a jeszcze częściej z wyraźnym uwielbieniem. Dla mnie żadna z informacji krajoznawczych czy społecznych nie była nowa, mimo to z przyjemnością śledziłam i konfrontowałam spostrzeżenia autora. 

Kolejną mocną stroną tej serii są charaktery - zarówno Carlos, Graciana jak i Lost są świetnie zarysowani. To nie są papierowe postaci, ani depresyjni policjanci, którzy mogą spoglądać na przegrane życie osobiste, lecz ludzie z krwi i kości. Oni też przeżywają załamania, mają problemy, ale darzą się przyjaźnią i cieszą życiem. Najciekawszy oczywiście jest Lost - prawdziwe wyzwanie. Jego fotograficzna pamięć, niezdolność rozumienia ironii i dziwne przyzwyczajenia oraz wyrafinowany sposob wypowiadania się zapadają w pamięć. Ribeiro dba o to, by dokładnie przedstawić sposób myślenia Niemca, jego problemy z rozszyfrowywaniem emocji, rozpoznawaniem sarkazmu, kontrolowaniem własnych zachowań.
Sama zagadka kryminalna łączy w sobie kilka spraw i może nie zaskakuje całkowicie rozwiązaniem, ale autorowi udało się utrzymać napięcie niemal do końca oraz ciekawie połączyć hiszpańskie i portugalskie wątki.

Bardzo jestem ciekawa, czy Ribeiro zaplanował kolejny tom. Zakończenie tego mogłoby być dobrym podsumowaniem całej serii, ale myślę, że wielu wielbicieli ucieszyłoby się z kontynuacji.

Moja ocena: 5/6

Gil Ribeiro, Weisse Fracht, 400 str., czyt. Andreas Pietschmann, Argon Verlag 2019.

1 komentarz:

  1. Piękna okładka... Musiałabym nadrobić cały cykl.

    OdpowiedzUsuń