środa, 30 marca 2022

"Domy z soli" Hala Alyan


Domy z soli to saga rodzinna opowiadająca historię rodu wywodzącego się z Jafy. Ta palestyńska rodzina musiała opuścić rodzinne miasto już w pierwszym pokoleniu, by zamieszkać w Neblusie, a następnie w Ammanie i Bejrucie i Katarze. Każde kolejne pokolenie rodu musiało uciekać przed następnymi wojnami, których celem było zabranie Palestyńczykom zamieszkiwanych przez nich terenów. W Domach z soli wojna jest wszechobecna, ale w samej historii jest jej zaskakująco mało. Ma ona decydujący wpływ na życie rodziny, ale autorka unika jej opisów, a nawet innych skutków jak wpływ na emigrację czy ucieczkę. 

Ród Yacoubów to głównie kobiety - pobożne lub rebeliantki, dość szablonowe. Ten układ powtarza się co pokolenie. Wszystkie są jednak nieszczęśliwe - bo musiały opuścić swoje dotychczasowe życie, bo ich rodzina żyje rozproszona w świecie. W skutek wojny wprawdzie ginie brat Alii - głównej postaci rodziny, ale jest to rodzinna tajemnica, o której się nie mówi. W skutek wojny mąż Riham zajmuje się jako lekarz uchodźcami, co prowadzi do radykalizacji jego syna, ale i tu temat jest zaledwie zaznaczony, bo młody mężczyzna cudownie wraca na słuszną drogę i opuszcza radykalne grupy. W skutek wojny rodzina jest rozdzielona, ale nie żyje w nędzy, wciąż ma kontakt i może się odwiedzać. Wojna w Domach z soli to wojna, która dotyka bogatych - ludzi, którzy wprawdzie z jej powodu cierpią, ale stać ich wciąż na jedzenie, mają gdzie mieszkać, mogą studiować zagranicą i nie tracą ze sobą kontaktu. Ukazana przez Halę Alyan wojna jest anonimowa, bo brak tu szerszego kontekstu, autorka nie przedstawia jej tła, nie określa stron, nie osadza jej w żadnym kontekście. Pisząc sagę rodu, decyduje się na duże przeskoki czasowe, co jeszcze bardziej rozmywa realny konflikt zbrojny, zupełnie pozbawiając go kontekstu.

Domy z soli miały szansę stać się powieścią o wojnie w Palestynie widzianą oczami córki emigrantów, a stały się kolejną rodzinną sagą, niestety dość schematyczną, a przez co nudną. Miałam nadzieję na poszerzenie mojej wiedzy o tym regionie, a nie dowiedziałam się zupełnie niczego nowego. Zdecydowanie dużo lepsza jest powieść Susan Abulhawy, która pokazuje szeroki kontekst historyczny wojny.

Moja ocena: 3/6

Hala Alyan, Domy z soli, tł. Aga Zano, 382 str., Wydawnictwo Czarna Owca 2019.

wtorek, 22 marca 2022

"Nikolski" Nicolas Dickner

 


Nikolski to opowieść o trzech osobach, których na pozór nic nie łączy. Jest antykwariusz, którego jedynym wspomnieniem ojca jest tandetny kompas, jest także Noah wychowany w kamperze poruszającym się w rytmie pór roku po bezdrożach Kanady i jest Joyce - potomkini piratów, wychowana przez ojca i dziadka. 

Tę trójkę łączą skomplikowane więzy rodzinne, ale nigdy się o tym nie dowiedzą. Będą krążyć wokół siebie, spotykać się i potykać się o siebie, podążając za własnym losem i przeznaczeniem. Wszyscy będą szukać - nie tylko sensu życia, ale przedmiotów, odpowiednio: książek, artefaktów z przeszłości i części komputerowych. Nikolski to powieść o szukaniu właśnie - to szukanie polega na umieszczaniu własnej egzystencji w szerszym kontekście, a także na odnajdywaniu własnej ścieżki z dala od rodziny (często niepełnej). To także rozważanie o tym, na ile pochodzenie i skład DNA ma wpływ na nasze życie. Czy dzielenie genotypu uczyni z nas podobnymi ludźmi, osobami o takich samych zainteresowaniach? A może paradoksalnie oddali nas od siebie jeszcze bardziej?

Mimo tych ciekawych dla mnie założeń, powieść Dicknera mnie nie ujęła i raczej nie będę jej po latach wspominać. Podobało mi się wprawdzie nawiązanie do wielu kanadyjskich problemów: rdzenni mieszkańcy, piraci, przesiedlenia, ale są one w tej książce jedynie dodatkiem, tłem, a nie głównym tematem. Podobała mi się także przeplatająca narracja, chętnie odkrywałam połączenia między bohaterami, ale same postaci mnie nie ujęły. Nie mogę Nikolskiemu w zasadzie nic zarzucić, to dobrze napisana proza, z twistem, łamigłówką, wieloma wątkami, ale jednak czegoś (tylko czego?) tu zabrakło.

Moja ocena: 4/6

Nicolas Dickner, Nikolski, tł. Andreas Jandl, 304 str., Frankfurter Verlagsanstalt 2009.

poniedziałek, 21 marca 2022

"Niebieska księga z Nebo" Manon Steffan Ros


 

Matka i dwójka dzieci żyje w domku pośród natury. Żyją sami, bo na świecie wydarzyło się bliżej niewyjaśnione coś, z którego powodu zniknęła większość, a może wszyscy ludzie. Rowenna i Siôn przetrwali i tworzą nowe życie, całkowicie odmienne od tego, które dotychczas prowadzili. Uczą się ogrodnictwa, prac domowych, zdobywania pożywienia, czytają, rozmawiają. Kiedy dołącza do nich mała dziewczynka, razem się nią opiekują. Ogromną rolę w ich życiu odgrywa literatura walijska - takie bowiem książki zgromadziła tuż po Kresie matka. To literatura pokrzepia serca, zajmuje czas, nadaje sens. Nie ukrywam, że takie przedstawienie literatury mnie ujęło, ale nie tylko to urzekło mnie w tej książce.

Ta na pozór banalna historia postapokaliptyczna ujęła mnie swoją delikatnością i czułością. Subtelny język mnie oczarował, a historia matki i dzieci dotknęła do głębi. Autorka zawarła tutaj wiele głębszych przemyśleń - niektóre z nich mogą się wydać oklepane, ale sposób, w jaki je ukazała, nadaje im innego wymiaru. Te w końcu banalne rozważania o kontraście życia wśród mediów i hałasu z tym w odosobnieniu i samotności wpływają na mnie może dlatego bardziej, że przecież w głowie wciąż mam świeże wspomnienia pandemiczne, a rozważanie o zgiełku życia towarzyszą mi niemal codziennie. 

To nie jest długa powieść, mimo to pozostała w mojej pamięci i wracam do niej często w myślach. Jedna z piękniejszych Pauz.

Moja ocena: 5/6

Manon Steffan Ros, Niebieska księga z Nebo, 144 str., Wydawnictwo Pauza 2020.