wtorek, 29 września 2020

"Erebos", "Erebos 2" Ursula Poznanski

Erebos nie jest rodzajem książki, po który bym normalnie sięgnęła. Niby lubię kryminały i nie pogardzę dobrym thrillerem, ale o grze komputerowej? Niekoniecznie. Gdy szukałam kolejnej książki do słuchania, chciałam wybrać coś w miarę lekkiego i wciągającego, bo jednak tego typu powieści najlepiej się sprawdzają w roli audiobooka. Nazwisko Ursuli Poznanski było mi znane z niemieckiej blogosfery i jakoś przypadkiem zawiesiłam oko na tych książkach, oceny na goodreads zdecydowały, że spróbuję. Przepadłam od pierwszych minut!

Akcja obu książek rozgrywa się w Londynie w środowisku nastolatków. Nick ma szesnaście lat i zauważa, że coraz więcej kolegów i koleżanek pożycza sobie tajemniczą płytę. Niestety nikt nie chce mu zdradzić, o co chodzi. Gdy wreszcie jedna z koleżanek wręcza ma CD chłopak jest podekscytowany. Okazuje się, że na płycie jest niesamowita gra - Erebos. Gra, jakiej nigdy nie widział. Gra, która kompletnie wciąga w swój świat i co więcej ma wpływ na realne życie graczy. Czegoś takiego Nick się nie spodziewał. Tak jak znajomi ze szkoły kompletnie poddaje się jej wpływowi. Godziny, które spędza przed komputerem są tak fascynujące, że zaczyna wymyślać wymówki. Brzmi nudno? No właśnie, dla mnie też tak brzmiało, ale zapewniam was, że ta książka to sztos. Gra zaczyna manipulować życiem graczy, dawać im zadania do wykonania w Londynie, zadania, które są coraz bardziej skomplikowane i coraz bardziej niebezpieczne, bo zaczynają mieć wpływ na życie osób postronnych. Oczywiście za tą grą musi się ktoś kryć, ktoś kto ma jakiś cel. Nie zdradzę jednak, jak rozwinie się akcja. 

W drugim tomie gra wraca - podobnie podstępna i manipulacyjna. Nick jest już dorosły i wcale nie chce wchodzić w świat Erebosa. Tym razem to nie on marzy o zdobywaniu kolejnych poziomów, lecz gra nie pozwala mu odejść, szantażując go w niezwykle wyrafinowany sposób. Technika się rozwinęła i gra potrafi mieć jeszcze większy wpływ na życie ludzi - śledzi ich poczynania, podsłuchuje, manipuluje nawigację, nie pozwala wyłączyć telefonu, karze. Nie wierzyłam, że Poznanski będzie w stanie wymyślić coś równie ciekawego jak w tomie pierwszym, ale faktycznie jej się to udało. Co ciekawe i tu wplata wątek społeczny - o ile w pierwszej części chodziło o konkurencję w biznesie, w drugiej jest to problem globalny, także jednak związany z kwestią bogacenia się kosztem innych.

Poznanski świetnie opisuje świat nastolatków, ich sposób myślenia, działania, rozmowy, zachowania w szkole, równocześnie wplatając ogromów motywów mitologicznych, co dla mnie jest bombą. Obie książki trzymają w napięciu, dosłownie szukałam każdej wolnej minuty, by kontynuować słuchanie. Polecam, to dwa fantastyczne, inteligentnie nakreślone thrillery.

Moja ocena: 5/6

Ursula Poznanki, Erebos, 486 str., czyt. Jens Wawrczeck, Der Hörverlag 2010.
Ursula Poznanki, Erebos, 512 str., czyt. Jens Wawrczeck, Der Hörverlag 2019.

poniedziałek, 28 września 2020

"Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak" Jacek Hugo-Bader


Naturalną konsekwencją lektury książki Dobrocha i Wilczyńskiego, było sięgnięcie po reportaż Jacka Hugo-Badera, który opisuje wyprawę Jacka Berbeki w celu odnalezienia ciał brata i Tomka Kowalskiego. Po wyważonej, spokojnej, rzeczowej narracji Dobrocha i Wilczyńskiego, lektura Długiego filmu o miłości była jak emocjonalny rollercoaster. Hugo-Bader wali między oczy, ocenia, stawia niewygodne pytania, ładuje wypowiedzi tak bardzo nacechowane emocjonalne, że aż rozsadzają gramatykę. I nie zapomina o sobie, umieszczając swoje emocje i przemyślenia w każdym rozdziale. Gdyby to była moja pierwsza książka o wyprawie na Broad Peak pewnie bym pomyślała, że to dobra rzecz, ale z perspektywy tych dwóch lektur wiem, że publikacja Hugo-Badera niewiele wnosi do zrozumienia tych wydarzeń. To zaledwie wycinek, bez pretensji do pokazania jak najszerszego obrazu, koncentracja na wyprawie poszukiwawczej. I przede wszystkim próba zrozumienia emocji między uczestnikami tragedii jak i aktualnej wyprawy. Zrozumienia oczywiście przez autora, który drąży, stawia niewygodne pytania, wraca i obserwuje, a także dość szybko wysnuwa wnioski.

Dzięki książce Hugo-Badera można zrozumieć więcej, ale nie na płaszczyźnie faktów, tylko drgań, uczuć, niewypowiedzianych słów. Autor nie ocenia wprost, pozostawiając czytelnika z urwanymi wypowiedziami, ale jego ocena oczywiście ukrywa się między wierszami. Równocześnie bardzo dobitnie nakreśla warunki górskie - ten cały pot, mękę, krok za krokiem, mróz, głód, zimno. W tym Hugo-Bader jest mistrzem. W opisywaniu emocji, w graniu nimi, w poruszaniu wszystkich nut. Tą emocjonalną huśtawką byłam czasem zniesmaczona, czasem przeorana, czasem jej obojętna. Choć tego ostatniego uczucia jest oczywiście najmniej. 

Zdaję sobie sprawę, że ta książka wywołała mnóstwo kontrowersji, aczkolwiek nie zagłębiłam się w lekturę i analizę innych opinii. Gorący czas minął, ja swoim zwyczajem czytam nowości średnio dziesięć lat po wydaniu, więc moje słowa nie muszą zabierać żadnej stron. Mogę na spokojnie pomyśleć, przeanalizować. 

Jeśli mnie spytacie, czy czytać książkę Hugo-Badera, odpowiem, że tak. Dla zdjęć i dla tych emocji, dla dopełnienia obrazu. I tu autor rozmawia z tymi samymi osobami, z którymi rozmawiali Dobroch i Wilczyński, Hugo-Bader rozmawia jednak inaczej. Nie chciałabym zresztą mieć takiego rozmówcy, chyba, bo on drąży, stawia niewygodne pytania i wywlecze z ciebie wszystko, każdy gest, ruch, drgnienie twarzy. 

Moja ocena: 4/6

Jacek Hugo-Bader, Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak, 340 str., Znak 2014.



 

sobota, 26 września 2020

"Broad Peak. Niebo i piekło" Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński

 



Nie potrafię sobie wyobrazić pełniejszej książki o wydarzeniach na ośmiotysięczniku Broad Peak i o polskim himalaizmie w ogóle. Dobroch i Wilczyński stworzyli reportaż wyjątkowo drobiazgowy, jak najbardziej obiektywny, wielowątkowy, obejmujący różne perspektywy i wreszcie świetnie napisany. To książka, którą przeczytałam jednym tchem.

Autorzy opisują wprawdzie zakończoną tragedią wyprawę na Broad Peak, czyniąc to zresztą bez poszukiwania sensacji czy winnych, ale dbają o bardzo szerokie tło. Jest tu więc zarys historii polskiego alpinizmu, są portrety wielkich sław, a przede wszystkim wszelkie powiązania, konflikty, przyjaźnie między himalaistami. Każda z opisanych postaci ma tu swój głos, ale także jej rodziny, znajomi, przyjaciele, koledzy po fachu, równocześnie autorzy nie tracą z oczu głównego tematu reportażu. Dlatego też znajdziemy tu podobieństwa z innymi wspinaczkami, a także przesadną rolę mediów w rozdmuchaniu tej tragedii. 

Sporo miejsca poświęcono oczywiście raportowi PZH, bezprecedensowej akcji, która miała wskazać winnych w sprawie, w której tych winnych niemal nie sposób odnaleźć. Każdy sobie zapewne zdaje sprawę, że warunki na himalajskich szczytach są ekstremalne, ale założę, że niemal nikt nie wie, jak bardzo. Takie właśnie przesłanie ma dla mnie ten reportaż - wyciszenie emocji, zachowanie obiektywizmu i ocucenie zacietrzewionych głów. Nikt, kto nie był na ośmiotysięczniku zimą, nawet w ułamku procenta nie jest sobie w stanie wyobrazić, jak to wygląda i ile wysiłku stanowi każdy krok. Nie chcę tu wchodzić w polemikę sensu takich wypraw, której autorzy zresztą także unikają, tylko zwrócić uwagę na niemożność oceny zachowań w takiej sytuacji. Wielkie brawa dla autorów za zachowanie właśnie tego spokoju i nie utracenie z oczu głównego tematu tego wielowątkowego reportażu.
Bardzo dobra pozycja, dla osób zafascynowanych górami obowiązkowa.

Moja ocena: 5/6

Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński, Broad Peak. Niebo i piekło, 432 str., Wydawnictwo Poznańskie 2014.

czwartek, 24 września 2020

"Zofia Kossak. Opowieść biograficzna" Joanna Jurgała-Jureczka


Po zakończeniu biografii Simony Kossak od razu sięgnęłam po opowieść o jej słynnej ciotce Zofii Kossak. Kilka lat temu wróciłam do jej powieści i nadal jeszcze kilka mam na półce, podobnie jak tę biografię na kindlu. Teraz się jednak zmobilizowałam i przeczytałam ją w dwa dni, choć nie jest to ten typ książki, który czyta się lekko (Simona taka jest). 

Jurgała-Jureczka podchodzi do tematu z perspektywy naukowczyni, bazując zapewne na swoim doktoracie, Chronologiczne przedstawienie życia Zofii Kossak przypomina częściowo naukowe opracowanie, pełne jest bowiem faktów i fakcików, odniesień, cytatów i przypisów. Zofia dorasta zupełnie inaczej niż jej słynne kuzynki Maria i Magdalena. Jej wczesne życie koncentruje się na wsi, wśród natury i zwierząt, ale także upływa pod znakiem problemów finansowych. Brat bliźniak słynnego malarza nie grzeszy przedsiębiorczością i zarządzane przez niego gospodarstwa regularnie wprowadza w tarapaty finansowe. Brat zawsze wyciąga go z najgorszych problemów, ale rodzina stale musi się przeprowadzać. Gdy przejmują gospodarstwo na Wołyniu, doświadczają na własnej skórze bolszewickiej rewolucji. Życie Zofii Kossak naznaczone jest zresztą często śmiercią - rodzeństwa, później dzieci, a druga wojna światowa na zawsze pozostawi na niej ogromne piętno, szczególnie pobyt w Auschwitz. Przymusowa emigracja, trudna pozycja w środowisku emigracyjnym, które podejrzewa pisarkę o współpracę z komunistyczną władzą oraz spekulacje o jej roli w obozie nie przyczyniają się karierze pisarskiej. 

Z biografii Jurgały-Jureczki wyłania się postać energiczna, pozytywnie nastawiona do świata, skierowana na pomoc innym, tytanka pracy. Zabrakło mi tu trochę polemiki, nakreślenia negatywnych opinii o pisarce, bo z cytowanych tekstów wynika, że takich było sporo. Dzięki drobiazgowym badaniom autorki natomiast otrzymujemy bardzo szczegółowy obraz życia rodzinnego pisarki, jej działań, sposobu pisania, spotkań, przyjaźni. Niestety w książce nie ma ani jednej fotografii, mimo że autorka na zdjęcia bardzo często się powołuje. Bardzo, bardzo żałuję, że ich tu zabrakło. 

Moja ocena: 4/6

Joanna Jurgała-Jureczka, Zofia Kossak. Opowieść biograficzna, 238 str., Dom Wydawniczy PWN 2014.

środa, 23 września 2020

"Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu" Anna Kamińska

 


O Simonie Kossak nie wiedziałam nic, nie śledziłam zresztą losów rodziny Kossaków po tym, jak minęła moja młodzieńcza fascynacja ciotkami Simony, czyli Magdaleną Samozwaniec i Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. Opowieść Kamińskiej faktycznie przybliża postać Simony, najmłodszej córki Jerzego Kossaka, która miała być wyczekanym synem i spadkobiercą talentu malarskiego.

Wychowana surowo i w poczuciu odrzucenia dziewczyna szukała swojej niszy, miejsca, gdzie się spełni i udowodni swoją wartość, gdzie będzie Simoną, a nie jedną z Kossaków. Tym miejscem będzie dla niej Puszcza Białowieska, a zrozumienie znajdzie wśród zwierząt, które zawsze będą na pierwszym miejscu. Zanim jednak Simona trafi do Puszczy, będzie długo szukała swojego przeznaczenia, borykała się z niechętnym jej ojcem i surową matką i dorastała u boku starszej, obarczonej swoimi problemami siostry. Dziewczyna nie radzi sobie zbyt dobrze w szkole, kilka razy zdaje na różne kierunki, także na wymarzonej biologii początkowo ma sporo problemów z egzaminami. Zimny chów i tresura matki wywrą wpływ na całe jej życie. Kamieńskiej udało się nakreślić postać Kossak z krwi i kości - nie zawsze lubianej, czasem zarozumiałej, niedostępnej i zamkniętej w sobie. 

Autorka opowiada życie Simony chronologicznie, starając się zachować jak największy obiektywizm. Dzięki temu ta biografia się broni, bo poza tym nie zaskakuje ani wyjątkowo dobrym piórem ani ciekawą konstrukcją. Autorka szczęśliwie nie przyjmuje żadnej strony, naświetla problemy z perspektywy różnych osób, a przede wszystkim delikatnie obchodzi się z tematem związku z Wilczkiem, który na pewno mógł zostać potraktowany dużo bardziej sensacyjnie. 

Ciekawa biografia, przede wszystkim rzeczowa i obiektywna, opatrzona mnóstwem fantastycznych fotografii, szczególnie zwierząt, z którymi mieszkała Simona Kossak.

Moja ocena: 4/6

Anna Kamińska, Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu, 336 str., Wydawnictwo Literackie 2015.

wtorek, 22 września 2020

"Taśmy rodzinne" Maciej Marcisz

 


Marcin to artysta, który ledwo wiąże koniec z koniec, zagrzebany w długach liczy na obiecany spory zastrzyk gotówki od ojca, by móc spłacić znajomych i kontynuować beztroskie życie w Warszawie. Niestety ojciec zmienia zdanie i Marcin, chcąc nie chcąc, z kilkoma złociszami wraca do domu rodzinnego, gdzie samotnie wegetuje matka. Ta podróż będzie też powrotem do przeszłości, Marcisz zabiera nas w lata 90. i czasy budzącego się kapitalizmu.

Początkowo spodziewałam się powieści o warszawskim środowisku artystycznym i czytałam bez większego przekonania, gdy jednak autor cofa się w przeszłość, jego proza nabiera rozpędu. Świetnie nakreśla obraz rodziny, której filarem jest obrotny ojciec. Jan dorobił się faktycznej fortuny zaczynając od przysłowiowego koca na bazarze a na sieci hurtowni kończąc. Wraz z awansem finansowym, rodzina wchodzi na salony. Nestor dba o to, by uniknąć (w jego oczach oczywiście) kiczu, zagrzebania się w roli nowobogackich. W domu ma być elegancko, kulturalnie, z klasą. Troje zdolnych dzieci uczęszcza na szereg zajęć dodatkowych, wyposażanie i urządzenie domu zmienia się co kilka lat, żona odpowiednio dobiera stroje i organizuje rodzinne życie. Wszystko układa się świetnie, a lustrem rodzinnego życia są filmy na kasetach video. One są ówczesnym Instagramem, ukazują zgodną rodzinę w najlepszych momentach życia - na urlopie, podczas świąt czy urodzin. Te taśmy, wykorzystane przez Marcina do artystycznej instalacji staną się kością niezgody. W ich tle odgrywa się bowiem cichy dramat. Ojciec tyran wprowadza rodzinę w stan gotowości i lęku. Wyszykowane dzieci żyją w ciągłej obawie, że krucha rodzinna atmosfera może zostać zniszczona jednym słowem ojca albo złym gestem dziecka. Wszystko może zniszczyć niestabilny ład. Jedyną możliwością utrzymania stabilności jest konsumpcja - gargantuiczne zakupy, które są namiastką szczęścia. 

Świetna książka, która łączy w sobie wiele aspektów - postać ojca tworzy z niej ciekawy portret rodziny, nie szufladkując Taśm rodzinnych jako kolejnego portretu Polski lat 90.

Moja ocena: 5/6

Maciej Marcisz, Taśmy rodzinne, 304 str. W.A.B. 2019.

niedziela, 20 września 2020

"Schwarzer August" Gil Ribeiro

 


Czwarty tom serii o perypetiach Leandra Losta za mną i już nie mogę się doczekać na kolejny. Leander całkowicie zadomowił się już w Fusecie, jego związek z Soraią kwitnie i gdyby nie wybuch bomby nadal rozkoszowałby się latem we dwoje. Ta bezprecedensowa sytuacja stawia jednak na nogi wszyskich komisarzy z Faro. Auto z bombą wybuchło przed filią banku mieszczącą się wśród gajów oliwnych. Tym sposobem nie ucierpiała żadna osoba, lecz zniszczone zostały skrytki bankowe, z których wyfrunęły setki banknotów dolarowych. Jedynym świadkiem eksplozji jest dziennikarz Julio Moreno, który wykonał fotografię banku oraz który oczaruje Gracianę. Julio będzie też adresatem listów przestępcy, który wyjątkowo lubi palindromy. 

Zespół z policji kryminalnej dopiero tkwi na początku śledztwa, gdy kolejna eksplozja niszczy kutry japońskiej firmy odławiającej tuńczyka. Śledczy zaczynają podejrzewać, że bomby mają zwrócić uwagę na sytuacje związane z chciwością, brakiem poszanowania praw zwierząt itd. Żmudne rozwiązywanie zagadki tajemniczych bomb jest ciekawe, ale najwięcej smaku dodają powieści portugalskie klimaty oraz osobiste perypetie komisarzy. Leander ponownie zachwyca swoim logicznym do bólu myśleniem, co czasami prowadzi do sytuacji wręcz komicznych. Graciana po rozstaniu ze swoim wieloletnim partnerem zawiesza oko na wyżej wspomnianemu Moreno, ale nie uniknie też wielu napięć z Carlosem.

Z przyjemnością wysłuchałam tego audiobooka, przyznam, że nie mogłam się oderwać i słuchałam w każdej wolnej chwili. Mam ogromną nadzieję, że autor planuje kontynuację cyklu, bo to aktualnie jedna z moich ulubionych serii kryminalnych.

Moja ocena: 5/6

Gil Ribeiro, Schwarzer August, 400 str., czyt. Andreas Pietschamann, argon hörbuch 2020.

czwartek, 17 września 2020

"Dzban ciotki Becky" Lucy M. Montgomery

 


Na fali czytania powieści Montgomery sięgnęłam po tę, dotąd mi nieznaną, książkę. Przyznać muszę jednak, że była to lektura nad wyraz męcząca i długa. Montgomery nie udało się wyjść ponad sentymentalny schemat, a przyjemności z czytania nie przysłużyła się tytułowa plątanina charakterów, postaci i imion. 

Ciotka Becky to seniorka dwóch rodów, które od wielu lat praktykują lżejszą wersję kazirodztwa. Na słynnych podwieczorkach u ciotki spotykają się wszyscy przedstawiciele powiązanych ze sobą ściśle rodów, co jest świetną okazją do wyśmiewania ich przywar, do plotkowania i obserwowania kto, z kim i co. Ciotka Becky szykuje się jednak do umierania i wzywa ród po raz ostatni, by zdecydować komu przekaże słynny dzban - rodzinną pamiątkę. Ciekawość, zawiść i chciwość pędzą wszystkich krewnych na to mało ciekawe i przyjemne spotkanie. Ciotka oczywiście wystrychnie wszystkich na dudka, bo oprócz tego, że przekaże wybranym krewnym niektóre ze swoich bibelotów (przeważnie prezent jest nietrafiony), nie ogłosi spadkobiercy dzbanu. Za to ogłosi kilka przykazań, według których chętni na dzban mają żyć, pozostawiając przedmiot w rękach jednego z mężczyzn, który po roku od jej śmierci przekaże go wybrankowi. 

Zakaz przeklinania, obowiązek żeniaczki i inne bezsensowne nakazy będą miały wpływ na chciwych krewnych, do tego stopnia, że kawalerowie i stare panny na siłę będą chcieli się żenić. Na tym tle Montgomery szkicuje bliżej historię niektórych z członków rodów. Jest małżeństwo, które nie spędziło ze sobą ani dnia na skutek kłótni po przekroczeniu progu nowego domu tuż po uczcie weselnej. Przez dziesięć lat nie udało im się wyjaśnić tego konfliktu, którego istoty nikt nie zna, co oczywiście jest świetną pożywką do plotek. Jest osiemnastolatka beznadziejnie i romantycznie zakochana w chłopaku z innego rodu, co nie podoba się jej krewnym. Jest para starych kawalerów, która dotychczas wiodła spokojne życie pod jednym dachem, aż kłótnia o dzban i nakazy ciotki Becky ich rozdzieli. Jest romantyczna pięćdziesięciolatka, która pisze wiersze i marzy o własnym domku. Jest sierota, chłopak niecnie wykorzystywany przez wuja i ciotkę, samotny, niekochany, nieszczęśliwy.

Czytając tę książkę, trzeba mieć mocne nerwy, by znieść taką ilość romantyczno-cukierkowych bzdur, obłudy i plotkarstwa oraz nie pogubić się w nudnych perypetiach wujków, ciotek, kuzynek i kuzynów. Polecam tylko zagorzałym miłośniczkom i miłośnikom Montgomery.

Moja ocena: 3/6

Lucy M. Montgomery, A Tangled Web, 288 str., Seal Books 1989.

wtorek, 8 września 2020

"Amerykańskie smutki" Siri Hustvedt


Moje pierwsze spotkanie z prozą Hustvedt mnie niestety nie zachwyciło. Owszem, jej proza jest na wysokim poziomie, autorka porusza cała gamę tematów, koncentrując się na problemie tożsamości, ale niestety sama koncepcja powieści mnie po prostu nudziła. Zbyt dużo wątków, zbyt wiele postaci i totalnie nieprzekonujący główny bohater.

Ów główny bohater, Eric, ma około pięćdziesiąt lat, mieszka w Nowym Jorku, jest psychiatrą i rozwodnikiem. Za typowo, za standardowo dla mnie. I przede wszystkim - znowu narracja z perspektywy mężczyzny, choć w tej powieści jest wiele interesujących kobiet. Siostra Erica, wdowa po słynnym pisarzu i jej córka, matka oraz sąsiadka - młoda kobieta, artystka i jej córeczka, które prześladowane są przez byłego partnera, artystę-fotografika. Jak widać, w tej książce roi się od postaci związanych ze sztuką i literaturą, co tworzy świat dość nierealny, zawężający świat do nowojorskiej bohemy, co zresztą zauważa kobieta z Minnesoty, której ciotka może udzieli informacji o ojcu Erica. Ów ojciec, także pisarz, umiera, pozostawiając pamiętniki. Fragmenty owych stanowią sporą, dość nudną część powieści. Niektóre z wpisów są dość enigmatyczne i skłaniają Erica i jego siostrę do dalszych poszukiwań, w nadziei na odkrycie zaskakujących faktów o ojcu.

W tej powieści brak jest zaskakujących zwrotów akcji, to raczej rozmowy, rozważania o sobie, tożsamości (rodzina ma pochodzenie norweskie), ale też sporo dłużyzn. Wątek sąsiadki i jej eks-partnera jest najciekawszy, choć wydaje się służyć tylko erotycznym rozważaniom podstarzałego psychiatry. Nie wiadomo czemu służą za to wizyty jego pacjentek. Krótko naszkicowane historie umykają w narracji, nie mają ciągu dalszego ani nie są konkretnie zasadzone w konstrukcji powieści. 

Być może ta powieść nie jest dla mnie z zasady. Bo unikam amerykańskiej literatury współczesnej, bo drażni mnie zamknięty nowojorski światek, nie wykluczam, że do innych Hustvedt trafi o wiele bardziej.

Moja ocena: 3/6

Siri Hustvedt, Die Leiden eines Amerikaners, tł. Uli Aumüller, Gertrude Krueger, czyt. Volker Risch, 402 str., Argon Verlag 2008.

środa, 2 września 2020

"Pan Samochodzik i zagadki Fromborka" Zbigniew Nienacki


Frombork wcale nie miał być miejscem akcji tej książki. Do wykrycia zagadek tego miasta został delegowany magister Pietruszka, konkurent pana Tomasza, który rzekomo posiada detektywistyczną żyłkę, a tak naprawdę nie ma sprytu za grosz. Ukryte skarby SS-manna Koeniga kuszą jednak Tomasza, a gdy okazuje się, że podejrzane sprzedaże starych polskich monet wiążą się z fromborskimi skarbami, dyrektor Marczak deleguje jednak detektywistycznego asa nad Zalew Wiślany, z tym że jego oficjalnym zadaniem jest sporządzenie przewodnika po mieście Kopernika. 

Frombork to miasto problematyczne - od wieków niemieckie, od niedawna polskie, do tego kolebka odkryć Mikołaja Kopernika. Dydaktycznym zadaniem Tomasza jest więc udowodnienie pradawnych więzi tego regionu z polską państwowością, co nachalnie czyni. Każde historyczne rozważania, wspomnienia, opowieści, wspominki wiążą się z dowodami na to, że Frombork to prastare polskie miasto, podstępnie wydarte z ojcowizny. Nienacki jak zawsze bardzo sprawnie wplata wiedzę historyczną w akcję, czyta się ją mimochodem, nie dostrzegając nawet ukrytej lekcji historii. Dopiero teraz, czytając tę serię jako dorosła, widzę, jak wielki wywarła na mnie wpływ. Jak bardzo zagnieździła się w mojej głowie przekazywana tutaj czarno-biała wiedza. Wszystko jest spójne, jasne, proste, dla młodego czytelnika nie było cienia wątpliwości, że tak właśnie wyglądała historia. Teraz te jednostronne relacje mnie drażniły i bardzo zalatywały komunistyczną wersją dziejów. 

Co jednak z samymi zagadkami? Tomasz przyjeżdża do Fromborka, spotyka Baśkę, spotyka Baturę, jest magister Pietruszka, magik Cagliostro, spora doza automatyki i nowoczesności oraz dwie śliczne kobiety. Konstelacja idealna, by najpierw się wygłupić, a na koniec udowodnić swoją inteligencję, bo wiadomym jest, że nie Batura i nie Pietruszka odnajdą wszystkie skarby, lecz pan Tomasz. Trochę szkoda, że Nienacki nie opisał drogi dedukcji Samochodzika, bo w zasadzie nie wiadomo, jak wpadł na kryjówkę trzeciego skarbu. Jednak jak to w przypadku tej serii bywa, książkę czyta się błyskawicznie, nie brak tu przecież nagłych zwrotów akcji, pościgów i kościotrupów, z wiedzą o życiu Mikołaja Kopernika w bonusie. Obawiam się jednak, że dla współczesnego czytelnika ta książka może się okazać niestrawna, dla mnie była cudowną, sentymentalną podróżą wstecz.

Moja ocena: 4/6

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka, 222 str., Liber Novus 2012.

wtorek, 1 września 2020

Stosikowe losowanie wrzesień 2020 - pary

Agnes wybiera numer książki dla Natalii (w stosie 992 książki) - 99
Natalia wybiera numer książki dla Anny (w stosie 245 książek) - 116
Anna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 16 książek) - 15
Maniaczytania wybiera numer książki dla Momarty (w stosie 32 książki) - 5
Momarta wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 666
ZwL wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 66 książek) - 49
Guciamal wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 18 książek) - 5