niedziela, 30 sierpnia 2020

"Las, pole, dwa sobole" Joanna Stoga



Debiut literacki Joanny Stogi to fantastyczna literacka uczta. To ten rodzaj książki, która porywa i której nie sposób odłożyć, ale której w ten sposób czytać się nie powinno. Trzeba dać jej czas, smakować niespiesznie, czego ja nie potrafię, pędząc do ostatniej strony. Stoga jest fotograficzką i to widać - jej teksty to wspaniałe obrazy, wysmakowane, pełne barw i nastroju. Autorka posługuje się piórem niezwykle sprawnie, tworząc zaskakujące i piękne ujęcia. Odebrałam tę książkę jako całość, ale każdy rozdział może być też osobnym opowiadaniem. Wszystkie teksty łączy zaś tematyka odejścia, śmierci, życia po stracie. 

Pierwszy tekst zwodzi powtarzającymi się zdaniami o głównej postaci, która nie wie, co ją czeka, która spędza ostatnie chwile przed nieuniknionym. Przyznam, że ta taka zapowiedź książki mnie zniechęciła, brzmiała jak z taniego kryminału, to jednak dobrze przemyślany zabieg. Bo po śmierci nic nie jest takie same - ani dla osoby, która umarła, ani dla tych, którzy pozostali.

Utrata matki, z którą łączyła główną bohaterkę bardzo trudna relacja jest jeszcze boleśniejsza, bo towarzyszy jej żal za niewykorzystanymi szansami, świadomość, że nie udało się im znaleźć porozumienia. Teksty traktujące o życiu ludzi, którzy kogoś utraciły są pełne smutku i żalu. Natomiast opowieść o denatce, która narzeka na chłód kostnicy i rozmawia ze współzmarłymi zachwyca subtelnym humorem. 
Zaskakujące są opowiadania niezwykle współczesne - spotkanie z księdzem i omawianie pogrzebu. Z księdzem obojętnym i beznamiętnym, który odbębnia obowiązek. Wspomnienie w jednym z tekstów pandemii było dla mnie jak uderzenie obuchem.

Trudno opisać teksty Stogi - wieloznaczne i różnorodne w formie. Każda strona to niespodzianka. Każde zdanie to zaskoczenie. Nie spodziewałam się tak wyważonej, przemyślanej publikacji.

Moja ocena: 5/6

Joanna Stoga, Las, pole, dwa sobole, 96 str., Wydawnictwo Seqoja 2020.

piątek, 28 sierpnia 2020

"Współczesna rodzina" Helga Flatland



Siedemdziesiąte urodziny Sverrego, głowy rodziny są świetną okazją do wspólnego wypadu do Włoch - rodzice zapraszają na wycieczkę trójkę dzieci z partnerami. Liv zabiera więc męża i dwójkę dzieci, Ellen partnera, tylko najmłodszy Håkon jest sam. Od początku wyjazdu atmosfera jest jednak dziwna, najstarsza Liv podskórnie czuje, że coś nie gra. I faktycznie rodzice zawiadamiają dzieci, że postanawiają się rozstać. Ta wiadomość ma na dorosłe już dzieci dużo większy wpływ, niż można by się spodziewać. Nie szokuje ich sam fakt rozstania się rodziców a to, że upadła ich wiara we wszystko to, co było fundamentem ich egzystencji. Małżeństwo rodziców okazuje się być jednym wielkim kłamstwem i zaprzeczać temu, co zawsze wpajali dzieciom.

Dotąd sobie bardzo bliskie rodzeństwo niemal zrywa kontakty między sobą, a także praktycznie nie rozmawia z rodzicami. Ta blisko ze sobą związana rodzina niemal się rozpada. Ten zaskakujący brak komunikacji wywiera ogromny wpływ także na życie osobiste poszczególnych osób, które nie mając bliskich, z którymi mogliby się podzielić obawami i zmartwieniami, wpadają w kołowrotek problemów.

Flatland napisała powieść spokojną, bez fajerwerków, płynącą swoim rytmem, która jest jednak tak pełna podskórnego napięcia, że nie sposób odłożyć ją z rąk. Wszystkie wydarzenia poznajemy z punktu widzenia rodzeństwa, najpierw relacjonuje je Liv, potem Ellen, a na końcu Håkon, równocześnie pokazując własne problemy. Autorka w ten sposób kreśli wspaniałe portrety psychologiczne tych postaci, uwzględniając kwestię wychowania, relacji między rodzeństwem i ich dorosłego życia, a szczególnie  związków. To właśnie zachowania w relacjach między sobą, partnerami, dziećmi i rodzicami określają charaktery rodzeństwa. Ta powieść jest absolutnie fascynująca, skłania czytelnika do porównań z własnymi doświadczeniami, ale także nad refleksją nad kondycją współczesnych rodzin. Przedstawiona w powieści rodzina nie jest bowiem wyjątkowa, a opisane problemy całkowicie uniwersalne. Zabieg oddawania głosu trzech osobom świetnie ukazuje, w jak różny sposób postrzegamy te same problemy, jak bardzo w tym determinuje nas doświadczenia i własne ograniczenia. 

To niezwykle intrygująca, świetnie napisana i rewelacyjnie przetłumaczona powieść. Polecam!

Moja ocena: 5/6

Helga Flatland, Współczesna rodzina, tł. Karolina Drozdowska, 350 str., Wydawnictwo Poznańskie 2019.

"Córki i matki. 9 składników serdeczności" Olga Kersten-Matwin



Ta książka stała na półce od dawna, kupiłam ją po przeczytaniu wywiadu z autorką, który bardzo mnie zainteresował. Temat to wszak ważny, każda kobieta jest czyjąś córką i wiele z nas jest matkami córek. Nawiązując do mitu o Demeter i Persefonie, Kersten-Matwin wprowadza ten temat do swojej książki. Temat relacji trudnej, często bolesnej, ale zawsze niezwykle ważnej dla naszego życia. Autorka próbuje nakreślić sposoby uleczenia relacji trudnych, wskazać ich przyczyny, a przede wszystkim nakreślić metody pracy nad sobą. Tytułowe składniki serdeczności mają bowiem dotyczyć nas samych - by budować dobre relacje, musimy nawiązać pokochać siebie i zostać własną matką.

Ta niewielka książka zawiera wiele stosunkowo prostych wskazówek, których wprowadzenie w życie nie będzie wymagało skomplikowanych przemyśleń, a jak wiadomo, czasem najprostsze rady są najlepsze. Autorka jest psycholożką i sama matką córki, więc przytacza wiele przykładów z pracy zawodowej jak i z własnego życia. Niestety czasem przedstawione rozmowy i problemy są nierealne lub zbyt łatwo rozwiązywalne. Życie jest znacznie bardziej skomplikowane niż nakreślone przykłady.

Trudno było mi się doszukać w tej książce linii przewodniej, autorka sięga do wielu doktryn, opiera się na różnych podejściach, co samo w sobie nie jest złe, ale w moim odczuciu wprowadza sporo chaosu. Objętość książki nie pozwala na pogłębienie tematów, pozostawiając miejsce tylko na krótkie szkice. Trzeba tę publikację traktować tylko jako impuls do dalszych poszukiwań, jako pierwszą iskrę do zmian, ale na pewno nie jako pełne kompedium. 

Moja ocena: 4/6

Olga Kersten-Matwin, Córki i matki. 9 składników serdeczności, 139 str., Imbir 2014.

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

"Janka z Latarniowego Wzgórza" L.M. Montgomery

 


O dziwo w dzieciństwie nie czytałam tej książki L.M. Montgomery, a teraz trafiłam na nią dzięki wyzwaniu, o którym wspominałam przy okazji postów o cyklu o Emilce. 

Tytułowa Jane wychowuje się w kostycznym domu wraz z matką, babką i ciotką. Matka odgrywa jednak zupełnie nieistotną rolę w wychowaniu córki. To babka rządzi domem, ustanawia zasady i decyduje o wychowaniu Jane, mając pod pantoflem swoje dzieci i wnuczkę. Dwoje z dzieci założyło rodziny i spotyka matkę tylko na obiady, natomiast córka Gertrud, która nigdy nie wyszła za mąż mieszka z matką. Robin zaś do domu wróciła z trzyletnią córką, gdy przestało się układać w jej związku. Matka nigdy nie aprobowała jej małżeństwa, więc z chęcią przyjęła córkę z wnuczką, choć życie w separacji nie jest pozbawione skandalu.

Na Jane skupia się cała niechęć babki do wybranka najmłodszej córki. Dziecko wychowywane jest niezwykle surowo, ciągle musi znosić sarkastyczne uwagi na temat jej zainteresowań i gustu, nie wolno się jej śmiać, bawić, głośno zachowywać. Jane jest tak zastraszona, że ciągle popełnia błędy, porusza się niezdarnie, nie radzi sobie w szkole. Jej matka znosi dryl babki, na czułości z córką pozwala sobie tylko wieczorami, gdy babka jej nie widzi. Aż trudno uwierzyć, że Jane całkowicie nie zwariowała w tym pozbawionym miłości, serdeczności, szczerości i rozmów domu. Jej los odmienia się, gdy przychodzi list, w którym ojciec zaprasza ją do siebie na wakacje - na Wyspę Księcia Edwarda. Tam Jane rozkwita, gdyż od pierwszego wejrzenia nawiązuje z ojcem bliską więź. Co więcej, dziewczynka odkrywa w sobie niespotykane umiejętności - potrafi wspaniale gotować, gospodarzyć, prowadzić ogród, pływać. Jest śmiała, odważna, zdolna, otoczona przyjaciółmi. Ten kontrast między życiem na wyspie a w Toronto nie mógłby być większy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Montgomery tutaj nieco poniosło i stworzyła postać nierealną, wyidealizowaną. 

W przeciwieństwie do rezolutnej Jany, jej rodzice są życiowymi niezdarami - nie mają za grosz zainteresowań praktycznych, żyją urojeniami. Ojciec jako autor przebywa w swoim świecie, matka natomiast rozpieszczona pieniędzmi matki spędza czas na przyjęciach i spotkaniach. Nie trudno się domyślić, że i tu autorka zbyt przejaskrawiła te postaci, czyniąc je karykaturalnymi. Zresztą to samo można powiedzieć o babce. 

Mimo tych wad przeczytałam tę powieść z przyjemnością, a to ze względu na potoczysty, gawędziarski styl Montgomery. Jej powieści po prostu się połyka, aczkolwiek zapewne tylko w wypadku, gdy zapałało się miłością do jej prozy w dzieciństwie. Trudno mi sobie wyobrazić, że współcześni młodzi czytelnicy znajdą w tej książce coś dla siebie.

Moja ocena: 3/6

L.M. Montgomery, Jane from Lantern Hill, 274 str., McClelland & Stewart 1989

piątek, 14 sierpnia 2020

"Der "Überläufer" Siegfried Lenz

 


Proza Lenza działa na mnie od zawsze magnetycznie - jak nikt potrafi słowami malować rzeczywistość, a przede wszystkim jego utraconą ojczyznę, czyli Mazury. Ta książka, której tytuł nie sposób przetłumaczyć jednym słowem, bo Überläufer, to żołnierz, który przeszedł na wrogą stronę, jest jednym z wczesnych dzieł Lenza, które za jego życia nie zostało opublikowane. Ta gęsta od emocji powieść to jednak ważne świadectwo dylematów wojennych - począwszy od samego sensu wojny po poczucie żołnierskiego obowiązku. 

Akcja rozgrywa się w mazurskich bagnach, gdzie garstka żołnierzy pod surowym komandem broni linii kolejowej przez partyzantami. Żołnierze trzymają wartę w bagnie, człapiąc przez gęsty las, co jakiś czas natykając się na partyzantów, których należy zastrzelić, bo inaczej to oni zabiją ich. 
Walter Proska, główny bohater, całkiem przypadkowo trafia do tej grupy, która składa się z samych dziwaków, a ich działania nie mają żadnego wpływu na rezultat wojny. Tu nie ma wielkich bitw, ani potyczek, nie ma walki o ważne sprawy, jest bezsensowne chodzenie po lesie i równie bezsensowne tracenie życia. Mężczyźni rozmawiają ze sobą o wojnie, rozmyślają o jej sensie, gdy tracą przyjaciół, rozważają przejście na drugą stronę. Na tym tle Proska nawiązuje enigmatyczny związek z Wandą, z pobliskiej wsi.

Lenz sięga do różnych środków stylistycznych, mieszając szybkie dialogi, z monologami wewnętrznymi i obszernymi opisami przyrody, wymagając od czytelnika sporej elastyczności. Językowo, jak pisałam, powieść zachwyca, jeśli chodzi jednak o kompozycję, nie zawsze byłam przekonana. Pierwsza część przedstawia fazę przed zmianą strony, druga czas po zmianie a także po wojnie. Zabrakło tu jednak głębszego umotywowania przejścia na stronę wroga, więcej nacisku widzę tu na konkretne rozterki żołnierzy (zaklinanie w myślach, by partyzant się oddalił, by nie musieć do niego strzelać), bezsens bronienia nikomu nie potrzebnej linii kolejowej, przypadkowość śmierci, która nie jest wynikiem walki, lecz zagubionego strzału.

Ze względu na czas akcji, sporo w tej książce języka polskiego i odrobinę śląskiego - niestety te zdania oddane są po niemiecku, błędnie, często ledwie zrozumiale. Szkoda, że to nie zostało dopracowane, bo nie widzę żadnego sensu takiego zabiegu. Autor prawdopodobnie pisał je z pamięci i ze słuchu.

Ciekawa powieść, ale nie zachwyca tak bardzo, jak późniejsze książki Lenza.

Moja ocena: 3/6

Siegfried Lenz, Der Überläufer, 358 str., dtv 2017.

piątek, 7 sierpnia 2020

"Gwiazda północy, gwiazda południa" Joanna Lampka



Już wiem, dlaczego nie sięgam po fantasy (poza Pratchettem ma się rozumieć). Otóż książki tego gatunku to czysta rozrywka, to czytanie do utraty tchu albo do zamknięcia oczu. A wiem o tym, bo mimo wewnętrznego oporu przeczytałam powieść Lampki i, przyznam, totalnie przepadłam (mimo wyżej wymienionej rzekomej wady). Całkowicie wciągnął mnie świat wykreowany przez autorkę, czyli Kontynent Zachodni, na którym Królestwo Żeglarzy i Cesarstwo Słońca stoją u progu wojny. Co ciekawe, kiedyś te mocarstwa żyły w zgodzie, ale teraz skonfliktowane strony nie mają w sobie gotowości do zawarcia rozejmu. W tym momencie spotykamy Aline Lemercier, agentkę wywiadu neutralnej Sagessi. To właśnie ona i jej dziewczyny mają pomóc w uwolnieniu mnicha przetrzymywanego przez plemię Sithathu, natomiast jej druga, tajna misja obejmuje włamanie do więzienia w stolicy Cesarstwa. Aline rekrutuje więc w Cesarstwie kilku mężczyzn, którzy mają dołączyć do jej drużyny oraz wraz z następcą tronu i władzami wojskowymi kraju skrupulatnie planuje skomplikowaną misję do sekty zamieszkującej Sithathu.  

Aline faktycznie jest księżniczką, córką władcy Królestwa Żeglarzy, której tożsamość jest skrzętnie ukrywana w przeciwieństwie do Iana Lancastera, przyszłego Cesarza Słońca. To słynny piękniś, bawidamek, który korzysta pełnymi garściami z życia. Zresztą w Cesarstwie Słońca wydaje się ono być jednym pasmem rozrywek. Plaża, surfowanie, imprezy tylko czasem przeplatane są pracą. Ian od razu zwraca uwagę na tajemniczą Aline i oczywiście próbuje ją uwieść, nie podejrzewając nawet, że jest księżniczką z wrogiego kraju i dziewczyną, którą ojciec kiedyś proponował mu jako kandydatkę na żonę. 

Widać, że Lampka dogłębnie przemyślała strukturę i historię stworzonego przez siebie świata. Liczne retrospekcje, wtrącenia na temat genezy konfliktu oraz politycznego rozkładu sił na kontynencie pozwalają czytelnikowi na stworzenie szerokiego obrazu fikcyjnego świata. Bardzo istotne są opisy religii, mentalności, obyczajów i podejścia do życia poszczególnych krajów. Tutaj Lampka ma sporo do powiedzenia, umieszczając północ i południe na przeciwległych stronach kontynentu nie tylko geograficznie, ale i mentalnie. Widać tu inspiracje stylem życia w krajach śródziemnomorskich, ale i Szwajcarią. Na tym tle autorka umieściła ciekawą akcję - wartką, czasem zaskakującą, ale zdecydowanie nie kiczowatą. Lampka uniknęła nierealnych zwrotów akcji i hollywoodzkich scen, nadając poczynaniom bohaterów konkretną motywację. Świetnie wyszedł jej też wątek miłosny - bo Aline i Ian oczywiście lądują w łóżku. Zresztą cała warstwa erotyczna jest zaskakująco dobrze rozegrana - Lampka opisuje rolę seksu na kontynencie, ale i poważyła się na liczne sceny erotyczne, absolutnie nie popadając w kicz. Przyznam, że te fragmenty podobały mi się w książce chyba najbardziej.
Ostatni istotny punkt to postacie kobiece - silne, zdecydowane, twardo stąpające po ziemi, trzymające sztamę. Przyjaźń między Aline i Mią to jeden z ciekawszych wątków i chętnie dowiem się, jak dalej poprowadzi go autorka, bo mam tu nadzieję na ważną, silną więź.

Usilnie starałam się znaleźć w tej powieści cokolwiek do skrytykowania, ale nie przychodzi mi nic na myśl. To naprawdę niezły kawałek literatury i mam ogromną chęć poznać dalsze losy bohaterów.

Moja ocena: 5/6

Joanna Lampka, Gwiazda północy, gwiazda południa, 276 str., Wydawnictwo AlterNatywne 2020.

środa, 5 sierpnia 2020

"Klucz do ogrodu" Jenny Erpenbeck



Tak jak mozaika na kunsztownych drzwiach przeplatają się losy mieszkańców domu nad jeziorem, gdzieś w Brandenburgii. Przeorany przez lodowiec krajobraz z prastarymi morenami, rynnami i jeziorami upstrzony jest domami i ogrodami. Wydaje się, że dom jest wieczny, niezniszczalny, niezależnie od jego mieszkańców, niezależnie od wydarzeń historycznych.
Ów dom służy Erpenbeck, by ukazać losy jego mieszkańców, tak bardzo zależne od tego, co dzieje się w Niemczech, przy czym autorka koncentruje się przede wszystkim na kluczowych momentach historycznych. Poznajemy więc Żydów, którym udało się ten dom opuścić lub nie, ale który na zawsze pozostanie w ich wspomnieniach, nazistowskiego architekta, który wije w nim gniazdko dla siebie i ukochanej, Rosjan, którzy niszczą wszystko, co spotkają na swojej drodze oraz mieszkańców powojennych, zależnych od losów nowego niemieckiego, demokratycznego państwa.

Erpenbeck pozwala nam ujrzeć tylko fragmenty losów, migawki, sceny - przeraźliwie smutne sceny. Tylko ona potrafi tak dosadnie i poetycko pisać o sprawach brutalnych, przyziemnych. Liczne powtórzenia słów i całych scen potęgują nastrój melancholii i smutku. Natomiast postać ogrodnika, który co kilka rozdziałów powraca, wykonując te same prace, niezależnie od właścicieli domu, od sytuacji politycznej to swoisty refren, niczym chór z greckiej tragedii, która jednak nie prowadzi do katharsis. 

W krótkich rozdziałach, które koncentrują się wokół domu i krajobrazu, Erpenbeck umieszcza tak wiele treści, losów, wydarzeń, aż ich gęstość zaczyna dusić czytelnika. Co ciekawe większość postaci nie otrzymuje imienia, określana jest tylko ich pochodzeniem lub zawodem, wyjątek stanowi żydowska rodzina, której historia przedstawia Holokaust z innej perspektywy. 

Heimsuchung to powieść o przemocy - wobec ludzi, wobec natury i wobec domu. Nie sposób przerwać ten krąg zła. To także powieść o domu, który na zawsze pozostaje w ludziach. Cudownie wieloznaczny po  niemiecku tytuł na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl szukanie domu, ale Heimsuchung to także plaga,  odwiedziny i biblijne nawiedzenie. Polskie tłumaczenie jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe w kontekście całej powieści, ale zdaję sobie sprawę, że ten tytuł faktycznie jest nieprzetłumaczalny.

Erpenbeck to zdecydowanie jedna z najciekawszych współczesnych niemieckich autorek. Nawet jeśli ta powieść nie całkiem przypadła mi do gustu (czego w znacznej mierze przyczyną jest to, że jej słuchałam), to zachwyca konstrukcją i językiem. 

Moja ocena: 4/6

Jenny Erpenbeck, Heimsuchung, 191 str., czyt. autorka, der Hörverlag 2016.

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Statystyka lipiec 2020




Przeczytane książki: 12

Ilość stron: 2875

"Lustra" Małgorzata Saramonowicz



Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ta książka tak długo stała na mojej półce. Nie spodziewałam się po niej tak wciągającej i przewrotnej fabuły. Narratorami książki są lustra, a bohaterkami kobiety. Podzielona na trzy części akcja umieszczona jest najpierw w roku 1998, następnie w 1938-1939 i wreszcie ponownie w 1998. 
Ewę poznajemy jako piętnastolatkę i jako staruszkę. Będąc nastolatką, pomagała z pasją starszym, chorym kobietom - Zofii, Irmie i Gabrieli. Dziewczyna mieszkała wraz z wujkiem - aptekarzem, którego regularnie odwiedzali przyjaciele: lekarz Jan i medyk sądowy Wiktor. To właśnie ci trzej mężczyźni kształtowali dziewczynę i zapalili w niej pasję do medycyny. Opieka nad staruszkami to jednak ciężkie zadanie - Zofia jest niedołężna, chce zakończyć swoje życie, Irma natomiast pragnie jak najdłuższych kontaktów z dziewczyną, żebrze o jej uwagę, natomiast Gabriela ciągle żyje minionymi latami w nadziei na powrót młodości i sprawności. Ewa z uśmiechem na ustach wyciera, podaje, przebiera, pomaga, słucha kolejnych opowieści. Równocześnie Ewa jest milczącą, skrytą dziewczyną, możemy się tylko domyślać jej  dylematów na temat sensu życia, eutanazji, sensu leczenia osób, które już żyć nie chcą. To paradoksalne, ale dla ulubionej przez Ewę Zofii ratunku już nie ma, Gabriela natomiast odrzuca możliwość operacji, która mogłaby przedłużyć jej życie. Te dylematy są trudne dla nastolatki, unika ona jednak rozmów z dorosłymi na ten temat.
Dorosła Ewa sama jest niedołężną osobą, której pomaga mieszkająca u niej studentka. Kobieta znalazła się w tej samej sytuacji, w której były jej podopieczne sześćdziesiąt lat wcześniej. 

Lustra obserwują, podglądają, widzą zmiany zachodzące w ludzkim ciele. Im starsza kobieta, tym mniej chętnie w lustra zagląda. Lustro weneckie w aptece wuja Stefana pełni rolę wyznacznika prawdy, pozwala podglądać, co dzieje się po drugiej stronie, obserwować kroki tej drugiej osoby.

Powieść Saramonowicz to wspaniały portret psychologiczny kilku kobiet. Kobiet u schyłku życia, które walczą już tylko z niemocą własnego ciała. Cytowane Postanowienia na czas, kiedy się zestarzeję J. Swifta są niezwykle trafne, ale równie trudne do zrealizowania dla każdej z bohaterek. Autorka świetnie wplata w fabułę tło historyczne - dzięki radiu i telewizji, a także poprzez przypadki, nad którymi pracuje Wiktor jako medyk sądowy. Kryminalne wątki dodają tej książce smaku, są swego rodzaju wisienką na torcie i co ciekawe również śmierć podopiecznych Ewy zainteresuje policję.

Bardzo ciekawa powieść, polecam.

Moja ocena: 5/6

Małgorzata Saramonowicz, Lustra, 214 str., Wydawnictwo W.A.B. 1999.

niedziela, 2 sierpnia 2020

Stosikowe losowanie sierpień 2020 - pary

ZwL wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 50 książek) - 49
Guciamal wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 19 książek) - 9
Agnes wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 6 książek) - 1
Maniaczytania wybiera numer książki dla Anny (w stosie 247 książek) - 13
Anna wybiera numer książki dla Natalii (w stosie 992 książki) - 11
Natalia wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 559