czwartek, 30 czerwca 2022

"Biała gorączka" Jacek Hugo-Bader


Byłam przekonana, że Biała gorączka to opis podróży Hugo-Badera po Rosji, którą swego czasu śledziłam, czytając reportaże w Dużym Formacie. Faktycznie, ta książka osadzona jest na tej karkołomnej, zimowej wyprawie psującym się łazikiem, ale nie jest to opowieść chronologiczna ani linearna. Biała gorączka to zbiór reportaży na tematy, z którymi zetknął się reporter podczas tej wyprawy, a przede wszystkim w rozmowach z napotkanymi ludźmi.

Wszystkie tematy są bardzo ciekawe, a opowieści mieszkańców Rosji, ale także Ukrainy, Naddniestrza czy Mołdawii dla polskiego czytelnika/czytelniczki zaskakujące. Przede wszystkim te osób zamieszkujących Ukrainę - czytane w kontekście wojny często porażają. Mnie fascynowały jednak najbardziej opowieści osób przynależących do rdzennych ludów zamieszkujących Syberię. W rozmowach przewijają się tematy alkoholizmu, pozbawienia korzeni, utraty łączności z przeszłością własnego narodu, rasizmu czy szamanizmu. Sa też teksty poświęcone narkotykom, bezdomności czy homoseksualizmowi. Hugo-Bader wyłuskuje tematy zapalne, trudne. Może nie są to kwestie nieoczywiste, ale ich rosyjski kontekst jest bardzo odmienny od tego, jaki znamy z Europy Zachodniej czy nawet Środkowej. Ten rosyjski kontekst ma jednak wiele wymiarów, bo wciąż w opowieściach ludzi pobrzmiewa radziecka mentalność - rozpad ZSRR to sprawa nadal świeża, a specyficzne wychowanie, jakie doświadczyli obywatele tego państwa, niezależnie od pochodzenia i języka, będzie niosło swoje piętno jeszcze przez pokolenia. 

W tych tekstach pojawia się autor, jego obecność jest nawet bardzo mocno zaznaczona - bo wspomniana wyżej podróż odgrywa rolę. Auto się psuje, trzeba spać na ulicy, pogoda krzyżuje plany itd. Niestety taka konstrukcja książki (zbiór reportaży) czyni z tych fragmentów kuriozum, bo nie bardzo można je umieścić w czasoprzestrzeni. Nie wiem, w którym miejscu podróży autor się znajduje, a tu nagle brak części do samochodu staje się tematem wiodącym. Jesteśmy na Syberii, a potem nagle w Jałcie. Nie pasuje mi taka koncepcja książki, wprowadza chaos i powoduje, że obraz jest niepełny. Miałam wrażenie, że ta publikacja to po prostu zbiór już publikowanych reportaży. Nie znaczy to jednak, że Białej gorączki nie polecam. Wyniosłam z tej publikacji wiele ciekawostek, wiedzy o nieznanych mi regionach.

Moja ocena: 4/6

Jacek Hugo-Bader, Biała gorączka, 400 str., czyt. autor i przyjaciele, Wydawnictwo Czarne 2009.

poniedziałek, 27 czerwca 2022

"Bratnia dusza" David Diop


Dwóch przyjaciół z senegalskiej wioski na froncie I wojny światowej. Pojechali po nową przygodę, po nowe perspektywy, skuszeni francuską propagandą. Mademba Diop ginie, a Alfa Ndiaye nie ma w sobie dość siły, by dobić konającego przyjaciela, brata właściwie. To doświadczenie piętnuje Alfę, wypełnia jego duszę wstydem i wyrzutami sumienia i czyni z niego oprawcę. Mężczyzna wyślizguje się z okopów, by zabijać pojedynczych żołnierzy przeciwnika w taki sposób, jak zginął jego przyjaciel. Pozostawia ich z wnętrznościami na wierzchu, umierających, odrąbując ich dłonie. I tak Alfa z chłopaka staje się kolekcjonerem dłoni. Początkowo podziwiany zamienia się w postrach innych. 

To kolejna książka o wojnie, która pokazuje jeszcze inne jej oblicze, to ściśle powiązane z kolonializmem. Tutaj zaplątani w potyczki wojenne wielkich państw zaplątani zostają Senegalczycy. I oni z ofiar stają się sprawcami, ze sprawców ofiarami, ale ich cierpienie i niezrozumienie uwikłane jest w wierzenia i tradycje, jakie przynieśli ze swojej ojczyzny. Diop przedstawia bardzo sugestywną przemianę żołnierza, jego popadanie w obłęd i stopniowe uleganie traumatycznym przeżyciom. Między wierszami poznajemy przeszłość Alfy, jego dotychczasowe doświadczenia, a przede wszystkim mamy wgląd w wierzenia i kulturę, które naznaczyły jego wrażliwość.

Siła tej krótkiej powieści zasadza się na języku. Rytmiczne, poetyckie zdania, powtórzenia, balansowanie między monologiem, relacją a strumieniem świadomości wciągają czytelniczkę i czytelnika bez reszty, ale mają także niezwykłą siłę rażenia. To kolejna próba ukazania grozy wojny, próba udana i próba, którą trudno zapomnieć.

Moja ocena: 5/6

David Diop, Bratnia dusza, tł. Jacek Giszczak, 144 str., Wydawnictwo Cyranka 2021.

piątek, 24 czerwca 2022

"Lato, gdy mama miała zielone oczy" Tatiana Țîbuleac


 

Sięgając po tę książkę, wiedziałam, że będzie to bardzo dobra literatura, ale do lektury skłoniło mnie przede wszystkim pochodzenie autorki. Nigdy nie miałam jeszcze do czynienia z literaturą z Mołdawii, a przecież dążę do literackiego poznania każdego kraju. Tymczasem Tîbuleac mnie zwiodła - akcja powieści rozgrywa się na francuskiej prowincji, dokąd z Londynu wyjeżdża matka z synem, którzy zaś są polskimi imigrantami. Zanim jednak do tego dojdzie, Aleksy skończy rok szkolny i jako ostatni opuści szkołę/dom dziecka, a jego jedynym celem jest ponowne udowodnienie matce jej beznadziei i wyjazd do Amsterdamu z kumplami. Matka Aleksa jest bowiem brzydka, okropna, wstrętna, chłopak najchętniej by się jej pozbył. Ta matka ma jednak urodziny, które świętuje, nie zważając na niemy opór syn, a potem wymusza na nim obietnicę wspólnego - ostatniego jak się okaże, wyjazdu.

Ta niewielka objętościowo powieść porusza wiele kwestii. To na pierwszej płaszczyźnie opowieść o umieraniu - świadomym, z zachowaniem wpływu na jego przebieg (na ile to możliwe oczywiście). Ten główny wątek skrywa jednak wiele pobocznych. Jest tu więc trudna relacja na linii matka-syn,  spowodowana nie tylko okresem dojrzewania chłopaka. Stopniowo dowiadujemy się bowiem, co na taki wzajemny stosunek miało wpływ i bliżej poznamy Aleksego, który nota bene wspomina to lato z perspektywy czasu, jako dorosły. 

Dysfunkcyjność rodziny Aleksego obejmuje także relacje z ojcem, babcią i młodszą siostrą chłopca. Strona po stronie wyłania się obraz rodziny straumatyzowanej i poranionej. Strona po stronie zmieniają się uczucia chłopca, zmniejsza się jego złość i ustępuje miejsca innym, dotąd mu nieznanym uczuciom. Dopiero proces umierania matki zmienia stosunek obojga i w jakimś stopniu leczy Aleksego z nagromadzonej traumy.

Największą siłą tej powieści jest jednak język (i świetny przekład). Tîbuleac uniknęła patosu, łzawości czy ckliwości, konstruując piękne, metaforyczne zdania. Wiele tu fraz, do których warto wrócić, krótkich zdań, które trafiają sedno. Piękna, poruszająca proza.

Moja ocena: 5/6

Tatiana Tîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy, tł. Dominik Małecki, 152 str., Książkowe Klimaty 2021.

czwartek, 23 czerwca 2022

"Cynkowi chłopcy" Swietłana Aleksijewicz

 


To moja piąta książka Aleksijewicz i kolejna, która mnie poruszyła do głębi. Cynkowi chłopcy to ten rodzaj literatury, który pozostaje na długo w pamięci. Aleksijewicz odczuwa i pokazuje świat tak, jak ja go widzę. Jej reportaże pełne są współczucia, zrozumienia, empatii i pragnienia pacyfizmu. I tak, jestem pacyfistką, ale po lekturze książek Białorusinki jestem nią po stokroć.

W tej książce Aleksijewicz rozmawia z matkami poległych żołnierzy w Afganistanie oraz z tymi, którzy z wojny wrócili. Spotkała też sporo kobiet, które były tam pracownicami cywilnymi. Te wywiady pokazują oblicze wojny, ale przede wszystkim rosyjską politykę w tej kwestii. To obraz machiny państwowej, dla której człowiek nie odgrywa żadnej roli, jest marionetką, środkiem do osiągnięcia celu. Przerażający jest sposób, w jaki byli traktowani młodzi ludzie, wysyłani do Afganistanu na pewną śmierć, często wbrew ich woli. Równocześnie Aleksijewicz przedstawia obraz radzieckiej mentalności, dla której życie ludzie nie ma nadrzędnej wartości, dla której poświęcenie się dla kraju ma wartość najwyższą. Dla kogoś, kto w takim reżimie nie dorastał i dla kogoś, kto nie zaznał takiego sposobu wychowania takie podejście jest przerażające. 

Aleksijewicz obnaża tę wojnę, ukazuje jej całkowity bezsens, okrucieństwo wysyłania kolejnych pokoleń mężczyzn na pewną śmierć. Pokazuje także, jak indoktrynacja, propaganda uczyniły z wielu mężczyzn powolnych żołnierzy, gotowych poświęcić wszystko w imię idei. Opowieści żołnierzy, którzy z Afganistanu wrócili są przerażające - obezwładnia to, co mówią o uposażeniu armii, sposób, w jaki byli rekrutowani, warunki, w jakich żyli. Najbardziej przerażają jednak opowieści matek, dla których synowie byli całym światem. Te historie paraliżują, pozostawiają ogromne piętno. Ich rozpacz jest niemożliwa do opisania i przyznam, że podczas słuchania nieraz połykałam łzy.

Skąd więc tytułowy cynk? Z tego materiału zbudowane były trumny żołnierzy, którzy nie wrócili z tej trumny żywi. Takie cynkowe trumny dostały z powrotem matki, często bez słowa wyjaśnienia i z prikazem milczenia. 

Druga część reportażu to relacja z procesu sądowego, jaki wytoczyli autorce niektórzy z żołnierzy i niektóre z matek. Przerażające jest, jak daleko sięgnęła propaganda i manipulacja radziecka, jak bardzo straumatyzowane były rodziny poległych, że zdecydowały się na proces sądowy ze wszystkimi jego konsekwencjami.

Nie sposób czytać tę książkę bez refleksji na temat aktualnej wojny prowadzonej przez Rosję. Nie sposób nie wyciągać paraleli i wniosków....

Moja ocena: 6/6

Swietłana Aleksijewicz, Cynkowi chłopcy, tł. Jerzy Czech, czyt. Krystyna Czubówna, 312 str., Wydawnictwo Czarne 2015.

wtorek, 21 czerwca 2022

"Zbuduj swój dom wokół mojego ciała" Violet Kupersmith

 


Ta książka została wybrana przez mój angielski klub książkowy niemal równocześnie z jej polską premierą, co mnie ucieszyło, bo mogłam sięgnął po polski przekład. I dobrze, że tak zrobiłam, bo to wymagająca lektura i nie wiem, czy podołałabym jej po angielsku.

Kupersmith snuje opowieść o Winnie - pół-Amerykance, pół-Wietnamce, która po ukończeniu szkoły przyjeżdża do Sajgonu, gdzie przyjmuje posadę nauczycielki angielskiego. Winnie jednak nie jest dobrą nauczycielką, nawet nie stara się taką być, jej lekcje to fikcja, podobnie jak jej życie. Kobieta przesiaduje w swoim pokoju lub kawiarniach, nie nawiązuje znajomości, nie bierze udziału w żadnych zajęciach, zwyczajnie wegetuje. Autorka niespecjalnie sili się na wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Możemy się domyślać, że dziewczyna przeżywa kryzys tożsamościowy, że szuka swojej drogi życiowej, ale czy tak na pewno jest, nie wiemy. Po tym jak Winnie decyduje się na wyjście z innymi nauczycielami i przeżywa kilka przypadkowych przygód, znika.

Równocześnie Kupersmith przerzuca akcję wstecz na wiele lat przed zniknięciem Winnie, opisując wydarzenia z małej wioski na północ od Sajgonu. To tam ginie na plantacji kauczuku młoda dziewczyna. To tam mieszaka trójka przyjaciół - przekorna Binh i bracia Long i Tang. To tam dzieją się dziwne rzeczy, a kauczukowy las zasiedlają kobry. Jedynym ratunkiem jest wróżbiarz z Sajgonu, który być może pomoże wykryć powiązania między przeszłością a teraźniejszością. 

Autorka balansuje między tymi wydarzeniami, zwodząc czytelniczkę i czytelnika. Bardzo trudno się zorientować w osi czasu i w powiązaniach między wszystkimi postaciami, zwłaszcza, że sporą rolę odgrywają tu wierzenia i życie paranormalne. Mnie szczególnie przeszkadzało jednak to, że główne postaci, przede wszystkim Winnie, nie mają wyraźnie zarysowanych charakterów - nie znamy motywacji jej działań, nie znamy myśli czy marzeń. To zupełnie neutralna, przeźroczysta osoba i nawet zaczęłam podejrzewać, że ta kreacja była celowa, ale niestety mnie nie przekonała. 

Inną kwestią jest cały wietnamski anturaż, te wierzenia, węże, przesądy są ciekawe, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że widziane są z perspektywy cudzoziemki i służą egzotyzacji, a nie faktycznemu umiejscowieniu akcji. Autorka wprawdzie jest pół-Wietnamką, ale wychowaną w USA i moim zdaniem to w tej fabule wyraźnie widać. 

Lust but not least - zupełnie nie ujęła mnie przedstawiona w tej powieści historia. Nie byłam zainteresowana, co się stało z Winnie, ani tym, co się wydarzyło we wiosce wiele lat wcześniej. A zakończenie nie stanowiło dla mnie ani katharsis ani nie dało jednoznacznego wyjaśnienia. 

Moja ocena: 2/6


Violet Kupersmith, Zbuduj swój dom wokół mojego ciała, tł. Aleksandra Weksej, 464 str., Wydawnictwo MOVA 2022.

poniedziałek, 20 czerwca 2022

"Strega" Johanne Lykke Holm

 


Hotel Olympic zagubiony we włoskich górach, a w nim młode dziewczęta, które zostały zatrudnione do obsługi gości i kadra nadzorująca ich pracę. Tylko gości nie ma. Dziewczyny prasują, nakrywają, szykują, sprzątają, ścielą, a to wszystko robią bez celu, bez sensu, bez konsekwencji. Rafaela, główna bohaterka opisuje każdą czynność, ale także zapachy, dźwięki, smaki, niewypowiedziane myśli, odmalowując atmosferę oniryzmu, duszności, niepewności. Tak, ta książka przypomina Piknik pod Wiszącą Skałą, ale tylko przypomina. O ile tamta mnie zachwyciła, tutaj zupełnie się nie odnalazłam. 

Rafaela pewnego dnia wyrusza do pracy, po drodze spotyka inne dziewczyny udające się w to samo miejsce, następnie opisuje hotelowe zajęcia, koleżanki aż do momentu zaginięcia jednej z nich. Nie wiemy jednak, dlaczego dziewczyna akurat tam pojechała, nie wiemy nic o jej koleżankach, nie wiemy, jaka jest rola hotelu, nie wiemy, po co funkcjonuje, skoro nie ma gości. Autorka zapewne celowo pozostawia czytelnika z tymi domysłami, w moim przypadku jednak te domysły zabiły przyjemność lektury. Zamiast doceniać wspaniały styl, atmosferę i literacki kunszt, doszukiwałam się wskazówek takiego stanu rzeczy i snułam domysły - może dziewczęta zostały umieszczone w tym hotelu za karę, a jego rola ma służyć ich wychowaniu, może wpadły w sidła jakiegoś spisku? Po lekturze wiem, że było to niedorzeczne, ale w trakcie słuchania książki nie mogłam opędzić się od tych myśli.

Tak, doceniam atmosferę, jej gęstość, oniryzm i nawet, paradoksalnie, niedopowiedzenia, doceniam także język i tłumaczenie, ale niestety nie jestem w stanie docenić samej treści, która ani do mnie trafiła ani mnie poruszyła.


Moja ocena: 3,5/6

Johanna Lykke Holm, Strega, tł. Justyna Czechowska, 192 str., Wydawnictwo Pauza 2022.

piątek, 17 czerwca 2022

"Dni naszego życia" Mikita Franko


Tęczowa seria należy do moich ulubionych, wszystkie dotychczas w niej wydane książki mi się podobały, ale tom zielony przebił je wszystkie. Dni naszego życia podobały mi się tak bardzo, że nie mogłam odłożyć książki i jestem pewna, że treść pozostanie ze mną na długo.

Ta debiutancka powieść Mikity Franko wyrosła z pisanego przez autora blogu oraz bazuje na jego własnych doświadczeniach oraz przeżyciach przyjaciół. To pełnoprawna, dobrze skonstruowana powieść o życiu Mikity, który jako czterolatek traci matkę. Chłopiec zamieszkuje z wujkiem, który natomiast mieszka ze swoim partnerem. Mikita dorasta więc w nietypowej, szczególnie w Rosji, rodzinie, co zaczyna być problematyczne, gdy chłopiec zaczyna chodzić do szkoły. Tam poznaje nienawiść wobec gejów, słyszy obelgi, konfrontuje się ze stereotypami, ale także z realnymi problemami - nie może przecież spontanicznie nikogo zaprosić do domu. 

Ponadto Mikita nie jest typowym chłopcem - to oczytany introwertyk, który wypowiada się w sposób dużo bardziej elegancki niż koledzy, ma inne zainteresowania i inne poglądy. Wraz z upływem czasu, chłopiec rozumie coraz więcej i zaczyna mierzyć się z realnymi problemami. Początkowo są to konflikty domowe - Mikita ma trudności z nawiązaniem więzi z Lwem, partnerem wujka, a później szkolne i te związane z dojrzewaniem. Nastolatek stacza wiele wewnętrznych bitew, jest pełen rozterek, wątpliwości i złości na świat, samego siebie, sytuację, w której się znalazł. Ta wewnętrzna walka i dojrzewanie chłopca oraz jego stany depresyjne są rewelacyjnie oddane - Franko fantastycznie opisuje to, co się dzieje w głowie Mikity. Poruszający jest jednak obraz dorastania w opresyjnym otoczeniu, które gloryfikuje silnych chłopaków, którzy chcą iść do wojska, nie stroni od przemocy i piętnuje wszystko, co inne. Jak wygląda życie osób LGBTQ w Rosji niby wiemy, ale dopiero Franko faktycznie pokazuje, jak to życie autentycznie wygląda. 

Podczas lektury widać, że językowo ta powieść wyrosła z blogu, ale tłumaczka wspaniale oddała jej klimat - mam tu na myśli sposób myślenia i mówienia młodego człowieka czy całą paletę określeń osób homoseksualnych. To nie jest językowo wybitna literatura, ale taki styl nadaje jej realizmu, autentyczności. Nie sposób nie uwierzyć głównemu bohaterowi, nie sposób nie wczuć się w jego rozterki. 

Polecam wam bardzo tę książkę, dla mnie to jednak z najlepszych lektur tego roku.

Moja ocena: 6/6

Mikita Franko, Dni naszego życia, tł. Joanna Krystyna Radosz, 416 str., Wydawnictwo dziwny pomysł 2022.

wtorek, 14 czerwca 2022

"Einsame Entscheidung" Gil Ribeiro

 


Ten cykl czytam pasjami od pierwszego tomu. Akcja kryminałów, które rozgrywają się w moim rejonie to wyjątkowy smaczek, a do tego połączenie Portugalii z Niemcami to ukoronowanie wszystkich marzeń filolożki germańskiej mieszkającej w Algarve. 

Niemiec piszący pod pseudonimem Gil Ribeiro stworzył wyjątkową gamę postaci, a jego książki opierają się mniej na zagadkach kryminalnych, a więcej na różnicach kulturowych i przybliżeniu czytelnikowi specyfiki życia na portugalskim południowym wybrzeżu. Główny bohater - niemiecki policjant z Aspergerem dba o sporą dozę humoru - jego reakcje i zachowania opisane są z serdecznością, ale i skłaniają do uśmiechu, a jego portugalscy koledzy - Graciana i Carlos to świetnie zarysowany duet. Zwłaszcza Carlos jako wcielenie algarwijskiego spokoju ducha jest rewelacyjny. Ten dobroduszny, spokojny i zawsze głodny podkomisarz jest moim ulubieńcem. 

Tym razem zagadka kryminalna zasadza się na ekstensywnej hodowli i produkcji warzyw w sąsiadującej z Algarve Andaluzji. Akcja zaprowadzi nas także do Alentejo do przepięknej Evory i w okolice zbiornika Alqueva. Dla kogoś, kto dobrze zna te okolice, lektura jest jeszcze wiekszą przyjemnością.

Ribeiro nie zapomniał także o Miguelu Duarte, podkomisarzu z Hiszpanii, który jest wcieleniem wszystkich stereotypów, jakie na temat Hiszpanów mają Portugalczycy i którego zachowanie jest przyczynkiem wielu komicznych scen. 

Może się wydawać, że po czterech książkach trudno wymyślić coś nowego, ale Ribeiro udaje się zaskoczyć czytelniczkę i czytelnika nowymi ciekawostkami o Portugalii, a także rozwojem relacji między głównymi bohaterami. 

Szkoda, że nie ma dotąd przekładu tego cyklu na polski - jeśli znajdzie się wydawca, z przyjemnością podejmę się tego zadania, bo konieczna będzie tu znajomość obu języków, czyli niemieckiego i portugalskiego.

Moja ocena: 5/6

Gil Ribeiro, Einsame Entscheidung, czyt. Andreas Pietschmann, 400 str., Kiepenheuer&Witsch 2022.

poniedziałek, 13 czerwca 2022

"Królowa dzikusów" Joanna Lampka


Bardzo trudno recenzować kontynuację cyklu, zwłaszcza jeśli się tego cyklu nie czyta jednym ciągiem. Bo najpierw trzeba sobie przypomnieć, co się wydarzyło i jak się skończyło, następnie wczuć się w akcję, a potem książka się kończy i trzeba czekać na kolejny tom. Poza tym trudno napisać coś nowego i odkrywczego, jeśli w przypadku poprzednich tomów napisało się już wszystko, a nie chce się opisywać fabuły. Mam też świadomość, że ci, którzy przeczytali poprzednie tomy i byli tą lekturą usatysfakcjonowani, na pewno sięgną po ten tom, a ci, którzy tego cyklu jeszcze nie znają, na pewno od tego tomu lektury nie zaczną. W takiej sytuacji recenzentka ma niezwykle trudne zadanie, a staje się ono tym trudniejsze, że niestety na tę książkę musiała poświęcić dużo więcej czasu niż zazwyczaj. Nie dlatego, że lektura była nudna, ale dlatego, że codzienność układa się inaczej. Choć nie wykluczam, że poczułam też zmęczenie treścią - tymi wszystkimi intrygami, politycznymi przetasowaniami i zwrotami akcji, zwłaszcza, że nie pamiętałam na tyle dobrze ustaleń z poprzednich tomów, by móc owe intrygi dogłębnie zrozumieć. A wiadomo, że koncentrowanie się tylko na wątku miłosnym satysfakcjonujące nie jest, a i w tej części nie jest on dominujący. 

Aline mieszka nadal na północy, ale zostaje tam sama - Michel jako zakładnik udaje się na południe, zresztą ten ruch jest dobrze przemyślanym posunięciem strategicznym w niekończącej się wojnie, która napędzana jest przez urażoną dumę Iana - przyszłego cesarza południa. Jeśli więc ciągniecie ten cykl, by dowiedzieć się, jak ułoży się relacja na osi Aline-Ian-Michel, to, hmm, w tym tomie niczego nowego się właściwie nie dowiecie. Aline będzie musiała się skupić na rządzeniu północą, na chronieniu swoich ludzi, odpieraniu ataków z południa i wychowywaniu Alexandra. Jako obiekt nienawiści całego kontynentu władczyni nie ma łatwo, musi znaleźć balans między siłą, stanowczością i własnymi rozterkami. Oczywiście Aline nie będzie zawsze konsekwentna, pozwoli się zwieść uczuciom (nie tylko do mężczyzn) i popełni kilka błędów. Aha, seks też będzie. Będzie też sporo typowych dla Lampki smaczków i sarkazmu zwłaszcza w kwestii zachowania dzikusów z północy (te były pyszne!), nie zabraknie szybkiej akcji i nieoczekiwanych zwrotów. W tej kwestii można stawiać na autorkę jak na szwajcarski bank. Trochę gorzej było językowo - złapałam kilka dziwnych wyrażeń, a i drażniła mnie niekonsekwencja w używaniu feminatywów, które w książce stawiającej na siłę kobiecą, nie powinny w ogóle podlegać dyskusji. 

Niemniej czekam na kolejny tom, mając nadzieję, że będzie ostatni i autorka wreszcie zdradzi zakończenie tego cyklu, bo, przyznam, zżera mnie ciekawość.

Moja ocena: 4,5/6

Joanna Lampka, Królowa dzikusów, 361 str., Wydawnictwo AlterNatywne 2022.

niedziela, 12 czerwca 2022

"Bezmatek" Mira Marcinów

 


Książek o umieraniu przeczytałam już kilka, zapewne przeczytała je też autorka Bezmatka, która, wydaje się, zapragnęła stworzyć coś innego. Zakładając, że to powieść autobiograficzna, odbieram ją jako sposób na przepracowanie stosunku do matki i jej przedwczesnej śmierci. Rozumiem oczywiście, że można czuć potrzebę stworzenia takiej relacji, ale wracając do tego, co napisałam na początku, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka równocześnie bardzo chciała do nurtu powieści tego typu dodać coś nowatorskiego. Marcinów w tej króciutkiej powieści gra treścią - przyspiesza lub zwalnia tempo, powtarza frazy, cytuje piosenki - jednym słowem korzysta z całego repertuaru możliwości, by udziwnić formę. O ile przez jakiś czas ta taktyka może uwodzić i zaskakiwać, to po pewnym czasie zaczyna męczyć i, co gorsza, haczyć o pretensjonalność.

Marcinów jest szczera do bólu - wyjawia wszelkie aspekty swojej relacji z matką. To relacja trudna, bolesna, niedopowiedziana, niedogadana, zmanipulowana. Chcąc nie chcąc, poznajemy więc wady matki, jej matczyne przewinienia, żale córki i wreszcie nieopisany ból po śmierci. Autorka porusza się tu na osi matka-córka, sama będąc świeżo upieczoną matką, a przysłowiową wisienką na torcie jest jej coming out.

Trudno mi skategoryzować tę książkę, trudno mi powiedzieć, na ile mi się "podobała", a na ile pozostawiła uczucie niesmaku, a może zażenowania. Nie żałuję tej lektury, ale nie jestem pewna, na ile była mi ona potrzebna. 

Moja ocena: 3/6


Mira Marcinów, Bezmatek, czyt. Ewa Abart, 256 str., Wydawnictwo Czarne 2020.

czwartek, 9 czerwca 2022

"Nocny prom do Tangeru" Kevin Barry

 


Tytułowy prom to Godot tej powieści - na jego przypłynięcie czekają bowiem Maurice i Charlie w terminalu promowym w Algeciras. Czekają, mając nadzieję na odnalezienie Dilly - córki tego pierwszego. Czekają, trochę się nudzą, więc gadają. A z tych opowieści dowiadujemy się, że wcale nie są statecznymi panami w średnim wieku, lecz gangsterami, dilerami i że nie stronią od przemocy.

Kevin Barry rozdziały, których akcja rozgrywa się w Algeciras, przeplata tymi, które opowiadają historię sprzed lat. Dzięki temu poznajemy życie dwóch Irlandczyków, zmęczonych swoim krajem, pogodą, ciągłym deszczem, zachwyconych życiem w Hiszpanii i możliwościami, jakie ze sobą niesie bliskość Maroka. Z kolejnych rozdziałów wyłania się obraz dwóch brutalnych facetów, którzy koncertowo schrzanili życie sobie i kobietom (żonie i córce jednego z nich), podjęli wiele złych decyzji i którzy pełnymi garściami korzystali ze wszystkiego, co im życie przyniosło. Teraz terminal portowy jest poczekalnią dosłowną, ale i w przenośni. Ich życie się zatrzymało - aktywny, burzliwy czas minął, a oni nie wiedzą, co przyniesie im los. Ta poczekalniana metafora, poczucie przemijania szczególnie silnie wybrzmiewa w rozmowach Maurice'a i Charliego, ale niekoniecznie trafiła do mnie. Gdybym opierała się w mojej ocenie tylko na treści tej książki, zapewne wypadłaby ona o wiele niżej, bo to nie ona mnie tu zachwyciła.

Najbardziej podobała mi się bowiem konstrukcja powieści i język. Barry całkowicie rezygnuje z dialogów, rozmowy mężczyzn przypominają wręcz zapis dramatu, nie są graficznie wyróżnione i oczywiście wymagają od czytelnika sporej uwagi. Szczególnie jest tak w przypadku rozdziałów wspomnieniowych, gdzie bardzo często zmienia się czas narracji. Sam język balansuje między soczystością dialogów, które świetnie oddają pochodzenie bohaterów, a poetyckością opisów, zwłaszcza tych dotyczących miejsc - Irlandii i Hiszpanii. Oba te kraje odgrywają tu ważną rolę - deszcz, elfy, wiatr i ocean oraz upał, wino, plaża i hiszpańskie jedzenie. Barry świetnie porusza się między tymi dwoma zupełnie odmiennymi obrazami, tak samo jak mistrzowsko żongluje językiem. Z podziwiem obserwowałam pracę tłumacza Łukasza Buchalskiego, który bardzo dobrze poradził sobie z tym wyzwaniem.

Moja ocena: 4/6

Kevin Barry, Nocny prom do Tangeru, tł. Łukasz Buchalski, 224 str., Wydawnictwo Pauza 2020.

wtorek, 7 czerwca 2022

"Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach" Anna Brzezińska

 


Ta książka leżakowała na moim kindle od bardzo dawna, na szczęście trafiłam na audiobook i... nie mogłam się od niego oderwać! Cóż to za fantastyczna opowieść! Jako dziecko zaczytywałam się w historii polskich królowych i spodziewałam się książki o wszystkich polskich władczyniach, tymczasem Brzezińska (kupując tę książkę, zupełnie nie skojarzyłam, że to ta Brzezińska!) stworzyła opowieść o córkach królowej Bony i Zygmunta Starego: Jadwidze, Izabeli, Zofii, Katarzynie i Annie. 

Narracja tej powieści zasadzona jest na historii Dosi - karlicy, która urodziła się w wyniku gwałtu na jej matce. Dziecko trafiło przez przypadek na dwór królewski na Wawelu, gdzie stała się powiernicą i maskotką trzech najmłodszych córek Bony i Zygmunta Starego. Dosia opowiada więc ze swojej perspektywy wydarzenia dworskie i polityczne, a Brzezińska pogłębia je ogromną wiedzą historyczną. Narracja Dosi nie jest tu wątkiem wiodącym, jest ona zaledwie przyczynkiem do opisania ówczesnego zwykłego życia, czyli tego co działo się poza wielką polityką, polami bitw i spotkaniami mężczyzn. To bowiem historia kobieca podzielona na przeróżne tematy. Brzezińska opisuje więc wychowanie, religijność, leczenie, zabobony, rolę tańca, intrygi dworskie itd. Dzięki tym opisom można sobie wyobrazić, jak życie wyglądało, ale przede wszystkim, w jaki sposób ówczesne Polki myślały - poczynając od prostytutek, na królewnach kończąc. Brzezińska przy tym niczego nie wartościuje, lecz stara się unaocznić rolę kobiet, ich wychowanie, podejście do życia, cele i zajęcia. Są tu więc rozmowy przy tamborku i tkaniu, są modlitwy, domowe sposoby na choroby, obawy związane z zamążpójściem i porodem. 

Z kart tej powieści wyłania się nie tylko obraz epoki - faktycznie bardzo drobiazgowy i dokładne, ale i rola kobiety - bardzo uprzedmiotowiona, osadzona w bardzo surowych ramach, ściśle związana z kościołem. Brzezińska pokazuje wytrychy kobiet na samorealizację, ich sposoby na kanalizowanie ich pędu do nauki, ale i zdobytej wiedzy. Równocześnie analizuje ówczesną sytuację Jagiellonów w Europie, a opisując zawirowania arystokratyczne, ale i obyczaje i tradycje opiera się także na dokumentach z innych dworów europejskich. Co ciekawe, autorka opiera się na ogromnej ilości takich tekstów, listów, kronik, wspominając je regularnie, ale także napomyka, gdy w przypadku konkretnych opisów czy wydarzeń puszcza wodze fantazji. 

Słuchałam tej książki z zapartym tchem. To przecież ogromna dawka wiedzy podana w tak ciekawy sposób. Opisy Brzezińskiej są fascynujące, plastyczne, postaci historyczne wyposażone zostały w realistyczne cechy, przekonują swoimi charakterami i rozterkami. 
Polecam!

Moja ocena: 6/6

Anna Brzezińska, Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach, czyt. Weronika Nockowska, 832 str., Wydawnictwo Literackie 2017.

środa, 1 czerwca 2022

Stosikowe losowanie czerwiec 2022

 



Anna wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 6 książek) - 3

Agnes wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1250 książek) - 846
ZwL wybiera numer książki dla Guci (w stosie 68 książek) - 33
Guciamal wybiera numer książki dla Hopeforbooks (w stosie 30 książek) - 7
Hopeforbooks wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 250 książek) - 249
McDulka wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 20 książek) - 2
Maniaczytania wybiera numer książki dla Anny (w stosie 321 książek) - 66

"Zapach mężczyzny" Agneta Pleijel

 


Rozpoczynając lekturę Zapachu mężczyzny, wiedziałam, że przeczytanie uprzednio Wróżby było dobrym pomysłem. Pleijel zaczyna bowiem swoją opowieść bez żadnych wstępów i wyjaśnień - nie wprowadza kolejnych osób, nie wspomina wcześniejszych wydarzeń. Bardzo więc trudno wejść w tę narrację bez tej wiedzy. 

Te wspomnienia ukazują życie autorki na studiach i tuż po, jej pierwsze zajęcia, prace, a przede wszystkim związki z mężczyznami. Rodzina schodzi na dalszy plan, ale nie oznacza to, że nie jest ważna. Rozwód rodziców wciąż ma ogromny wpływ na samopoczucie matki, a zarazem na rolę córek, które czują się zobowiązane do opieki nad nią. Pleijel ze znaną z poprzedniej części manierą spisuje swoje wspomnienia - są tu więc ciekawe spostrzeżenia, zaskakujące pamięcią autorki oraz jej zdolnością do samoanalizy, są metafory i są zmiany perspektywy. Pleijel żongluje między pierwszą, a trzecią osobą liczby pojedynczej, dając w ten sposób wyraz swojemu stosunkowi do opisywanych wydarzeń. 

Jej dorosłe życie to borykanie się ze spuścizną dzieciństwa. Owo przejmujące poczucie samotności jej nie opuściło, a Agneta próbuje je zwalczyć poprzez kolejne związki z mężczyznami oraz przelotne przygody seksualne. Z czasem wie, że nie one są lekarstwem na emocjonalne osamotnienie, ale bardzo trudno jest się jej uwolnić z tego kręgu. Równocześnie jej życie dominuje przemożna chęć rozwoju, poznawania, czytania, pracy nad sobą. Pleijel chce nadgonić, dogonić, dowiedzieć się, coś udowodnić. 

Pleijel opisuje swoje wcześniejsze ja i swoje przeżycia z ogromną wyrozumiałością, być może nawet pokorą, równocześnie czyni to całkowicie szczerze. Nie ma tu upiększających zabiegów, są za to zapewne wstydliwe dla niej wspomnienia, szczere myśli - szczególnie te, w których analizuje swój stosunek do ojca czy też te z okresu ciąży i porodu. 

Równocześnie ta książka to ciekawy obraz szwedzkiego społeczeństwa lat 50. i 60. - widać tu zmiany społeczne, tworzenie się nowego pokolenia o otwartej, nieskrępowanej seksualności. W kontraście do tego stoi opis podróży do Kenii - państwa kolonialnego o zupełnie innym obliczu. 

Ta książka to nie jest petarda, nie uwodzi na pierwszy rzut oka, nie zaskakuje fajerwerkami, kryje za to w sobie wiele przemyśleń, które były mi bliskie lub które mnie poruszyły. 

Moja ocena: 5/6


Agneta Pleijel, Zapach mężczyzny, tł. Justyna Czechowska, 304 str., Wydawnictwo Karakter 2017.