piątek, 28 maja 2021

"Frausein" Mely Kiyak

 


Ta niewielka objętościowo powieść niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny - wiem, brzmi jak slogan, ale naprawdę tak jest. Mely Kiyak jest córką tureckich gastarbeiterów kurdyjskiego pochodzenia. Wychowana w rodzinie emigrantów pierwszej fali nie miała takiego dostępu do edukacji, kultury i społeczeństwa jak jej niemieccy rówieśnicy. 

W tej książce opisuje w formie krótkich opowiadań epizody z jej życia, które uformowały ją jako kobietę. Taką, jaką jest teraz. To nie jest biografia czy chronologiczny opis życia, raczej kluczowe wydarzenia opatrzone przemyśleniami autorki. Sporo będzie tu więc o gastarbeiterach, pierwszych emigrantach z Turcji w Niemczech - ich zupełnym niedostosowaniu do społeczeństwa, braku znajomości języka czy wiedzy, jak każdy aspekt życia w nowej ojczyźnie jest zorganizowany. Mely wyrasta na styku tych kultur, w ciągłym klinczu między tym, co w domu, a tym, co w szkole. Bardzo trafnie opisuje i diagnozuje problemy, jakie się z tym wiążą, ale nie jest to tylko książka o emigracji i integracji. To przede wszystkim rzecz o odkrywaniu kobiecości i seksualności, swojej drogi w życiu, o ogromnej miłości rodziców do dziecka, zwłaszcza ojca, który akceptuje wszystkie pomysły córki i wspiera ją w realizacji planów. Kiyak niezwykle czule i wzruszająco opisuje rozmowy z ojcem,

Klamrą spinającą te wspomnienia jest wzrok - autorka początkowo nie dostrzega, zresztą jak całe jej otoczenie, problemów z widzeniem, coraz bardziej rozmazanego obrazu, do momentu kompletnej utraty wzorku. Ten rozmazany, niewyraźny obraz można odbierać dosłownie, ale ja go widzę przede wszystkim metaforycznie - to szukanie, czasem bardzo po omacku, swojej drogi, próba dostrzeżenia tego, co ważne i tego, co spełnia, tworzy wartość i daje zadowolenie. To ciężka droga do siebie, mimo przeszkód, ocen, nieprzyjaznego otoczenia. 

Bardzo ciekawa pozycja, do której warto wrócić. Ja jej, teraz widzę, że niestety, słuchałam, ale to jest jednak książka z kategorii tych, w których zakreśla się zdania, do której się wraca. Na pewno będę miała tę autorkę na uwadze.

Moja ocena: 5/6

Mely Kiyak, Frausein, czyt. Friederike Becht, 128 str., tacheles! 2020.

czwartek, 27 maja 2021

"Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet" Karolina Bednarz

 


O Japonii czytałam już sporo, ale nigdy nie uzurpowałabym sobie miana znawcy, zwłaszcza, że nigdy tego kraju nie odwiedziłam. Kwiaty w pudełku od dawna były na mojej liście i czekały na lekturę, ale dopiero fakt, że koleżanka właśnie ten reportaż przeczytała, mnie skłonił do wybrania go z setek książek na moim kindle. Oczywiście sporą rekomendację stanowi też autorka, którą znam od zamierzchłych czasów blogowych, a teraz od dawna śledzę na Instagramie. 

Mimo wielu lektur o Japonii i śledzenia profili i stron o tej tematyce, od Karoliny Bednarz dowiedziałam się wiele nowego, a jeśli nawet nie były to dla mnie fakty całkiem nieznane, to autorka pogłębiła i uzupełniła moją wiedzę. Bednarz stawia na rozmowy - udało się jej spotkać z wieloma, bardzo różnymi kobietami, które podzieliły się z nią swoimi życiorysami. Bednarz opisała te losy, dodając szerokie tło historyczne, socjologiczne i kulturowe, a robi to naprawdę dobrze, unikając nudnego wykładu. Dzięki temu czytelnik ma szanse faktycznie zrozumieć, dlaczego rola japońskiej kobiety jest, jaka jest.

Bednarz nie lukruje, nie demonizuje, nie narzuca swojego zdania, stara się natomiast bezstronnie ukazać japońskie kobiety. Wiele problemów, z którymi się borykają jest uniwersalna, ale mnóstwo niestety jest bardzo typowe dla kultury japońskiej. To w zasadzie bardzo smutna książka, bo zupełnie odziera z pozłotka obraz Japonii, ukazuje za to, jak Japonki uwikłane są w narzucone im role. Zwłaszcza te, które chcą połączyć macierzyństwo z karierą albo te, które nie przystają to surowych norm. Poczynając od wychowania i edukacji po pracę, wyłania się tu bezbrzeżnie pesymistyczny obraz, co gorsza bez perspektyw na większe zmiany. Bednarz krok po krok demitologizuje obraz Japonii, ukazując głębokie osadzenie w kulturze i sztywnych oczekiwaniach społecznych. 

Warto zaznaczyć, że Bednarz nie ocenia zastanego stanu rzeczy a raczej próbuje go tłumaczyć. Jako japonistka ma ku temu wszystkie predyspozycje i stara się je wykorzystać. Niczego bardziej nie znoszę, niż oceniania lub występowania z pozycji kultury wyższej - i chwała autorce za to, że takiej postawy uniknęła. Co więcej, styl autorki jest bardzo przystępny, rzutki, bez nadęcia. Widać, że Bednarz faktycznie chce przystępnie wyjaśnić, doszukać się przyczyn, niż epatować wiedzą książkową.

Pewnie zauważyliście, że niewiele piszę o treści, ale jest ona tak kompleksowa, że jakiekolwiek streszczenie będzie jej urągać. Myślę, że każda czytelniczka czy czytelnik zwróci uwagę na inny problem, co innego go poruszy lub zaciekawi. Kwiaty w pudełku to reportaż, do którego się wraca, by przypomnieć sobie niektóre fakty, spojrzeć na opisane historie z innej perspektywy lub skorzystać z obszernego indeksu i bibliografii. 

Moja ocena: 5/6

Karolina Bednarz, Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet, 328 str., Wydawnictwo Czarne 2018.

poniedziałek, 24 maja 2021

"Die Liebe im Ernstfall" Daniela Krien

 


Paula, Judith, Brida, Malika i Jorinde - pięć kobiet, pięć historii, pięć miłości. Każda inna, każda uwikłana w swoje problemy, gdzieś jednak przecinają się ich drogi. Paula i Judith się przyjaźnią, podobnie jak Judith i Brida, Malikę i Bridę połączyła miłość do tego samego mężczyzny, a Jorinde i Malikę więzy rodzinne. 

Daniela Krien przeplata i przekłada losy kobiet niczym warkocz, obracając je wokół mężczyzn. Mężczyzn, którzy w efekcie nic nie znaczą, którzy potrafią tylko niszczyć i bruździć. Niezależnie od męskich postaci, miłość kieruje życiem tych kobiet. To ona ma wpływ na decyzje i koleje losu. Nie są to decyzje racjonalne i najbardziej optymalne, ale najlepsze, jakie mogą podjąć w danej chwili. To jest powieść o życiu, o uczuciach, o stracie, samotności, niespełnionej miłości i tej chwilowo spełnionej. To rozważania o tym, ile można znieść w imię miłości, ile poświęcić i ile warto jej poświęcić.

Każda z tych bohaterek prowadzi zupełnie inne życie, różni je wiele. Mamy tu podporządkowaną mężowi matkę, niezależną samotną kobietę, która szuka partnerów przez internet, pisarkę, której macierzyństwo nie pozwala realizować pasji, kobietę, której macierzyństwo nie jest pisane i taką, która zachodzi w ciążę wbrew woli. Kreśląc tak szerokie spektrum losów, Krien tworzy postaci bardzo plastyczne, pełne wątpliwości, uczuć, namacalne, bardzo realistyczne. 

Pisząc o charakterach, należy dodać, że autorka posługuje się cudownym, pełnym emocji językiem. Czytelnik zanurza się w świat Krien od pierwszej strony. Poznaje Paulę w którymś z momentów jej życia i już nie może jej pozostawić. Krien nie sięga po karkołomne zabiegi, potrafi jednak opisać tragedie życiowe tak poruszającym językiem, że nie sposób nie towarzyszyć emocjonalnie bohaterkom. Sama konstrukcja powieści także zaskakuje - pięć epizodów splata się ze sobą w bardzo wyrafinowany sposób, autorka nie układa ich równolegle w czasie, raczej komponuje rozdziały tak, by kontynuować swoją historię. 

Piękna, poruszająca historia, która na długo zapadnie mi w pamięć.

Moja ocena: 6/6

Daniela Kien, Liebe im Ernstfall, 288 str., czyt. Anna Schudt, Bibiana Beglau, Nina Kunzendorf, Maren Eggert, Jeanette Hain, Diogenes Verlag 2019.

sobota, 22 maja 2021

"Finlandia. Sisu, sauna i salmiakki" Aleksandra Michta-Juntunen

 


Finlandia nie jest dla mnie tabula rasa, choć nigdy w tym kraju nie byłam. Sporo wiadomości uzyskałam od znajomych, którzy tam mieszkają, z różnych tekstów, a także z pierwszej ręki w mojej poprzedniej pracy. Autorkę tej publikacji cenię od dawna i bardzo cieszyłam się na lekturę książki o tak pięknej okładce. I faktycznie tę opowieść o Finlandii i Finach czyta się przyjemnie, określiłbym nawet to czytanie jako ładne, bo choć Michta-Juntunen kilka razy zaznacza, że jej nowa ojczyzna nie jest tak idealna, jak się o niej mówi, to w swoich opowieściach tematy zapalne omija lub tylko zaznacza.

Autorka chce pisać o wyjątkowości Finlandii, o jej kuriozach, ciekawostkach, zwyczajach i mieszkańcach, a także o swoich własnych spostrzeżeniach i relacjach z mieszkańcami tego kraju. I dobrze jej to wychodzi. Michta-Juntunen potrafi gawędzić, ale także popiera swoje spostrzeżenia twardymi danymi, często ucieka się do statystyk czy tekstów źródłowych. Jeśli od dawna fascynuje was fenomen fińskiej edukacji i wierzycie święcie w każde doniesienie medialne na temat tego cudu, autorka was chętnie wyprowadzi z błędu. Podobnie będzie z legendarną małomównością Finów czy rzekomymi zawiłościami języka fińskiego. Przyznam jednak, że o fińskim chętnie przeczytałabym więcej niż przykładowe odmiany czy listy słów.

Sporo tu także o kuchni - o legendarnych salmiakkach, ale także ogólnie o fińskich potrawach. Autorka lubi gotować i od wielu lat prowadzi blog o fińskiej kuchni, nie mogła więc nie zamieścić w swojej książce przykładowych przepisów. Wybory kuchenne Finów popiera danymi historycznymi i oczywiście uwarunkowaniami geograficznymi.

Można się pokusić o stwierdzenie, że w tej publikacji autorka zahaczyła o każdy aspekt życia - wychowanie, edukację, czas wolny, pracę, sposób jedzenia, ubierania, język, zwyczaje. Bardzo ciepło pisze o swojej fińskiej rodzinie, o przyrodzie, bezkresie i ciszy. Sporo miejsca poświęca tytułowym trzem "s". O salmiakkach już wspomniałam, ale sisu i sauna są równie ważne. Sisu to fińska wersja słynnego hygge, która jednak ma nieco inne znaczenie i określa niewzruszoną postawę i sposób na życie mieszkańców tego kraju. Nie napiszę więcej, bo przecież nie chcę wam odbierać przyjemności z lektury. Natomiast sauna to rzecz w Finlandii święta, a że autorka pokochała ją conajmniej tak bardzo jak Finowie, to sporo można się dowiedzieć o kulturze saunowania, która ściśle się wiąże ze spędzaniem wolnego czasu i relaksem.

Ta książka to lektura z kategorii lekkich - rozdziały i opowieści są krótkie, utrzymane w stylu blogowym, okraszone pięknymi fotografiami. Ja czuję po niej niedosyt, chętnie pogłębiłabym tę dość powierzchowną wiedzę, przeczytała więcej o negatywnych stronach życia w Finlandii, jestem pewna, że autorka mogłaby opowiadać bez końca. Jeżeli potraktujecie tę książkę jako mini-przewodnik kulturowy przed wyjazdem do Finlandii lub jako wstęp do wiedzy o tym kraju, to myślę, że lektura was zadowoli. Jeśli jednak szukacie tekstu bardziej krytycznego, pogłębionego o analizę choćby socjologiczną, to może was czekać rozczarowanie.

Moja ocena: 4/6

Aleksandra Michta-Juntunen, Finlandia, Sisu, saune i salmiakki, 313 str., Wydawnictwo Poznańskie 2019.

środa, 19 maja 2021

"Tęsknota za innym światem" Ottessa Moshfegh

 


Powieść Ottessy Moshfegh, a mam tu na myśli Rok relaksu i odpoczynku, mnie nie zachwyciła, z różnych względów, o których pisałam w osobnym tekście. Po opowiadania zapewne bym nie sięgnęła, gdyby nie klub książkowy. My będziemy wprawdzie dyskutować o trzech tylko, ale ja przeczytałam całą książkę. Wiele z tych tekstów bardzo przypominało mi wyżej wspomniany Rok relaksu i odpoczynku - przede wszystkich w poszczególnych motywach, miejscach, cechach charakteru opisywanych postaci.

Widać, że Moshfegh fascynuje się życiem przegranym, beznadziejnym, uwikłanym w sytuacji bez wyjścia, często pozornie, bo bazującym na niemocy człowieka. Jej charaktery to nie są ludzie, z którymi byśmy chcieli się zaprzyjaźnić. Mają szereg nieprzyjemnych sekretów, spędzają dni na piciu lub braniu narkotyków, nie mają w sobie żadnej siły sprawczej wobec własnego losu. Ich otoczenie to brud, rdza, syf, nigdy nie sprzątane graty, wilgoć. Ich sposób spędzania czasu do żarcie i gapienie w ekran, na przykład. Albo branie podejrzanych narkotyków. Albo pozorna pomoc innym, ale taka po najmniejszej linii oporu. Albo seks, ale ten z serii obrzydliwych. Można te opowiadania odczytywać jako groteskę, ale nie jest ona, przynajmniej dla mnie ewidentna. Ja widzę tu przede wszystkim smutek, marazm i znowu smutek.

Nie mam problemu z czytaniem o marginesie społecznym, z obrzydliwymi opisami i naturalistyczną wizją świata, co więcej cenię taką literaturę i wolę ją od bardziej różowych wizji. Moja strefa komfortu nie została w żaden sposób zakłócona, dysponuje dużą tolerancją na obrzydliwości. Nie potrafię się jednak doszukać głębszego przesłania, sensu w tekstach Moshfegh. Jej opowiadania nie mają pointy, urywają się bez żadnej konkluzji i dochodzę do wniosku, że w tej kwestii jestem tradycjonalistką i jakiś rodzaj pointy bym jednak wolała. Co mi się jednak podobało to sposób, w jaki autorka przedstawia swoich bohaterów. Ten naturalizm bardzo dobrze jej wychodzi. Samotność poszczególnych, w zasadzie do siebie bardzo podobnych postaci jest tak oczywista, przerażająca i niemożliwa do pokonania, że nie sposób autorce nie uwierzyć. Być może ma na to wpływ, że darzy ich sympatią, zrozumieniem, nie krytykuje i nie ocenia. Moshfegh raczej woła - rozejrzyj się, samotność jest wszechobecna, destrukcyjna, robi z ludźmi straszne rzeczy. 

Z szeregu dość podobnych do siebie tekstów wypada ostatni, inaczej skonstruowany, traktujący wprawdzie też o samotności, ale z zupełnie innej perspektywy. Autorka przedstawia symbiotyczne życie dwójki dzieci - bliźniąt, z których jedno, dziewczynka, poczuwa się do misji zniszczenia znanego wszystkim od lat pedofila. Tutaj Moshfegh sięga po inny sposób narracji, inne zabiegi, odbiega od naturalizmu, rozbudowując strefę marzeń i fantazji. Wspominam o tym opowiadaniu, bo jest ono tak różne od pozostałych, że wprowadziło mnie w konsternację. Miałam wrażenie, że ma innego autora i znalazało się w tym zbiorze przypadkowo.

Moja ocena: 4/6

Ottessa Moshfegh, Tęsknota za innym światem, tł. Łukasz Buchalski, 304 str., Wydawnictwo Pauza 2021.

poniedziałek, 17 maja 2021

"Ciemność" Jozef Karika

 


Po lekturze Szczeliny zapragnęłam przeczytać wszystko, co wyszło spod pióra Jozefa Kariki. Od razu zakupiłam wszystkie jego dostępne w Polsce powieści, ale, jak to często bywa, musiały odleżeć swoje na czytniku. Na pierwszy ogień wzięłam Ciemność, która jednak nie zachwyciła mnie tak jak Szczelina

Owszem, ta powieść potwierdza, że Słowak jest mistrzem w kreowaniu atmosfery. I tutaj bardzo szybko czytelnik wpada w nastrój niepewności, podskórnego lęku, zagmatwania i osaczenia. Ale od początku.

Scenarzysta, który pisze teksty do słynnego serialu kłóci się z partnerką i spontanicznie wyjeżdża w góry do chaty, która od lat jest w posiadaniu rodziny. W tym spartańskim miejscu spędzał wakacje z rodzicami, a teraz zapragnął oderwać się od problemów, w spokoju napisać scenariusze do następnych odcinków i przemyśleć swój związek. Chata jest w górach, zasypana śniegiem, bo tuż tuż Boże Narodzenie i mieści się na kompletnym odludziu. Nawet telefon nie ma stałego zasięgu. Na początku wszystko układa się świetnie, do momentu, gdy bohater zakrapia swoje wrażliwe oczy i traci wzrok. Oślepiony zaczyna słyszeć i wyobrażać sobie niespotykane rzeczy. Szmery i szelesty stają się groźne, rozróżnienie dnia od nocy niemal niemożliwe, znalezienie jedzenia czy rozpalenie ognia ponad siły. Mężczyzna wpada niemal w obłęd, szczególnie gdy zaczyna podejrzewać, że jest śledzony przez tajemniczego mężczyznę w żółtej kurtce, który próbuje go zabić. 

Karika bardzo sugestywnie opisuje stopniowe popadanie w obsesję i obłęd, mistrzowsko oddaje psychikę bohatera i jego myśli. Proces samozaszczucia się, wpadania w szaleństwo oraz atmosfera niepokoju są obezwładniające. Po pewnym czasie czytelnikowi trudno odgadnąć, co jest prawdą a co wytworem wyobraźni oszalałego z lęku bohatera. Utrzymana w formie monologu książka wciąga jak korkociąg, nie sposób przerwać lekturę, a krwawe, bardzo krwawe sceny dodają thrillerowego smaczku. Co wrażliwsi mogą kilka razy powstrzymać odruch wymiotny, ja takie dosłowne opisy lubię. 

Nigdy nie czytałam namiętnie horrorów czy thrillerów, nie mogę prozy Kariki porównywać z twórczością mistrzów gatunku, ale mimo to odważę się wyrazić opinię, że w ten poczet można zaliczyć Słowaka bez żadnych wątpliwości. Cieszę się, że jeszcze nie przeczytałam wszystkich książek Kariki - dużo dobrego przede mną.

Moja ocena: 5/6

Jozef Karika, Ciemność, tł. Mirosław Śmigielski, Stara Szkoła 2020.

niedziela, 16 maja 2021

"Nüchtern" Daniel Schreiber

 


Na postać Daniela Schreibera zwróciłam uwagę na Instagramie, a konkretnie na niemieckich profilach bookstagramowych. Odkąd nie mieszkam w Niemczech, mam mniejsze pojęcie o tamtejsyzch czasopismach kulturalnych i literackich. Tymczasem Schreiber to znany dziennikarz, publikujący w tak ciekawych pismach jak Cicero, ale i w wielu znanych dziennikach i magazynach. I ten dziennikarski warsztat widać w tej książce, która nie jest powieścią, a raczej długim felietonem czy może esejem (trudno tu o jednoznaczną kwalifikację) o alkoholizmie. 

Schreiber szczegółowo opisuje swoje przeżycia na drodze do abstynencji. Nie jest to jednak tylko opis własnych doświadczeń, lecz rozprawa z tematyką alkoholizmu na poziomie globalnym. Pisząc to, mam na myśli wszelkie społeczne, socjologiczne i kulturowe aspekty konsumpcji alkoholu. Autor podchodzi do tematu szeroko, ukazując jak społecznie postrzegany i akceptowany jest ten temat oraz jaki to ma wpływ na osoby pijące lub te, które pić przestały. Niezrozumienie, żarty, bagatelizowanie są na porządku dziennym, żeby tylko wspomnieć najbardziej widoczny aspekt.
Schreiber świetnie analizuje problematykę picia alkoholu, poczynając od prohibicji, pierwszych grup AA po powszechne postrzeganie alkoholików w różnych społeczeństwach. Większość ludzi ma przed oczami automatycznie obraz zapitego człowieka śpiącego z ulicy, nie zdając sobie sprawy, jak powszechny to problem i jak dobrze i jak długo można go ukrywać. 

Autor stale powołuje się na swoje doświadczenia, czyniąc w ten sposób swoją książkę dużo bardziej wiarygodną. Opisuje swoje przeżycia i swoją drogę do rozpoznania choroby, przy okazji wspominając wielu znajomych z podobnym problemem (akceptowanym i rozpoznanym przez nich lub nie), a nawet sięgając szerzej, ukazując jak powszechny to problem w środowisku literacko-dziennikarskim. 

Książka Schreibera bardzo mnie poruszyła - ze względu na głęboko osobisty aspekt tej opowieści, ale także na powszechność alkoholizmu, który autentycznie może dotknąć każdego z nas, oczywiście jeśli w ogóle po alkohol sięgamy. Oprócz aspektu emocjonalnego, to bardzo pouczająca pozycja, która dosadnie i celnie rozprawia się z chyba najpowszechniejszym narkotykiem na świecie.

Moja ocena: 4/6

Daniel Schreiber, Nüchtern, 160 str., Hanser 2014.

piątek, 14 maja 2021

"Ein Himmel voller Raben" Jaroslav Seifert

 


Jaroslav Seifert to noblista poeta, więc miałam ciężki orzech do zgryzienia, wybierając jego książkę do przeczytania. Chciałam uniknąć poezji, bo bez bicia przyznaję, że ani jej nie umiem czytać, ani recenzować. Z drugiej strony w przypadku poety należy czytać te jego działa, które zostały uhonorowane. W końcu zdecydowałam się na wspomnienia, w których zamieścił też kilka wierszy. 

Dopiero po zakupie książki zorientowałam się, że to drugi tom, co jednak w niczym nie przeszkadzało, bo nie jest to chronologiczny dziennik, a raczej luźne, nie powiązane ze sobą wspomnienia. Nie jestem w stanie ocenić poezji, ale Seifert potrafi w prozę. Jego opowieści są bardzo plastyczne, zachwycające językowo, często urocze, a także dowcipne. Noblista pisze wiele o spotkaniach z innymi postaciami czeskiego świata literackiego - wspólnym pisaniu, wymienianiu poglądów, piciu, rozmowach, ale i o kolejnych pogrzebach przyjaciół. Bardzo dużo tu odwołań do polityki, ówczesnych wydarzeń oraz ich wpływu na życie literatów. Czech zamieszcza także wiele opisów Pragi, a zwłaszcza jego rodzinnego Žižkova i innych przez niego odwiedzanych rejonów. W przypadku stolicy są to wspomnienia szczególnie sentymentalne, pełne emocji. Mimo tych wszystkich niezaprzeczalnych zalet ta książka mnie nie zachwyciła, powiem szczerze, wymęczyłam ją. Główną przyczyną jest to, że nie jestem zupełnie zorientowana w czeskiej scenie literackiej opisywanego okresu. Nic mi nie mówią wymieniane nazwiska, wydarzenia, dyskusje, postaci. Zupełnie nic. Co więcej, by zrozumieć teksty Seiferta, ta wiedza jest jednak potrzebna. Nie mogłam się wyzbyć ciągłego wrażenia, że tracę świetną część znaczenia, dowcipu czy nawet pointy, nie potrafiąc umieścić tych opowieści w ramach kulturowych. Tym sposobem wspomnienia Seiferta, tak mocno osadzone w czeskich realiach, były dla mnie nudne. 

Jedynym pozytywnym aspektem tej lektury jest dla mnie fakt, że poznałam bliżej czeskiego noblistę, mam wyobrażenie o jego życiu i twórczości.

Moja ocena: 3/6

Jaroslav Seifert, Ein Himmel voller Raben, tł. Hans Gaertner, Paul Taussig, 311 str., Goldmann 1988.

piątek, 7 maja 2021

"Zwierzenie afrykańskie" Roger Martin du Gard

 


Ta niewielka nowelka francuskiego noblisty to literackie cudeńko. Lektura niezwykle fascynująca i uwodząca pięknym językiem. Konstrukcja tego utworu jest nieco przewrotna. To list autora do przyjaciela, który prosił go o tekst do swojego czasopisma. Autor przesyła mu więc wyciąg ze swojego dziennika z podróży. Był to rejs statkiem pocztowym z Afryki do Europy, podczas którego po raz drugi spotkał pewnego człowieka. Pierwsze spotkanie nastąpiło lata wcześniej w sanatorium w południowej Francji, gdzie ów człowiek opiekował się chorym na gruźlicę siostrzeńcem. Sam był księgarzem w dużym mieście w północnej Afryce, prowadził tam słynną księgarnię wraz ze swoim szwagrem. 

Po śmierci chłopca obaj mężczyźni utrzymywali sporadyczny kontakt listowny, aż do momentu przyjazdu autora do owego miasta w Afryce. Spędził tam sześć tygodni podczas których księgarz zorganizował mu wiele zajęć i wycieczek. Następnie udali się wspólnie w podróż do Europy. To właśnie długie godziny na pokładzie sprzyjały rozmowom i zwierzeniom. Wtedy po raz pierwszy księgarz opowiedział o swojej przeszłości. Te zwierzenia wracają do lat dzieciństwa i młodości, do wspomnień o ojcu i siostrze. Owa siostra, którą miał okazję poznać pisarz bardzo się zmieniła. Jako młoda dziewczyna była urodziwa, pełna werwy i energii. Małżeństwo uczyniło z niej stateczną, otyłą matronę, matkę wielu dzieci, która ciągle podjada łakocie. Stopniowo księgarz wyznaje, jaki związek łączył go z siostrą. 

Roger Martin du Gard wspaniale opisuje to spotkanie, opowieść księgarza - potrafi stworzyć bardzo intymny klimat, dobrać adekwatne słowa, zachwycić czytelnika. To jeden z nielicznych noblistów, którego utwór podobał mi się tak bardzo, że mam ochotę poznać inne jego książki.

Moja ocena: 6/6

Roger Martin du Gard, Das Geständnis, tł. Christoph Schwerin, 72 str., Manholt Verlag 1992.

czwartek, 6 maja 2021

"Radio Activity" Karin Kalisa

 

Powieść Karin Kalisy jest przewrotna. Nieobowiązujący początek nie zapowiada wcale tego, co wydarzy się później. Nastawiłam się na luźną opowieść o tworzeniu alternatywnego radia przez trójkę przyjaciół. Nora właśnie wróciła do Niemiec z USA, gdzie była tancerką. Do powrotu skłoniła ją nagła choroba matki. Jej mama pracowała jako reżyserka dźwięku, a Nora wychowała się niemal w studiu, więc w tej kwestii ma spora wiedzę. Jej koledzy natomiast mają wiele do zagrania (dosłownie, bo są muzykami) i powiedzenia, zwłaszcza Grischa - emigrant z Rosji. Ich celem jest poruszanie tematów zapalnych, niewygodnych, uczulanie na niesprawiedliwość świata. Gdy dostają dofinansowanie z Unii, znajdują współpracowników i zaufanych pomocników, radio rusza pełną parą i od razu zdobywa rozgłos.

Niebawem jednak okazuje się, że Nina ma jeszcze jeden plan. Tuż przed śmiercią mamy, dowiedziała się od niej o skrywanej przez lata tajemnicy. I właśnie ta tajemnica ma być jednym z zapalnych tematów, który chce poruszyć w jednym z quizów, z których zaczyna słynąć radio. Chodzi o kwestię przedawnienia w wypadku molestowania seksualnego. Ta sytuacja jest tak niedorzeczna, że Nora zdobywa sojusznika. Młodego prawnika, który musi odsiedzieć swoją praktykę w sądzie. Ta dwójka ukuje zaskakujący plan, którego celem będzie uczulenie całych Niemiec na ten fakt. Między te współczesne wydarzenia, Karin Kalisa wplata wspomnienia Nory z ostatnich chwil z matką. Jej opowieści o tym, co przydarzyło się jej, gdy była dzieckiem. Przedstawia je cudownie delikatnym, uczuciowym językiem. Opowieść matki to wybitny obraz traumy, próby wypowiedzenia niewypowiadalnego, przedstawienie nawiązywania najgłębszej relacji, jaka może połączyć matkę i córkę. Dla tego wątku warto, trzeba czytać tę poruszającą powieść. Autorce udało się w początkowo stricte rozrywkowej książce wpleść duży ładunek emocjonalny i uczulić na wielką niesprawiedliwość systemu prawnego Niemiec. 

Moja ocena: 5/6

Karin Kalisa, Radio Activity, 351 str., czyt. Wiebke Puls, Bonnevoice Hörbuchverlag 2019.

środa, 5 maja 2021

"Halibut na księżycu" David Vann

 


Jeśli się przeczytało Legendę o samobójstwie, warto sięgnąć po tę książkę. Dopełnia ona tamtą, dopowiada, ukazuje inną perspektywę. Tutaj głównym i jednym bohaterem jest Jim, który przylatuje do Kalifornii z Alaski, by podjąć ostatnią próbę pokonania depresji. Podejmuje ją jednak głównie na prośbę rodziny, bo nie widać w nim woli walki i chęci życia. Jego depresja jest tak głęboka, że nie sposób z nią już walczyć. 

Nie chcę tu pisać o depresji, bo zapewne każda chora osoba przeżywa ją inaczej, zachowuje się inaczej i ma inne sposoby na przetrwanie. Vann przedstawia tutaj dogłębny obraz depresji Jima, wchodzi w jego głowę, jego myśli, obdziera je z pozłotki i pokazuje z wielką szczerością. Przemyślenia i wypowiedzi Jima mogą być szokujące, niekonsekwentne, obraźliwe, nie ma przecież już nic do stracenia, jest u końca równi pochyłej. Vann świetnie opisuje jego naprzemienne napady manii i głebokiej depresji oraz rozmowy z rodziną. Brat, rodzice, byłe żony, dzieci, przyjaciel - mniej lub bardziej umiejętnie z nim rozmawiają. Niektórzy nie potrafią zrozumieć depresji, niektórzy próbują pomóc, niektórzy po prostu są. 

Głównym uczuciem w tej książce jest smutek. Głęboki, nieprzebrany, niekończący się smutek. Jim stoi przed ścianą i nie ma już drogi odwrotu. Rodzina o tym wie lub przynajmniej to przeczuwa i musi z tym żyć. Sceny rozmów z rodzicami są bardzo przygnębiające. Zresztą wszystko w tej książce jest przygnębiające. Jim chodzący z pistoletem, Jim wygłaszający bolesne spostrzeżenia wobec swoich bliskich, Jim ciągle myślący o seksie, Jim wykonujący nieskoordynowane działania, Jim punktujący psychologa. 
Vann mistrzowsko oddał niezatrzymany potok myśli Jima, robiąc świetną robotę w kwestii ukazania chorób takich jak depresja czy afektywna dwubiegunowa. Mimo że tyle się o nich mówi, świadomość faktycznych zachowań oraz tego, jak postępować z chorymi jest nadal bardzo niska. Powieść Vanna ma większe szanse na poprawienie tej wiedzy niż poradniki i pseudonaukowe artykuły.

Tę książkę czyta się ciągiem, trudno ją przerwać, trudno opuścić tok myśli Jima. Zawdzięczamy to potoczystemu pióru Vanna, ale także świetnemu tłumaczeniu. Nie zostanę wielbicielką Vanna, w moim odczuciu zawiera on w swoich książkach zbyt wiele odjechanych przemyśleń, ale doceniam tę prozę i planuję lekturę jeszcze jednej książki tego autora.

Moja ocena: 4,5/6

David Vann, Halibut na księżycu, tł. Dobromiła Jankowska, 288 str., Wydawnictwo Pauza 2021.

niedziela, 2 maja 2021

"Ciekawe czasy" Naoise Dolan

 


Zapewnie nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie mój klub książkowy. Wczoraj dyskutowaliśmy o niej i okazało się, że można ją czytać na wiele sposobów, choć mnie wydała się dość prosta i przewidywalna.

Ava jest nauczycielką angielskiego w Hong Kongu. Pochodzi z Irlandii, musi więc stale myśleć o akcencie i składni, gdy naucza dzieci, bo zarówno właścicielka szkoły jak i rodzice wymagają jedynej słusznej wersji języka, czyli tej brytyjskiej. Ponadto Ava jest dziwaczką, nie korzysta z uroków metropolii, nie stara się poznać kultury, nie nawiązuje znajomości, żyje dość samotnie do momentu poznania Juliana, który dorównuje jej w stopniu dziwaczności. On jest bankierem, który ukończył Oxford, świetnie usytuowanym finansowo i problematycznym na płaszczyźnie socjalnej. W tej kwestii oboje wydają się pasować do siebie jak ulał, ale ich komunikacja jest bardzo, powiedzmy, egzotyczna. Ava zamieszkuje z Julianem, nie są jednak parą, łączy ich tylko seks. Dla Avy jest to o tyle dobre wyjście, że ma wygodne mieszkanie, swój pokój w eleganckim apartamencie. Dla Juliana do końca nie wiadomo. Po pewnym czasie bankier wyjeżdża do Londynu na dłuższy okres czasu, a Ava pozostaje w mieszkaniu. Podczas nieobecności współlokatora poznaje Edith, która urodziła się w Hong Kongu, ale ukończyła studia w Anglii, jest prawniczką, świetnie zarabia i jest lesbijką. Między kobietami rodzi się uczucie. 

Ava stale uwikłana jest między tymi dwoma osobami. Nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji, ani w kwestii wyboru partnera, ani wyprowadzki czy zmiany pracy. Płynie z tym, co przynosi jej każdy dzień. I właściwie o tym jest ta powieść. O trudnościach w komunikacji, o używaniu mediów socjalnych, by domyślić się, co myśli druga, bliska, osoba. Biorąc pod uwagę, że autorka jako dorosła osoba została zdiagnozowana pod kątem spektrum autyzmu, można zrozumieć wyżej wymienione trudności komunikacyjne jej bohaterów. Co ciekawe, najmniej problemów ma z tym Edith, która natomiast uwikłana jest poniekąd w konflikt tożsamości, na który ma wpływ jej kariera zawodowa, studia w Anglii, używanie angielskiej wersji imienia oraz problemy między Hong Kongiem a Chinami.

Poszukiwanie tożsamości wydaje się być problemem wiodącym w tej książce, który jednak nie wysuwa się na pierwszy plan. Autorka bardzo wyraźnie zaznacza klasowość angielskiego społeczeństwa, stosunek Brytyjczyków do Irlandczyków i oczywiście do mieszkańców Hong Kongu. Sporo tu ironicznych, sarkastycznych i cynicznych uwag, szczególnie o Brytyjczykach.

To nie jest porywająca książka, żaden z bohaterów nie jest sympatyczny, ciekawe miejsce akcji nie odgrywa żadnej roli (Ava zupełnie, ale to zupełnie nie jest zainteresowana kulturą czy językiem i w zasadzie nie wiadomo, dlaczego wylądowała akurat w tym mieście), a sam wątek i zakończenie nie są ani porywające, ani zaskakujące. Najbardziej zainteresowały mnie tylko wątki językowe i te związane z klasowością angielskiego społeczeństwa.

Moja ocena: 3,5/6

Naoise Dolan, Exciting times, 288 str., Weidenfeld & Nicolson 2020.

sobota, 1 maja 2021

Stosikowe losowanie maj 2021

 


Anna wybiera numer książki dla Agnes (w stosie ? książek) - 3-15-15
Agnes wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 70 książek) - 38
Guciamal wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1200 książek) - 518
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 45 książek) - 17
Maniaczytania wybiera numer książki dla Anny (w stosie 256 książek) - 19