![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDbFFeycbSwyl0OIfQydxpGd9Dxq9hd6A-NsHyW9aG4L5PLf-aLdk1mJ8nz4J8_TWvsnPQM4Al2CVysDGZUrSD0nJ_kvKRCe7hz_hupXkIDh6ReB7wqVvjv8GZSqAar_lSDZbH/s200/sztuka_replika.jpg)
Postać Eli skłoniła mnie również do refleksji na temat późnego wchodzenia w dorosłość. Dwudziestosześciolatka jeszcze 50 lat temu była najczęściej osobą o ukształtowanych losach. Ela wciąż, po części dzięki rodzicom, może zachowywać się jak mała zbuntowana dziewczynka. Nie ponosi z tego powodu praktycznie żadnych konsekwencji, a rodzina akceptuje ten stan rzeczy. Prób rozmów z Elą na temat jej pracy, studiów, chłopaka nie odbieram jako faktycznych wysiłków dążących do zmiany tej sytuacji.
Tytułowa Ela poznaje przypadkiem samotną dziewczynkę. Jej matka jest narkomanką i nie interesuje się córką. Ela przygarniając dziewczynkę po częście widzi siebie w dziecku, a po częście znajduje terapię na bezsens własnego życia.
Mimo, że Johanna Nilsson dość wiarygodnie szkicuje postać Eli, nie byłam w stanie się z nią zidentyfikować. Obce są mi jej reakcje i zachowania. Jej buntowniczość i przejmujące poczucie samotności, jej nieprzemyślane kroki i słowa. Jednak udało się autorce zaciekawić mnie historią, wciągnąć w swój świat zimowej Szwecji. Podobał mi się jej język - prosty i wyrazisty. Kilka sformułowań mnie raziło ale podejrzwam, że to raczej wybór tłumacza.
Książkę skończyłam czytać kilka godzin temu i myślę, że będę jeszcze o niej myślała.
Johanna Nilsson, Sztuka bycia Elą, tł. Paweł Pollak, 285 str., Replika 2008.