wtorek, 21 lutego 2023

"Pasujesz tu najlepiej" Miranda July


Sięgając po opowiadania Mirandy July, nastawiałam się na absolutne kurioza, i zaskoczenie. Jednak te teksty wydały mi się być mniej dziwne niż powieść Amerykanki. Owszem, nie są to tuzinkowe opowiadania, owszem, zawierają zaskakujące i nietypowe spostrzeżenia, owszem, Miranda July nie ma żadnych obiekcji w kwestii języka, ale jednak nie było to całkowicie kuriozum.

Amerykanka pisze o kobietach, które są uwikłane w nieprawdopodobne sytuacje (jak słynna nauczycielka pływania na sucho, która chyba każdemu utknęła w pamięci), ale nietrudno odkryć, że pod tą dziwacznością kryje się samotność, a wręcz osamotnienie. Te bohaterki zmagają się z lękami i poczuciem inności, zapewne szukają (czasem podświadomie) przyczyn swojej samotności. July stawia na absurd, groteskę, na permanentne WTF i to przyciąga. Przyznam, że przeczytałam ten zbiór szybko, bo ta proza płynie, ale w pamięci utkwiły mi dwa, może trzy teksty. Nie podzielam z autorką poczucia estetyki i percepcji świata i pewnie dlatego te opowiadania nie poruszyły w mnie żadnej nuty, nie wywołały emocji, choć są przepełnione smutkiem.

Pośród tych szesnastu tekstów są opowiadania niezwykle krótkie, te od razu przepadły w czeluściach mojego mózgu, ale są też teksty dłuższe i tylko te miały szanse na to, by w jakiś sposób ze mną pozostać (chyba najbardziej opowieść o kobiecie, która praktycznie wychowuje córkę swoich przyjaciół). Dodam jednak, że niektórych nie zrozumiałam, a właściwie nie pojęłam zamysłu autorki. Myślę, że warto o tych tekstach dyskutować, na pewno są dobrą bazą do burzy mózgu i świetnym przyczynkiem do wspólnego odkrywania możliwych interpretacji.

Zdaję sobie sprawę, że nie jest to recenzja, z której można się dowiedzieć czegoś konkretnego o tej książce, ale przyznam, że nie czuję się na siłach, by napisać coś mądrzejszego. Jestem przekonana, że July trzeba przeczytać i sprawdzić, czy jej estetyka pasuje.

Moja ocena: 4/6

Miranda July, Pasujesz tu najlepiej, tł. Łukasz Buchalski, 208 str., Wydawnictwo Pauza 2019.

Stosikowe losowanie - marzec 2023

 



Agnes wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 250 książek) - 111
McDulka wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 50 książek) - 17
Guciamal wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 19 książek) - 5
Maniaczytania wybiera numer książki dla Anny (w stosie 306 książek) - 24
Anna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1250 książek) - 1249
ZwL wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 5 książek) - 3


poniedziałek, 20 lutego 2023

"Jesień zapomnianych" Anna Kańtoch

 


Jesień zapomnianych wreszcie pozwoliła mi poznać kulisy zaginięcia brata Krystyny, ale po kolei. W tym tomie Krystyna to studentka prawa, a jej brat zaginął trzy lata wcześniej. Krysia jest nieszczególnie  przekonana do studiów, ale nie chce rozczarować rodziców, którzy nadal nie pozbierali się po zaginięciu brata. Tymczasem w sąsiednich Szopienicach wiesza się kolega Krystyny z dzieciństwa - Karol Fiszel. Krysia na pogrzebie dowiaduje się, że to już piąte samobójstwo w tej okolicy, co więcej wszyscy mężczyźni powiesili się w podobny sposób. Dodatkowo tą sprawą podobno interesował się jej brat Roman. Gdy więc młody dziennikarz, Łukasz, zachęca Krystynę do pomocy w jego wewnętrznym śledztwie, dziewczyna się nie waha.

Kańtoch zawiedzie nas na Śląsk lat sześćdziesiątych - Krystyna odwiedza kolejne rodziny, które straciły syna czy męża, chadza po ulicach, jeździ tramwajami, wpada na uniwersytet, a autorka skrupulatnie opisuje ówczesne realia. Są budynki, potrawy, wygląd, stroje, ale także słynny wampir z Zagłębia, który właśnie grasuje i napawa kobiety lękiem. Są nawet małe wstawki po śląsku - jak na mój gust powinno ich być więcej lub wcale. Wiadomo przecież, że wszystkie gospodynie na pewno mówiły po śląsku, podobnie jak emerytowany milicjant, a tutaj Kańtoch zatrzymała się w połowie drogi. 

Sama postać Krystyny jest dość spójna - już jako młoda kobieta jest niezbyt rodzinna, pyskata i chodzi swoimi ścieżkami. Świetnie widać, jak rozwija się jej talent śledczy i wyłania pomysł na pracę w milicji. 

Zagadka kryminalna jest faktycznie dość zaskakująca, a właściwie jej rozwiązanie. Kańtoch rozważa tutaj istotę zdolności wybaczenia, zrozumienia, pogodzenia się. Te problemy dotyczą zresztą także historii zaginięcia brata, której rozwiązanie jest mniej satysfakcjonujące, choć przeszkodą w jego docenieniu jest tu fakt, że niestety nie pamiętam dość szczegółowo poprzednich tomów. Podoba mi się jednak, że nie wszystko jest dopowiedziane, że mam możliwość własnej interpretacji i przemyśleń. 

Podoba mi się proza Kańtoch i pewnie wreszcie sięgnę po jej Łaskę, która od lat czeka na moje zmiłowanie. 

Moja ocena: 4,5/6


Anna Kańtoch, Jesień zapomnianych, czyt. Marta Markowicz, 367 str., Wydawnictwo Marginesy 2022.

niedziela, 19 lutego 2023

"Najskrytsza pamięć ludzi" Mohamed Mbougar Sarr


Ta książka bardzo mnie kusiła, więc ucieszyłam się, gdy została wybrana przez mój klub książkowy na lekturę lutego. Najbardziej interesował mnie oczywiście wątek literacki, dzieła wybitnego, które wzbudza kontrowersje. Senegalczyk snuje opowieść, której akcja zabierze nas do małej wioski w jego ojczyźnie, do Paryża, Amsterdamu i Argentyny. Będziemy śledzić tajemniczego pisarza, który tuż przed drugą wojną światową opublikował powieść zarówno wspaniałą jak i kontrowersyjną. Ówczesne środowisko krytyków literackich wytknęło Afrykaninowi plagiaty oraz nie dowierzało, że osoba pochodząca z Senegalu byłaby w stanie napisać coś tak dobrego. Tuż po wydaniu książki T.C. Elimane zniknął.

Współcześnie młody senegalski pisarz, Diégane Faye, interesuje się postacią Elimanego, szukając jego śladów oraz dzieląc się tą fascynacją z innymi debiutantami. Krok po kroku zdobywa coraz głębszą wiedzę, szczególnie od senegalskiej pisarki, którą z tajemniczym autorem łączą więzy krwi. 
Najskrytsza pamięć ludzi to powieść szkatułkowa, poszczególne narracje przeplatają się ze sobą i ukazują wiele historii. Co więcej są utrzymane w różnych stylach - są listy, dialogi, opowieści, wspomnienia, a dla mnie ogromnym wyzwaniem było kontrolowanie tych narracji i poszczególnych osób. Nie tylko ze względu na nieoczywiste dla mojego ucha nazwiska czy imiona, ale także na liczne dygresje i pompatyczne stwierdzenia. Mbougar Sarr porusza bowiem ogromną paletę tematów, krążąc jednak wciąż wokół (post)kolonializmu i jego wpływu na rozwój literatury senegalskiej. Faye to przecież młody, współczesny pisarz, który wciąż pragnie rozwinąć swoją karierę w Paryżu. Jako osoba pochodzenia afrykańskiego ma oczywiście gorszy start niż inni koledzy, choć nie bez znaczenia jest tu także bycie emigrantem. Współlokator Faye'a to Polak, tłumacz Gombrowicza, który także w jakiś sposób szuka szczęścia we Francji. Zresztą Polska i Gombrowicz odgrywają w książce pewną rolę, co można odebrać jako miły smaczek.

Ta wielowątkowa i dość zagmatwana powieść to prawdziwe wyzwanie czytelnicze, ale mnie takie książki nie odstraszają, co więcej, wręcz przyciągają. Z tą powieścią jednak zupełnie nie zaiskrzyło. Podczas lektury wynudziłam się jak mops i gdyby to nie była książka na klub, pewnie bym ją porzuciła. Ani mnie nie zafascynowała historia Elimanego, ani Faye ani wszystkich innych postaci. Drażnił mnie język autora - sztucznie podniosły, na siłę filozoficzny, pełen patetyzmu. Miałam wrażenie, że Mbougar Sarr chciał stworzyć dzieło na miarę tego przez siebie opisywanego, powieść, która zawiera wszystko - skomplikowaną konstrukcję, świetne zakończenie, interesujących bohaterów, wiele nawiązań literackich, szeroką gamę tematów (wojna, kolonializm, Afryka, debiut literacki, emigracja itd). Dla mnie to za wiele, nie przepadam za takimi barokowymi utworami i mimo że miałam wiele chęci, nie odnalazłam w Najskrytszej pamięci ludzi niczego dla siebie. 

Moja ocena: 3/6

Mohamed Mbougar Sarr, Najskrytsza pamięć ludzi, tł. Jacek Giszczak, 436 str., Wydawnictwo Cyranka 2022.

piątek, 17 lutego 2023

"Chodź ze mną" Łukasz Orbitowski


Chodź ze mną to dwutorowa opowieść matki i syna. Helena tuż po wojnie studiowała w Gdyni stomatologię i miała romans z żonatym radzieckim kapitanem. O ile studia wywoływały podziw (jako pierwsza z rodziny postawiła na wyższą edukację), to skrzętnie ukrywany związek wręcz przeciwnie. Helena została napiętnowana jako ruska dziwka i jej życie stawało się nie do zniesienia. Nielubiana wśród Polaków borykała się także z radziecką inwigilacją. Miłość nie jest w stanie przezwyciężyć wszystkiego - a tutaj na drodze stanęło wiele czynników. Para planuje więc ucieczkę.

Drugim narratorem jest Dustin, syn Heleny, który jako dorosły mężczyzna nadal nie wie, kto był jego ojcem i skąd nietypowe i kuriozalne imię. Dustin jest kucharzem, prowadzi dobrze prosperującą restaurację, ma kochającą żonę, syna, ale męczą go problemy tożsamościowe. Gdy więc osiemdziesięcioletnia matka, tuż przed operacją decyduje się na opowiedzenie mu swojej historii, Dustin poświęca jej cały swój czas, a nocami spisuje zwierzenia, nie bez wpływu na życie zawodowe i rodzinne. Opowieść matki jest tak niewiarygodna, że Dustin wielokrotnie zastanawia się, co jest prawdą, a co wykwitem fantazji matki, a może zmienionego przez guza mózgu. 

Orbitowski bezsprzecznie przygotował się merytorycznie do napisania tej powieści, widać tu dogłębny research miejsc czy realiów. Autor świetnie odmalował klimat lat 50. Sposób prowadzenia powieści natomiast bardzo przypominał mi Kult - podobnie jak tam mamy tu męskiego narratora, niezbyt wykształconego, trochę gawędziarza, trochę faceta mądrego mądrością nabytą na ulicy, trochę choleryka, trochę sympatycznego misia, choć przyznam że Dustin przypadł mi mniej do gustu.

Chodź ze mną nie zachwyciło i nie wciągnęło mnie aż tak jak Kult - były momenty, gdy się nudziłam, gdy historia wydała mi się być przekombinowana, naciągana. Zakończenie jest niezłe, ale nie zapadło mi w pamięć. Podsumowując, to dobra książka do przesłuchania lub gdy mamy ochotę na lżejszą lekturę, ale nie wzbudziła we mnie zachwytu.

Moja ocena: 4/6

Łukasz Orbitowski, Chodź ze mną, czyt. Wojciech Mecwaldowski, 464 str., Świat Książki 2022.

poniedziałek, 13 lutego 2023

"Nervous Conditions" Tsitsi Dangarembga

 


Tambu mieszka na wsi i całkowicie podlega tamtejszym konwencjom, układom i zwyczajom. Jako dziewczynka ciężko pracuje, by odciążyć matkę i by spełnić swoją rolę. Jej marzenie o edukacji nie ma praktycznie żadnych szans na spełnienie. Jej starszy brat uczęszcza do szkoły misyjnej, co jest możliwe dzięki starszemu bratu ojca, który miał możliwość wykształcić się w Anglii i teraz jest dyrektorem owej szkoły. Nhamo coraz chętniej spędza czas w szkole, zmienia się, anglicyzuje, ale nadal tkwi w prastarych przekonaniach, więc wyśmiewa swoją siostrę i jej próby zarobienia na szkołę. Gdy chłopak nagle umiera, Tambu się nie smuci. W tym nieszczęściu widzi szansę dla siebie. Gdy wyjeżdża do szkoły, jej matka jest zrozpaczona, dziewczynka natomiast niezwykle podekscytowana. Wszystko jest nowe i inne - z lepianki, w której spała w kuchni na podłodzie przenosi się do domu, w którym będzie dzielić pokój z kuzynką. Dzieci wujka po trzech latach spędzonych w Anglii mają inny horyzont, potrafią przełamywać dotychczasowe zwyczaje, więc przebywanie z kuzynką otworzy Tambu oczy na wiele spraw.

Ta postać zresztą jest w tej powieści najciekawsza. Dziewczyna żyje w konflikcie między tradycją, a tym, czego zaznała w Europie, pozwala sobie na rebelię wobec ojca, na stawianie pod znakiem zapytania jego władzy absolutnej. To właśnie on decyduje o całej rodzinie (o rodzicach Tambu też), podkreśla swoją rolę i wydatki, oczekuje służalczej postawy także ze strony swojej żony, która przecież też skończyła studia, ale jednak podporządkowuje się mężowi. Życie w tej sytuacji, na krawędzi kultur, w ciągłym konflikcie wewnętrznym będzie dla kuzynki nie do wytrzymania.

Tambu natomiast stara się być skromną, usłużną i podporządkowaną. Jej jedyna rebelia spotka się z surową karą, ale nie zaważy na jej przyszłości. Jej cel - edukacja - będzie jej przyświecał, gdy zdobędzie stypendium. Następnym krokiem będzie wyjazd do szkoły prowadzonej przez zakonnice i przeznaczonej przede wszystkim dla białych dziewczynek. Ta droga coraz bardziej ją oddali od wioski i rodziny, co najdobitniej będzie podkreślać jej matka, przekonana że szwagier kradnie jej dzieci. Dzieci, których zadaniem jest dobre zamążpójście czy opieka nad rodziną. Te role są sztywne i nie podlegają dyskusji, edukacja jest jednak drogą do zmiany i poszerzenia horyzontu - to matka Tambu rozumie i tego się boi. Wyedukowane w angielskim systemie dzieci tracą znajomości lokalnego języka (shona) i przyjmują inną postawę. To świat, w którym Zimbabwe nadal jest angielską kolonią, a różnice między białymi i czarnymi ogromne i nie do przeskoczenia. 

Dangarembga świetnie szkicuje ten zmieniający się świat, lęki, jakie towarzyszą Afrykanom, ale także ich parcie do lepszego, wygodniejszego życia. Dla dziewczyny jedyną drogą, by wydostać się z trudnej sytuacji jest edukacja, dlatego Tambu jest zdolna poświęcić wszystko, by ją zdobyć. Nie stać jej na taką rebelię, jaką widzi u kuzynki, choć dostrzega niesprawiedliwy podział świata. 

Ciekawa powieść, która być może doczeka się przekładu na język polski. 

Moja ocena: 4,5/6

Tsitsi Dangarembga, Aufbrechen, tł. Ilija Trojanow, 280 str., Orlanda Verlag 2019.

niedziela, 12 lutego 2023

"Święto ognia" Jakub Małecki

 


Z prozą Jakuba Małeckiego miałam do czynienia dopiero raz, więc na chybił trafił wybrałam tę książkę w Legimi. To całkiem wciągająca, interesująca powieść, ale nie bez wad.
Małecki opisuje dość nietypową rodzinę. Jest więc dwudziestoletnia Anastazja, która cierpi na porażenie mózgowe, porusza się na wózku i mieszka z tatą. Jej sporo starsza siostra Łucja jest baletnicą, która osiągnęła prawie wszystko. Tańczy w najlepszym polskim balecie, ale wciąż i wciąż jest jedną z dwudziestu w grupie łabędzi, gwiazdek czy innych dziewcząt tworzących tło. Jej celem jest główna rola, więc spędza długie godziny na morderczych ćwiczeniach, bez końca dyscyplinując swoje ciało. Łucja także jako jedyna rozumie język Anastazji, więź między siostrami jest bardzo bliska.
Narrację prowadzą te trzy postaci i stopniowo z ich perspektywy poznajemy historię rodziny, a przede wszystkim matki, która w pewnym momencie zniknęła z ich życia. Ta rodzinna tajemnica jednak bardzo zaskakująca nie jest i stopniowo można się domyślić, co się stało.

Opisane przez Małeckiego życie wydaje mi się być zbyt sielankowe. Anastazja mimo że jeździ na wózku i jest praktycznie pozbawiona jakichkolwiek kontaktów, jest bardzo pozytywną osobą, uważa się za piękną, cieszy się na każdy dzień. Mimo że jej rozwój intelektualny nie ucierpiał i jest mądrą kobietą, to jest sposób wypowiedzi wydaje się bardziej pasować do dziecka. Gdyby Małecki nie wspomniał o jej wieku, byłabym pewna, że mamy do czynienia z młodszą nastolatką. Łucja natomiast to typowy obraz baleriny, która zaharowuje i niemal głodzi się na śmierć. Między wierszami widać, że ją najbardziej dotknęła rodzinna tragedia, ale brak tu pogłębienia tego wątku, jej portretu psychologicznego. Ojciec natomiast niby cierpi, ale samotne wizyty w mieszkaniu kolegi pomagają mu w walce z problemami i na co dzień jest zawsze cierpliwy, wesoły i kochający. No niestety, nie przekonuje mnie taki pozytywny obraz rodziny z tyloma problemami. 

Mimo to książki słuchało mi się bardzo przyjemnie, najbardziej jako narratorka do gustu przypadła mi Anastazja, choć wciąż zadawałam sobie pytanie, na ile jej przemyślenia i sposób bycia są naturalne dla osób w jej sytuacji. 

Moja ocena: 4/6

Jakub Małecki, Święto ognia, czyt. Julia Rosnowska, Aleksandra Hamkało, Adam Woronowicz, 256 str., Wydawnictwo Sine Qua Non 2021.

piątek, 10 lutego 2023

"Hobbit" J.R.R. Tolkien

 


Jak zrecenzować książkę, którą znają wszyscy i czytali prawie wszyscy? Myślę, że najlepiej jej nie recenzować, ale czasem coś napisać trzeba. Hobbita czytałam pierwszy raz na studiach, zresztą dopiero wtedy odkryłam Tolkiena i machnęłam od razu Władcę Pierścieni, nie bez sporego zachwytu.

Teraz Hobbit wydał mi się bardziej powiastką przygodową, oczywiście z morałem i ze świetnymi charakterami, ale jednak baśnią, która już mnie ani nie wciągnęła, ani nie zachwyciła, ale, o dziwo, bardzo dużo pamiętałam! Bardzo przypadł mi do gustu styl Tolkiena - gawędziarski, ciepły, uroczy. Te bezpośrednie zwroty do czytelnika świetnie spełniają swoje zadanie, tworząc klimat gawędy przy ognisku. 

To oczywiście książka bez wyraźnych postaci kobiecych, choć wśród krasnoludów do końca tego nie wiadomo. Skupmy się jednak na głównych bohaterach - Bilbu, Gandalfie, Thorinie i jego kompanii. Tolkien ciekawie poprowadził ich charaktery, zwłaszcza w przypadku Bilba ten rozwój jest ewidentny. Z wygodnego, lubiącego spokój człowieczka zamienia się on w awanturnika i spryciarza, który jednak za dawnym trybem życia tęskni.

Same rozwiązania fabularne, choć nie zawsze tuzinkowe, nie były dla mnie ani zaskakujące, ani porywające, co raczej przypisuję mojemu wiekowi i doświadczeniu czytelniczemu niż niedostatecznemu kunsztowi literackiemu autora. Oczywiście zdaję sobie, że odbiorcami tej książki będą przede wszystkim dzieci i wtedy na pewno dość tu napięcia i akcji. Ja po prostu już z Hobbita wyrosłam.


Moja ocena: 4/6

J.R.R. Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem, tł. Maria Skibniewska, 314 str., czyt. Marian Czarkowski, Wydawnictwo Muza.

środa, 8 lutego 2023

"Krzycz po cichu, braciszku" Ivona Březinová


Krzycz po cichu, braciszku to opowieść o rodzinie, w której żyje dziecko w spektrum autyzmu. Jeremiasz i Pamela mają po czternaście lat. Pamela to zwykła nastolatka, która znów musi zmienić środowisko - szkołę, dom, otoczenie - bo z powodu Jeremiasza ponownie musieli się przeprowadzić. Jeremiasz jest w spektrum, bez pomocy nie jest w stanie funkcjonować, co krok stwarza tak wielkie problemy, że placówki, w których spędza dzień, zmuszają do przeniesienia chłopaka w inne miejsce. I tak jest tym razem - nowe osiedle i nowa szkoła, Najpierw jednak poznajemy życie rodziny, której rytm całkowicie podporządkowany jest bratu. Każdy dzień to inny kolor, ścisły rytm, kurczowe trzymanie się godzin i rutyny. Jeremiasz bywa agresywny, nieobliczalny, głośny, niezwykle trudny. Matka bliźniaków spędza czasem całe noce z synem (ojciec wykolegował się z rodziny, gdy chłopiec dostał diagnozę), pracuje w tak zwanym międzyczasie, a Pamela przejmuje rolę drugiego rodzica. 

Gdy skończyłam czytać tę książkę byłam zachwycona - podobało mi się, jak autorka podeszła do tematu, jak opisuje różnorodne problemy, z jakimi boryka się rodzina (sąsiedzi, opieka społeczna, policja, szpitale, placówki wychowawcze) oraz to, że ukazuje, jak ogromnym obciążeniem dla siostry jest opieka nad bratem, mimo że ona nigdy się nie skarży. Březinová wskazuje na wewnętrzny konflikt matki - oddania chłopca do ośrodka opiekuńczego czy zatrzymania go w domu. Mama i siostra muszą zrozumieć, że nawet największe oddanie i czułość nie są w stanie zapobiec agresji i uchronić ich samych przed atakami. 

Po pewnym czasie widzę jednak coraz więcej wad tej powieści. Przede wszystkim nie poznajemy zupełnie pozycji oraz opisu miejsca, w którym przebywa Jeremiasz. Nie wiemy, dokąd właściwie chodzi, jak wygląda jego pobyt w szkole. Dziwnym jest, że placówki przecież przeznaczone do opieki nad dziećmi z zaburzeniami sobie nie radzą, ignorują czasem przyzwyczajenia chłopca. 
Inną drażniącą w powieści sprawą jest Pamela, która w nowej klasie ma chłopca w spektrum, w książce używane jest określenie zespół Aspergera, i zupełnie nie orientuje się, że Patryk ma jakieś zaburzenie. Gdy oboje się bliżej zaprzyjaźniają, wiele z reakcji Pameli jest takich, jakby zupełnie nigdy nie miała do czynienia z autyzmem. 
Kolejna kwestia to problemy z sąsiadami, których denerwują krzyki i zachowanie Jeremiasza. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego matka nie mogła jasno postawić sprawy na początku - mam chore dziecko, zachowuje się czasem tak i tak, proszę o wzięcie tego pod uwagę. Może łatwo mi mówić, bo nie jestem w takiej sytuacji, ale w książce widać, że prędzej czy później wszyscy się dowiadują o zaburzeniu Jeremiasza, a i okazuje się, że są sąsiedzi, którzy w ekstremalnej sytuacji pomogą. Podobnie zachowuje się Pamela - nie zdradza w szkole, że jej brat jest chory, doprowadzając do mało przyjemnej konfrontacji. 
Zdumiewająca jest cierpliwość i siła matki - wiadomo legendarna - ale myślę, że aż nierealistyczna. Są tu momenty załamania, ale jednak na tyle krótkie, że trudno mi było uwierzyć, że ta kobieta sama daje radę utrzymać rodzinę, pracować i non-stop zajmować się synem.

Te wszystkie argumenty nie czynią tej książki złą, nadal mi się podobała, ale jednak nadają moim przemyśleniom inny wymiar. Cieszę się, że mimo wad, ta książka powstała, że ma szansę trafić do osób, które o spektrum niewiele wiedzą. 

Moja ocena: 4/6

Ivona Březinová, Krzycz po cichu, braciszku, tł. Mirosław Śmigielski, czyt. Mirella Rogoza-Biel, 210 str., Wydawnictwo Stara Szkoła 2018.


wtorek, 7 lutego 2023

"Madame Zero" Sarah Hall

 


Recenzowanie zbiorów opowiadań zawsze mnie doprowadza na skraj moich zdolności pisarskich. Podczas lektury odczuwam wiele emocji, poszczególne teksty trafiają do mnie mniej lub bardziej, a gdy skończę książkę, mam w głowie mętlik i pamiętam zaledwie fragmenty albo niektóre sceny. 

Teksty Sarah Hall opowiadają o przeróżnych kobietach znajdujących się w przełomowych momentach ich żyć. Wszystkie te sytuacje mają związek z ich relacjami, które albo się kończą, albo wystawiane są na próbę. Hall wchodzi w środek historii, ale nie miałam trudności w podążaniu za nią, a następnie tworzy często zaskakujący świat lub scenę. Bohaterkami jej opowiadań są kobiety, które przeszły jakąś traumę, które nagle zaczynają się zachowywać zupełnie inaczej, a wręcz irracjonalnie. To będą sytuacje zagrożenia, niepewności, animalistycznego lęku o życie. Zresztą każdy z tych tekstów emanuje niepokojem, podskórnym napięciem, wzbudza czasem nawet grozę. Kobiety z tych opowiadań są zmysłowe, cielesne, pełne pragnień, ale i zahamowań, często działają pod wpływem impulsu, instynktownie. Niektóre z opowiadań balansują na granicy między realizmem a fantazją - to bardzo oniryczne, ale haczące teksty, które, mimo że za realizmem magicznym nie przepadam, mnie poruszyły. 

Madame Zero to ciekawy zbiór, dość równy, kobiecy - co bardzo mi się podoba. Ale znowuż wolałabym Hall w wersji powieściowej, by lepiej poznać jej świat i by nie był dla mnie aż tak ulotny. Nigdy nie byłam przeciwniczką opowiadań, ale jednak, starając się o nich pisać, widzę, jakie to jest trudne. Przypominam sobie tekst o kobiecie na urlopie w RPA i Mozambiku (niesamowita atmosfera grozy), o kobiecie, która wyrusza na wyprawę po moście namówiona przez partnera i walczy ze swoim lękiem wysokości, ale i traumami z dzieciństwa, o kobiecie, która spędza urlop w fińskiej głuszy i traci z oczu pływającego w jeziorze partnera czy też opowieść o kobiecie, która staje się lisicą albo o tej, która nagle odgrywa w sobie wybujałe fantazje erotyczne. To sporo jak na jeden zbiór! 

Moja ocena: 4/6

Sarah Hall, Madame Zero, tł. Dobromiła Jankowska, 304 str., Wydawnictwo Pauza 2019.

sobota, 4 lutego 2023

"O perspektywach rozwoju małych miasteczek" Małgorzata Boryczka


Cóż za zwodniczy tytuł i jaka świetna okładka! Boryczka, wbrew pozorom, nie stworzyła reportażu, a zbiór opowiadań, których akcja, czego nie trudno się domyślić, umiejscowiona jest w małym, prowincjonalnym miasteczku i jego okolicach. Każdy tekst to inny narrator lub narratorka i inna perspektywa, a co za tym idzie, inny język, postrzeganie świata i sposób wypowiadania się. Boryczka kreuje cały wachlarz typowych mieszkańców wsi czy małego miasta, czyniąc ten zbiór uniwersalnym. 

Same teksty są mimo swojej skąpej objętości bardzo różnorodne. Boryczka sprawnie operuje ironią i dowcipem, ale jest przede wszystkim baczną i dobrą obserwatorką ludzkich zachowań. W jej opowiadaniach nie brak więc tematów trudnych (gwałt, zdrada, choroba psychiczna), ale i postaci typowych dla takiej społeczności: miejscowy głupek, plotkary, wścibscy sąsiedzi, ksiądz, nauczyciel itd. 

Boryczka wskazuje w swoich tekstach na tytułową perspektywę - bo i zmienia się wygląd miasteczek. A to drzewa wytną, a to kostkę położą, a to coś wyremontują, tylko czy mieszkańcy też podlegają tym zmianom? Czy w ogóle jest jakaś różnica między wsią, a sąsiadującym miasteczkiem? Czy są szanse wyrwania się z tego środowiska? Czy w ogóle jest taka potrzeba? 

Narracja w pierwszej osobie liczby pojedynczej pozwala zatopić się w poszczególne postaci, zrozumieć ich motywacje, sposób myślenia i przywiązania lub nie do miejsca zamieszkania. Boryczka uchwytuje krótkie momenty z ich życia: spotkanie z babcią, zgubienie kota, rozwiązywanie krzyżówki i rozmowę, śmierć Karela Gotta i narodziny plotki, budowę kominka, rozstanie z kochankiem itd., świetnie odmalowując ich atmosferę, czasem pełną humoru, a czasem przerażającą. 

To bardzo przyjemna lektura, mnie usatysfakcjonowała przede wszystkim językowo. Chętnie przeczytałabym jednak powieść Boryczki, bo opowiadania nie należą do moich ulubionych form literackich.

Moja ocena: 4,5/6

Małgorzata Boryczka, O perspektywach rozwoju małych miasteczek, czyt. Marta Dylewska, Kamil Banasiak, 150 str., Wydawnictwo Nisza 2021.

piątek, 3 lutego 2023

"Jełgawa "94" Jānis Jonevs

 


Łotewska wersja historii dorastania w prowincjonalnym mieście w latach 90. - tak by można streścić tę książkę w kilku słowach. I to faktycznie jest kolejna powieść o bólach szukania własnego ja, ale co czyni ją wyjątkową, to łotewski anturaż i ogromna rola muzyki.

Główny bohater, Jānis, wchodzi w okres dojrzewania i bolesny proces pozycjonowania się w grupie i szukania własnej niszy. Śmierć Kurta Cobaina jest tym wydarzeniem, które kieruje zainteresowanie młodzieży na rock, a później na hard rock i metal. Jānis to niepozorny okularnik, dobry uczeń i syn, niespecjalnie pasuje w te klimaty, ale usilnie stara się dostosować do grupy. Słucha dudniącej muzyki, jeździ do Rygi na legendarną giełdę, godzinami dyskutuje z kumplami o muzyce oczywiście, różnicach między różnymi podtypami rocka, dba o swój image (włosy, strój) i czasem coś tam próbuje kołować z dziewczynami. Nie zapomnijmy o alkoholu i innych używkach. Niby Łotwa, a jednak treść pasuje do wielu krajów - kto z nas nie przynależał albo nie obserwował takiej tworzącej się subkultury? 

Jako że sama z metalowcami nie miałam nic wspólnego, to nie czuję do końca tej książki. Jonevs przytacza dziesiątki nazw zespołów (znam może połowę), opisuje muzykę i dyskusje chłopaków, które siłą rzeczy nie mogły mnie zainteresować. 

Odbieram tę książkę jako interesujące spotkanie z literaturą łotewską, liźnięcie tamtejszego klimatu lat 90., ale niestety nic więcej. 

Moja ocena: 3,5/6

Jānis Jonevs, Jełgawa '94, tł. Daniel Łubiński, czyt. Cezary Kołacz, 344 str., Marpress 2022.

środa, 1 lutego 2023

"Chochma" Svens Kuzmins


Chochma to fikcyjne miasteczko gdzieś w Łotwie - uroczo prowincjonalne, nieco zacofane, pełne postkomunistycznych artefaktów i równie kuriozalnych mieszkańców. Marks - to główny bohater tej książki, ale główny tylko poniekąd, bo Chochma to niby-powieść, a jednak zbiór opowiadań. Gdzieś tam pojawiają się te same postaci, ale równie prędko znikają. Są postaci, którym poświęcone jest tylko jedno opowiadanie i które nie pojawią się już nigdy lub przemkną jako postać drugoplanowa w innym. Są też wydarzenia i zwyczaje niezrozumiałe w jednym tekście, a objaśnione w zupełnie innym. Ta wyrafinowana konstrukcja ciekawi, ale niezbyt dobrze się słucha. Myślę, że lepiej tę książkę czytać, i to w wersji papierowej, by mieć możliwość przekartkowania kilku stron wstecz. 

Kuzmins szkicuje historie niewiarygodne i całkowicie realistyczne, przeplatając je i szpikując postkomunistycznymi detalami - sosy Uncle Ben's czy pomnik Lenina są genialne. Nie brak mu przy tym humoru, a właściwie ironii. Czytając kolejne rozdziały, poznamy krajobraz Chochmy, ale także życie Marksa - niechronologicznie, fragmentarycznie, ale jednak. W swoich często fantastycznych wizjach, Kuzmins przemyca problemy posowieckiej Łotwy, jak choćby brak pracy czy różnice społeczne lub emigracja. Jest tu wiele świetnych tekstów, jak choćby ten o Łotyszu, który zakłada w Irlandii mini-państwo na wzór tradycyjnej Chochmy lub opowieść o nowym trendzie, w którym ludzie zamieniają się miejscami w życiu (genialny tekst!). Ciekawe jest także opowiadanie o małej Ursuli, która spędza wakacje u dziadka i odkrywa nowy sposób komunikacji z matką, oczywiście nietuzinkowy. Na pewno zapamiętam też opowieść o nowym leku o nazwie alkostop, który zmienia świadomość i czyni życie łatwiejszym, a którego reklamą ma zając się agencja, w której pracuje Marks. 

Autor przeplata te opowieści wiadomościami i artykułami z "Kuriera Chochmy", jak na przykład listy do psycholożki i jej odpowiedzi. Te fragmenty dopełniają obrazu miasta, tworząc jego swoisty koloryt i dopełniając przemyślaną konstrukcję powieści. 

Mimo że nie każdy tekst trafił do mnie tak samo i czasami poziom absurdu mnie pokonywał, to doceniam bardzo powieść Kuzminsa. To moje drugie spotkanie z literaturą łotewską, które pozwoliło mi się bardziej zatopić w tamtejszy klimat. Ciekawa rzecz!

Moja ocena: 4/6

Svens Kuzmins, Chochma, tł. Agnieszka Smarzewska, czyt. Jan Kardasiński, 280 str., Wydawnictwo Marpress 2022.

Stosikowe losowanie luty 2023

 


Hopeforbooks wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1250 książek) - 1234
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 59 książek) - 47
Maniaczytania wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 6 książek) - 2
Agnes wybiera numer książki dla Anny (w stosie 307 książek) - 287
Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 55 książek) - 51
Guciamal wybiera numer książki dla Hopeforbooks (w stosie 168 książek) - 29