wtorek, 27 lutego 2018

"Dygot" Jakub Małecki


Na Dygot miałam ochotę od dawna, ale do lektury w końcu namówiła mnie mama. Niestety byłam zmuszona czytać tę książkę na raty, co jej zdecydowanie nie posłużyło, jak zresztą nie jest wskazane w stosunku do jakiejkolwiek powieści. W trakcie lektury doszły mnie słuchy, że Dygot albo zachwyca, albo... nie. Czytałam go więc z pełnym przekonaniem, że mnie zachwyci. No i nie. 
Nie, bo dwa tygodnie po lekturze, nie jestem w zasadzie streścić książki. Co ciekawe w trakcie czytania byłam skłonna ją uznać za powieść ważną i zaliczyć Małeckiego do pisarzy godnych wszelkiej uwagi.

Podobał mi się styl pisania Małeckiego - jego fraza, pomysły na zdania, potoczystość języka. Podobał mi się pomysł - odmienność, niedopasowanie, ból życia jako motywy przewodnie idealnie wpisują się w obszar moich zainteresowań. 
Opowieść o dwóch rodzinach naznaczonych odmiennością splata się w sposób na pozór nieprawdopodobny (ale czy życie nie pisze takich scenariuszy?), przytłacza mnogością wydarzeń i prędkością akcji. I smuci. Jan Łabendowicz i Bronek Gelda są ofiarami klątw - która obarcza ich dzieci: syna albinosa i córkę, która ledwo przeżywa wybuch granatu. Tych dwoje staje się celem uwagi małomiasteczkowej i wiejskiej społeczności.

Małecki dosadnie odziera polską prowincję z sielskości i idylli - zostaje nieufność, odrzucenie, alienacja. Bohaterowie walczą o bliskość, czułość i akceptację. Walczą ze swoimi lękami, ze swoim dygotem, który może ogarnąć każdego. Wizja Małeckiego jest przerażająca i niestety bardzo, bardzo prawdziwa. 

Cieszę się, że poznałam wreszcie prozę tego autora, nawet jeśli nie wywołała we mnie zachwytu, to jest zdecydowanie godna uwagi i nie wykluczam, że dam Małeckiemu kolejną szansę.

Moja ocena: 4/6

Jakub Małecki, Dygot, 320 str., Wydawnictwo SQN 2015.

Stosikowe losowanie 3/18

Zapraszam do zgłaszania się do rundy marcowej! Pary rozlosuję 1 marca, czas na przeczytanie książek mamy do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

piątek, 9 lutego 2018

"Obsoletki" Justyna Bargielska



Po lekturze powieści Natalii Fiedorczuk zapragnęłam poznać więcej książek o macierzyństwie w wydaniu polskim. Obsoletki czekały na lekturę już od bardzo dawna, więc uznałam, że wreszcie nadeszła na nie pora. Niestety sposób pisania Bargielskiej zupełnie nie trafił w mój gust, do tego stopnia, że ponad tydzień po lekturze nie pamiętam z niej właściwie nic.

Obsoletki nie są powieścią, ani opowiadaniami, ani esejami. To raczej luźny zbiór myśli, wspomnień spostrzeżeń. Tak jakby autorka zamieniła w prozę wiersze. Niektóre z tych rozdziałów trafiły do mnie, a innych właściwie nie zrozumiałam. Taka krótka forma skłania do szybkiej lektury, która tej książce zdecydowanie nie służy. Równocześnie kolejne ustępy nie porwały mnie na tyle, bym mogła poświęcić tej książce więcej czasu.

O czym więc pisze Bargielska? O macierzyństwie, stracie dziecka, spotkaniach, przemyśleniach, ulotnych chwilach dnia codziennego - naprawdę muszę się bardzo wysilić, żeby przypomnieć sobie choć jedną myśl czy zdanie, choć sam język w trakcie lektury mi się podobał. 

Jeśli więc interesuje was tematyka macierzyństwa, a szczególnie utraty dziecka (obsoletki to termin utworzony od łacińskiego terminu gravid obsoleta, oznaczającego ciążę obumarłą), to sięgnijcie po tę książkę. W przeciwnym wypadku niestety nie mogę jej polecić.

Moja ocena: 3/6

Justyna Bargielska, Obsoletki, 92 str., Wydawnictwo Czarne 2010.

czwartek, 8 lutego 2018

"Ganbare! Warsztaty umierania" Katarzyna Boni



Od dawna natykałam się w sieci na słowa zachwytu nad tą książką. Chyba mnie one onieśmieliły, bo obchodziłam tę książkę i bałam się za nią zabrać. Niesłusznie, bo okazała się być jednym z najlepszych reportaży jaki przeczytałam.

Katarzyna Boni prowadzi czytelnika do Japonii po tsunami. Do ludzi w traumie, ludzi, którzy stracili wiele lub wszystko, do tych, którzy próbują zrozumieć i do tych, którzy już wiarę w życie utracili. Historie tych osób są poruszające, ich postawa często zdumiewająca i zaskakująca. Autorka jednak nikogo nie osądza, nie wartościuje, lecz pięknym, poetyckim językiem opisuje tragedię Japończyków.
Sporo u niej nawiązań do kultury tego kraju, do wierzeń i mitycznych postaci. Niezwykle interesujący wydał mi się być opis ceremonii i rytuałów pogrzebowych - zupełnie mi dotychczas nieznanych.

W pierwszej części autorka skupiła się tylko na trzęsieniu ziemi i tsunami, nie wspomniała ani słowem o tragedii w elektrowni jądrowej. Temu poświęciła kolejną część. Podziwiam dokładność i rzeczowość opisu wydarzeń z Fukushimy. Autorka dołożyła starań, by jasno i prosto wyjaśnić co godzina po godzinie zachodziło we wnętrzu reaktora. Czytając tę relację nie mogłam wyzbyć się skojarzeń z reportażem Aleksijewicz o Czarnobylu.

Zazwyczaj nie przepadam za poetyckością w prozie, a tym bardziej w reportażu. Boni jednak urzekła mnie swoim stylem, niespiesznym, zmuszającym do zastanowienia i trafiającym prosto do mojego serca. Tutaj zarówno treść jak i forma są tak samo ważne. Współgrają ze sobą i wzajemnie się podkreślają.

Jedna z części książki poświęcona jest tytułowym warsztatom umierania - to najbardziej przejmujący rozdział, ale o istocie tych warsztatów nie napiszę, koniecznie przeczytajcie sami. Mnie na długo zapadnie w pamięć, jak cała ta książka zresztą.

Czytałam uwagi krytyczne wobec autorki, która zaniedbała celowo bądź nie, wskazanie autora jednego z cytatów. Celowo dystansuję się od tej dyskusji. Nie zamierzam badać źródeł i doszukiwać się błędów, wolę uwierzyć Boni, która wyjaśniła powód braku tej informacji i zapewniła o poprawce w kolejnym wydaniu. Nie mam powodów, by ją dyskredytować z powodu jednego błędu, wolę podziwiać za ogrom pracy, za skrupulatność i za niezwykły talent pisarski.

Moja ocena: 6/6

Katarzyna Boni, Ganbare! Warsztaty umierania, 304 str., Agora Warszawa 2016.

czwartek, 1 lutego 2018

Stosikowe losowanie 2/18 - pary

Guciamal wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 250 książek) - 213
McDulka wybiera numer książki dla Anny (w stosie 209 książek) - 199
Anna wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 52 książki) - 23
Marianna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 10 książek) - 3
Maniaczytania wybiera numer książki dla Niekoniecznie papierowej (w stosie 170 książek) - 17
Niekoniecznie papierowa wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1069 książek) - 999
ZwL wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 95 książek) - 77