Andaluzja jest mi bliska, ale wciąż nie do końca znana krajoznawczo, historycznie bardziej, ale dzięki Lipczak teraz już dużo lepiej. Autorka skupiła się na mauryjskiej przeszłości tej prowincji, broniąc swojej tezy o wielokulturowości Hiszpanii, obecności tego dziedzictwa do dziś i istnienia tego tyglu kulturowego mimo jednolitej fasady.
Autorka nie prowadzi chronologicznej czy stricte historycznej narracji, dzieli swoją książkę na rozdziały geograficzne – skupia się na poszczególnych andaluzyjskich miastach, które są dla niej przyczynkiem do rozważań o arabskim dziedzictwie, przytaczaniu anegdot i informacji historycznych. Te rozdziały mają cechy eseju, ale wiele w nich fragmentów reporterskich. Lipczak skrzętnie wyszukuje rozmówczynie i rozmówców, by dowiedzieć się więcej na temat wielokulturowości i porusza trudne tematy, takie jak napływ uchodźców z Afryki.
Sporo w tej książce samej autorki, która chętnie pisze o swojej podróży z małym dzieckiem, o pracy nad tym tematem i swoich odczuciach, przyznam, że w tej formie książki (która nie jest stricte reportażem) odebrałam te wstawki dobrze, z ciekawością poznałam kulisy powstania książki.
Najbardziej uderzył (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) mnie dogłębny research Lipczak. Książka naszpikowana jest ogromem wiadomości historycznych, geograficznych, architektonicznych. Podziwiam wielką pracę badawczą autorki oraz jej wiedzę. Nie sposób spamiętać tych wszystkich szczegółów, ale moja wiedza o tym regionie jest o niebo lepsza i dogłębniejsza, a i mam poczucie, że lepiej rozumiem mentalność Andaluzyjek i Andaluzyjczyków. Nie podzielam opinii, że książka jest nudna czy się dłuży – mnie wciągnęła i wręcz ją pochłonęłam. Dużą rolę tu na pewno odgrywa fakt, że to bliski mi geograficzne region, który odwiedziłam wiele razy i którego mieszkanki i mieszkańcy robią na mnie zawsze bardzo pozytywne wrażenie.
Moja ocena: 5/6
Aleksandra Lipczak, Lajla znaczy noc, 272 str., Wydawnictwo Karakter 2020.