piątek, 15 marca 2024

"Cudowne lata" Valérie Perrin


Sięgając po tę książkę (wybór mojego klubu książkowego), miałam pewne uprzedzenia, przyznaję od razu. Wiedziałam, że to nie jest mój typ literatury i czytałam tę powieść dość krytycznie. Lektura jednak utwierdziła mnie w moim zdaniu.

Perrin snuje opowieść o trójce przyjaciół, dwóch chłopcach i dziewczynie, których los złączył w wieku dziesięciu lat w szkole. Ta trójka staje się nierozłączna, poznajemy ich życie w wielu szczegółach. Ninę wychowuje dziadek, po tym, jak porzuciła ją matka. Étienne dorasta w dobrze sytuowanej rodzinie jako jeden z trójki rodzeństwa – niekochany jednak przez ojca. Adrien wychowywany jest przez samotną matkę. Wszystkie trzy rodziny traktują przyjaciół jak własne dzieci. Étienne to niezwykle przystojny, dumny chłopak, który nie przepada za nauką, Adrien natomiast to ciche, skryte dziecko, dobry uczeń i syn. Nina to bystra dziewczyna, utalentowana muzykalnie i artystycznie, pełna temperamentu, zadziorna, ale zarazem niepewna siebie i tęskniąca za matką.

Gdy przyjaciele wkraczają w dorosłość, ich relacja się zmienia, każde z nich wbrew snutym przez lata planom podąża inna ścieżką, a przyjaźń nie wytrzymuje próby czasu oraz nieszczęść, które na nich spadają. 

Perrin prowadzi narrację dwutorowo. Opowiada historię młodości tych trzech osób, przeplatając ją wspomnieniami nieznanej narratorki, która zarazem opowiada o aktualnym życiu przyjaciół. Autorka zasadziła swoją opowieść na tych dwóch wątkach, by zapewne wprowadzić element niepewności i zaskoczenia, ja jednak już po jednej trzeciej powieści domyśliłam się, kim jest współczesna narratorka. Nie zdradzając zbyt wiele z treści, przyznam, że nie bardzo podobał mi się ten zabieg, wykorzystujący pewien fakt, w takim celu. Nie mogłam się także pozbyć odczucia, że autorka manipuluje moimi emocjami, w taki a nie inny sposób konstruując powieść i dawkując informacje. Podobnie ma się rzecz z zakończeniem – nagle dostajemy całą historię pochodzenia ojca Niny, która w całkiem prosty sposób wychodzi na jaw, a przecież przez całą powieść pozostawała nierozwiązywalną tajemnicą. 

Nie zaprzeczę, że Perrin operuje potoczystym językiem i Cudowne lata czyta się dobrze i szybko. I mimo, że wczoraj skończyłam lekturę tych niemal sześciuset stron, to dziś jestem w stanie streścić je w kilku zdaniach. Rozumiem, że wszystkie opisy wydarzeń z dzieciństwa służą budowaniu beztroskiej atmosfery lat 90., ale de facto nie wnoszą nic do narracji. Zadziwiające jest także, jak szybko tak głęboka przyjaźń potrafi zniknąć. W przypadku młodych osób jest to jeszcze zrozumiałe, ale tutaj zaangażowane były całe rodziny – a nagle przyjaciele dzieci przestają odgrywać jakąkolwiek rolę. Nie przekonuje mnie też wątek sprawy dręczącej przez lata Étienne'a oraz jego cudowne i nagłe rozwiązanie po latach. Takiemu cudownemu rozwiązaniu ulega także na przykład wątek męża Niny. Im więcej czasu upływa od lektury, tym mniej przekonuje mnie ta powieść, a ja wyraźniej dostrzegam, jak grubymi nićmi jest szyta ta fabuła.  

Cudowne lata to dobre, wciągające czytadło na plażę, ale niestety nic ponad to.

Moja ocena: 3/6

Valérie Perrin, Cudwone lata, tł. Joanna Prądzyńska, 576 str., Wydawnictwo Albatros 2023.

czwartek, 14 marca 2024

"Greenpoint. Kroniki Małej Polski" Ewa Winnicka


 

Greenpoint i tematyka emigracji amerykańskiej niekoniecznie leży w kręgu moich zainteresowań, ale Winnickiej udało się mnie przekonać do zmiany zdania. Jej opowieść o tej części Brooklynu to wyczerpujący obraz życia na przestrzeni niemal stu lat.
Reportaż podzielony jest na trzy wiodące części - historię Greenpointu, poczynając od pierwszych osadników, poprzez stopniowe zmienianie tego zakątka z zielonej puszczy nad wodą w przemysłową dzielnicę po przemiany demograficzne. Druga z nich to historie Polek i Polaków, którzy wyjechali do Nowego Jorku. To historie szczęśliwe i pechowe, historie budzące nadzieję i przeraźliwie smutne, wszystkie bardzo szczere. Winnicka wysłuchała i opisała dzieje emigrantek i emigrantów od lat 50. po współczesność. Trzecia część to wspomnienia Beaty i Mieszka właścicieli polskich delikatesów – o ich emigracji, drodze do założenia sklepu i wreszcie o wielu sytuacjach z klientami, jakich doświadczyli.

Z tego reportażu wyłania się niesamowita mozaika losów ludzkich – harówki ponad siły, rezygnacji z bycia z rodziną, a właściwie rezygnacji z wszystkiego na rzecz pozostania w Stanach i zarabiania. To losy osób, które z powodu nieznajomości języka, prawa i realiów uwikłali się w sytuacje bez wyjścia, którzy nie mieli odwagi wrócić do kraju bez milionów, którzy przegrali życie w imię własnych konstruktów myślowych. Winnicka nie unika losów pozytywnych, historii, w których nieoceniona okazała się pomoc innych rodaków, ale mam wrażenie, że zawsze jest w nich łyżka dziegciu.

Bardzo cenna jest perspektywa historyczna, uświadomienie sobie, jak miejsce, w którym powstał Nowy Jork wyglądało niegdyś, jakie jest dziedzictwo i powstanie tego miasta. Nie była to dla mnie nowe informacje, ale nadają temu reportażowi inny wymiar, szczególnie najnowsza historia Greenpointu – przemysłowa i demograficzna.

Winnicka udowadnia, że emigracja to zawsze ciężki los, niezależnie od sukcesów, znajomości języka czy realiów, wiąże się ona z wieloma wyrzeczeniami, a czasami determinuje życie na zawsze. Dobrze, że pokazała losy Polaków w Stanach bez ogródek i upiększania, zapewne otwierając oczy wielu osób, którym wyjazd wydawał się być wygraną na loterii. Równocześnie ten reportaż ukazuje horyzont wielu osób – rasizm, brak chęci integracji, zamykanie się w jednym kręgu, bezradność. To naprawdę przeraźliwie smutne historie. 
Uderzające i poruszające są także listy wczesnych emigrantów, tych z początku XX wieku, którzy udawali się w nieznane, by uciec od przerażającej biedy i wspomóc rodzinę. 

Winnicka po raz kolejny pokazała, że jej reportaże to świetne, dobrze napisane teksty, które na długo zostaną w pamięci.

Moja ocena: 5/6

Ewa Winnicka, Greenpoint. Kroniki Małej Polski, 408 str., Wydawnictwo Czarne 2021.

wtorek, 12 marca 2024

"Sobremesa" Mikołaj Buczak

 


Opowieść Mikołaja Buczaka o Hiszpanii to potoczysta gawęda pełna ciekawostek i informacji o tym kraju. Buczak zasadza tę książkę na własnym doświadczeniu – dzieli się swoją historią nauki języka i opisuje wyjazdy do Hiszpanii, a szczególnie spotkania z jej mieszkańcami i mieszkankami, które były dla niego inspiracją do pisania i źródłem wiedzy.

Buczak poruszył wiele tematów, skupiając się jednak na tym, by czytelniczka przede wszystkim poznała styl życia i mentalność mieszkańców tego kraju. Autor zaczyna więc o szeroko pojętym życiu – kulturze jedzenia i chodzenia do barów, pisze o sposobie spędzania wolnego czasu, ale i tego poświęconego na pracę, przy okazji pozwalając sobie na wiele wycieczek językowych. Tak czyni zresztą w wielu rozdziałach, ukazując jak język towarzyszy kulturze. Dla osób nie bardzo zainteresowanych lingwistyką mogą one być zbyteczne, mnie się bardzo podobały. 

Każda prowincja Hiszpanii znajdzie w tej książce swoje miejsce, choć widać, że serce autora bije mocniej dla Kraju Basków (tu znów świetna wycieczka na temat języka). Co więcej Buczak zdradza wewnątrzhiszpańskie stereotypy na temat mieszkańców poszczególnych regionów, przy okazji opisując popularne programy telewizyjne czy filmy. 

Buczak nie unika też tematów zapalnych – jak na przykład drapieżna turystyka niszcząca miasta i mająca ogromny wpływ na życie Hiszpanów i Hiszpanek. Podobnie jak kolonie, a może nawet getta emigrantów z Wielkiej Brytanii czy Niemiec, które zawłaszczyły całe regiony i niespecjalnie integrują się z hiszpańską kulturą czy językiem. 

Sobremesa to nie jest wyczerpujące kompendium na temat Hiszpanii, ale krótkie wprowadzenia na temat feminizmu czy praw kobiet i LGBTQ+ nie tyle podają skondensowaną wiedzę, ale zachęcają do dalszych poszukiwań. 

Ta książka uwodzi językiem – prostym, ale i dowcipnym, celnym oraz podejściem autora, który potrafi przekazać swoją miłość do kraju, unikając idealizowania. Hiszpania sama w sobie mnie interesuje, więc z ciekawością sięgam po wszystko, co napisano na jej temat, Buczak mnie nie zawiódł, a przede wszystkim pokazał fakty i informacje, o których nie wiedziałam. I brawa za idealnie dobrany tytuł – ta książka jest jak nie kończąca się sobremesa z autorem.

Moja ocena: 4,5/6

Mikołaj Buczak, Sobremesa, 328 str., Wydawnictwo Poznańskie 2020.

czwartek, 7 marca 2024

"Farerskie kadry" Maciej Brencz

 


To moja czwarta książka o Wyspach Owczych, więc zawarte w niej wiadomości nie były dla mnie nowe. Brencz opisuje archipelag z perspektywy osoby w nim zakochanej, miłośnika języka i specyfiki wysp. To opowieść o wszelakich aspektach tego regionu, poczynając od języka, poprzez kulturę, zwyczaje, legendy, krajobrazy, pogodę, specyfikę życia, rozwój czy turystykę. 

Brencz stara się zachować obiektywizm, choć widać, że wyspy go oczarowały i jest to jego miejsce na ziemi. Swoje obserwacje podpiera źródłami bibliograficznymi, a przede wszystkim rozmowami z Farerami i osobami, które wybrały to miejsce na swój drugi dom. Niestety nie uniknął powtórzeń, wiele faktów z danego rozdziału, powtarza się w kolejnych, co wprowadza nieco chaosu. Bardzo podobało mi się, że Brencz nie unika tematów trudnych takich jak wielorybnictwo, przedstawiając je w szerszym kontekście i tłumacząc przyczyny, a przede wszystkim, sposób łowienia wielorybów. Drugim niełatwym tematem jest pedofilia, który jednak autor zaledwie liznął, zaznaczając jednak, że to kwestia, której Farerzy nie chcą poruszać na forum publicznym.

Farerskie kadry to faktycznie kadry, a nie pogłębiona opowieść. To książka dla kogoś, kto wyspy dopiero poznaje i niewiele o nich wie. Dla mnie była dość powtarzalna, zwłaszcza, że wiele z tych informacji słyszałam od Kingi, którą znam osobiście. Brencz nie ma także tak potoczystego, gawędziarskiego stylu jak Kinga, więc tę książkę czytało się znacznie gorzej niż jej reportaż. 

Polecam początkującym w temacie i żałuję, że w wersji elektronicznej nie miałam możliwości zobaczyć fotografii.

Moja ocena: 3,5/6

Maciej Brencz, Farerskie kadry. Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc, 368 str., Wydawnictwo Poznańskie 2019.

niedziela, 3 marca 2024

Statystyka luty 2024


Przeczytane książki: 11

Liczba stron: 2755

Przeczytane tytuły

– "Leben bis Männer" Thomas Brussig
– "Sezon na truskawki" Marta Dzido
– "Revolverherz" Simone Buchholz
– "Babcia 19 i sowiecki sekret" Ondjaki
– "Łaska" Anna Kańtoch
– "Księga" José Luís Peixoto
– "Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" Ocean Vuong
– "Słabsi" Sigrid Nunez
– "Pochodzenie rodziny Rougon-Macquartów" Émile Zola
– "Piranesi" Susanna Clarke
– "Otchłanie" Pilar Quintana

Najlepsza książka: "Otchłanie"

sobota, 2 marca 2024

"Otchłanie" Pilar Quintana

 


W kolumbijskim Cali mieszka ośmioletnia Claudia, która dorasta jako jedyne dziecko dość dysfunkcyjnej rodziny. W narracji z perspektywy dziecka poznajemy niezbyt szczęśliwą przeszłość rodziców Claudii. Dużo starszy ojciec zakochał się w matce dziewczynki noszącej także imię Claudia, ona zaś wcale nie była przekonana do małżeństwa, ale zgodziła się na nie po namowie nieinteresującej się nią matki. 

Małżeństwo nie jest szczęśliwe, dziewczynka jest zaniedbywana przez oboje rodziców – ojciec pracuje, prowadząc rodzinny sklep, a matka popada w depresję. Otchłanie to bardzo sensualna opowieść o tym, jak depresja wpływa na całą rodzinę. Dziewczynka na swój sposób rozumie zachowanie matki i próbuje je kanalizować w zabawach z lalką. Dziecko pojmuje więcej z domowej sytuacji niż wydaje się rodzicom, co także jest ignorowane. Równocześnie matka zafascynowana jest śmiercią – czyta namiętnie magazyny plotkarskie i śledzi doniesienia o samobójstwach szczęśliwych i bogatych. Gdy samobójstwo popełnia jej przyjaciółka, z którą konkurowała w hodowli roślin doniczkowych, jej samopoczucie jeszcze się pogarsza. Wyjazd do górskiej rezydencji zaprzyjaźnionej rodziny ma jej pomóc, ale to dom, nad którym także wisi piętno tragicznej śmierci. Jego właścicielka zaginęła na krętej górskiej drodze nocą, gdy nagle opuściła przyjęcie. Ta fascynacja przenosi się także na małą Claudię, która poszukuje śladów zaginionej Rebeki. 

Ta niewielka objętościowo powieść niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny – to wielka samotność dziecka, nieszczęście matki, osaczenie przez uwarunkowania rodzinne i społeczne. Quintana świetnie oddaje psychikę dziecka, równocześnie budując atmosferę niepokoju i zagrożnia.

Polecam!

Moja ocena: 5/6

Pilar Quintana, Otchłanie, tł. Iwona Michałowska-Gabrych, 232 str., Wydawnictwo MOVA 2023. 

piątek, 1 marca 2024

Stosikowe losowanie marzec 2024



Anna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 19 książek) - 12
Maniaczytania wybiera numer książki dla Katarzyny (w stosie 60 książek) - 6
Katarzyna wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 15 książek) - 9
Agnes wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1250 książek) - 1248
ZwL wybiera numer książki dla Guci (w stosie 38 książek) - 17
Gucia wybiera numer książki dla Anny (w stosie 264 książki) - 133