piątek, 14 marca 2025

"Wynik negatywny" Karina Sawaryna

 


Wynik negatywny to powieść z silnymi wątkami autobiograficznymi, swoisty dziennik kobiety pragnącej zajść w ciążę. Chrustalina od najmłodszych lat pragnęła opuścić wioskę, z której pochodzi oraz zostać mamą. Jej plan na życie jest typowy dla wielu kobiet: skończyć szkołę, studia, wyjść za mąż i zostać matką. Tyle że wychodzi inaczej. Z wioski na szczęście udaje się jej wyrwać na studia do Kijowa, ale z traumą rozwodu rodziców. Cudownego męża znajduje, ale nie bez nieudanego związku wcześniej. A potem miała być już sielanka, ale nie wychodzi z ciążą.

Sawaryna przyjęła formę dziennika, w którym relacjonuje swoje przeżycia związane z kolejnymi terapiami, tymi konwencjonalnymi i tymi bardziej idącymi w stronę foliarstwa. Chrustalina chwyta się każdej deski ratunku, wypróbowuje najbardziej szalone pomysły i nie traci nadziei. Szczerze opisuje swoje ataki paniki, chwile zwątpienia, rozterki, ale także jak bardzo bolą ją rozmowy z koleżankami, które po kolei albo zachodzą w ciążę, albo rodzą, albo narzekają na niewyspanie z powodu niemowlaka. 

Autorka pozwala wejść czytelniczce w bardzo intymny świat doznań osoby, która doświadcza takich trudności. Świat, którego osobiście nie znam, choć w jakiś sposób potrafię zrozumieć. Zresztą narratorka jest w swoich usiłowaniach przekonująca, choć ja podczas lektury ciągle czekałam na wyjaśnienie, dlaczego tak bardzo chce mieć dziecko. Czy za czysto fizyczną chęcią stoi coś jeszcze. Zaskakiwała mnie także jej mała świadomość na temat porodu, opieki nad dzieckiem, wszystkich technikaliów związanych z ciążą itd. Miałam wrażenie, że ta chęć posiadania dziecka jest tylko romantyczną mrzonką, za którą nie idzie żadna wiedza praktyczna, ale potem pomyślałam, że nie mnie oceniać podejście innych do macierzyństwa. 

Sawaryna stworzyła niezwykle rzutką opowieść, która wciąga od pierwszych stron. Mimo ciężkiego tematu napisana jest lekko i uwodzi współczesnością. Sporo tu kijowskich realiów – życia w wielkim mieście, pracy z influencerkami, emigracji, życia ekspackiego i zwykłych codziennych trosk. Jest też wiele o ukraińskiej wsi, potrawach, plotkach, rodzinnych kłopotach i uwikłaniu w małomiasteczkowość.

Przyznam, że mimo że nie zawsze rozumiałam Chrustalinę, to kibicowałam jej i z ciekawością śledziłam jej losy. Polecam.

Moja ocena: 5/6

Karina Savaryna, Wynik negatywny, tł. Katarzyna Fiszer, 308 str., Wydawnictwo ArtRage 2025.

czwartek, 13 marca 2025

"Ostatni dzień na Ziemi" David Vann


14 lutego 2008 roku Steve Kazmierczak zabił i zranił kilka osób na Northern Illinois University, a następnie popełnił samobójstwo. Znany z powieści fabularnych David Vann otrzymał dostęp do wszystkich akt i korespondencji zamachowca, by napisać reportaż dla czasopisma. Po analizie dokumentacji i licznych rozmowach Vann stworzył coś na kształt reportażu. Postać zamachowca zainspirowała go do wielu prywatnych przemyśleń bazujących na wysnuciu paraleli między sobą samym a Kazmierczakiem. Vann dorastał od najmłodszych lat w otoczeniu broni, jako syn samobójcy borykał się i nadal boryka z własnymi demonami. Analizując życiorys zamachowca, zaczął dostrzegać pewne podobieństwa, co zachęciło go do postawienia sobie pytania: dlaczego Steve dokonał strzelaniny na uniwersytecie, a on sam został pisarzem. Następnym naturalnym krokiem były więc rozważania o tym, co decyduje, że ktoś stanie się zamachowcem. Z wszystkich informacji zawartych w aktach Vann koncentruje się więc na przesłankach i wydarzeniach z życia Stevena, które doprowadziły go do punktu podjęcia decyzji o zamachu. 

Ta książka zdecydowanie nie jest reportażem, jeśli trzeba ją kategoryzować, stawiałabym bardziej na esej lub nawet autobiografię spisaną z konkretnego punktu widzenia. Widać tu wiele rysów autoterapeutycznych, Kazmierczak wydaje się być sposobem na analizę własnych demonów i zrozumienie własnej traumy. Vann skupia się przede wszystkim na jak najdokładniejszym zarysowaniu charakteru zamachowca, jego słabości, problemów, traum, by odnaleźć wytłumaczenie, dlaczego oceniany przez wszystkich jako dobry, uczynny i spokojny student dokonuje takiego czynu. I to założenie faktycznie Vann spełnia, choć oczywiście nigdy nie odpuszcza własnego filtru i wciąż ucieka się do porównań czy wręcz wspomnień. 

Sprawa Kazmierczaka jest także przyczynkiem do zastanowienia się na temat roli broni w społeczeństwie amerykańskim. Vann bardzo wyraźnie punktuje, w jak wielu momentach przeciętny obywatel konfrontowany jest z obecnością broni (tu ucieka się oczywiście do własnego przykładu), opisuje, jak łatwo tę broń kupić, ćwiczyć strzelanie i jak legislacja zupełnie nie podąża i nie bierze pod uwagę wydarzeń takich jak strzelanina.

Osoby oczekujące czystego reportażu mogą się to książką mocno rozczarować, ale mnie ona przypadła do gustu. Zaskoczona byłam sposobem, w jaki Vann podszedł do sprawy Kazmierczaka i szczerość w porównywaniu siebie z zamachowcem. Mimo że kwestia posiadania i obecności broni w Stanach Zjednoczonych nie jest mi obca, po raz kolejny byłam porażona, jak prędko i jak bardzo dzieci są z nią konfrontowane. 

Moja ocena: 4/6

David Vann, Ostatni dzień na Ziemi, tł. Dobromiła Jankowska, 272 str., Wydawnictwo Pauza 2024.

środa, 12 marca 2025

"Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości" Michał Bilewicz


Nie wiem, jak mogła mi umknąć ta książka! Na szczęście została wybrana przez klub czytelniczy, który obserwuję i od razu zwróciła moją uwagę, bo traktuje o tematyce, która żywo mnie interesuje. Czytałam i recenzowałam tu nawet książkę niemieckiej autorki o podobnej tematyce. Michał Bilewicz z perspektywy psychologa społecznego porusza cały wachlarz tematów związanych z traumą, lękami, poczuciem dumy w całych społeczeństwach. Jego punkt ciężkości leży oczywiście na Polsce, ale dzięki współpracy z psycholożkami i psychologami z wielu krajów, wspaniale rozszerza perspektywę na inne kraje o podobnych problemach lub przeszłości. Książka Bilewicza bardzo mocno zasadza się na licznych badaniach prowadzonych przez niego czy w jego zespole, ale także tych prowadzonych przez koleżanki i kolegów po fachu. Bilewicz lekkim i przystępnym językiem referuje metodologię oraz wnioski z badani, interpretując je na podstawie polskich bolączek i problemów. Porusza tu takie tematy, jak zachowanie obywatelek i obywateli Polski w trakcie pandemii, po katastrofie smoleńskiej czy po wojnie. 

Nie chcę tu się uciekać do streszczenia wniosków autora, bo lektura jest na tyle ciekawa, że pewna jestem, że każda czy każdy z was z ciekawością je odkryje samodzielnie. Dla mnie to była lektura tak ciekawa jak najbardziej wciągający kryminał, przede wszystkim z tego względu, że temat mnie interesuje od dawna i wiele z wniosków z cytowanych badań było zgodnych z moimi, oczywiście laickimi i intuicyjnymi przemyśleniami. Bilewicz wspaniale je usystematyzował, podsumował i fachowo ugruntował. Brak mi słów, by opisać mój zachwyt nad tą publikacją i planuje zakup wersji papierowej, by móc do niej wracać. Po tej lekturze widzę, że psychologia społeczna to moja dotąd nieodkryta pasja. Co więcej nawet nie miałam świadomości takiej specjalizacji! 

Uważam, że ta książka to lektura obowiązkowa – co więcej widziałabym ją w liceum na lekcjach. Traumaland uczy samoświadomości, tłumaczy własne zachowania, pomaga je zrozumieć, a co za tym idzie, lepiej sobie z nimi radzić. Bardzo dziękuję autorowi za tę książkę.

Moja ocena: 6/6

Michał Bilewicz, Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości, 336 str., Wydawnictwo Mando 2024.

wtorek, 11 marca 2025

Stosikowe losowanie – kwiecień 2025

 


Guciamal wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 15 książek) – 13
Agnes wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 300 książek) – 78
McDulka wybiera numer książki dla Katarzyny (w stosie 35 książek) – 25
Katarzyna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1230 książek) – 702
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 25 książek) – 13
Maniaczytania wybiera numer książki dla Anny (w stosie 218 książek) – 11
Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 25 książek) – 25

"Mokradła" Maria Turtschaninoff

 


Mokradła to opowieść o wielu pokoleniach jednej rodziny osnuta wokół jej domu wybudowanego blisko bagna i prastarego lasu. Poczynając od XVII wieku, stopniowo poznajemy kolejne pokolenia rodu, skończywszy na współczesności. Opowieści o losach rodziny towarzyszy gawęda o dziejach lasu, bagna i bogatej flory i fauny tych okolic, wzbogacona o fantastyczne postaci zamieszkujące tytułowe mokradła. Początkowo życie ludzi bardzo mocno współgra z naturą i jej mitycznymi mieszkańcami i mieszkankami. To ciężka praca, uprawa pola, wydzieranie ziemi z lasu czy bagien, ale z poszanowaniem natury. Stulecie po stuleciu zmieniają się warunki, sytuacja polityczna, podejście ludzi, ale natura pozostaje wciąż drogowskazem i wyznacznikiem życia. 

To ciekawe, jak Turtschaninoff stawia punkt ciężkości na przyrodzie, czyniąc z wielu jej elementów swoisty leitmotiv, jak na przykład z ptaków czy kwiatów. Te elementy przewijają się przez epoki, naznaczając życie kolejnych pokoleń. Dodać należy, że wiodącymi osobami są tu kobiety. One mają siłę sprawczą, one spotykają magiczne postaci, widzą więcej i mają więcej uważności na naturę, chroniąc ją i dbając o jej zachowanie. Jedna z kobiet skończy studia i stanie się leśniczką, pracując w tym silnie zmaskulinizowanym środowisku. Te feministyczne akcenty ciągną się przez całą narrację i bardzo mi się podobały, podobnie jak ekologiczne i nawet pacyficzne. 

Niestety całościowo ta powieść mnie nie przekonała. Głównie ze względu na dość trudny w odbiorze język – stylizacja na język z epoki, polegająca na konsekwentnym wstawianiu czasownika na koniec zdania bardzo mnie męczyła. Rozumiem oczywiście zamysł tłumaczki, ale odebrałam go tu jako przerost formy nad treścią. Jako że każdy rozdział poświęcony jest innym członkiniom rodu, nie każdy był dla mnie równie ciekawy, co miało wpływ na płynność lektury. 

Lust but not least książka miała dla mnie spory walor poznawczy, głównie ze względu na szwedzkojęzyczną perspektywę obywatelek i obywateli Finlandii oraz tło historyczne. Było w niej wiele momentów wzruszających i chwytających za serce. Ciekawa lektura, choć nie do końca mnie zachwyciła.

Moja ocena: 4/6

Mokradła, Maria Turtschaninoff, Mokradła, 400 str., Wydawnictwo Poznańskie 2024.

sobota, 1 marca 2025

Podsumowanie lutego 2025


Przeczytane książki: 12

Liczba stron: 4148

"Wczoraj byłaś zła na zielono" Eliza Kącka

 


Ta książka to swoisty pamiętnik autorki z okresu macierzyństwa. Pamiętnik epizodyczny, niechronologiczny i bardzo osobisty. Kącka opisuje w nim swoje doświadczenia z matkowania dziecku nieneurotypowemu, nigdy nie podając nazwy choroby czy zaburzenia córki. Bo nie jest to relacja skupiona na dziecku lecz na matce. Kącka opisuje swoją drogę do zrozumienia córki i zostania jak najlepszą matką, a czyni to w sposób bardzo poetycki i uważny. Z wielkim podziwiem czytałam o jej wysiłkach, by zapewnić Rudej jak najlepsze warunki do rozwoju, ale także uważność na jej potrzeby, nie zmuszanie do równania do normy, akceptowanie i wspieranie. A zauważyć należy, że nie była to droga łatwa, Kącka opisuje w krótkich rozdziałach zdania, z jakimi spotykała się u lekarzy, w poradniach, jakie słyszała od innych. Zdania się wykluczające, oceniające, bolesne. 

To piękna książka, ale niełatwa w odbiorze. Kącka swoim stylem nie ułatwia lektury, brakiem chronologii zwodzi na manowce, wydaje się, że tak jak jej córka się nie komunikuje z otoczeniem lub komunikuje tylko skąpo, tak samo jej matka nie pomaga czytelniczce w lekturze. Wiele razy miałam poczucie wchodzenia z butami w bardzo hermetyczny, intymny świat. I nie, nie zarzucam autorce, że zdradza rodzinne sekrety, bo jestem przekonana, że tą pozycją przyczyni się do zrozumienia trudów wychowania dziecka nieneurotypowego, ale też pomoże rodzicom borykającym się z podobnymi trudnościami. Chodzi i raczej o to, że mimo wielkiego zainteresowania samym tematem, miałam trudności z utrzymaniem uwagi przy niektórych wspomnieniach i opowieściach dnia codziennego.

Mimo to uważam, że jest to cenna książka, potrzebna i naprawdę pięknie napisana. Duży podziw dla autorki i jej rodziców za drogę, jaką przeszli.

Moja ocena: 4/6

Eliza Kącka, Wczoraj byłaś zła na zielono, 288 str., Wydawnictwo Karakter 2024.

piątek, 28 lutego 2025

"Urwisko" Robert Małecki




Rzutem na taśmę pociągnęłam kolejny cykl Małeckiego, by wykorzystać dostęp do wersji w formie audiobooka. Na marginesie dodam, że nic nie słucha mi się tak dobrze jak kryminały. Ten cykl poświęcony jest bydgoskiemu Archiwum X, który tworzy para policjantów Maria Herman i Olgierd Borewicz. Dodatkowym smaczkiem jest to, jak świetnie łączy się z cyklem o Bernardzie Grossie – w tle pojawiają się te same postaci i miejsca, jak na przykład prokurator Legner, a nawet sam Gross.

Na biurka komisarki i komisarza z Archiwum X trafia sprawa sprzed pięciu lat. Wtedy zaginęła Monika Chudzińska, młoda kobieta, której malutkie dziecko zmarło wcześniej na skutek hipotermii. Ciała Moniki nigdy nie odnaleziono, a najbardziej prawdopodobną hipotezą było samobójstwo zrozpaczonej matki. Maria Herman i 007, jak nazywany jest Borewicz, zaczynają rozkładać tę sprawę na czynniki pierwsze i bardzo szybko pojawia się przypuszczenie, że sprawy potoczyły się inaczej. Zebranie twardych dowodów okazuje się jednak nie lada sztuką. Śledztwo zacznie obejmować sąsiadów, rodzinę, a nawet przyjaciół ze szkoły. Małecki świetnie wplata tu wiele fachowych informacji na temat insektów, hipotermii czy nawet budowy przydomowych basenów. Bardzo duże brawa za tak drobiazgowy research.

Małecki nie byłby Małeckim, gdyby pozostał tylko przy samym śledztwie. Mamy więc prywatne perypetie Marii i Olgierda. Marię wciąż gonią widma nałogu, wciąż próbuje zrozumieć swoją relację z matką, a równocześnie zaczyna tęsknić za partnerem u swojego boku. Borewicz natomiast także walczy ze swoim nałogiem, a także gorzej niż lepiej próbuje ratować małżeństwo.

Świetna rozrywka, polecam!

Moja ocena: 5/6

Robert Małecki, Urwisko, 456 str., Wydawnictwo Literackie 2023.

czwartek, 27 lutego 2025

Stosikowe losowanie – marzec 2025


 

Anna wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 300 książek) - 122
McDulka wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 16 książek) - 3
Agnes wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1230 książki) - 3
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 12 książek) - 7
Maniaczytania wybiera numer książki dla Guci (w stosie 21 książek) - 18
Gucia wybiera numer książki dla Katarzyny (w stosie 24 książki) - 12
Katarzyna wybiera numer książki dla Anny (w stosie 219 książek) - 103

"Skrzep" Robert Małecki


Bardzo lubię serię o Bernardzie Grossie, najbardziej jednak lubię jej słuchać. Dlatego gdy wpadł mi kod do Audioteki w podziękowaniu za wzięcie udziału w plebistycie Lubimy czytać, rzuciłam się na najnowszy tom tego cyklu.

Dowiadujemy się od razu, jaka zbrodnia wyciągnęła Bernarda z samolotu do Wielkiej Brytanii i odroczyła spotkanie z synem. Otóż pod Chełmżą znaleziono zwłoki trzyosobowej rodziny, wszystko wskazuje na samobójstwo rozszerzone, ponieważ ciała matki i córki leżą w domu, a ojciec powiesił się w szopie. Gross i Skałka mają jednak wątpliwości – na ciele ojca nie ma śladów krwi ani walki z ofiarami, które zostały zabite młotkiem. Sprawa jest trudna także od strony formalnej – na komendzie rządzą gierki wewnętrzne i sprawa zostaje powierzona innemu zespołowi, który odhacza ją bardzo szybko jako wyżej wspomniane samobójstwo. Gross jednak drąży i zapuszcza się w świat rodzinnych koneksji ofiar. Okazuje się, że rolę odgrywają tam uzależnienie od innych osób, depresja, chciwość i toksyczny związek. 

Przy okazji rozwikływania tej zagadki poznajemy dalsze losy Grossa i Skałki, a to wierne fanki tej serii zapewne interesuje najbardziej. Gross walczy z napadami paniki, Skałka ze wspomnieniami o związku z kochankiem. Oboje grzęzną w wątpliwościach i problemach. 

"Skrzep" przesłuchałam błyskawicznie, dosłownie nie mogłam się oderwać od lektury. Bardzo odpowiada mi melancholijny klimat tego cyklu, retrospekcje i postaci śledczych. Teraz czekam na kolejny tom, bo tu jeszcze dużo może się wydarzyć.

Moja ocena: 5/6

Robert Małecki, Skrzep, 368 str., Wydawnictwo Literackie 2024.