środa, 30 stycznia 2019

"Meine ersten sieben Jahre und ein paar dazu" Dario Fo


Jako że dramaty wolę oglądać w teatrze, na spotkanie z tym noblistą wybrałam jego powieść autobiograficzną. I sama nie wiem, czy to był dobry wybór. Fo to gawędziarz, sprawnie włada słowem i od zawsze miał talent do snucia opowieści. I jego początkowe wspomnienia są faktycznie urocze. Noblista opowiada o swojej rodzinie, która często zmieniała miejsca zamieszkania - zależały one, gdzie przeniesiony został ojciec, zawiadowca kolejowy. Gdy rodzina przeprowadza się do małej wioski na granicy ze Szwajcarią, Dario prowadzi beztroskie życie. Szaleństwa z dziećmi, radosne zabawy na dworze, wyprawy łodzią do Szwajcarii, gdzie mieszka wujek - te wspomnienia pełne są nostalgii, beztroski i świadczą o szczęśliwym dzieciństwie pisarza. 

Gdy chłopak dorasta jego mikrokosmos zaczyna się rozszerzać - spędza kilka miesięcy u dziadków, gdzie uczy się wiele od dziadka, który jest bardzo utalentowanym ogrodnikiem. Potem zaczyna uczęszczać do szkoły w Mediolanie, ważne miejsce w jego życiu zaczynają zajmować przyjaciele. Z czasem chłopiec zaczyna rozumieć aktualne wydarzenia polityczne. Jego ojciec przewodniczy bowiem w ruchu oporu, zaangażowany jest w nielegalny przerzut Żydów do Szwajcarii. Zindoktrynowany w szkole Fo, stopniowo odkrywa prawdziwą twarz faszyzmu. Książka nie obejmuje więc tylko tytułowych siedmiu lat i nawet nie jeszcze kilku kolejnych, lecz opowiada o życiu Fo aż do zakończenia wojny i potem śmierci ojca. Lata wojenne to już przede wszystkim próba uniknięcia wojska, strach przed Niemcami i ucieczki.

O ile początkowe rozdziały czytało się świetnie, to jednak kolejne zaczęły mnie nużyć. Fo, jako znany gawędziarz, przytacza wiele swoich opowieści, anegdot, historii o mieszkańcach okolic, przytacza historie, które na poczekaniu opowiadał swoim przyjaciołom. I niestety właśnie te opowieści mnie nie porwały, tylko zwyczajnie nudziły. Myślę, że przyczyną tego przede wszystkim była moja niezbyt wielka znajomość włoskich realiów, dla osoby pochodzącej z opisywanych przez Fo regionów, te historie zapewne mają wiele niedostrzegalnych dla mnie smaczków. 
Sam noblista to faktycznie niezwykle barwna postać, wszechstronny artysta i utalentowany gawędziarz.

Moja ocena: 3/6

Dario Fo, Meine sieben Jahre und ein paar dazu, tł. Peter O. Chotjewitz, 238 str., Kiepenhauer & Witsch 2005.

wtorek, 29 stycznia 2019

"Pikapidula. Wszyscy na pokład" Agnieszka Surma


Kolejny komiks, który jest jednym z laureatów Konkursu im. Janusza Christy, organizowanym przez Egmont. Autorka, zainspirowana przygodami swojej córki, zebrała w tym albumie króciutkie historyjki, migawki wręcz z życia z zafascynowaną piratami córką. Komiksowa dziewczynka ma na imię Ada i jest kapitanką Pikapidulą. Do załogi należą tata bosman, mama kuk, pies i świnka morska, którzy są majtkami. 

Ada ma wielką fantazję i pirackie przygody widzi w każdej codziennej czynności, czy to będzie kąpiel w wannie, obiad czy sprzątanie. Historyjki skrzą od humoru, są barwne i wartkie. Teksty jest niewiele, więc spokojnie poradzą sobie z nimi najmłodsi czytelnicy komiksów. 

Bardzo podoba mi się stworzenie dziewczynki piratki, która w tym stroju wybiera się na bal maskowy i jest jedyna wśród koleżanek-księżniczek i to właśnie Ada potrafi zadbać o najlepszą zabawę. 



Świetna jest także historyjka o zdjęciu klasowym, na które dziewczynka oczywiście zakłada piracki strój. Dobrze, że rodzice wspierają jej decyzję.


Kreska autorki świetnie komponuje się z treścią i żywiołowością opowiastek. Nie podoba mi się tylko wizualnie postać nauczycielki i mamy. Nauczycielka wykreowana jest na starszą panią z koczkiem. Seriously? Nadal? Podobnie zresztą mama, która przy ojcu wygląda jak starsza pani. Do tego ciągle zajęta jest garami lub pracą domową, Ada mianuje ją kukiem i faktycznie mama podaje obiad. Mama też odkurza podczas gdy tata z Adą siedzą na bezludnej wyspie i czekają (!!), aż mama skończy. Na rowerku wodnym dziewczynka także jest tylko z tatą, to on w końcu jest bosmanem. Ada wprawdzie ma wiele domowych obowiązków i raz nawet wraz z tatą pomaga w zmywaniu, ale niestety nie zmienia to ogólnego wydźwięku. Z jednej strony dziewczynka przełamuje stereotypy na balu przebierańców oraz w ogóle w kwestii swoich upodobań zabawowych, a z drugiej niestety mama dokładnie je powiela. 


Mojemu synowi komiks się podobał, a najbardziej tworzenie przez Adę tatuaży na plecach taty (u mamy niestety nie). 
Jeśli nie przeszkadzają wam wymienione przeze mnie kwestie genderowe, to polecam ten komiks dla dzieci zaczynających samodzielnie czytać.

Agnieszka Surma, Pikapidula. Wszyscy na pokład, 48 str., Egmont 2017.

piątek, 25 stycznia 2019

"Dzieciństwo" Czingiz Ajtmatow


To piękna opowieść o dzieciństwie w krainie już nieistniejącej. Ajtmatow opowiedział swojemu niemieckiemu tłumaczowi, Friedrichowi Hitzerowi wiele epizodów z najmłodszych lat. I właśnie taka jest ta książka - to zbiór opowieści, wspomnień, anegdot. Brak tu ciągłej narracji, chronologicznego opisu kolejnych lat życia. To raczej gawęda, której rytmowi należy się poddać, pozwolić autorowi na przeniesienie w jego świat. Ajtmatow wspomina pierwsze lata spędzone na koniu, wśród nomadów, zmiany miejsca postoju w zależności od pór roku, życie w zgodzie z naturą. To ciepłe, nostalgiczne, kojące wręcz opowieści. 

Wraz z przeniesieniem zaangażowanego w ruch komunistyczny ojca do Moskwy, zupełnie zmienia się życie chłopca. Największym ciosem jest aresztowanie ojca w ramach stalinowskich represji. Rodzina wraca do Kirgizji, nie poznawszy losów taty. Tam nastają dla niej trudne czasy - wojna zmienia stosunki rodzinne i społeczne. Czingiz jest zbyt mały, by zostać powołanym na wojnę, ale dostatecznie duży, by przejąć dotychczasowe obowiązki mężczyzn. Pracuje więc jako poborca podatków, listonosz dostarczający wiadomości o poległych na wojnie czy nauczyciel. Zachwycające a zarazem przerażające są opowieści o tym, jak chłopiec samotnie przewozi przez pustkowia pełne pieniędzy torby. To w zasadzie jeszcze dziecko, które w każdej chwili może zostać napadnięte. 

Z wielką przyjemnością czytałam wspomnienia Ajtmatowa, choć słowo przyjemność odnosi się tu tylko do języka, bo oczywiście nie wszystkie z nich są pozytywne. Najbardziej ujął mnie właśnie język pisarza - ciepły, serdeczny, ujmujący, potoczysty. Bardzo lubię ten rodzaj nostalgii, który przenika wspomnienia Kirgiza, pozbawiony narzekania, porównań, mający na celu tylko i wyłącznie ukazanie innego świata.

Moja ocena: 5/6

Czingiz Ajtmatow, Dzieciństwo, tł. Jolanta Piaseczna, 88 str., Arcus 2017.

czwartek, 24 stycznia 2019

Stosikowe losowanie 2/19



Zapraszam do zgłaszania się do rundy styczniowej! Pary rozlosuję 1 lutego, czas na przeczytanie książek mamy do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.


"Die Mücke im Bernstein" E.G. Stahl



Według podtytułu ta książka to monumentalna powieść o Prusach Wschodnich, która obejmuje całą historię tego regionu. Elementem łączącym narrację jest bursztyn z zatopionym w nim komarem. Naszyjnik ten wędruje przez pokolenia kilku powiązanych ze sobą rodzin. Opowieść Stahl rozpoczyna się na początku XIV wieku wśród ludów zamieszkujących nieprzemierzone lasy regionu Prus Wschodnich. Kierunkowskazem w życiu ówczesnych ludzi była wioskowa szamanka, która potrafiła widzieć przyszłość i zdawała się żyć wiecznie. Stopniowo jednak homogeniczna grupa ludzi zaczyna się zmieniać - wpływy rosyjskie, polskie, niemieckie, litewskie odgrywają coraz większą rolę. Autorka snuje z założenia opowieść dwóch rodów, jednak odstępy czasowe między opisywanymi pokoleniami są tak duże, że trudno jest podążać za koligacjami rodzinnymi. W zasadzie nie są one najważniejsze, ale historia Prus opowiadana jest na przykładzie tych konkretnych rodów, więc drzewo genealogiczne lub choćby szkic na pewno ułatwiłyby lekturę. Tymczasem ja ciągle kartkowałam strony, usiłując sobie przypomnieć kto z kim, gdzie i kiedy. Stahl wprawdzie wspomina poprzednie pokolenia, ale bez żadnych szczegółów, ponieważ same rodziny nie prowadziły kronik ani nie dbały o tę wiedzę.

Losy rodzinne mają być oczywiście przyczynkiem do ukazania historii Prus. Ale także na tym polu autorka nie popisała się sprawnością literacką. Faktycznie wymienia władców, wojny, zmiany polityczne, które jednak dzieją się gdzieś daleko a ich wpływ na życie rodzin jest nieszczególny. Od czasu do czasu którychś z męskich potomków musi udać się na wojnę lub oddać daninę, ale brakuje pogłębionego tła przyczynowo-skutkowego, szerokiego zarysu wydarzeń politycznych i ich wpływu na ten konkretny region. Dopiero wydarzenia najnowsze opisane są z większym rozmachem i to one najbardziej wpływają na losy konkretnych jednostek. Tak samo jest w przypadku ostatnich postaci - Stahl wyraźnie poświęciła najwięcej czasu na stworzenie ich charakterów i losów. 

Co ciekawe z całego szeregu postaci w pamięci pozostały mi tylko kobiety, które wydają się być silniejsze od mężczyzn. Jedna z nich - piękna Tanja sprowadziła do domu męża oswojonego niedźwiedzia, który był zazdrosny o partnera swojej pani. Historia nierealna i tragiczna, ale wyróżniające się na tle innych losów. W całej powieści zresztą nie brak tragicznych śmierci, niewyjaśnionych zaginięć i nadprzyrodzonych niemal zdolności. 

Może taka jest rola opasłych sag, że trudno zapamiętać wszystkie postaci, jednak w przypadku tej powieści pierwsze słowo jakie nasuwa mi się, gdy myślę o charakterach to mdłe. Niby autorka wyraźnie starała się wybrać postaci nietuzinkowe, ale opisanie ich życia na kilkudziesięciu stronach spłyca każdą historię. Być może lepiej byłoby skoncentrować się na jednym rodzie, a może nie jestem stworzona do bycia czytelniczką sag. O ile sobie przypominam, podobne odczucia miałam po lekturze Drogi do domu Yaa Gyasi. 

Nie mogę powiedzieć, że dzięki tej powieści lepiej poznałam historię Prus, bo mam wrażenie, że nie wniosła ona nic nowego a, co gorsza, nawet nie była dobrą rozrywką. Wiele dłużyzn musiałam po prostu przetrwać. Jak już wyżej wspomniałam - wielkim mankamentem jest brak szkicu powiązań rodzinnych a także umiejscowienia na mapce gospodarstw i dworków, w których odgrywa się akcja. 

Moja ocena: 3/6

E.G. Stahl, Die Mücke im Bernstein, 509 str., Bastei Lübbe 2009. 

poniedziałek, 21 stycznia 2019

"Język Trolli" Małgorzata Musierowicz


Obawiam się, że powoli wkraczam na ten etap Jeżycjady, gdy kolejne tomy są tak przesłodzone i nierealne, że aż zęby przy czytaniu bolą. Głównym bohaterem Języka Trolli jest Józinek - dziewięcioletnie dziecko, oczywiście idealne. Józef jest odpowiedzialny, zaradny, troskliwy, milczący. Jego jedyną wadą jest niechęć do kuzyna Ignasia. Mając za matkę postrzeloną i gadatliwą Idę a za ojca wiecznie nieobecnego lekarza, Józef w wieku dziecięcym jest głową rodziny. Zajmie się siostrą, podsunie rozwiązanie, pomoże, zadba o posiłek. Ideał. Ale to nie jedyna nierealna postać w tej książce.

Tytułowa Trolla to dziewczynka równie nietuzinkowa jak Józinek. Starsza od niego o kilka lat, chodzi do tej samej szkoły, Józef poznaje ją przypadkiem podczas lekcji zastępczej i od razu się w niej zakochuje. Stanisława Trolla ma bowiem wyjątkowy dar zjednywania sobie ludzi, epatowania dobrem, a do tego jest wyjątkowa. O jej życiu zbyt wiele się nie dowiadujemy - czytelnik oczywiście, w przeciwieństwie do Józefa, domyśla się, że dziewczyna jest ciężko chora. Trolla otoczona jest rodziną siostry, która wyszła za mąż za obywatela Jamajki. Ta rozśpiewana i muzykalna rodzina prowadzi otwarty, pełen dzieci dom - coś jak Borejkowie tylko bardziej egzotycznie. Dlaczego Stasia mieszka z nimi, a nie z rodzicami za granicą i skąd właściwie się tam znalazła i kto się nią opiekuje, nie jest specjalnie jasne. Zakładam, że jej talent muzyczny był przyczyną zamieszkania z siostrą (Stanisława nagrywa płytę ze szwagrem), ale nie jest to dla mnie dostateczne wytłumaczenie w obliczu ciężkiej choroby dziewczyny.

W opozycji do pełnych miłości rodzin Józka i Stasi stoją niewyrozumiali, oschli nauczyciele, nieżyciowa szkoła i oczywiście jak zwykle zakorkowane ulice.

Nie przeczę, że Musierowicz ma talent, jej język jest rzutki a książkę czyta się błyskawicznie, nie można jednak po niej oczekiwać realizmu, lepiej traktować ją jako lekturę pocieszycielkę z gatunku fantasy.

Moja ocena: 3/6

Małgorzata Musierowicz, Język Trolli, 208 str., Akapit Press 2004.

sobota, 19 stycznia 2019

"Deutsche Nasz" Ewa Wanat


Berlin to moje miasto, mieszkałam tam ponad piętnaście lat, poznałam wiele zakamarków, zaułków, tajemnic, mieszkałam w różnych dzielnicach, rozmawiałam z wieloma Berlińczykami, słyszałam dziesiątki opowieści i wspomnień. Nigdy jednak nie można wiedzieć wszystkiego, Ewa Wanat spojrzała na Berlin inaczej. Przyjrzała się jego wielokulturowemu obliczu, spotkała ciekawe osoby, które podzieliły się z nią swoimi historiami, odkryła nowe dla niej fakty, zrewidowała swoje poglądy, a także doszukiwała się historycznych przyczyn niektórych z zachowań.

To książka o wolności, tolerancji, swobodzie, różnorodności. Zawsze odbierałam Berlin jako miasto, w którym można wszystko. Włożyć, co się chce, zachowywać się, jak się chce, żyć, jak się chce. Widziałam na ulicach chyba wszystko i nikogo to nie dziwiło, mnie po pewnym czasie też już nie. Berlin mnie fascynował - kulturą, zielenią, wodą i historią. Tam historia jest namacalna, wszechobecna i mimo że jest przerażająca, nie ma w tym mieście negatywnej, przygnębiającej atmosfery. Części muru berlińskiego są kolorowe, tam, gdzie przebiegała granica są zieleńce, lasy czy centra handlowe. Co krok trafić można na wmurowane w chodnik kamienie z nazwiskami żydowskich mieszkańców stojących obok kamienic.

To paradoksalnie mur przyczynił się do atmosfery bohemy, swobody obyczajowej i tolerancji - Berlin Zachodni był schronieniem dla dziwaków wszelkich maści, odizolowanym od świata kolorowym miejscem. I o tym wszystkim pisze Wanat, koncentrując się jednak na wydarzeniach jak najbardziej współczesnych - uchodźcy, których jeszcze tylu w Berlinie nie było, gdy opuszczałam to miasto w 2014, są jednym z głównych tematów. Autorka wspomina właśnie przeczytaną przeze mnie powieść Jenny Erpenbeck, co było dla mnie świetnym smaczkiem.

Deutsche Nasz nie jest to zbiorem faktów i statystyk, to prawdziwe historie, to spotkania, zdziwienia i odkrycia - prawdziwe osoby i ich losy. Wanat bada wszystkie aspekty wolności - słowa, wyznania, orientacji i preferencji seksualnej, wyboru. Co jednak ważniejsze, nie jest nachalna, ani krzykliwa - z wyczuciem prowadzi swojego czytelnika od rozmówcy do rozmówcy i wprowadza w swój berliński mikrokosmos.

Genialny tytuł, genialna treść, genialne ujęcie tematu - Ewa Wanat opisuje mój Berlin, dokonała tego, czego ja, zajęta życiem, nie dokonałam przez tyle lat w Berlinie. Poznała to miasto lepiej, dogłębniej i różnorodniej. Polecam do czytania i powrotów, do zagłębiania i zakochania w stolicy Niemiec.

Moja ocena: 5/6

Ewa Wanat, Deutsche Nasz, 336 str., Świat Książki 2018.

niedziela, 13 stycznia 2019

"Iść, szedł, poszedł" Jenny Erpenbeck


Bardzo rzadko zdarza się, że czytam książki, które podobały się mojemu mężowi - sięgamy po zupełnie inny rodzaj literatury. Ta powieść była jednak dla niego bardzo nietypowa i skoro mu się podobała, koniecznie chciałam się dowiedzieć dlaczego. Zaczynając lekturę, nie miałam pojęcia o czym ta książka jest, oczywiście znałam autorkę, wysłuchałam nawet kilku wywiadów z nią i zakładam, że będzie to współczesna powieść z kobietą w roli głównej. Nic z tego! To powieść współczesna, powiedziałabym nawet, że bardzo aktualna i powinna koniecznie trafić w ręce polskich czytelników. Erpenbeck zainspirował do jej napisania wielomiesięczny protest uchodźców na Oranienplatz w Berlinie. Miał on miejsce tuż przed moją wyprowadzką z Niemiec, czyli w latach 2013-2014. Grupa uchodźców protestowała przeciwko konwencji dublińskiej, która nakazuje staranie się o azyl w pierwszym kraju unii, do którego dany uchodźca przybył. Nie trzeba za bardzo kombinować, żeby domyślić się, że w przeważającej ilości przypadków są to Grecja, Włochy czy Hiszpania. Kraje, gdzie dla uchodźców pracy nie ma.

W powieści Erpenbeck głównym bohaterem jest Richard - emerytowany profesor uniwersytecki, filolog klasyczny. Richard mieszka w jednej z zielonych, spokojnych dzielnic Berlina wschodniego, od kilku lat jest wdowcem i prowadzi dość nudne życie. Stała rutyna wyznacza rytm jego dni - zakupy, przyrządzenie posiłków, spacery, czytanie, pisanie, rzadkie spotkania z sąsiadami i znajomymi. W domu wszystko przypomina żonę - nie sprzątnięty od lat wieniec adwentowy, skrupulatnie opisane pudła z dekoracjami świątecznymi itd. Gdy Richard pewnego dnia przypadkowo obserwuje uchodźców, zaczyna interesować się tematem. Odnajduje dom, w którym zostają zakwaterowani po usunięciu ich z Oranienplatz i decyduje się na nieśmiałe odwiedziny i rozmowy. Stopniowo poznaje bliżej tych mężczyzn, a przede wszystkim ich życiorysy i zmartwienia. Ci straumatyzowani chłopcy i mężczyźni walczą z własnymi lękami i cierpią z powodu życia w zawieszeniu, borykają się z pytaniem, dokąd pójść, jeśli nie wiedzą sami, gdzie jest ich miejsce. Wszyscy widzieli śmierć bliskich, tortury, przeżyli karkołomną przeprawę z Morze Śródziemne, wszyscy tęsknią za ojczyzną i wszyscy chcieliby wrócić. Jeśli jednak nie mogą wrócić, chcieliby pracować, a nie wegetować w ośrodku. Richard coraz bardziej angażuje się w pomoc mężczyznom, odwiedza ich w kolejnych ośrodkach, zaprasza do domu. Kontrast między konserwatywnym, bardzo  Richardem, a mężczyznami o zupełnie odmiennym tle kulturowym jest fantastyczny.

Erpenbeck wpadła na świetny pomysł pokazania problemów uchodźców i ich konfrontacji z Niemcami właśnie na przykładzie Richarda. Wszystkie jego cechy są tak typowe, że stanowi on wzór praNiemca. Pochodzi z byłego NRD, co w samo sobie już jest dowodem na niechęć do obcych, żyje według ściśle ustalonych rutyn, prowadzi dobrze sytuowane, solidne finansowo życie. Problem uchodźców mógłby go zupełnie nie obejść. Jest na emeryturze, stoi u schyłku życia, żyje w swoim mikroświecie, który nagle zostaje kompletnie odwrócony do góry nogami. Świetnie to widać na przykładzie jego bliskich znajomych - opowieści o spotkaniach z uchodźcami są początkowo niczym wspomnienia z egzotycznego urlopu, tak jakby Richard opowiadał o czymś, co dzieje się setki kilometrów od Berlina.

Mimo że doceniam pomysł Erpenbeck i książka mi się podobała, to początkowo nie potrafiłam się wgryźć w prozę autorki. Wydawała mi się nudna, mało porywająca, nie potrafiłam wyczuć, w którym kierunku zmierza narracja. Musiałam dać jej czas, by docenić prozę Erpenbeck. To bardzo ważna powieść o człowieczeństwie i o sensie życia. Czytajcie!

Moja ocena: 5/6

Jenny Erpenbeck, Gehen, ging, gegangen, 352 str., Knaus Verlag 2015.

piątek, 11 stycznia 2019

"Wiara, miłość, śmierć" Peter Gallert, Jörg Reiter

 


Jeśli chodzi o kryminały, mam wrażenie, że przeczytałam już wszystko. Dobrze, że to tylko moje wrażenie, bo jednak czasem trafiają się książki, które potrafią mnie zaskoczyć. Czasem zagadką, czasem tłem historycznym, a czasem osobą śledczego. Tak właśnie było w przypadku bohatera tego kryminału. Martin Bauer jest ewangelickim duchownym policyjnym, który przypadkowo zostaje wplątany w śledztwo dotyczące samobójstwa policjanta. Bauer wątpi w teorię o samobójstwie, a że jest bardzo dociekliwy, poszukiwania zaprowadzą go w przeróżne zakątki Duisburga.

Kryminał bowiem mocno osadzony jest w tym mieście - postindustrialne klimaty, opuszczone budynki, przerobione na parki byłe kopalnie, kominy, dzielnica czerwonych latarni i Ren - to wszystko odgrywa bardzo ważną rolę. Osoby znające Duisburg na pewno odkryją tu wiele smaczków, autorzy bowiem często drobiazgowo opisują ulice czy budynki. 

Samobójstwo popełnia policjant Walter Keunert - popełnia je dwa razy, za pierwszym bowiem ratuje go Martin Bauer, pierwszy skacząc z mostu. Keunert, siłą rzeczy próbuje uratować duchownego i porzuca swój plan. Bauer myśli, że udało mu się odwieść policjanta od zamiaru zabicia się, to jednak złudne przeczucia, policjant ginie po upadku z dachu garażu. Duchowny zaczyna wątpić w siebie, swoją wiarę w ludzi i dobro na świecie. Śledztwo ląduje na biurku szefowej wydziału kryminalnego - Vereny Dohr. Dohr i Bauer się lubią, oboje ironiczni, sarkastyczni wręcz świetnie się uzupełniają, choć Bauer ma tendencję do bycia samotnym strzelcem i niechętnie dzieli się z Vereną swoimi odkryciami. 

Bauer jest upierdliwy, podąża za swoim przeczuciem i puka do tych samych drzwi kilka razy. Wbrew wszystkim przesłankom nie wierzy w samobójstwo policjanta i obawia się o jego syna. Syna, który jest w wieku córki Bauera. Nina przebywa jednak właśnie we Francji na demonstracji i wszystko wskazuje na to, że wpadła w poważne kłopoty. Duchowny ciągle musi wybierać, czy zająć się córką, czy dynamicznie rozwijającym się śledztwem. A to nie wszystko, co przygotowali w swoim debiucie autorzy (znani zresztą z scenariuszy seriali kryminalnych) - jeden z wątków opisuje warunki w dzielnicy czerwonych latarni, gdzie rumuńskie nastolatki zarabiają na godniejsze życie, inny natomiast zaprowadzi do jedynego na świecie statku, który umożliwia ludziom badanie dna Renu z zachowaniem przy tym suchej stopy. 

Ten kryminał to nie tylko zagadka i śledztwo, ale wiele szczegółów, dobrze zarysowany miejski koloryt, techniczne detale, rozważania o religiach (nawet o buddyzmie), sensie pracy i życia a także wartka akcja. Jeśli czytelnika nie zaskoczy rozwiązanie śledztwa, to autorzy przyszykowali na sam koniec niespodziewany zwrot w życiu głównego bohatera. A ja wam zdradzę, że w drugim tomie jest jeszcze ciekawiej!

Moja ocena: 5/6

Peter Gallert, Jörg Reiter, Glaube Liebe Tod, 416 str., Ullstein Buchverlage 2017.
Peter Gallert, Jörg Reiter, Wiara, miłość, śmierć, tł. Anna Bittner, Wydawnictwo INITIUM 2019.

czwartek, 10 stycznia 2019

"Podróże z owocem granatu" Sue Monk Kidd, Ann Kidd Taylor



Ponieważ podobały mi się obie dotychczas przeczytane książki Sue Monk Kidd, zdecydowałam się na zakup tej autobiograficznej powieści. Kidd kończy pięćdziesiąt lat i boryka się z rozterkami tego wieku - dorosłość córki, starzenie się, cel w życiu, zmiany, jakie zachodzą w jej ciele. Córka natomiast ma inne problemy - ie zostaje przyjęta na wymarzone studia i to wpędza ją w depresję. 

Obie kobiety naprzemiennie opowiadają o swoich doświadczeniach i uczuciach podróżując wspólnie w Grecji i Francji. Ich rozważaniom towarzyszą liczne odwołania do kultury helleńskiej, a przede wszystkim do mitologii. Szczególnie mit o Demeter i Persefonie stanowi alegorię ich stosunku. Obie kobiety łączy jedno pragnienie - zostania pisarką. Nie wiedzę tego jednak, bo niemal ze sobą nie rozmawiają. Obie są skoncentrowane na sobie, rozważają wciąż i wciąż swoje problemy, nie zauważając otaczającego ich świata i nie dostrzegając samych siebie. 

O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć problemy matki, to te córki są zupełnie oderwane od rzeczywistości. Być może nie udało się jej przedstawić swojego stanu dostatecznie, ale nie jestem w stanie uwierzyć w depresję, której opis opiera się na jednym zdaniu. Dziewczyna dostaje list odrzucający jej podanie i w tym momencie wpada w depresję. Nagle. Być może tak było, ale nie widzę w tej książce ani jednego symptomu tej choroby, tylko powtarzane wciąż i wciąż te same rozważania. Nawet opis mężczyzny, którego wybiera na męża wydaje się być nieudany. Ciągle miałam przed oczami średnio inteligentnego osiłka, za to nie widziałam nigdzie entuzjazmu ze wspólnie spędzanego czasu.

Rozważania obu kobiet bardzo mocno osadzone są w kulturze, feminizmie, autorki odwołują się do wielu motywów, ale ciągle nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ślizgają się po temacie, nie sięgają do głębi, a mistyczne odwołania do Maryi, rodzicielki i matki były niemal śmieszne.

W moim przekonaniu to nieudana powieść, którą ratuje jedynie dobre tłumaczenie.

Moja ocena: 3/6

Sue Monk Kidd, Ann Kidd Taylor, Podróże z owocem granatu, tł . Marta Kisiel-Małecka, 312 str., Wydawnictwo Literackie 2016.

wtorek, 8 stycznia 2019

"Dziewczyny wojenne" Łukasz Modelski


Jedenaście młodych kobiet, a raczej dziewczyn opowiada swoje losy. To kobiety bardzo różne - dzieli je niemal wszystko: pochodzenie, miejsce zamieszkania, wykształcenie, rodzina. Łączy jedno - konspiracja. Większość z nich trafiła do podziemia przypadkowo. Dla każdej z nich pomoc była oczywista, a decyzja podejmowana była na gorąco, spontanicznie. Zapewne żadna z nich do końca nie spodziewała się, co ją czeka. A przeżyły wiele - więzienie, tortury, śmierć, stratę. Opowiadają o tym bezpretensjonalnie, szczerze, jak o zwykłym życiu. Ratowanie innych się im przytrafiało, mimochodem niemal. Poświęcanie własnego życia było oczywistością. Co ciekawe, każda z nich myślała podobnie, niezależnie czy była studentką, pochodzącą z dobrego, zamożnego domu czy biedną dziewczyną ze wsi na wschodnich krańcach Polski.

Losy każdej z bohaterek są tak fascynujące, że wystarczyłyby na osobną powieść. Niestety Modelski nie potrafił ująć tego tematu dostatecznie ciekawie. Czytając Dziewczyny wojenne, miałam w pamięci książki Aleksijewicz i zapewne dlatego nie potrafię docenić reportażu Modelskiego, który jest przykładem, jak znudzić czytelnika, mając na warsztacie tak wyjątkowe życiorysy. Do końca lektury nie zrozumiałam, dlaczego niektóre z fragmentów zostały wyszczególnione kursywą i napisane w trzeciej osobie. Zapewnie miał to być narrator, który uzupełnia opowieści kobiet, ale w wielu miejscach te wstawki nie były potrzebne lub burzyły płynność opowieści. W zasadzie dopiero dwie ostatnie relacje zachowały naturalną potoczystość i faktycznie brzmiały autentycznie. Pozostałe wydały mi się ugładzone, na siłę ulepszone. Doceniam oczywiście pracę reporterską autora, zapewne niełatwą, a także chęć ukazania często w wojennych relacjach pomijanych kobiet. Przyznam, że nie znałam losów ani jednej z opisanych dziewczyn.

Moja ocena: 3/6

Łukasz Modelski, Dziewczyny wojenne, 305 str., Wydawnictwo Znak 2011.

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Podsumowanie roku 2018

Choć nie piszę mojego podsumowania tak późno jak rok temu, ale pewnie i tak jestem jedną z ostatnich. Mimo to, mam nadzieję, że nie macie jeszcze przesytu i spojrzyjcie także na moje podróże literackie ubiegłego roku.


Przeczytałam 99 książek, ale tylko o tysiąc więcej stron niż rok wcześniej, co oznacza, że mimo że samych pozycji było więcej, to czytałam mniej więcej tyle samo. Tym razem jednak znalazła się wśród nich jedna książka, której nie byłam w stanie przeczytać do końca, ale o tym później.

Nadal wśród moich lektur dominuje polska literatura i chyba się to nie zmieni. Oto do jakich krajów trafiłam w 2018 roku:

Polska - 42
Niemcy - 11
USA - 6
Czechy - 5
Francja - 3
Norwegia - 3
Islandia - 3
Portugalia - 3
Australia - 1
Austria - 1
Białoruś - 1
Szwecja - 2
Bośnia i Hercegowina - 1
Chiny - 1
Finlandia - 1
Ghana - 1
Mauritius - 1
Meksyk - 1
Pakistan -1
Palestyna - 1
Słowacja - 1
Węgry - 1

Odwiedziłam więc 22 kraje, w tym Mauritius, Palestynę i Słowację po raz pierwszy.

Bardzo mnie cieszy, że czytałam aż w czterech językach: 77 książek przeczytałam po polsku, 16 po niemiecku, 4 po angielsku i 2 po portugalsku. W zeszłym roku czytałam zdecydowanie więcej po polsku niż zazwyczaj, co oznacza, że czytałam sporo książek nagromadzonych na półkach. 

Nadal czytam więcej książek napisanych przez kobiety niż przez mężczyzn. Aż 58 książek napisały kobiety, tylko 34 mężczyźni, przeczytałam dwie książki napisane przez duet kobiety i dwie przez dwóch mężczyzn, dwa razy autor był zbiorowy. 

Przeczytałam aż 43 książki papierowe, głównie z półki, a także 43 e-booki i wysłuchałam 13 audiobooków. 

4 razy sięgnęłam po noblistów, przeczytałam także kilka laureatek Nagrody Nike oraz Deutscher Buchpreis. Mam nadzieję, że w tym roku skończę wreszcie czytanie wszystkich nagrodzonych powieści w przypadków dwóch ostatnich wyróżnień. 

A na koniec oczywiście lista książek, które poruszyły mnie najbardziej lub po prostu mi się podobały:

"Deutsche Nasz" Ewa Wanat

W tym roku najbardziej rozczarowały mnie książki, które nagradzano, czyli dwóch noblistów Kazuo Ishiguro i jego "Pogrzebany olbrzym" oraz Gao Xingjian i "Góra duszy" (to właśnie jedyna książka, której nie przeczytałam do końca). Zupełnie nie trafił do mnie także Andrzej Stasiuk z "Jadąc do Babadag". 

Jak już wyżej wspominałam w tym roku chciałabym przeczytać wreszcie wszystkich laureatów Nike i Deutscher Buchpreis, kontynuować czytanie noblistów oraz więcej czytać wspólnie z innymi blogerkami i blogerami. W maju na przykład po raz drugi będę czytać wraz z Jeden akapit, tym razem "Nostalgię" Mircei Cartarescu. Innych planów nie mam - chciałabym dokończyć czytanie Jeżycjady, co zapewne nastąpi niebawem, a potem kontynuować czytanie kolejnych cyklów mojego dzieciństwa. Bardzo się cieszę, że czytałam z półki i mam nadzieję w tym roku wyraźnie zmniejszyć liczbę zalegających na niej książek. 

Teraz zamierzam przejrzeć wasze podsumowania i plany, bardzo jestem ich ciekawa. Życzę wam i sobie, by udało nam się je zrealizować i po prostu dużo czytać!

czwartek, 3 stycznia 2019

Stosikowe losowanie 1/19 - pary

ZwL wybiera numer książki dla Niekoniecznie papierowych (w stosie 100 książek) - 34
Niekoniecznie papierowe wybiera numer książki dla Anny (w stosie 216 książek) - 21
Anna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 10 książek) - 8
Maniaczytania wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 150 książek) - 6
Marianna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 99 książek) - 65
Guciamal wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 291

środa, 2 stycznia 2019

Podsumowanie stosikowego losowania 2018

2018

Styczeń

Guciamal: Zofia Posmysz "Wakacje nad Adriatykiem"
Niekoniecznie papierowe: Jerzy Pilch "Pod nocnym Aniołem"
McDulka: Michał Pasterski "Efektywna nauka"
ZwL: Emil Zola "Kartka miłości"
Anna: Elżbieta Cherezińska "Królowa"
Marianna: Ida Fink "Podróż"
Maniaczytania: Amy Thomas "Paryż, mój słodki"

Luty

McDulka: Sempé, Goscinny "Mikołajek"
Anna: Sylwia Chutnik "Jolanta"
Marianna: Bunin "The Gentleman from San Francisco and Other Stories"
Mania czytania: Paul Britton "Profil mordercy"
ZwL: Monika Sznajderman "Fałszerze pieprzu"
Guciamal: Anna Iwaszkiewicz "Dzienniki"
Niekoniecznie papierowe: Michel Warschawski "Izrael i polityka planowego zniszczenia"

Marzec

ZwL: Perec Opoczyński "Reportaże z warszawskiego getta"
McDulka: Sy Montgomery "Dobra świnka, dobra"
Anna: Zygmunt Miłoszewski "Domofon"
Maniaczytania: Strugaccy "Wycieczka na tamten świat"
Guciamal: P. Englund "Srebrna maska"

Kwiecień

McDulka: Lewis "Trylogia kosmiczna"
Maniaczytania: Leszek Herman "Sedinum"
Guciamal: Giuseppe Tomasi di Lampedusa "Lampart"
ZwL: Wasiljew "Tak tu cicho o zmierzchu"
Anna: David Mitchell "Atlas chmur"
Marianna: Abdul Rahman Munif "Miasta soli. Zagubieni"

Maj

Anna: Wojciech Kuczok "Obscenariusz"
ZwL: Centkiewiczowie "Człowiek, o którego upomniało się morze"
Marianna: Andrzej Stasiuk "Dukla"
Niekoniecznie papierowe: Ariel Dorfman "Death and the Maiden"
Maniaczytania: "Człowiek, który pokochał Yngvego" Tore Renberg
Guciamal: "Borgiowie" Roberto Gervaso

Czerwiec

Anna: Anna Janko "Mała zagłada"
Maniaczytania: A. Makowski "Bez przebaczenia"
Guciamal: Jacek Dehnel "Matka Makryna"
McDulka: Mario Reading "Kodeks Majów"
ZwL: Ewa Szelburg-Zarembina "Opowiadania"
Marianna: Anna Bikont "Sendlerowa. W ukryciu"

Lipiec

Marianna: Hanna Krall "Sześć odcieni bieli i inne historie"
Anna: Mariusz Urbanek "Brzechwa. Nie dla dzieci"
McDulka: Małgorzata Wilka "Podwójny uśmiech Mona Lisy"
Guciamal: Emil Zola "Jego ekscelencja Pan Minister Rougon"
Niekoniecznie papierowe: Charles Dickens "Christmas Carol"
ZwL: Mollie Gillen "Maud z Wyspy Ks. Edwarda"
Maniaczytania: "Wojna i pokój"

Sierpień

Anna: Hans Joachim Störig "Die Sprachen der Welt"
Marianna: Alain Mabanckou "Black Bazar"
ZwL: "Wichrowe wzgórza"
Maniaczytania: "Mieszko, ty Wikingu"
Niekoenicznie papierowe: Peter Sabach "Dowód osobisty"
Guciamal: Anatole France "Zbrodnia Sylwestra Bonnard"
McDulka:

Wrzesień

Anna: Ewa Nowcka "Małgosia contra Małgosia"
Guciamal: "Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczównie" Joanna Kuciel-Frydryszak
Maniaczytania: Paweł Pollak "Kanalia"
ZwL: Akunin "Nefrytowy różaniec"
Niekoniecznie papierowe: Anna Król "Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie"

Październik

ZwL: Vladimir Neff "Trzynasta komnata"
Maniaczytania: Anna Fryczkowska "Z grubsza Wenus"
Anna: Marek Krajewski "W otchłani mroku"
McDulka: Robert B Cialdini "Mała wielka zmiana"
Guciamal: Lubecki "Łza i morze"

Listopad

ZwL: Czapski "Na nieludzkiej ziemi"
Maniaczytania: J.K. Rowling "Harry Potter i Komnata Tajemnic"
Anna: Łukasz Modelski "Dziewczyny wojenne"
Guciamal: Andre Maurois "Olimpio, czyli życie Wiktora Hugo"

Grudzień

Maniaczytania: Lucy Maud Montgomery "Emilka ze Srebrnego Nowiu"
Anna: Sue Monk Kidd, Ann Kidd Taylor "Podróże z owocem granatu"
ZwL: Joanna Ostrowska "Przemilczane"
Guciamal: Fabiani "Gawędy o sztuce"
Niekonieczniepapierowe: Alberto Moravia "Rzymianka"