poniedziałek, 30 czerwca 2014

Statystyka czerwiec 2014


Przeczytane książki: 6

Ilość stron: 1876

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 1
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego: 2
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę: 0


Przeczytane tytuły: 

- "Tödliches Gebot" Paul Pollak
- "Zeszyty don Rigoberta" Mario Vargas Llosa
- "Uciekinier" Tomasz Morawski
- "Czerwony namiot" Anita Diamant
- "Ostatni rejs Fevre Dream" George R.R. Martin
- "Szkarłatna litera" Nathaniel Hawthorne


Najlepsza książka: "Czerwony namiot" Anita Diamant

Ilość książek w stosie: 167

niedziela, 29 czerwca 2014

"Szkarłatna litera" Nathaniel Hawthorne



Stopniowo staram się uzupełniać moje braki w klasyce literatury i całkiem przypadkowo sięgnęłam po Szkarłatną literę, nie mając zupełnie pojęcia o jej treści. 
Hester Prynne mieszka w Nowej Anglii, dokąd przypłynęła z Europy jako mężatka. Zamieszkała w surowym, purytańskim społeczeństwie, jakie zaludniało Nową Anglię w XVII wieku. Gdy jej mąż nie przyjeżdża kobieta nie odczuwa smutku, jej małżeństwo nie zostało zawarte z miłości. I pewnie toczyłaby nadal spokojne życie, gdyby nie fakt, iż zaszła w ciążę. Takie przestępstwo podlega surowej karze - kobieta wraz z niemowlęciem wystawiona jest na widok publiczny i od tego momentu musi nosić na piersi szkarłatną literę A. Hester, mimo licznych przesłuchań i nalegań, nie zdradza, kto jest ojcem dziecka. Całą winę przyjmuje na siebie i od tego momentu wiedzie samotne życie. Zarówno ona, jak i jej córka nie mogą nawiązać żadnych kontaktów, uważane są za grzesznice, z którymi lepiej się nie zadawać. Mała Pearl jest niezwyczajnym dzieckiem, co przyczynia się do opinii, iż jest pomiotem diabła. Równocześnie nie przeszkadza to mieszkańcom korzystać z usług Hester, która jest bardzo uzdolnioną szwaczką.

Stopniowo obserwujemy przemianę Hester, która wydaje się zespalać z noszoną na piersi literą i która potrafi zamienić hańbę i upokorzenie w dumę i wewnętrzną zgodę na swój los. Równocześnie autor opisuje wewnętrzną walkę ojca dziecka - Artura Dimmesdale, który jest szczególnie cenionym i uważanym niemal za świętego duchownym. Ten człowiek nigdy nie wyrwie się z jarzma winy, z własnej słabości, nigdy nie będzie umiał świadomie zdecydować się na szczerość, a wyrzuty sumienia i dwulicowe życie doprowadzą do jego upadku.

Powieść jednak nie rozgrywa się tylko na osi Hester - Artur. Do miasta przybywa w końcu mąż kobiety, ceniony lekarz, który bardzo szybko odkrywa prawdę i popadnie w żądzę zemsty oraz niepohamowaną nikczemność.

Przeciwwagę do tych postaci tworzy Pearl - niezwykłe dziecko, krąbrne i mądre, przypominające kolorowego motyla. Właśnie ta dziecięca szczerość i kolorowa radość życia są solą w oku purytańskich matron. Tutaj króluje tylko czerń i biel. Rozbrykana dziewczynka, którą matka stroi w suknie we wszystkich kolorach tęczy jest tak odmienna od społeczności, w której jej przyszło żyć, że czytelnik nie może pozbyć się wrażenia, że właśnie ona wyjdzie obronną ręką z tej historii.

To właśnie szkarłatna litera, oznaka hańby, paradoksalnie wnosi kolor w surowe, dosłownie i przenośnie czarno-białe życie Nowej Anglii.

To ciekawa, ale niełatwa w odbiorze książka. Język Hawthorne'a jest archaiczny, wymagający uwagi i koncentracji, o którą było mi czasem trudno, ponieważ słuchałam tej powieści w niezbyt udanej interpretacji Anny Hertz.

Moja ocena: 4/6

Nathaniel Hawthorne, Der scharlachrote Buchstabe, czyt. Anna Hertz, 480 str., Radioropa 2006.

"Ostatni rejs Fevre Dream" George R.R. Martin



Zakładam, że jestem chyba ostatnia, która ani nie czytała Pieśni lodu i ognia, ani nie oglądała Gry o tron. Poszczególne tomy mam już na kindle, ale ciągle wydaje mi się, że nie nadszedł odpowiedni moment na tak obszerną lekturę.  Ostatni rejs wydał m się być odpowiedni na rozpoczęcie znajomości z prozą Martina. Niestety jednak nie mogę powiedzieć, że książka mi się podobała. Poniekąd nawet żałuję, że lekturze poświęciłam aż tydzień.

Akcja powieści rozgrywa się w latach pięćdziesiątych XIX wieku głównie na matce rzek - Missisipi. Główny bohater - Abner Marsh - jest kapitanem żeglugi rzecznej, którego interes bardzo podupadł. Gdy spotyka człowieka gotowego zainwestować sporą kwotę w budowę największego i najszybszego parowca, ma nadzieję na odmianę swego losu. Gdy Fevre Dream jest gotowy, Abner stopniowa zaczyna odkrywać, że jego partner - Joshua York - ma bardzo dziwne zwyczaje. Kapitan jest coraz bardziej podejrzliwy i krok po kroku traci zaufanie do Yorka. W końcu ten drugi opowiada mu historię swego życia, sugerując, że należy do innej rasy, powszechnie przez ludzi nazywanej wampirami. Joshua ma pewne plan wobec ostatnich przedstawicieli jego gatunku i pragnie je zrealizować ze współudziałem Marsha i Fevre Dream. Rozpoczyna się przedziwny rejs, z nocnymi postojami, zakończony spotkaniem z konkurencyjnym królem krwi. 

Cała historia, a szczególnie wampirzy smaczek mnie nudziły. Akcja jest niby wartka, ale dla mnie jednak nudna, wywody na temat swoistości wampirzej rasy włożyłam od razu między bajki i właściwie podobały mi się tylko kulisy historii czyli wyścigi parowców oraz życie na i wokół Missisipi.

Sam język Martina także mnie nie zachwycił. Owszem pisze sprawnie i rzutko ale bez fajerwerków. Nie oznacza to, że jestem zniechęcona do tego pisarza - na pewno po Pieśń lodu i ognia sięgnę, tylko jeszcze nie wiem kiedy:) Nie obrażę się, jeśli zostanę skutecznie zachęcona:)

Moja ocena: 3/6

George R.R. Martin, Ostatni rejs Fevre Dream, tł. Robert P. Lipski, 587 str., Zysk i s-ka 2010.

sobota, 28 czerwca 2014

"Tödliches Gebot" Paul Pollak



Autorem tego opowiadania jest polski pisarz i tłumacz Paweł Pollak, a zwróciłam na nie uwagę dzięki notce na jego blogu. Zaciekawiona faktem, że napisał je po niemiecku, pospieszyłam do mojej ulubionej księgarni i kilka minut później zagłębiłam się w lekturze.

Pollak umieścił akcję w Nowym Jorku -  w kościele postrzelony zostaje ksiądz. Pater Dewitt cieszy się w swojej parafii nieposzlakowaną opinią, ale prowadzący śledztwo policjanci rozważają wiele motywów - pedofilię, kochankę, interesy mafijne. Niestety przesłuchanie księdza nie posuwa ich ani o krok do przodu - Dewitt nie pamięta albo nie chce pamiętać żadnych szczegółów strzału i wydaje się hamować śledztwo. Zaczyna się żmudna praca - przesłuchiwanie wszystkich osób, które miały styczność z duchownym, ze szczególnym uwzględnieniem nauczanych przez niego dzieci. Dopiero przypadkowe spotkanie na cmentarzu, o którym opowie im emerytowany policjant naprowadzi detektywów na pierwszy trop.

Akcja opowiadania nie kończy się jednak rozwiązaniem zagadki tylko arcyciekawą rozprawą sądową z zaskakującym oskarżeniem. Pollak bardzo przewrotnie konstruuje przebieg rozprawy zdumiewając drobiazgową znajomością amerykańskiego prawa i wszelakich zawiłości procesowych. Właśnie ta część opowiadania wymaga dużej koncentracji czytelnika, by wyłapać wszystkie niuanse prawnicze. Chapeau bas! 

Nie ukrywam, że przede wszystkim koncentrowałam się na stronie językowej tekstu i bardzo żałuję, że wiedziałam wcześniej, iż autor nie pisze w swoim języku ojczystym. Niewątpliwie strona językowa nie jest najmocniejsza - Pollak ucieka się do prostych i dość sztampowych sformułowań ale muszę przyznać, że bardzo dobrze poradził sobie na tym polu. O ile sobie przypominam wyłapałam chyba tylko jeden błąd gramatyczny. 

Tödliches Gebot zachęcił mnie do dalszej lektury powieści Pollaka, niedawno wygrałam jedną z nich i na pewno niebawem po nią sięgnę.

Moja ocena: 5/6

Paul Pollak, Tödliches Gebot, 67 str.

"Duell" Arnaldur Indriðasson


Nareszcie ukazał się kolejny kryminał Islandczyka! Tym razem jednak Arnaldur bardzo mnie zaskoczył - akcję powieści umieścił bowiem w 1972 roku, a śledztwo prowadzi późniejszy mentor Erlendura - Marian Briem. Pewnego dnia w jednym z kin odnalezione zostaje ciało nastolatka. Chłopak był samotnikiem i dziwakiem, jego pasją był film. Był stałym bywalcem wszystkich kin, dobrze znany personelowi. Na seanse zabierał ze sobą magnetofon, by nagrywać ścieżkę dźwiękową. Potem odsłuchiwał jej w domu, na nowo przeżywając akcję. Kto chciałby zamordować tego nieszkodliwego nastolatka? Policjanci początkowo nie mają pomysłu na śledztwo ale stopniowo zaczynają odkrywać powiązania z aktualnymi wydarzeniami w islandzkiej stolicy. Reykjavik jest bowiem areną swoistej wojny - właśnie tutaj odbywa się słynna partia szachowa między dwoma mistrzami - Rosjaninem Spasskim i Amerykanem Fischerem. 

Islandczyk szczegółowo opisuje całą otoczkę tego wydarzenia - żądania i iście celebryckie zachowania Fischera, spokój Spasskiego, najazd dziennikarzy, powiązania z zimną wojną, spekulacje i gierki, które rozgrywają się za kulisami. Prowadzący śledztwo Briem bardzo szybko odkrywa, że śmierć chłopca była przypadkowa, a zawinił magnetofon, który prawdopodobnie przy okazji nagrał tajną rozmowę, jaka musiała odbyć się w kinie. Ale kto rozmawiał i o co chodziło to już inna sprawa i jak się okaże bardzo trudny orzech do zgryzienia.

Równocześnie poznajemy historię Briema - jego trudne dzieciństwo, walkę z tuberkulozą oraz pobyt w szpitalu w Danii. I to właśnie te wydarzenia oraz mecz szachowy są w tym kryminale najciekawsze. Arnaldur wspaniale szkicuje spory kawałek islandzkiej historii - masowe zachorowania na tuberkulozę, bezradność wobec choroby, ówczesne metody leczenia, a także życie w rozrzuconych po całej wyspie gospodarstwach. O słynnej potyczce szachowej, która toczyła się równolegle do zimnej wojny i miała istotny wymiar polityczny dotąd niewiele wiedziałam.

Sama zagadka kryminalna wypada za to blado i nawet fakt, że autor osadza ją w politycznym kontekście nie nadał jej polotu. Z tego powodu zdarzało mi się przewracać strony ze znudzeniem. Mimo to polecam wam tę książkę, właśnie ze względu na wymienione przeze mnie aspekty. Dla osób interesujących się historią Islandii to prawdziwa gratka!

Moja ocena: 4/6

Arnaldur Indriðasson, Duell, tł. Coletta Bürling, 428 str., Lübbe 2014.

piątek, 27 czerwca 2014

"Zeszyty don Rigoberta" Mario Vargas Llosa



Niestety dopiero niedawno sięgnęłam po kontynuację świetnej Pochwały macochy. Niestety, bo pewna część faktów i wrażeń umknęła mi już z pamięci. Mimo to z przyjemnością przeczytałam tę pozycję i ponownie zachwyciłam się giętkością języka noblisty.

Lukrecja musiała opuścić dom męża i wraz z zaufaną służącą mieszka sama. Od pewnego czasu jednak regularnie odwiedza ją Alfonso, który czyni wszystko, by pogodzić ojca i macochę. Równocześnie Lukrecja zaczyna otrzymywać anonimowe listy, w których opisywane są seksualne fantazje, bazujące na konkretnych obrazach. Opisy te przypominają jej nocne przygody z mężem i rozpalają tęsknotę.

Diabolicznie niewinny Alfonso naciska na Lukrecję, by zaczęła odpisywać na anonimy, opowiada jej o samotności ojca i czyni wszystko, by macocha wróciła do domu. Równocześnie ponownie roztacza swój czar, wzbudzając namiętność w Lukrecji. Ich pozornie niewinne rozmowy kręcą się wokół twórczości Egona Schielego. Uczący się malarstwa Fonsito całkowicie zafascynowany jest tym malarzem - studiuje szczegółowo jego życie, interesuje się jego sztuką, podkreślając jej seksualny aspekt i w końcu co raz odnajduje kolejne podobieństwa do Austriaka.

Całkowicie skołowana Lukrecja rozpoczyna listowną grę z mężem, żałując swojego postępku i marząc o powrocie. Autor świetnie ukazuje toczącą się równolegle wewnętrzną walkę obu małżonków.

Zeszyty don Rigoberta wydają się być powieścią dojrzalszą niż Pochwała macochy, mnie jednak ta ostatnia bardziej przypadła do gustu. W tej książce zabrakło mi ostentacyjnego naturalizmu, który naturalnie nie każdemu musi się podobać. Zdecydowanie lepiej jest czytać obie książki w niewielkim odstępie czasu, by w pełni docenić ich wartość. Mnie bardzo przypadła do gustu ta strona pisarstwa noblisty.

Moja ocena: 5/6

Mario Vargas Llosa, Zeszyty don Rigoberta, tł. Filip Łobodziński, 304 str., Wydawnictwo Znak. 

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



czwartek, 26 czerwca 2014

"Dampfnudelblues", "Schweinskopf al dente", "Grießnockerlaffäre", "Sauerkrautkoma" Rita Falk

 

 


O moim pierwszym spotkaniu z Franzem Eberhoferem z Niederkaltenkirchen koło Landshut już pisałam tutaj. Było ono tak urocze i pełne humoru, że wysłuchałam, z niemałą przyjemnością, kolejnych tomów o prowincjonalnej karierze policyjnej Franza. Każda książka to inna zagadka kryminalna do rozwiązania, ale to nie ona wydaje się być tutaj najważniejsza. Najciekawsze są perypetie Franza - jego miłość do Susi, która wyjeżdża do Włoch, jego kłótnie z bratem Leopoldem, a przede wszystkim wspólne życie z tatą i babcią.

Nie będę się rozpisywać na temat treści - o ile wiem książki nie zostały przetłumaczone na język polski - ale uwierzcie mi, że jest ona świetną i dobroduszną parodią życia na bawarskiej wsi. I nawet dla tak zagorzałej berlinka była ciekawa i dowcipna. Falk umieściła tu wszystko, co jest ważne w życiu bawarskiego policjanta - dobre, tradycyjne jedzenie, które mistrzowsko przygotowuje babcia, cowieczorne spotkania w wiejskiej gospodzie, małomiasteczkowość i plotkarstwo, wścibstwo poniekąd, które jednak przyjmowane jest jako coś naturalnego. 

Żałuję bardzo, że moja przygoda z Eberhoferem się zakończyła, zwłaszcza, że zakończenie ostatniego tomu jest otwarte. A może jeszcze kiedyś powstaną kolejne książki z Niederkaltenkirchen w roli głównej?

Moja ocena: 5/6

Rita Falk, Dampfnudelblues, 256 str., czyt. Christian Tramitz, Der Audio Verlag 2011.
Rita Falk, Schweinskopf al dente,  240 str., czyt. Christian Tramitz, Der Audio Verlag 2011.
Rita Falk, Grießnockerlaffäre, 240 str., czyt. Christian Tramitz, Der Audio Verlag 2012.
Rita Falk, Sauerkrautkoma, 272 str., czyt. Christian Tramitz, Der Audio Verlag 2013.

"Legion" Elżbieta Cherezińska


Cherezińska awansowała do listy moich ulubionych autorek już po przeczytaniu Sagi Sigrun. Niedawno doczytałam kolejne tomy Północnej Drogi i zaczęłam kupować kolejne jej książki. Po Legion sięgnęłam pod koniec urlopu wielkanocnego, nie zdając sobie sprawy ani z jego tematyki, ani z jego długości. Początkowo trudno było mi się zainteresować tą powieścią. Skomplikowana sytuacja polityczna w Polsce II wojny światowej, gry i gierki między poszczególnymi partiami, nieporozumienia, które uniemożliwiały stworzenie jednego frontu w tworzeniu podziemia - to wszystko trochę mnie przerastało. Na szczęście w tę pajęczynie faktów, Cherezińska utkała kilka wątków pobocznych, traktujących o życiu osobistym poszczególnych bohaterów. I tak strona, po stronie pozwalałam się oczarować historią, by w końcu czytać zachłannie aż do ostatniej linijki.

Cherezińska ponownie zaskakuje ilością faktów - podziwiam jej dbałość o szczegół, jej perfekcjonizm i niezwykłą umiejętność uplatania wokół faktów historycznych pasjonującej opowieści.
Legion w całości poświęcony jest polskiemu podziemiu i partyzantce. Skomplikowana sytuacja polityczna, uwikłanie między dwoma wrogami przekładało się bezpośrednio na sytuację w polskim wojsku. Rząd londyński wspierał tylko ugrupowanie tworzone przez AK, pozostałe partie działały na własną rękę, a przebywający w Warszawie dowódcy często nie znali dostatecznie sytuacji w terenie. A tam nieistotne były polityczne układy, a ludzie. Legendarni dowódcy tacy jak Ząb czy Żbik przyciągali do siebie młodych chłopców. Dla nich nie była istotna przynależność partyjna lecz charyzma, wiedza i dokonania dowódcy. 

Stworzona przez leśną partyzantkę Brygada Świętokrzyska dokonuje czynów niemal niemożliwych. Dowódcy muszą zatroszczyć się o wyżywienie i zakwaterowanie setek żołnierzy, przeprowadzenie ich przez okupacyjną Polskę jest logistycznym majstersztykiem. Równocześnie czytelnika poruszają losy poszczególnych bohaterów - zbiegłej z Warszawy siostry jednego z dowódców, powstające wśród partyzantów miłości, spotkania z wiejską ludnością zarówno w Polsce, jak i w Czechach. Wiele scen poruszyło mnie niemal do łez. 

Cherezińska napisała książkę o bardzo ważnym fragmencie polskiej historii, fragmencie, który niestety nie jest powszechnie znany. Uwikłanie między Niemcami, a Rosją, obawy przed przejęciem kraju przez kolejnego okupanta oraz sposoby w jaki tworzyła się w Polsce nowa władza to niezwykle istotne fakty naszej historii. I wierzcie mi autorka podaje je w tak atrakcyjny sposób, że grzechem byłoby nie przeczytać tej pozycji!

Moja ocena: 6/6

Elżbieta Cherezińska, Legion, 800 str., Wydawnictwo Zysk i s-ka 2013.

środa, 25 czerwca 2014

"Miłość dobrej kobiety" Alice Munro


Tę książkę Munro wybrałam całkiem przypadkowo, może urzekło mnie coś w tytule, a może po prostu była pierwszą z brzegu na wirtualnej półce. Była to moja przedostatnia wielkanocna lektura i jedyna, z której niemal nic nie zapamiętałam. Wrażenia wyblakły bardzo szybko, i niestety już w trakcie czytania moja myśli umykały a losy bohaterek wydawały się być mało interesujące. 
Najbardziej w pamięci utkwiło mi opowiadanie o pielęgniarce, która odnajduje sens życia w pomaganiu umierającym. 
Pozostałe obrazy może zawierały ciekawe spostrzeżenia ale język i spojrzenie Munro na losy jej bohaterek, a także sama konstrukcja opowiadań mnie nie ujęły. 

Oczywiście doceniam stworzenie pełnej charakterystyki postaci na zaledwie kilkudziesięciu stronach, doceniam szeroką gamę problemów ale brakowało mi u Munro czegoś więcej niż szkicu kilku chwil, nastrojów, wrażeń. Noblistka urywa swoje opowiadania, pozostawiając szerokie pole do własnych przemyśleń (co zazwyczaj cenię), nie kusząc się jednak na własną pointę. 

Nie wykluczam, że ponownie sięgnę po literaturę Munro, cieszę się, że zdecydowałam się na poznanie jej prozy ale trochę żałuję, że się w niej nie odnalazłam.

Moja ocena: 3/6

Alice Munro, Miłość dobrej kobiety, tł. Agnieszka Pokojska, 416 str., WAB 2013.

Stosikowe losowanie 7/14


Zapraszam do zgłaszania się do rundy lipcowej! Pary rozlosuję 1 lipca, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

Proszę sprawdźcie w zakładce stosikowe losowanie czy wszystkie recenzje zostały podlinkowane!

"Strasznie głośno, niesamowicie blisko" Jonathan Safran Foer



Ta wielowątkowa powieść opowiada na pierwszej płaszczyźnie historię Oskara Schella. Nie jest to zwykły dziewięciolatek - niezwykle inteligentnego chłopca łączyła bardzo bliska więź z ojcem. Wraz z nim dyskutował na różne tematy czy studiował codziennie New York Times poszukując wspólnie błędów. Po tragicznej śmierci ojca w trakcie zamachu na World Trade Center życie chłopca się zmieniło. Brakuje mu wspólnych chwil i zabaw, które wymyślał dla niego ojciec. Gdy więc trafia przypadkiem na wazon z napisem Black sądzi, że to niedokończona zagadka, jaką pozostawił mu tata i wyrusza na poszukiwanie tajemniczego Blacka. W wędrówkach po Nowym Jorku towarzyszy mu początkowo sąsiad, także noszący to nazwisko, a później bezimienny mężczyzna, który okazuje się być jego dziadkiem - tego jednak Oskar nie wie. I tutaj wkraczamy w drugą płaszczyznę powieści, umiejscowioną w nazistowskich Niemczech. Równolegle do wędrówek Oskara, Foer opowiada historię jego dziadka, który w trakcie bombardowań Drezna traci ukochaną i nienarodzone dziecko. W wyniku szoku przestaje mówić, już jako niemowa przeprowadza się do Stanów Zjednoczonych, gdzie spotyka siostrę zmarłej ukochanej. Oboje biorą ślub, zamieszkują razem i zaczynają prowadzić bardzo dziwaczne życie, dzieląc mieszkanie na liczne przestrzenie i przyporządkowując im konkretne dozwolone działania.

Oskar i jego dziadek żyją w innych czasach ale oboje walczą z traumą, uwikłani w stres pourazowy, pozostawieni sami sobie porządkują swoje życie na nowo. Oboje muszą w końcu dojść do wniosku, że nie mogą uciec od przeszłości. W inny sposób z traumą radzi sobie matka Oskara - odrzucana przez syna, samotna w swoim nieszczęściu, poszukuje nowych kontaktów.

Kompleksowa struktura powieści oraz trudna tematyka nie ułatwiają lektury i choć nie miałam probemów w odnalezieniu się w narracji autora, nie całkiem potrafiłam docenić tę książkę. Nawet liczne paralele do Blaszanego bębenka Grassa nie wprawiły mnie w zachwyt, choć zazwyczaj bardzo sobie odwołania literackie cenię. Bardzo podobała mi się natomiast graficzna strona powieści. Ilustracje ale także zmiany w druku towarzyszom momentom, gdy Oskar przegląda swój dziennik, w którym opisuje słowami i obrazami swoje przeżycia. Podobnie ma się sprawa gdy dziadek dziewięciolatka próbuje się komunikować za pomocą notesu, w którym zanotował najważniejsze zdania. Ten eksperyment zdecydowanie należy do udanych.

Moja ocena: 4/6

Jonathan Safran Foer, Extrem laut und unglaublich nah, tł. Henning Ahrens, 480 str., Fischer.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

"Leichendieb" Patrícia Melo



Corumba leży gdzieś w Brazylii, na prowincji, niedaleko granicy z Boliwią. To miasto beznadziei - nikt tu nie ma pieniędzy, ani rozsądnej pracy, niewyobrażalny upał zabija wszelką inicjatywę i chęć do życia. Każdy dzień jest podobny do innego, a nerwowa atmosfera przepojona jest seksem. Właśnie tutaj zamieszkał bohater powieści Melo. Wcale nie miał takiego zamiaru, ale po tym jak praca w call-center w São Paulo doprowadziła go na skraj załamania nerwowego, tak że spoliczkował podwładną, musiał uciec od dotychczasowego życia. Tak, bezimienny bohater na wszystko ma wytłumaczenie, wszak nie jest całkiem złym człowiekiem. Sprawa jednak komplikuje się nieco gdy pewnego dnia, łowiąc ryby nad rzeką, obserwuje wypadek małego samolotu. Rozbija się on tuż przed nim, a w wypadku ginie syn miejscowego bogacza. Cała sprawa nie miałaby żadnego wpływu na życie bohatera, gdyby nie paczka z kilogramem kokainy, która leży obok ciała. Trudno oprzeć się pokusie zabrania łupu. W końcu to nie kradzież, przecież bagaż i tak pewnie wpadłby do rzeki. Dlatego warto skorzystać z okazji i poprawić swój byt - nareszcie oświadczyć się pracującej w policji dziewczynie, kupić dom i ziemię.... Planów jest wiele, ale znowu życie płata figla i wszystko komplikuje. Sąsiad wciąga go w interesy z boliwijską mafią narkotykową, które okazują się być o przynajmniej jeden szczebel za skomplikowane, do tego jest jeszcze żona kuzyna. Tego samego, który ściągnął skołowanego mężczyznę do Corumby i umożliwił start. Żona jest tak natarczywa, że trudno się oprzeć jej zalotom.... Ale to wszystko nie jest wina naszego bohatera - to tylko życie tak się układa. 

Melo opowiada historię mocno umiejscowioną w brazylijskiej prowincji, ale jest ona tylko przyczynkiem do rozważań nad dobrem i złem, do zilustrowania rozterek głównej postaci i do ukazania jak cienka jest granica między praworządnym życiem, a zboczeniem na ścieżkę przestępstwa. Autorka zaskakuje niespodziewanym zakończeniem, czyniąc z tej książki niezwykle interesującą lekturę.

Moja ocena: 5/6

Patrícia Melo, Leichendieb, tł. Barbara Mesquita, 203 str., Klett-Cotta 2013.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:


niedziela, 22 czerwca 2014

"Święty psychol" Johan Theorin



Theorin opuścił Olandię i umieścił akcję tego thrillera w niewielkiej miejscowości Valla, gdzie mieści się szpital psychiatryczny św. Patrycji. Tam właśnie pragnie pracować Jan Hauger. Poznajemy go tuż przed rozmową o pracę. Jan stara się o pracę w przedszkolu, mieszczącym się tuż obok szpitala i wybudowanym specjalnie dla dzieci, których rodzice przebywają na oddziale. Takie usytuowanie placówki ma wspierać leczenie rodziców i dbać o utrzymanie więzi z dziećmi. Podziemny korytarz umożliwia bezpośrednie przeprowadzanie dzieci do pokoju widzeń, gdzie mogą spędzić trochę czasu z mamą lub tatą. 
Jan Hauger nie bez powodu stara się o pracę we właśnie tym przedszkolu. Podejrzewa, że jedną z pacjentek jest Alice Remi - jego niespełniona miłość młodzieńczych lat. Stopniowo okazuje się, że także pozostały personel niezwykle interesuje się szpitalem. 
Akcja powieści toczy się niespiesznie, na szczęście przerywana jest retrospekcjami, które pozwalają poznać przeszłość Jana. Okazuje się bowiem, że jest ona niezwykle barwna i coraz bardziej istotna dla rozwoju akcji. Hauger ma za sobą incydent w szpitalu psychiatrycznym oraz niewyjaśnione zaginięcie dziecka podczas pracy w innym przedszkolu.
Właśnie przeszłość Jana jest w tej powieści najciekawsza - zagubienie, niespełniona miłość, trudności z rówieśnikami oraz jego sposoby na radzenie sobie z tymi problemami tworzą psychologiczną kanwę książki. Wydarzenia aktualne nie dorównują wspomnieniom - akcja ślimaczy się, nie bardzo wiadomo, do czego zmierza, a samo zakończenie niestety rozczarowuje. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że Theorin nie miał pomysłu na rozplątanie wątków i uciekł się do najgorszego pomysłu. 
Wolałam go w wydaniu olandzkim, Święty psychol mnie rozczarował, choć nie jest to na pewno zdecydowanie zła książka.

Moja ocena: 3,5/6

Johan Theorin, So bitterkalt, tł. Susanne Dahmann, 480 str., Piper 2013.

czwartek, 19 czerwca 2014

"Eli, Eli" Wojciech Tochman



W Manili można wykupić wycieczkę do tamtejszych slamsów. Można z przewodnikiem przedzierać się wąskimi uliczkami wśród walących się ruder i oglądać biedę, można też odwiedzić najbiedniejszych, którzy zaludniają cmentarze. Można gonić za jak najlepszym ujęciem nagiego bobasa, chorego żebraka, pracującej matki. Można także sobie postawić pytanie o sens takiej wycieczki. Można też wybrać się na taką wyprawę wraz z Tochmanem i fotografem Grzegorzem Wełnickim.

Eli, Eli to książka dwojaka. Na pierwszy rzut to reportaż o najbiedniejszych Filipińczykach. Opisywana bieda, to bieda totalna. Bezradność, błędne koło, brak perspektyw, uwikłanie i najbardziej elementarna walka o przeżycie. Tochman kusi się na poszukiwanie przyczyn takiego stanu - szuka ich w historii Filipin, odkrywa grzechy kolonizatorów.
Z każdą stroną czytelnik poznaje jednak także własny stosunek do turystyki w slumsach. Wraz z autorami szuka ścieżek pomocy, widzi jak trudno jest znaleźć najlepszy sposób wsparcia tych ludzi. Tu nie ma prostych rozwiązań, garść monet nie zmieni niczego, postawienie domu może wywołać kłótnie i zazdrość. Nawet najskromniejszy turysta musi umieć zostać skonfrontowany z sytuacją bycia bogaczem w oczach mieszkańców slumsów. 

Wełnicki buduje stopniowo więź z poszczególnymi mieszkańcami, fotografuje ich, by na swój sposób opowiedzieć ich losy. Tochman ubiera te obrazy w słowa. Poznajemy życie tych ludzi, dzielimy ich troski, rozumiemy problemy. Obaj reporterzy niezwykle zręcznie operują słowami i obrazami, tworząc książkę, która porusza do głębi.

Byłam kilka razy w Manili, nie odwiedziłam wprawdzie slumsów ani cmentarzy, widziałam jednak ludzi, których prowizoryczne domy mieściły się na pasie zieleni rozdzielającym Roxas, którzy wieczorem rozwieszali niewielkie hamaki między słupami podtrzymującymi drogi szybkiego ruchu. Widziałam ich na ulicach Ermity, maleńkie niemowlęta, które leżały bezpośrednio na chodniku przykryte siatkową kopułą, która w normalnych domach służy do chronienia sera czy owoców przed muchami. Byłam także na Negros, Mindanao, Cebu czy Coron. Tam spotykałam ludzi radosnych, pogodnych, ciężko pracujących i przyjaznych. Bardzo łatwo rozciągnąć to, co opisuje Tochman na cały kraj, łatwo zapomnieć, że pisze on tylko o stolicy. Filipiny to nie jest tylko kraj slumsów i bezgranicznej biedy, naprawdę. Miałam okazję przeprowadzić wiele rozmów z moim byłym współpracownikiem pochodzącym z Metro Manila i wiem, że takie jednostronne obrazy mogą być krzywdzące. Na przekór wszystkiemu chciałam was zachęcić do odwiedzania tego pięknego kraju tysięcy wysp.

I kolejne ostrzeżenie - tę książkę należy czytać w wersji papierowej. Piękne zdjęcia Wełnickiego na kindle stają się czarno-białymi miniaturkami:(

Moja ocena: 4/6

Wojciech Tochman, Eli, Eli, 152 str., Czarne 2013.

środa, 18 czerwca 2014

"Czerwony namiot" Anita Diamant



Biblijna historia Jakuba i jego rodu jest powszechnie znana, Diamant potrafi uczynić ją niezwykle interesującą. Te, wydaje się, niemal nudne dzieje opowiada z perspektywy kobiet. Narratorką jest Dina, jedyna córka Jakuba, która w swojej opowieści wybiega daleko w przeszłość. Dzięki opowieściom matki i ciotek potrafi opisać czas przed jej narodzinami, a przede wszystkim przybycie do obozu jej dziadka Jakuba, jego małżeństwo z Leą i Rachelą oraz ich siostrami, a następnie narodziny kolejnych dzieci. Kolejna część powieści to już dzieciństwo Diny, jej dojrzewanie i w końcu wiek dorosły.

Ta książka to fascynująca opowieść o ówczesnych czasach, panujących zwyczajach, życiu w ziemi Kanaan, o współistnieniu wielu bogów, wśród których poczyna się wyróżniać Eli - jedyny bóg Jakuba.  Diamant niezwykle barwnie opisuje życie potomków Izaaka, nadając biblijnej historii indywidualny rys. 

Najważniejsze jednak w tej powieści są kobiety. To bowiem przede wszystkim pochwała kobiecości i seksualności. To niezwykle inspirująca książka o sile kobiet i ich ścisłym związku z naturą. Dina wyrasta otoczona miłością matki i córek. Jest wyczekiwaną jedyną córką Jakuba, rozpieszczaną przez wszystkich. Dziewczynka czerpie to, co najlepsze od każdej z kobiet. Każda z nich ma inny charakter i  inne mocne strony, tak że Dina może odebrać od nich to, co najlepsze. Od dzieciństwa wie, że kobiety mają swoje tajemnice i ukrytą siłę. Żaden mężczyzna nie waży się wstąpić do czerwonego namiotu, gdzie co miesiąc wszystkie kobiety razem zamieszkują na trzy dni, by celebrować kolejne księżycowy miesiąc. To czas odpoczynku od prac domowych, czas rozmów i wspólnych plotek. Kobiety wzajemnie masują sobie stopy, układają włosy, oliwią ciała. Te procesy są dla małej Diny tak naturalne, że z niecierpliwością oczekuje własnego wejścia w wiek kobiecy, pragnie jak najszybciej przynależeć do tej wspólnoty kobiet. W ukryciu czerwonego namiotu rozgrywają się także wszystkie dramaty i radości kobiecego życia - tu rodzą się maleństwa, tu umierają matki i dzieci podczas porodu, tutaj karmi się maluchy piersią, tutaj pociesza kobiety, które nie mogą zajść w ciążę. Jedna z ciotek Diny - piękna Rachela, uczy się od przyjaciółki sztuki położnictwa, więc dziewczyna od małego poznaje ścisły związek między życiem, a śmiercią. Wie, jak ważne jest wsparcie innych matek, przyjaciółek, które podtrzymują podczas porodu, wspierają w połogu, służą dobrą radą i piersią, gdy matka umiera przy porodzie. Diamant niezwykle pięknie przedstawia tę siłę kobiet, które poza namiotem służą mężczyznom i akceptują ich przewagę. 

Z ogromną przyjemnością przeczytałam tę zmysłową książkę, podziwiając ówczesne kobiety za ich odwagę i akceptację związku z naturą, za to, że tak dobrze znały własne ciała i nieomylnie odczytywały ich znaki. 

Moja ocena: 6/6

Anita Diamant, Czerwony namiot, tł. Katarzyna Kaliska, 414 str, Rebis 2009.