sobota, 30 listopada 2019

"Skaza" Robert Małecki



Gdyby nie listopadowa akcja czytaj.pl, pewnie nigdy nie sięgnęłabym po tę książkę. Ten audiobook wybrałam z oferowanych książek całkiem przypadkowo - kryminałów zazwyczaj dobrze się słucha i  faktycznie zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Może niekoniecznie lektorem, ale, jak już kiedyś wspominałam, mam ogólnie problem z polskimi lektorami, którzy w moim odczuciu czytają zbyt patetycznie, lecz atmosferą, bohaterami, akcją.

Małecki zaskoczył mnie od pierwszych słów - niespieszną narracją, zwyczajnością akcji, bohaterami. Akcja Skazy rozgrywa się w położonej niedaleko Torunia Chełmży, gdzie pracuje policjant Bernard Gross. Policjant przeniósł się na prowincję po napadzie na jego dom, podczas którego nieomal uduszono jego żonę, a on sam w pogoni za sprawcą zastrzelił niewinną kobietę. W Chełmży szuka ukojenia i spokoju, ale w dziesięć lat po tragedii nadal nie prowadzi szczęśliwego życia. W tej spokojnej mieścinie życie potrafi zaskoczyć, tak jak w pewien zimowy poranek, gdy na skutym lodem jeziorze Gross trafia na topielca. Podczas akcji wydobycia ciała, policjant odkrywa kolejnego denata - zamarzniętego w uwięzionej na lodzie łódce. Obie śmierci wyglądają na nieszczęśliwe wypadki - nastolatek spod lodu prawdopodobnie przecenił grubość pokrywy a bezdomny z łódki nie docenił siły mrozu. Grosowi jednak coś nie daje spokoju i zaczyna się rozglądać i drążyć. Stopniowo się okazuje, że małomiasteczkowa społeczność skrzętnie ukrywa tajemnice i lubi plotkować. Wszystko wskazuje na to, że oba ciała mają związek z niewyjaśnionym zaginięciem trzech osób dziesięć lat wcześniej. Wtedy miejscowy biznesman i jego żona nagle zniknęli z miasta, a kilka dni po nich przyjaciółka rodziny.

Małecki świetnie prowadzi narrację, nigdy nie tracąc nad nią kontroli. Bardzo podoba mi się jego niespieszny styl, bez fajerwerków, zaskakującego zakończenia z pościgiem i kaskaderskimi wyczynami.  Do celu i rozwiązania prowadzi raczej mrówcza robota Grossa i jego współpracowników - Skałki i Otręby. Żmudne rozmowy, przeglądanie nagrań, kojarzenie faktów przerywane są codzienną robotą zlecaną przez szefostwo, normalnym życiem, problemami. Małecki umiejętnie wplata problemy śledczych - romans między Skałką i Otrębą, zmagania Grossa z przeszłością i pierwsza kobieca znajomość od tragedii, historie życia przesłuchiwanych przeważnie naznaczone alkoholem i śmiercią.

Bardzo jestem ciekawa kontynuacji tej serii, już nawet kupiłam Wadę, którą postaram się przeczytać niebawem.

Moja ocena: 4,5/6

Rafał Małecki, Skaza, czyt. Piotr Grabowski, 567 str., Czwarta Strona 2018.

piątek, 29 listopada 2019

"Kobiety i nauka", "Kobiety i sport" Rachel Ignotofsky

 

Dwie książki, które wpisują się w trend zapoczątkowany przez Opowieści dla buntowniczek. Autorka i ilustratorka tych książek, Rachel Ignotofsky, skupiła się na nauce i sporcie, czyli dyscyplinach tradycyjnie kojarzonych z mężczyznami. Autorka na podstawie danych statystycznych ukazuje, jak jeszcze stosunkowo niedawno kobiety musiały walczyć o prawo do nauki i uprawiania sportu, zwłaszcza tego na poziomie olimpijskim.

 

Te książki to jednak nie tylko statystyki, nota bene pięknie graficznie przedstawione, ale przede wszystkim opisy poszczególnych kobiet. Autorka poczyna od aleksandryjskiej matematyczki i astronomki Hypatii i kontynuuje przedstawienie znanych kobiet na przestrzeni wieków. Tych postaci jest naprawdę wiele i z różnych dziedzin nauki - są tu nauki matematyczne, przyrodnicze, medyczne...


Każda postać dopieszczona jest graficznie i edytorsko. Po lewej stronie znajduje się więc portret kobiety, a po prawej dłuższy tekst o jej życiu, a dokoła ciekawostki. Dzięki tym ostatnim podczas szybkiego lub ponownego przeglądania można wychwycić najważniejsze wiadomości. Same teksty o poszczególnych postaciach są napisane ciekawie, z rozmysłem - nie jest to zbiór przypadkowych zdań, jak to czasem w takich notach bywa. 


Podobnie ma się sprawa z drugą pozycją - Kobiety i sport. Ignotofsky zadbała o mnogość dyscyplin, uczula czytelnika na trudności, jakie musiały przezwyciężyć kobiety, by móc uprawiać sport. Co mi nieco w tej książce przeszkadza jest wielki nacisk na Amerykanki. Ogromna większość opisanych kobiet to właśnie mieszkanki tego kontynentu. Znaleźć można tylko pojedyncze postaci z Europy, Australii czy Azji. 


Bardzo podoba mi się tłumaczenie Pauliny Błaszczykiewicz, która zadbała o płynny styl i nie bała się feminatywów. Podkreślam ten fakt, szczególnie myśląc o aktualnej dyskusji na ten temat, która zaperza mnóstwo ludzi w Polsce. 

Rachel Ignotofsky, Kobiety i nauka, tł. Paulina Błaszczykiewicz, 128 str., Art Egmont 2018.
Rachel Ignotofsky, Kobiety i sport, tł. Paulina Błaszczykiewicz, 128 str., Art Egmont 2018.

czwartek, 28 listopada 2019

"Kościsko" KaeReL


Po świetnej Łaumie kupiłam od razu Kościsko, ale jak to u mnie bywa, musiało odczekać na swoją kolej na półce. Oczywiście niesłusznie, bo KaeRel ponownie zachwyca i intryguje.

Tytułowe Kościsko to na pozór zwyczajna wioska, zamieszkana przez nieco dziwaczne postaci, do której przybywają tata Karol i syn Max. Tata choruje na raka i spodziewa się rychłej śmierci, o czym nie wie syn. Przeprowadzka na wieś i zatrudnienie w bibliotece to szukanie azylu i spokoju na ostatni okres życia. Główni bohaterowie raczej azylu nie znajdą, za to znalazły go rozmaite stwory, np. południca, chochliki, wąpierze, demony itp. W Kościsku powstała swoista społeczność, którą zarządza Kustosz przypominający Lorda Vadera. Kalinowski zaskakuje udaną kombinacją różnych kultur i skojarzeń - słowiańskiej, nawiązaniami do Gwiezdnych Wojen czy obrazu van Gogha.

Gdy Karol zakochuje się w pięknej i tajemniczej dziewczynie a Max zaprzyjaźnia z chłopakami z wioski sprawy zaczynają się komplikować, bo obaj pełną parą wkraczają do świata nadprzyrodzonego. Pozornie karkołomna intryga znajduje swoje rozwiązanie w zaskakującym finale i muszę przyznać, że musiałam wrócić do niego dwa razy, żeby dokładnie zrozumieć zamysł autora.

Książka Kalinowskiego to bardzo udana kreacja wielowymiarowego świata o intrygującej narracji. Autor umiejętnie kreuje klimat tajemnicy, niepokoju, równocześnie zachwycając dowcipem. Nie jestem wielką fanką kreski KaeReLa, bo, przyznam, niektóre postaci wydają mi się być zbyt podobne i ciągle muszę kartkować, żeby sobie przypomnieć kto jest kim. Pewnie jestem jedyną osobą, która nie nadąża za ilustracjami, więc niech pozostanie to nieco wstydliwym wyznaniem.

Wracając jednak do treści, autor wprawdzie ciekawie zakończył wszystkie wątki, ja jednak miałam chęć czytać dalej i dalej. Mam nadzieję, że Kalinowski zaskoczy nas kolejną publikacją.

Moja ocena: 5/6

KaeReL, Kościsko, 192 str., Kultura Gniewu 2016.

środa, 27 listopada 2019

Stosikowe losowanie 12/19


Zapraszam do zgłaszania się do rundy grudniowej! Pary rozlosuję 1 grudnia, czas na przeczytanie książek mamy do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

wtorek, 26 listopada 2019

"Arabska pieśń" Leila Aboulela


Gdyby nie to, że ta autorka została mi polecona, nigdy nie sięgnęłabym po tę książkę. Zarówno okładka jak i tytuł są odstraszające, sugerują łzawy romans z arabskim kolorytem, tymczasem powieść Abouleli z romansem nic wspólnego nie ma, za to jest dobrze przemyślaną, wielowątkową narracją.

Autorka przedstawia życie sudańskiej rodziny w 1951 roku - co istotne, ponieważ polityczne tło odgrywa sporą rolę w powieści. Sudan znajduje się pod władzą egipsko-brytyjską, władcą Sudanu jest egipski król Faruk, jednak w kraju organizowane są protesty, Brytyjczycy szykują się do opuszczenia kraju. Głowa rodziny Abuzajdów, Mahmud, ma żyłkę do interesów, układa się i z Egipcjanami i z Brytyjczykami, dbając o wysoką pozycję społecznej swoich potomków. Równocześnie to światły człowiek, który żyje na krawędzi dwóch kultur - wiejskiej, tradycyjnej, sudańskiej i postępowej egipskiej. Jego pierwsza żona Wahiba ucieleśnia tę pierwszą kulturę - prowadzi tradycyjny styl życia w tym duchu wychowuje synów i wpływa na wychowywanie wnuków. Życie dla niej toczy się na hoaszu - obszernym dziedzińcu, gdzie się śpi, gotuje, spędza czas. Wahiba nie potrafi czytać i nie odczuwa potrzeby zmiany tego faktu. Mahmud szanuje starszą żonę, ale poza dorosłymi synami nie łączy go z nią wiele wspólnego, dlatego żeni się z dużo młodszą od niego Egipcjanką Nabilah, która pochodzi z Kairu. Nabilah jest całkowitym przeciwieństwem Wahiby - elegancka, zainteresowana modą, hołubiąca europejski styl życia. Jak można się domyślić, obie kobiety nie mają żadnej płaszczyzny porozumienia. 

Aboulela nie koncentruje się jednak tylko na tym wątku. Sporo uwagi poświęca także córkom brata Mahmuda, a szczególnie najmłodszej z nich - Sorai, która zakochana jest w młodszym synu Wahiby. Starszy jest mężem jej siostry - niestety Mahmud nie pokłada w nim nadziei, bo to nieudacznik i hulaka. Nur natomiast jest wybitnie uzdolniony, pilny, zdeterminowany, a ponadto jest utalentowanym poetą. 

Jakby nie było dość, poznajemy także rodzinę Badra - nauczyciela dzieci rodziny Abuzajdów. Badr wywodzi się z biednej, wiejskiej rodziny i ledwo wiąże koniec z końcem. To on przedstawia inny styl życia, ponadto jako uczony w Koranie przybliża czytelnikowi założenia religijne oraz ukazuje jak religia ma wpływ na jego życia i pomaga mu w ciężkich chwilach.

Ta powieść toczy się spokojnym rytmem, opowiada o zwyczajnym życiu dobrze usytuowanej rodziny. Nie ma tu fajerwerków czy punktów kulminacyjnych, jest za to dbałość o detale, małe codzienne tragedie i radości oraz sporo kolorytu, życia na styku kultur, codziennych decyzji. Nie będę twierdzić, że to arcydzieło, ale na pewno książka warta uwagi - zwłaszcza, że Aboulela zawarła tu kilka ciekawych motywów, np. paralele sytuacji kobiet zamkniętych w domu i nadziei rodziny Nura po jego wypadku czy problem obrzezania dziewczynek i walki kultur sudańskiej i egipskiej.
Mnie najbardziej podobało się, że poszczególne wątki nie zamykają się w nieoczekiwany sposób. Aboulela kończy swoją powieść, dając przestrzeń do własnych domysłów, pozostawiając bohaterów w środku ich życia, sugerując, że przedstawiła po prostu jedynie fragment ich codzienności. Bardzo pasuje mi taka spokojna, stonowana narracja. 

Moja ocena: 4/6

Leila Aboulela, Arabska pieśń, tł. Joanna Urban, 428 str., Wydawnictwo Remi 2011.

niedziela, 24 listopada 2019

"Basia. Wielka księga słów" Zofia Stanecka, Marianna Oklejak


Nie jest tajemnicą, że jesteśmy fanami Basi. Wyznam, że mój dziesięciolatek ostatnio znowu przeczytał wszystkie książki o Basi, jakie mamy w domu.
Ta publikacja jest natomiast książką dla wielbicieli - nie zawiera ona nowych opowieści i historii, a raczej jest uzupełnieniem. Gratką dla wszystkich dzieci, które kochają książki o Basi i wciąż do nich wracają. Zofia Stanecka przypomina tutaj wszystkie ważne słowa, jakie natknęła się Basia w swoich przygodach.


Książka przypomina ilustrowany słownik, który nie tylko przypomina ważne wydarzenia z życia Basi, ale także ilustracje Marianny Oklejak. Jak na słownik przystało, pojęcia ułożone są alfabetycznie. Zaczynamy więc od adpocji i przypomnieniem historii Titiego, potem jest alergia, która zepsuła Basi wakacje w górach, a następnie babcia itd.


Wyjaśnienia poszczególnych słów nie są jednak przedrukiem z poszczególnych książek o Basi - zdarzają się cytaty, ale opisy są przeformułowane, a niektóre zawierają informacje dodatkowe, jak ten o babci, gdzie możemy więcej dowiedzieć się o rodzinie dziewczynki. Hasło Basia za to ukazuje nam jak inni członkowie rodziny widzą córkę, siostrę, wnuczkę i kuzynkę.


Wielka księga słów jest pełna kolorów i mimo że porusza także trudne sprawy napawa optymizmem. Stanecka świetnie potrafi ująć i opisać to, co dla dziecka bolesne i trudne.


Duża czcionka, wyróżnione słowa, dymki pomagają włączyć do lektury dziecko, które jeszcze nie czyta samo - gdy mój syn dopiero zaczynał czytać po polsku, jego zadaniem było odczytywanie właśnie tych wyrazów, które w jakiś sposób były wyodrębnione.

Naszym zdaniem ta książka to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanek i fanów Basi.

Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, Basia. Wielka księga słów, 144 str., Egmont 2018.

piątek, 22 listopada 2019

"Akacja" Claude Simon



Powoli tracę chęć do poznawania kolejnych noblistów. Akacja Claude'a Simona była bowiem ogromnym wyzwaniem i przyznam, że od około setnej strony skanowałam już tylko wzrokiem tekst, ponieważ nie ujęło mnie w tej powieści zupełnie nic. 

Simon podejmuje w Akacji temat historii rodzinnej naprzemiennie opisując wydarzenia z I i II wojny światowej. Jego ojciec zginął bowiem w 1914 roku, on sam natomiast brał udział w II wojnie, który zakończył w obozie jenieckim. Takiej tematyce nie mam nic do zarzucenia, Simon jednakże, opierając się na założeniach nouveau roman, odrzuca jakąkolwiek narrację i chronologię. Jego proza to drobiazgowy opis sytuacji, który potrafi ciągnąć się przez kilkadziesiąt stronic. Simon operuje kilkustronicowymi zdaniami, wewnątrz który umieszcza dopowiedzenia w nawiasach, następnie kolejne w jeszcze jednych nawiasach, tworząc piramidalne konstrukcje. Bardzo trudno jest podążać za jego myślami, zwłaszcza, że zdania te nie służą relacjonowaniu jakichś wydarzeń tylko opisują zastaną rzeczywistość - pociąg wiozący żołnierzy na front, wnętrze pomieszczenia, otoczenie itd. Taka konstrukcja powieści nie nadaje jej linii przewodniej, głównego wątku, tworząc z niej nagromadzenie scen. Co więcej brak także charakterystyki głównych postaci - dowiadujemy się o nich niewiele głównie z monologów wewnętrznych, myśli. 

Nie potrafię sobie wyobrazić nikogo, kto byłby w stanie rozsmakować się w tej prozie, a tłumaczce serdecznie współczuję. Naprawdę nie oczekuję od powieści pójścia na łatwiznę, ale żeby tak utrudniać czytelnikowi odbiór? Komisja Noblowska tak uzasadniła swój wybór: "połączenie w swej twórczości porządków: poetyckiego i malarskiego", "głębokie zrozumienie roli czasów w przedstawieniu człowieka". Oba te zdania zapewne w jakiś sposób odzwierciedlają prozę Simona, ja bym jednak powiedziała, że Nobla dostał za najdłuższe zdania świata.

Moja ocena: 1/6

Claude Simon, Die Akazie, tł. Eva Moldenhauer, 215 str., Süddeutsche Zeitung Bibliothek 2004.

środa, 20 listopada 2019

"Wyrok" Mariusz Zielke


Ten zachwalany kryminał niestety zupełnie nie trafił w mój gust. Mariusz Zielke wprawdzie stworzył świetne postaci, zadbał o dobrą intrygę głęboko osadzoną w polskiej rzeczywistości, ale problem w tym, że nie miałam zupełnie ochoty zagłębiać się w powiązania polityczno-finansowo. Odrzuca mnie od tych wszystkich gierek, kombinacji, spekulacji, nie mogłam zapamiętać kto z kim, co kombinuje, na jakiej bazie i w jakiej instytucji. Przeczytałam więc te książkę do końca tylko dla fragmentów dotyczących samego śledztwa zarówno dziennikarskiego jak i policyjnego, jak i samych postaci.

Jakub Zimny jest dziennikarzem, który trafia na grubą aferę, w którą zamieszani są pracownicy Komisji Nadzoru Finansowego, krakowskiego domu aukcyjnego, politycy i znani przedsiębiorcy. Wydawałoby się, że to świetny temat, dziennikarska bomba, ale publikacje są odgórnie blokowane, informacje w mediach usuwane i ktoś specjalnie działa w celu wyciszenia sprawy. Tymczasem w Krakowie zostaje zamordowana księgowa domu aukcyjnego, która szantażowała właścicieli tajnymi dokumentami. Morderstwo przypomina modus operandi słynnego krakowskiego mordercy seryjnego. Gdy z Zimny kontaktuje się młoda prokuratorka, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. 

Kryminał Zielkego zaskakuje mnogością wątków, autor świetnie panuje nad narracją, łączy pozornie odległe i nie zapomina o szczegółach, równocześnie kreując ciekawe postaci - nie tylko prokuratorki, dziennikarza i policjanta, ale także przedsiębiorców, polityków, finansistów. Gdyby nie ten stricte finansowo-korupcyjny temat, nie mogłabym się oderwać od lektury.

Moja ocena: 3/6

Mariusz Zielke, Wyrok, 398 str., NGI 2011.

wtorek, 19 listopada 2019

"Wunderbare Jahre. Als wir noch die Welt bereisten" Sibylle Berg


Wunderbare Jahre to zbiór tekstów, które opowiadają o podróżniczych doświadczeniach narratorki. Wszystkie opisane podróże mają wspólny mianownik - krytyczne spojrzenie na dane miejsce, refleksję nad sensem podróży. Berg zabiera czytelnika do wielu bardzo odmiennych miejsc - do Włoch, Indii, Amazonii, do Izraela, w podróż Orient Expressem, na pokład statku rejsowego i w wiele innych. To nie jest wezwanie do zaprzestania podróżowania, krytyka turystów, lecz obserwacje świata - to, co jest piękne i interesujące dla podróżników, kryje w sobie wiele ciemnych stron. 

To mogą być fajerwerki w Izraelu, które okazują się być atakiem bombowym, łupieżcze wydobywanie złota w Amazonii, bezdennie nudna i uciążliwa podróż Orient Expressem tylko dla zadania szyku czy własna zmiana stylu podróżowania wraz z wiekiem i wzrostem oczekiwań. Uwielbiam Sibyllę Berg za styl, ironię, język, spostrzegawczość - wszystkie te cechy można znaleźć także w tej publikacji. Dosadne, błyskotliwe spojrzenie, analiza zachowań przeplatane są brutalnymi faktami dotyczącymi katastrof z danego rejonu.

Tych dziewiętnaście tekstów nie zachęca bynajmniej do podróży, lecz do własnego krytycznego spojrzenia na świat, zachowania ludzkie, do refleksji po prostu. Teksty dotyczące wielkich wydarzeń, takich jak ślub księcia Williama i Kate, doroczny Festiwal Wagnerowski w Bayreuth czy festiwal w Cannes są szczególnie gorzkie - bo ukazują ludzką pazerność na sensację, chęć pokazania się, profilowania przez wydarzenia i prominentów. W zasadzie to gorzkie, pozbawiające wszelkiej iluzji teksty, obdzierające świat i marzenia z pozłotki. Berg lubi prowokować, nie ukrywa, nie upiększa - i to jest najmocniejszą stroną jej prozy. Cieszę się, że wróciłam do niej, bo na kilka dobrych lat zapomniałam o tej autorce, a przecież mam jeszcze sporo jej książek do przeczytania.

Moja ocena: 5/6

Sibylle Berg, Wunderbare Jahre. Als wir noch die Welt bereisten, 160 str., czyt. Katja Riemann, Saga Egmont 2016.

piątek, 15 listopada 2019

"Abgeschlagen" Michael Tsokos


W nowym cyklu Michael Tsokos głównym bohaterem czyni Paula Herzfelda znanego z napisanego wspólnie z Sebastianem Fitzkiem thilleru Odcięci
Akcja tej powieści umiejscowiona jest dziesięć lat wcześniej, gdy Paul Hertzfeld pracuje w Instytucie Medycyny Sądowej w Kilonii. Herzfeld jest ambitny, utalentowany, stoi u progu kariery. Czytelnik poznaje go podczas obdukcji, którą przeprowadza wraz ze swoim szefem profesorem Schneiderem. Ten bardzo szybko identyfikuje nietypowe narzędzie - maczetę, którym dokonano zbrodni. Herzfeld jest tym wnioskiem zaskoczony, nie wie jeszcze, że kilka lat wcześniej morderstwo dokonane właśnie podobnym narzędziem wstrząsnęło Kilonią. Gdy okazuje się, że owa maczeta zniknęła z archiwum Instytutu, podejrzani stają się wszyscy, a szczególnie stary stróż, który miał pieczę nad wszystkimi kluczami. Tsokos ciekawie szkicuje charaktery głównych postaci - Herzfelda oczywiście, ale także stróża, Schneidera oraz włoskiej patolożki, która przyjechała do Kilonii na staż. 

Tsokos stworzył trzymający w napięciu kryminał, w którym wykorzystał wiele elementów znanych mu ze swojego życia zawodowego. Są więc sekcje zwłok, rozważania na temat przyczyn zbrodni, skomplikowane zagadki, jakie mogą kryć ludzkie ciała, ale także prawdziwe zdarzenia, wplecione w fikcyjną narrację. Najmocniejszą stroną kryminałów i thrillerów Tsokosa jest jego doświadczenie zawodowe - czytelnik może liczyć na mnóstwo detali, rzetelnych opisów pracy patologów sądowych, na informacje, które znane są tylko insiderom. Temu wszystkiemu towarzyszy ciekawa intryga, bo Tsokos może pochwalić się talentem literackim i niespożytą energią i fantazją. Nie wyobrażam sobie, jak czasowo daje radę pisać tyle książek, mając tak wymagającą pracę i sporą rodzinę. 

Wracając jednak do samej intrygi - owszem, jest ciekawa, wciągająca, ale moim zdaniem przekonstruowana i na koniec przesadzona. Tsokos pisząc fikcję plasuje się w grupie przeciętnych autorów kryminałów, jeśli jednak jego narracja obejmuje faktyczne przypadki z pracy zawodowej, awansuje do wyższej ligi. Dlatego tak bardzo lubię jego książki non-fiction - Tsokos jak nikt inny potrafi wprowadzić czytelnika w świat medycyny sądowej, przystępnie prezentując specjalistyczną wiedzę.

Moja ocena: 4/6

Michael Tsokos, Abgeschlagen, 352 str., czyt. Wolfgang Wagner, Audible Studios 2019.

środa, 13 listopada 2019

"Opowieść podręcznej" Margaret Atwood


Od dawna planowałam wreszcie sięgnąć po prozę Margaret Atwood i wreszcie zmotywowałam sama siebie, proponując Opowieść podręcznej mojemu DKK. Myślę, że o tej książce napisano wiele, najpóźniej po słynnym serialu, ja jednak, na szczęście, nie znałam wcześniej jej treści, nawet w zarysie. Nie spodziewałam się, że Atwood stworzyła swego rodzaju dystopię - świat podporządkowany surowym regułom i doprowadzonej do absurdu wierze w boga. W tym świecie każdy ma przypisaną rolę - mężczyźni mogą być komendantami lub powieszonymi na murze dysydentami. Kobiety natomiast to Żony, Marty, Gospożony, Podręczne lub ewentualnie prostytutki. Jeśli ktoś nie pasuje do żadnej z tych ról, czeka go zesłanie do Kolonii. Największym problemem jest utrzymanie przyrostu naturalnego - dzieci to rzadkie dobro, a Podręczne mają służyć jako naczynia, czyli, dosadnie mówiąc, jako kobiety rozpłodowe. Przyczyną spadku urodzeń były katastrofy ekologiczne, niekontrolowany rozwój przemysłu - tyle można wyczytać pomiędzy wierszami. Reżim jest odpowiedzią na swobodę kobiet, na ich prawa i wolności. Freda, jako jedna z pierwszych została umieszczona w ośrodku prowadzonym przez Ciotki, których zadaniem jest manipulacja kobiet i ich zmiana. Kobieta pamięta jednak swoje uprzednie życie i szuka sposobu na ucieczkę od swojego losu. Nadzieję dają jej małe sygnały - słowa wyryte w jej szafie, krótkie informacje od innych Podręcznych, postawa Moiry - byłej przyjaciółki, która nie chce się ugiąć. 

Narracja powieści rozgrywa się niemal całkowicie w głowie głównej bohaterki - Fredy. Wiele dzieje się tu na poziomie uczuć. Fredzie nie wolno czytać, praktycznie nie ma możliwości mówienia, więc cały świat odbiera za pomocą zmysłów. Obserwuje, sucha, wyraża uczucia za pomocą mimiki, a w głowie analizuje swoje położenie i wspomina życie przed reżimem. Zmiany następowały stopniowo - wizja Atwood jest jednak przerażająca. Gdy pisała tę książkę, była zapewne zupełnie nierealna, mnie napawa jednak lękiem fakt, jak wiele z opisanych przez nią mechanizmów właśnie teraz się dzieje. Co gorsza autorka oparła się na wielu reżimach i uregulowaniach wypróbowanych na różnych etapach rozwoju ludzkości, kompilując je w tę przerażającą wizję.

Dla mnie najgorszą wizją jest niemożność czytania, bezczynność, bierność, bycie traktowanym jak przedmiot. Koszmarna wizja, życie, którego nie da się przeżyć.

To dobra, poruszająca powieść, świetna proza.

Moja ocena: 5/6

Margaret Atwood, Opowieść podręcznej, tł. Zofia Uhrynowska-Hanasz, 368 str., Wielka Litera 2017.


wtorek, 12 listopada 2019

"Aké: The Years of Childhood" Wole Soyinka


Nigeryjski noblista opisuje w tej powieści swoje dzieciństwo w Aké. Jako syn dyrektora szkoły wychowuje się w stosunkowo uprzywilejowanych warunkach. Wole to bardzo mądry chłopiec, który już w wieku trzech lat zaczyna chodzić do szkoły i swoimi umiejętnościami zaskakuje nauczycieli i rówieśników. Życie w Aké obserwujemy więc oczyma bystrego chłopca, który nie wszystko rozumie i przedstawia wiele spraw ze swojej perspektywy. 

Wole opowiada więc o stosunkach w domu, między rodzicami i rodzeństwem. Wspomina o licznych krewnych i znajomych, których rodzice przygarniają, a którzy stają się dla nich kolejnymi dziećmi. Sporo jest o pracy matki, która prowadzi lokalny sklep. Mimo że rodzina Wole jest chrześcijańska, wierzenia ludu Joruba odgrywają ogromną rolę - religie przeplatają się i mają wielki wpływ na życie ludzi. Bardzo istotną częścią powieści jest walka kobiet, w którą zaangażowana jest matka. Kobiety są podporą rodzin, wychowują często gromadę dzieci same i z trudem wiążą koniec z końcem, zwłaszcza że obarczane są wysokimi podatkami. Matka Wole jest jedną z przywódczyń ruchu kobiet, organizuje wyjazdy na protesty, tworzy pisma i postulaty, aktywnie demonstruje, a mały Wole jest cichym obserwatorem i pomocnikiem. 

Wspomnienia autora są bardzo szczegółowe, pełne detali i humoru. Soyinka przedstawia bardzo pełny obraz życia w rodzinie - dla nas bardzo odmiennego. Ponieważ chłopczyk sam nie wszystko rozumie, czytelnik wraz z nim rozszyfrowuje kod, według którego funkcjonuje tamtejsza społeczność. Wiele z tych informacji jest bardzo ciekawych, ze względu na wyżej wspomnianą odmienność, ale sporo negatywnie zaskakujących. Wiele tu brutalizmu, całe wychowanie opiera się na biciu i karaniu - kary cielesne przewijają się w każdym rozdziale, podobnie jak wyśmiewanie i poniżanie. Ma to miejsce nie tylko w domu, ale i w szkole. Nawet biorąc pod uwagę odmienne czasy i uwarunkowania kulturowe, bardzo trudno czytało mi się te fragmenty, zwłaszcza że są one przedstawione oczyma nie rozumiejącego takich działań i mającego poczucie niesprawiedliwości dziecka. 

Sporą rolę w powieści odgrywa wojna w Europie. Soyinka urodził się w 1934 roku, więc doniesienia z Europy stanowiły sporą część jego dzieciństwa, zwłaszcza że postępowy ojciec zainstalował w domu radio i z zaangażowaniem śledził doniesienia z wojny. Wole wyrasta więc w lęku przed Hitlerem, którego wyobraża sobie jako demonicznego potwora, gotowego w każdej chwili napaść i jego dom.

Powieść Soyinki to świetne świadectwo czasu, drobiazgowy obraz zapewne minionego już społeczeństwa, ale nie jest to lekka lektura. Mnogość detali, nazwisk, lokalnych słów i wyrażeń oraz faktów wymaga nieustającej uwagi czytelnika. Muszę przyznać, że wiele fragmentów mnie nużyło. Autor opisuje w kolejnych rozdziałach różne aspekty życia i siłą rzeczy nie wszystkie były dla mnie na równi interesujące. Niemniej to bardzo pouczająca, otwierająca horyzont lektura, bardzo ciekawa postać noblisty. Wole Soyinka zaangażował się politycznie, popadł w konflikt z rządzącymi Nigerią siłami i żyje teraz na emigracji, w USA. 

Moja ocena: 4/6

Wole Soyinka, Aké Jahre der Kindheit, tł. Inge Uffelmann, 350 str., Ammann Verlag 1986.

poniedziałek, 11 listopada 2019

"Świąteczny dyżur" Adam Kay


Nie czytałam pierwszej książki Adama Kaya, ale, jak stali czytelnicy mojego blogu wiedzą, lubię książki z medycznym tłem, więc z przyjemnością sięgnęłam po ten dziennik. Adam Kay pracował siedem lat jako lekarz i w tej książce spisał swoje doświadczenia z kolejnych sześciu lat (2004-2009), w których Boże Narodzenie spędził na dyżurze. Jako bezdzietny stażysta skazany był niemal na to, że co roku zostanie przydzielony mu dyżur właśnie w tym okresie. 

I jak to w dni świąteczne, nie tylko bożonarodzeniowe, bywa, do szpitala trafiały najbardziej kuriozalne przypadki. Bardzo smutne, czasem kuriozalne, a czasem śmieszne. Kay pracował na oddziale ginekologiczno-położniczym, więc towarzyszył przy porodach, wykonywał cesarskie cięcia, ale także pomagał kobietom, które zgłaszały się z doraźnymi dolegliwościami. Dosłownie był przy narodzinach i śmierci. Zapiski Kaya są krótkie, skrzą się od dowcipu, choć muszę przyznać, że niektóre śmieszyły bardziej, a niektóre z założenia pewnie miały być pełne humoru, ale zupełnie mnie nie poruszyły. Bardziej dotykają fragmenty smutne, traktujące o śmierci czy stricte o trudnościach pracy lekarza.

Świąteczny dyżur jest bardzo szczupłą książką, to lektura na maksymalnie dwie godziny - lekka, niezobowiązująca, czysta rozrywka. Nie należy spodziewać się po niej głębokich przemyśleń czy filozoficznych odkryć. Ja chętnie sięgnęłabym po pierwszy tom, choć zazwyczaj stronię od czysto rozrywkowych książek. Kay uwodzi mnie jednak medyczną otoczką i informacjami o pracy lekarza z pierwszej ręki.

Moja ocena: 4/6

Adam Kay, Świąteczny dyżur, tł. Katarzyna Dudzik, 176 str., Wydawnictwo Insignis 2019.

niedziela, 10 listopada 2019

"Księga strachów" Zbigniew Nienacki


Trzeci tom przygód Pana Samochodzika to pierwszy z cyklu, który ciągnie za sobą komunistyczny swąd. Akcja rozgrywa się bowiem na Pojezierzu Myśliborskim, tuż przy granicy z Niemcami i Pan Samochodzik nie traci żadnej okazji, by nie udowodnić prastarej przynależności tych ziem do Polski. 

"Dopiero w XIII wieku ziemie te opanowali Niemcy. (...) ślady polskości przetrwały przez wiele stuleci, wraz ze słowiańskimi nazwami miejscowości, rzek i jezior, wraz z pozostałościami dawnych budowli, z legendami, które mówią o prawych dziedzicach - Polakach."
Następnie dowiadujemy się, że autochtoni doczekali się powrotu do macierzy. Ta stara polska ludność wreszcie mogła zamieszkać w tych okolicach - ciekawe, czy ta z XIII wieku? Na szczęście w Polsce dzieje się dobrze, bo na zachodzie "szerzy się przestępczość. Ludzie bronią się przed napadami na ulicy, przed łobuzami, złodziejami wyrywającymi na ulicach kobietom torebki. Są produkowane pistolety z gazem łzawiącym, oszałamiającym, ba, nawet rozśmieszającym". 

Pomijając jednak ten propagandowy smrodek Księga strachów to bardzo fajny kawałek przygodówki. Harcerze wracają z obozu i opowiadają Tomaszowi o dziwnych sytuacjach, jakie miały miejsce w okolicach ich obozu. Otóż chłopcy odwiedzali nocą miejsca, w których rzekomo straszy. W ruinach byłego obserwatorium zostaje postrzelony pistoletem gazowym Wiewiórka. Chłopcy jednak sądzą, że to było tylko omdlenie. Pan Samochodzik jednak domyśla się prawdy i dowiaduje się, że kilka osób poszukuje skarbu byłego dziedzica tamtejszych okolic. Ten sympatyzujący z hitlerowcami człowiek ukrył gdzieś pamiętnik swojego syna - zbrodniarza wojennego. Ten pamiętnik poszukiwany jest przez córkę służącej, by udowodnić planującemu karierę polityczną w Niemczech synowi jego zbrodnie. Kobieta ma jednak przeciwników - zatrudnionych przez samego zainteresowanego. W całą sprawę zamieszana jest gazeta, w której kobieta opublikowała swoje sensacyjne informacje. Zarówno dziennikarzom jak i jej grozi proces o zniesławienie, więc odnalezienie pamiętnika jest niezbędne. Wszystko jednak wskazuje na to, że brulionu nigdzie nie ma. Jedyną wskazówką jest szachownica, która ma być w okolicy kryjówki. Herb von Haubitzów jest jednak na wielu budynkach i bardzo trudno zidentyfikować ten odpowiedni.

Książka Nienackiego uwodzi szybką akcją i ciekawymi informacjami historycznymi, trochę śmieszy paralelami do Jamesa Bonda i ćwiczeniem dżudo. Jedna z kobiecych bohaterek kładzie bowiem pana Tomasza dosłownie na łopatki, a ten postanawia sobie przypomnieć chwyty dżudo za pomocą podręcznika i ćwiczeń z cieniem. Oczywiście sporą rolę odgrywają i tutaj kobiety - piękne kobiety, które wywołują o głównego bohatera całą gamę emocji, od złości i poirytowana po podziw.

Mimo pewnych niedociągnięć mój sentyment do tych powieści jest tak duży, że jestem w stanie wybaczyć te lapsusy. Chciałabym zachęcić moje dzieci do tych książek, ale córka nie wykazuje żadnego zainteresowania, a syn chyba jeszcze jest za mały, językowo, zwłaszcza w kwestii informacji historycznych ten cykl może być dla niego za trudny.

Moja ocena: 4/6

Zbigniew Nienacki, Księga strachów, 279 str., Wydawnictwo Liber Novus 2012.

środa, 6 listopada 2019

"Na pastwiska zielone", "Zawsze jest przebaczenie", "Kochankowie" Anne B. Ragde

 

Saga Anne B. Ragde jest jak oglądanie serialu, dobrego serialu. Norweżka potrafi zaskoczyć zwrotami akcji, równocześnie ujmując portretami psychologicznymi konkretnych postaci. W trzecim tomie Torunn jest najważniejsza - to ona walczy o utrzymanie gospodarstwa, opiekuje się dziadkiem, stanowi środek rodziny. Ona scala rodzinę, której członkinią nigdy nie była. To dziwna rola - bracia, którzy nie utrzymywali kontaktu przez tyle lat liczą, że to właśnie ona stworzy coś na kształt ogniska domowego. Dla Torunn to niezwykle trudne zadanie - opiekuje się ludźmi, którzy dotychczas byli jej całkowicie obcy, spada na nią odpowiedzialność za hodowlę świń, porządek, posiłki itd. Ta codzienność jest już przytłaczająca, tymczasem kobieta miała swoje życie, własne rozterki i problemy, zmaga się z poczuciem winy - teraz zmęczenie fizyczne i psychiczne nie pozwalają jej na spokojne rozważenie i postanowienie o swojej przyszłości. Co więcej Erlend zaskakuje ją pomysłem wybudowania na terenie gospodarstwa luksusowego domu letniskowego, gdzie mogłaby się spotykać cała rodzina, a zwłaszcza jego - powiększona o dzieci. Wszystkie te emocje kulminują podczas wspólnego obiadu w Neshov. 

Kolejny tom rozpoczyna się trzy lata później - Torunn znowu stoi na rozdrożu, ponieważ droga, którą wybrała po opuszczeniu gospodarstwa okazała się być tymczasowa. Kobieta planuje wielkie zmiany i wraca do Neshov, gdzie zbliża się do Margida, który rozpoczął szeroko zakrojoną modernizację swojego zakładu pogrzebowego, i stopniowo odkrywa tajemnice życia dziadka. Erlend i Krumme natomiast zajęci są swoim życiem - opieką nad trójką dzieci. Ragde świetnie rekapituluje wydarzenia z ostatnich trzech lat, równocześnie prowadząc narrację w czasie teraźniejszym. Ten zabieg pozwolił jej utrzymać dynamikę powieści, uniknąć dłużyzn z okresu, gdzie wydarzenia rodzinne były mniej pasjonujące. 

W piątym tomie Torunn zadamawia się w gospodarstwie - stopniowo remontuje pokoje i angażuje się w pracę w firmie Margida. Erlend natomiast ma nowe zajęcie - remont domu po rodzicach Krumme, który ma stać się rodzinną posiadłością dla nich, dzieci i matek. W tej części wiele dzieje się na poziomie emocji. Tormod, dziadek Torunn, odgrywa sporą rolę, stopniowo otwiera drzwi do swoich myśli, przeszłości. Relacja między nimi jest najciekawsza w tej powieści. Torunn jest pierwszą osobą, która okazuje zainteresowanie Tormodowi. Między nimi wiele rozgrywa się na poziomie uczuć, niewypowiedzianych słów, urwanych wypowiedzi, co Ragde świetnie obrazuje. Margido jest podobnie zamknięty w sobie jak Tormod. Jego stopniowa przemiana także bazuje na relacji z Torunn, której udaje się rozluźnić sztywnego wujka, ukazać mu inny sposób na życie i spędzanie czasu. 

O ile akcja sagi i wydarzenia rodzinne są bardzo ciekawie i świetnie ukazane, to powieści Ragde stanowią przede wszystkim rewelacyjne studium relacji międzyludzkich. Wspominałam tylko o stosunkach między członkami rodziny Neshow, ale istotne są także związki między Torunn a jej matką, jej przyjaciółką, Kajem Rogerem, który pomagał w gospodarstwie, Christerem, z którym łączył ją związek. Ważna jest relacja Tormoda z opiekunkami w domu opieki. Erlend i Krumme odbudowują relację z Birgit, siostrą Krumme, która ma szanse na rozwój dopiero po śmierci ojca. Norweżka zawiera w swojej sadze ogromny ładunek emocjonalny, równocześnie operując dość prostym językiem, co pozwala uniknąć jej patosu. To na pozór zwykła powieść o rodzinie z problemami, dysfunkcjami, pełna emocji, uczuć, małych radości i smutków.

Mam nadzieję, że autorka planuje kontynuację tego cyklu, bardzo jestem ciekawa, jak potoczy się dalsze życie bohaterów i trochę mi smutno, że już skończyłam lekturę tych pięciu tomów.

Moja ocena: 5/6

Anne B. Ragde, Na pastwiska zielone, tł. Ewa M. Bilińska, Witold Biliński, 253 str., Smak Słowa 2012.
Anne B. Ragde, Zawsze jest przebaczenie, tł. Ewa M. Bilińska, Karolina Drozdowska, 312 str., Smak Słowa 2017.
Anne B. Ragde, Kochankowie, tł. Ewa M. Bilińska, Karolina Drozdowska, 324 str., Smak Słowa 2018.

niedziela, 3 listopada 2019

Stosikowe losowanie 11/19 - pary

ZwL wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 25 książek) - 14
Guciamal wybiera numer książki dla Anny (w stosie 246 książek) - 222
Anna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 5 książek) - 3
Maniaczytania wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 777