sobota, 14 grudnia 2019

"Wakacje z duchami" Adam Bahdaj


Powrót do książek z dzieciństwa niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo - a mianowicie koloryzowania, nostalgicznego zachwytu i bezrefleksyjnego uwielbienia. Ten fenomen obserwuję wśród fanów (a właściwie fanek) Jeżycjady, które po ponownej lekturze nadal z graniczącym z uwielbieniem zachwytem oceniają tę serię. Ja jestem bardziej krytyczna, choć podczas powrotu do lektur z dzieciństwa oczywiście mój odbiór zabarwiony jest sporą dozą nostalgii. Wiem, że Wakacje z duchami czytałam, ale nie pamiętam moich wrażeń z lektury poza tym jednym, że książka mi się podobała.

Ponowna lektura, tym razem na głos z moim synem, nie była dla mnie zbyt satysfakcjonująca. Pierwsze dwa rozdziały były ciężkostrawne i trudno było się nam wdrożyć w narrację i zorientować kto jest kim. Dla mojego syna najtrudniejszy był język i realia końcówki lat 50. Powieść Bahdaja jest staroświecka i przez to niekoniecznie zrozumiała dla dziecka, a dla dziecka, które nigdy nie mieszkało w Polsce może nawet jeszcze bardziej. Choć nie wiem, czy przeciętny polski dziesięciolatek wie, co to furażerka, cyklistówka, tuleja, składak (chodzi o kajak), milicja, ciżba, sitowie, lampa naftowa czy fajans. Na szczęście etap roztrząsania znaczenia każdego słowa mamy już za nami, w przeciwnym wypadku do dziś bylibyśmy na pierwszym rozdziale.

Główni bohaterzy powieści to trzech chłopców z Warszawy, którzy spędzają wakacje nad jeziorem u cioci jednego z nich. Najrezolutniejszy Paragon to typowy urwis z Woli, który chętnie czaruje innych uszanowaniami i ukłonami (kolejna przeszkoda językowa). Mandżaro natomiast jest spokojny, chętnie oddaje się dedukcji i rozmyślaniom. Perełka jest z nich najdrobniejszy i najbardziej ugodowy, to właśnie jego wujostwo ma leśniczówkę, do której zaprosiło chłopców. W okolicy mieszczą się ruiny zamku, którego część ma ulec rozbiórce - nie pasuje to studentom historii sztuki, którzy wpadają na pomysł wygonienia robotników nocnymi symulacjami straszących duchów. Chłopców żywo interesują duchy i zakładają Klub Detektywów, żeby dowiedzieć się, kto i dlaczego straszy, przy okazji trafiają na dziwną grupę, która podejrzanie się zachowuje i nad wyraz często porusza się w okolicach ruin.

Bahdaj opisuje tok myślenia chłopców, ich śledztwo i spory. Z powodu tych ostatnich chłopcy się rozdzielają i dokonują różnych odkryć, a także poznają Jolę, która po początkowej niechęci dołącza do Klubu. Akcja jest dość wartka, ale nie filmowa. Bahdaj ma czas na opisy przyrody, budowanie nastroju, opisy zamku. Autor dba o szczegóły, o spójność akcji, umiejętnie przeskakuje z jednego miejsca w drugie, sprawnie łącząc wątki. Mimo to, obawiam się, że książka nie ma dużej szansy na zadowolenie współczesnego czytelnika. Może nie doceniam dzieci, ale myślę, że odstraszą je słownictwo, niespieszna narracja i nieznane im realia. Mój syn z chęcią słuchał, pod koniec nawet domagał się czytania, ale sam raczej by tej książki nie przeczytał. Ja w zasadzie nawet cieszę się, że nie czytał jej sam, bo tekst roi się od literówek.

Moja ocena: 4/6

Adam Bahdaj, Wakacje z duchami, 254 str., Wydawnictwo Literatura 2016.

środa, 11 grudnia 2019

"Ostatnia dziewczyna" Nadia Murad, Jenna Krajeski


Nadia Murad została w 2018 roku uhonorowana Pokojową Nagrodą Nobla za wysiłki, by zaprzestano używania przemocy seksualnej podczas działań wojennych. Sama doświadczyła takiej przemocy podczas genocydu na jezydach w 2014. Wtedy do ISIS napadła na jej wioskę, w masakrze zginęło sześciu jej braci, a kobiety zostały uprowadzone, by zostać niewolnicami seksualnymi bojowników Państwa Islamskiego.

W tej książce Murad opowiada swoją historię - przed ISIS, podczas oblężenia wioski i po pojmaniu. W pierwszej części kobieta opisuje więc skromne życie prostych ludzi, którzy utrzymywali się z pasterstwa i uprawy. Co istotne Nadia sporo pisze o Jezydach - nie jest to zbyt znana religia, więc tym bardziej ciekawe są podane przez nią informacje. Jako jedna z mniejszości religijnych w Iraku zawsze była skazana na współżycie z liczniejszymi grupami etnicznymi i religijnymi. Ta pierwsza część zdecydowanie jest najsłabszą częścią książki - opisy życia są dość chaotyczne, powierzchowne, pozbawione tła. Nadia Murad była prostą dziewczyną, która poza wioską nie znała innego świata, więc oczywiście opisuje swoje życie z tej perspektywy. Mimo to nie są to ciekawe spostrzeżenia - liczne powtórzenia, niejasności denerwują. Rozumiem, że w pisaniu tej publikacji pomagała jej Jenna Krajeski - niestety moim zdaniem jej ingerencja była zbyt mała.

Następna część to oblężenie wioski przez ISIS i czekanie mieszkańców na dalsze wydarzenia. Ich wysiłki, by zdobyć pomoc z zewnątrz nie będą owocne i mieszkańcy niemal biernie czekają na napaść. Ta kończy się tragicznie - wszyscy mężczyźni zostają zastrzeleni a kobiety uprowadzone. Nadia z rezerwą opisuje to, co się jej przytrafiło. Brak w jej relacji szczegółów, brutalnych opisów, jej opowieść jest bardzo prosta. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób będzie zniesmaczona faktem, że krytykuję taką książkę. Ale ja nie zarzucam nic Nadii - rozumiem, że przeżyła potworną tragedię, która naznaczyła ją na całe życie. Mimo to uważam, że książka pisana z pomocą dziennikarki powinna być lepsza. Tutaj brak struktury, tła, wiele informacji jest sprzecznych lub niepełnych. Można to tłumaczyć na wiele sposób - pochodzenie Nadii, jej trauma, koncepcja książki, mnie to jednak nie przekonuje. Czytałam wiele książek o genocydach, ale ta jest pierwszą, która mnie nie poruszyła. Duży wpływ miała na to także ostatnia część - Nadia nie tłumaczy, dlaczego właśnie ona wyjechała do Niemiec, jak właściwie doszło do tego, że stała się znana, jak zmieniło się jej postrzeganie po tym, jak dostała wiele nagród i wyróżnień.

Szkoda, że ten ważny temat i ta tragiczna historia nie zostały ujęte w lepsze ramy. Mnie ta książka rozczarowała, ale z mojego DKK wiem, że jestem w mojej opinii dość odosobniona.

Moja ocena: 3/6

Nadia Murad, Jenna Krajeski, Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim, tł. Magdalena Koziej, 400 str., Prószyński i s-ka 2018.


poniedziałek, 9 grudnia 2019

Minecraft w wielu wydaniach


Dziś notka o aż trzech książkach tematycznie związanych z Minecraftem. Piszę o nich, bo myślę, że te książki mogą być fajnym sposobem do zachęcenia do czytania dzieci, które niechętnie to robią. My nie mamy tego problemu, mój syn łyknął je wszystkie błyskawicznie, ale zwracają się do mnie osoby z prośbą o polecenie książki, która rozbudziłaby apetyt na czytanie. Książki o Minecrafcie nie są może pozycjami najwyższych lotów, ale w kwestii dzieci widzę, że działa metoda - czytaj to, co ci się podoba. Taka metoda stosowana jest skutecznie w szkole moich dzieci, gdzie nie ma lektur ani przymusu czytania konkretnych pozycji. Dzieci mają obowiązek czytać, ale to, co chcą. Same wybierają książki z biblioteki i potem prezentują je nauczycielowi. I faktycznie dużo dzieci czyta, jedne mniej, innej więcej, ale jednak czytają.
Dlatego właśnie polecę dziś te książki - może akurat przydadzą się na świąteczne prezenty. Wszystkie są starannie wydane, kolorowe i niegłupio napisane. 


Pierwsza z nich z serii Zbuduj! to poradnik jak wybudować Zombieland. Nie pytajcie mnie proszę, po co dziecko ma budować Zombieland, bo naprawdę nie wiem. Mój syn jednak wyjaśnił mi, że to fajna sprawa i w grze się przydaje - niespecjalnie przekonuje mnie to wyjaśnienie, ale wracamy tu do tego, co napisałam wyżej. Jeśli dziecko dzięki zombie zyska chęć do czytania, niech sobie ten zombieland buduje. 


Książka ma jasną strukturę - gracz poznaje najpierw rodzaje, typy, posągi zombie, dowiaduje się jak wybudować lochy czy kwaterę oraz wiele innych budynków. Wszystkie objaśnienia są klarowne, ułożone w punkty i opatrzone mnóstwem rad i wskazówek. Książka jest starannie wydana, ma twardą oprawę i wiele ilustracji.


Minecraft Rocznik 2020 to kronika ostatniego roku w kwaterze Mojanga. Minecraft świętował swoje dziesięciolecie i w samej grze wprowadzono wiele nowości. Strona po stronie czytelnik poznaje ciekawostki na temat gry. Są tu krótkie informacje o każdym roku istnienia gry, ale przede wszystkim opisy przeróżnych wyzwań ze wszystkich trybów. Fani Minecrafta mogą poznać zespół Mojanga, różne światy, skórki. Wiele stron zachęca czytelnika do aktywnej lektury - są labirynty, pytania i miejsca do wpisywania własnych odpowiedzi, zagadki i zadania.


Ciekawe są strony z konstrukcjami fanów, które są zaskakujące i nawet dla laika zachwycające. 


Największą gratką jest zapewne Kolekcja poszukiwacza przygód. W sporym żółtym pudełku czytelnik znajdzie wiele dobra. Dwa podręczniki wprowadzą w tajniki gry w trybie przetrwania oraz podboju świata podstawowego. Podobnie jak w innych książkach Mojanga - instrukcje są klarowne, proste i opatrzone mnóstwem ilustracji. Księga przygód i wyzwań jak sama nazwa wskazuje to propozycje wyzwań dla gracza, który zapoznał się już z podręcznikami. Nagrodą za wykonanie wszystkich zadań jest własny creeper, którego można złożyć z dołączonego arkusza. Najbardziej zagorzali fani Minecrafta na pewno ucieszą się z plakatu. 


To pudełko jest raczej propozycją na prezent - same książki nie są zbyt grube i na pewno nie wyczerpują tematu - zamysłem jest raczej zachęcenie do gry i własnych poszukiwań. 

Stephanie Milton, Jane Riordan, Minecraft. Rocznik 2020, tł. Anna Hikiert, 72 str., Egmont 2019.
Ed Jefferson, Minecraft. Zbuduj to! Zombieland, tł. Anna Hikiert, 42 str., Egmont 2019.
Stephanie Milton, Paddy Kempshall, David McComb, Minecraft. Kolekcja poszukiwacza przygód, tł. Anna Hikiert, 72 str., Egmont 2019.

wtorek, 3 grudnia 2019

"The Librarian" Salley Vickers


Kolejna nieplanowana lektura - książkę podrzuciła mi koleżanka, która nałogowo czyta, polecając ją jako lekką lekturę dla bibliofilów. I miała rację - ta powieść to sympatyczna, nostalgiczna opowieść o przygodach młodej bibliotekarki.

Sylvia ukończyła kurs bibliotekarski i obejmuje posadę w dziale dla dzieci w bibliotece w East Mole. Młoda kobieta jest pełna energii, cieszy się na samodzielną posadę, ma wiele planów, a przede wszystkim chce zachęcić do czytania dzieci z miasteczka. Najpierw jednak musi zdobyć zaufanie i zrozumieć mechanizmy kierujące tą małą społecznością. Dodajemy, że akcja rozgrywa się w latach 50. XX wieku, więc nadal bardzo żywe są wspomnienia wojenne i niemniej istotne sztywne zasady rządzące angielskim społeczeństwem. Sylvia najpierw poznaje sąsiadów - sympatyczną rodzinę mieszkającą dwa domy dalej i gburowatego mężczyznę tuż obok. W bibliotece zaprzyjaźnia się z wolontariuszką, która wtajemnicza ją stopniowo w stosunki panujące w jej nowym miejscu pracy. Szef biblioteki to koszmarny gbur, który traktuje Sylvię jak dopust boży i wydaje się wcale nie interesować książkami, a szczególnie zachęcaniem do czytania dzieci. Jednak to nie tylko on decyduje o rozwoju biblioteki, finansach i pozycji Sylvii. 

Młoda bibliotekarka stopniowo zdobywa przychylność w miasteczku, głównie za sprawą właścicielki domu, który wynajmuje. Stawia ona ją bowiem przed faktem niemal dokonanym, prosząc o pomoc dla wnuczki, która przygotowuje się do egzaminów kończących szkołę podstawową. Sylvia pomaga dziewczynce i zaznajamia ją z synem sąsiadów - bardzo bystrym chłopcem, który tłumaczy Lizzie matematykę. Gdy dziewczynka zdaje egzaminy, Sylvia zdobywa w mieście renomę. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem nowego doktora, którego małżeństwo jest fikcją (tutaj wkracza wątek wojenny i problem na szybko zawieranych małżeństw przed zaciągnięciem na front), a córka trudnym dzieckiem. Marigold zaprzyjaźnia się z chłopcem z sąsiedztwa Sylvii - Lizzie, sprowadzając go w pewien sposób na złą drogę i odciągając od Lizzie. 

Sieć powiązań, wpływów i plotek powoli zaczyna motać Sylvię i doprowadza do jej zwolnienia. Młoda kobieta podchodzi do życia w East Mole naiwnie, szczerze i bez uprzedzeń, nie spodziewając się, jak bardzo może zostać uwikłana w fałszywe posądzenia. Nie pomoże w tej kwestii także krótki romans z doktorem. Co ciekawe, to tylko kobiety pociągają za sznurki i decydują o być lub nie być kolejnych osób czy instytucji. Na pozór groźny dyrektor biblioteki czy szanowane osoby jak lekarz i pastor w zasadzie nie mają nic do powiedzenia. Autorka także w ciekawy sposób wplata wątek homoseksualny, jest on zaledwie zaznaczony, ale wraz z problematyką rozwodową sygnalizuje zmiany społeczne w Anglii.

Zaskakujące jest zakończenie powieści - Vickers urywa historię Sylvii i przenosi czytelnika wiele lat do przodu, by ukazać życie młodych przyjaciół bibliotekarki. Na początku ten zabieg wydał mi się sentymentalny i nieudany, ale autorce udało się nawiązać do pierwszej części i ukazać wydarzenia z perspektywy dzieci.

To przyjemna lektura, dla bibliofilów wyjątkowo, ponieważ Sylvia poleca dzieciom szereg tytułów, których listę można znaleźć na końcu. Poza tym sporą rolę odgrywa także książka dla dorosłych, która przechowywana była na półce książek dostępnych tylko nie miejscu i miała bardzo złą sławę.

Moja ocena: 4/6

Sylvia Vickers, The Librarian, 385 str., Penguin 2018.

niedziela, 1 grudnia 2019

Stosikowe losowanie 12/19 - pary

Maniaczytania wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 26 książek) - 4
Guciamal wybiera numer książki dla Anny (w stosie 266 książek) - 123
Anna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 333
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 14 książek) - 7