Jako psychofanka dr House'a nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki. Zresztą nie odpuszczę żadnej powiązanej z medycyną książce. A ta książka to prawdziwa gratka, bo jej autorką jest lekarka, autorka felietonów o diagnostyce, które były inspiracją dla scenarzystów mojego ulubionego serialu. Co tu wiele mówić, połknęłam tę książkę w dwa dni.
Autorka opisuje wiele zaskakujących historii medycznych pacjentów, którzy trafili do nich lub do jej kolegów po fachu. Przypadki zostały podzielone na osiem działów według najważniejszego lub pierwszego symptomu, jaki zaobserwowali chorzy, czyli gorączki, bólu brzucha czy głowy, duszności, urojeń, utraty przytomności, wysypki i osłabienia. Każda historia jest odmienna, bo zależy od wielu czynników - momentu zgłoszenia się na pogotowie, sposobu opisania symptomów oraz wywiadu lekarskiego. O sukcesie diagnozy decydują często drobnostki lub nawet przypadek. Czasem jest to zatajona informacja albo symptom, który wydał się być pacjentowi nieistotny, czasem koncentracja lekarza na wynikach badań i pobieżne badanie pacjenta, które nie pozwoliło dostrzec wszystkich symptomów. W przypadku bardzo rzadkich schorzeń często decyduje doświadczenie lub kwestia tego, czy medyk już spotkał się z daną chorobą. Dochodzenie do właściwej diagnozy może trwać wiele lat, gdy symptomy są wynikiem dwóch schorzeń lub branych leków na chorobę przewlekłą.
Wszystkie teksty są napisane bardzo przystępnym językiem, nie przytłaczają medyczną terminologią, autorka dba, by nawet laik zrozumiał zawiłości diagnostyczne, a tłumaczka bardzo sprawnie poradziła sobie z tematyką. Ciekawym tłem są informacje o życiu pacjenta czy jego rodzinie, okolicznościach zachorowania. Każdy rozdział to osobna opowieść, czasem przypominająca kryminał, którą pochłania się w momencie. Polecam wszystkim fankom i fanom książek medycznych.
Moja ocena: 5/6
Lisa Sanders, Szukając diagnozy, tł. Dominika Braithwaite, 360 str., Wydawnictwo Insignis 2020.
O tak! Też jestem psychofanką House'a! :D Nawet, jak byłam młodociana, miałam pomysły, żeby iść na medycynę. Ale wyleczyłam się z tego pomysłu definitywnie po pierwszych lekcjach chemii. Jednak jestem humanistką. ;) Sentyment i ciekawość jednak pozostały, co sprawia wszelkie podobne książki bardzo mnie interesują.
OdpowiedzUsuńSuper! Witaj w klubie! Ja miałam taki pomysł dopiero po studiach, jak już miałam ze 28 lat i się nie zdecydowałam. I ja humanistka!
UsuńCześć:) Super blog, zapraszam do mnie. Jestem nowa w blogosferze. Miłego dnia życzę ;)
OdpowiedzUsuńZajrzę, dziękuję.
Usuń