Nie ukrywam, że zwróciłam uwagę na tę książkę tylko dla tego, że jestem fanką serii o Ostatniej Arystokratce. Co więcej, właściwie nigdy nie czytam nowości, ale tutaj musiałam mieć tę książkę już i teraz, i do tego natychmiastowo ją przeczytać.
Jeśli spodziewacie się formuły podobnej do Ostatniej Arystokratki - nie sięgajcie po tę książkę. Jeśli nastawiacie się na salwy śmiechu - też odpuście. Jeśli jednak Boček ujął was krótkimi zdaniami, niekonwencjonalnym pomysłem i ironią, to kupujcie tę książkę w te pędy.
Tytułowy bohater zostaje kasztelanem w dość zaniedbanym zamku, gdzieś między Pragą, a Brnem. A zresztą nieważne gdzie. Ważne, że zamek jest trochę dziwny. Poprzedni kasztelan rządził surową ręką, niekoniecznie sprawiedliwie i z troską o zabytek. Zamkowa drużyna to ogrodnik-pijak, chory na epilepsję palacz i państwo Ottowie, których najlepiej opisać słowem dziwaczni. Remanent zamku przyprawia nowego kasztelana o ból głowy - systematycznie przedziera się przez sale i zakamarki, aż trafia na pokój zmarłej młodo Marii-Arnoszty. Młoda hrabianka wydaje się nadal zamieszkiwać pokój - jej woskowa figura leży w łożu z baldachimem, a wyposażanie komnaty jest kompletne. Ta makabryczna wizja będzie prześladować kasztelana co noc.
Niebawem na zamek przybywa żona kasztelana - Iwonka oraz jego mała córeczka Ewa. Ich małżeństwo chwieje się w posadach, a zamieszkanie na dziwnym zamku, wbrew oczekiwaniom nie pomaga w spojeniu pary, lecz wystawia ją na jeszcze większą próbę. Sytuację pogarsza nagłe pogorszenie stanu zdrowia dziecka - Ewa zaczyna chorować, lunatykować i dziwnie się zachowywać.
Jakby tego nie było dość, dochodzą problemy z największym szychą pobliskiego miasteczka, a do tego wielkimi krokami zbliża się sezon turystyczny.
Jak można się domyślać na podstawie tytułu domyślać, książka napisana jest w formie dziennika - młody kasztelan opisuje w nim swoje codziennie przeżycia, poczynając od 1 listopada, dnia przybycia na zamek, a kończąc wiosną. Zapiski urywają się, dając nadzieję na kontynuację. EDIT: po sprawdzeniu wikipedii, porzucam tę nadzieję, Dziennik kasztelana to pierwsza książka autora i wątpię, że do niej wróci.
Ta książka, to współczesna powieść grozy - pełna mrocznej atmosfery. Niewytłumaczalne wydarzenia, choroba córki, dziwne odgłosy, zachowanie pana Otta - wszystko to, wskazuje na działania duchów. Boček jednak nie wybiera tak prostej ścieżki, niczego do końca nie tłumaczy, a równocześnie sugeruje czytelnikowi, że przecież duchy nie istnieją. Nie ma tu tropów, naprowadzających na wyjaśnienie dziwnych wydarzeń ani spektakularnego finału - taka otwarta konwencja daje ogromne pole popisu dla fantazji i bardzo mi się podobała.
Mam wielką nadzieję, że autor nie poprzestanie na tych trzech książkach i będzie pisał!
Moja ocena: 5/6
Evžen Boček, Dziennik kasztelana, tł. Mirosław Śmigielski, 220 str., Wydawnictwo Stara Szkoła 2017.
Jeśli spodziewacie się formuły podobnej do Ostatniej Arystokratki - nie sięgajcie po tę książkę. Jeśli nastawiacie się na salwy śmiechu - też odpuście. Jeśli jednak Boček ujął was krótkimi zdaniami, niekonwencjonalnym pomysłem i ironią, to kupujcie tę książkę w te pędy.
Tytułowy bohater zostaje kasztelanem w dość zaniedbanym zamku, gdzieś między Pragą, a Brnem. A zresztą nieważne gdzie. Ważne, że zamek jest trochę dziwny. Poprzedni kasztelan rządził surową ręką, niekoniecznie sprawiedliwie i z troską o zabytek. Zamkowa drużyna to ogrodnik-pijak, chory na epilepsję palacz i państwo Ottowie, których najlepiej opisać słowem dziwaczni. Remanent zamku przyprawia nowego kasztelana o ból głowy - systematycznie przedziera się przez sale i zakamarki, aż trafia na pokój zmarłej młodo Marii-Arnoszty. Młoda hrabianka wydaje się nadal zamieszkiwać pokój - jej woskowa figura leży w łożu z baldachimem, a wyposażanie komnaty jest kompletne. Ta makabryczna wizja będzie prześladować kasztelana co noc.
Niebawem na zamek przybywa żona kasztelana - Iwonka oraz jego mała córeczka Ewa. Ich małżeństwo chwieje się w posadach, a zamieszkanie na dziwnym zamku, wbrew oczekiwaniom nie pomaga w spojeniu pary, lecz wystawia ją na jeszcze większą próbę. Sytuację pogarsza nagłe pogorszenie stanu zdrowia dziecka - Ewa zaczyna chorować, lunatykować i dziwnie się zachowywać.
Jakby tego nie było dość, dochodzą problemy z największym szychą pobliskiego miasteczka, a do tego wielkimi krokami zbliża się sezon turystyczny.
Jak można się domyślać na podstawie tytułu domyślać, książka napisana jest w formie dziennika - młody kasztelan opisuje w nim swoje codziennie przeżycia, poczynając od 1 listopada, dnia przybycia na zamek, a kończąc wiosną. Zapiski urywają się, dając nadzieję na kontynuację. EDIT: po sprawdzeniu wikipedii, porzucam tę nadzieję, Dziennik kasztelana to pierwsza książka autora i wątpię, że do niej wróci.
Ta książka, to współczesna powieść grozy - pełna mrocznej atmosfery. Niewytłumaczalne wydarzenia, choroba córki, dziwne odgłosy, zachowanie pana Otta - wszystko to, wskazuje na działania duchów. Boček jednak nie wybiera tak prostej ścieżki, niczego do końca nie tłumaczy, a równocześnie sugeruje czytelnikowi, że przecież duchy nie istnieją. Nie ma tu tropów, naprowadzających na wyjaśnienie dziwnych wydarzeń ani spektakularnego finału - taka otwarta konwencja daje ogromne pole popisu dla fantazji i bardzo mi się podobała.
Mam wielką nadzieję, że autor nie poprzestanie na tych trzech książkach i będzie pisał!
Moja ocena: 5/6
Evžen Boček, Dziennik kasztelana, tł. Mirosław Śmigielski, 220 str., Wydawnictwo Stara Szkoła 2017.