Od dawna szukałam takiej książki. Uwielbiam czytać o językach, analizować różnice, porównywać je i wreszcie się ich uczyć. Autor opisał dwadzieścia największych języków świata, z których płynnie znam trzy, uczyłam się kolejnych dwóch, a delikatnie liznęłam jeszcze jeden. Co więcej wśród tej dwudziestki jest język, którego zamierzam się uczyć. Przy takich założeniach musiała to być świetna lektura.
Dorren swoją książką trochę oszukuje. Każdy rozdział rozpoczyna się tak samo - metryczką języka, zawierającą informacje o użytkownikach, nazwie, gramatyce, fonetyce, ciekawostkach. Pierwszym opisywanym językiem jest wietnamski, którego autor się uczy(ł). Mnóstwo tu więc informacji o fonetyce, gramatyce, trudnościach, na jakie trafia uczeń, zwłaszcza ten wychodzący z zupełnie innego kontekstu językowego. Uwielbiam takie teksty, więc cieszyłam się na podobne podejście w kolejnych rozdziałach, a tu klapa! Dorren napisał bowiem o każdym języku z innego punktu widzenia.
Jeśli jest to tamilski, to na tapetę wziął konflikt na Sri Lance w dużej części bazujący na kwestii językowej. Niemiecki ma opinię bycia niezwykle trudnym - autor rozprawia się więc z tą kwestią. Przeważająca większość użytkowników języka portugalskiego mieszka poza Portugalią, więc autor skoncentrował się na kolonializmie i porównaniu portugalskiego i niderlandzkiego. Oba z nich jako języki kolonizatorów miały szansę na tak ogromne rozprzestrzenienie się w świecie, ale udało się to tylko portugalskiemu. Na przykładzie jawajskiego dowiadujemy się jak wielką rolę w języku mogą odgrywać formy grzecznościowe. Języki takie jak japoński, hindi czy urdu to przyczynek to skoncentrowania się na różnych rodzajach pisma. Każdy rozdział to inna dawka informacji, nie tylko stricte językowych, ale także historycznych, socjologicznych czy politycznych. Takie podejście czyni książkę niezwykle różnorodną.
W tej książce nie ma chyba ani jednego lingwistycznego aspektu, który nie zostałby przez autora poruszony: od gramatyki, przez fonetykę na słowotwórstwie kończąc. Co ciekawe, żaden z rozdziałów nie jest ani nudny, ani naszpikowany lingwistyczną terminologią. Zapewne osoby z filologicznym tłem trochę inaczej odbiorą niektóre z opisywanych aspektów, ale także laik swobodnie przeczyta tę książkę. Dorren jest bowiem dowcipny, ma spory dystans do siebie i swojego języka ojczystego, którym jest niderlandzki. Co więcej, dla osób znających tych język, wiele z jego rozważań będzie jeszcze ciekawszych, ponieważ autor często bazuje lub odnosi się właśnie do niego.
Szczególnie chciałam jednak wspomnieć Annę Sak, która mistrzowsko przetłumaczyła tę książkę - nie myślę tu o zwrotach fachowych, ale o lekkości, kolokwializmach, wyczuciu stylu. Wielkie brawa dla niej. Podobnie jak dla Wydawnictwa Karakter za staranne wydanie i za polskiego kota (kreskowego) z tyłu okładki.
Babel to książka do wielokrotnego czytania, wracania do niektórych rozdziałów i zachęcająca do dalszych poszukiwań - między innymi dzięki bibliografii. Dociekliwi znajdą na stronie internetowej autora pliki z nagraniami, ilustrującymi na przykład różne tony w języku wietnamskim. Przyznam, że wysłuchałam, wielu różnic jednak nie słyszę.
Mam nadzieję, że Gaston Dorren zdecyduje się na opisanie kolejnych dwudziestu języków - jestem pewna, że nie tylko ja z chęcią bym taką książkę przeczytała.
Moja ocena: 6/6
Gaston Dorren, Babel. W dwadzieścia języków dookoła świata, tł. Anna Sak, 429 str., Wydawnictwo Karakter 2019.