Bardzo cieszyłam się na powrót do tej serii, Pana Samochodzika w latach młodzieńczych wręcz uwielbiałam. Ten pierwszy tom łyknęłam błyskawicznie, ale dawnych emocji na razie nie odnalazłam. Nie wiem, czy to ogromna ilość kryminałów, które dotychczas przeczytałam, czy niestety dorosłość spowodowały, że zagadka, którą rozwiązuje Tomasz mnie nie porwała. Z większą ciekawością wracałam do szczegółów i szczególików, przypominając sobie stopniowo całe panosamochodzikowe tło.
W tym tomie Tomasz otrzymuje w spadku po wujku-dziwaku pokraczny samochód, którego nieoczekiwane cechy odkrywa dopiero z czasem. Wehikuł zwany jest samem i zaskakuje Pana Samochodzika prędkością i możliwościami. Zresztą w tej książce Tomasz będzie miał od razu wiele okazji, by wykorzystać wszystkie funkcje pojazdu. Udaje się on bowiem do niewielkiego miasteczka nad Wisłą, położonego niedaleko Ciechocinka, gdzie prowadzone są wykopaliska archeologiczne. Archeolodzy szukają cmentarzyska, ale całe miasto żyje sprawą skarbów zakopanych w ostatnich dniach wojny. Schował je ówczesny dziedzic Dunin, obawiając się nadciągającej Armii Czerwonej. Na skarb ma chrapkę wielu, nadal żyją także osoby, które wiedzą, gdzie ukryte są zbiory dziedzica. Przede wszystkim wiedzą wiele członkowie legendarnej bandy Barabasza. Sam herszt zginął podczas obławy na Wyspie Złoczyńców, ale dwóch rzezimieszków dzięki amnestii właśnie skończyło odsiadać wyrok i na pewno będzie próbowało wydobyć skarb. Jego miejsce ukrycia zna jednak jeszcze jedna osoba, dzięki której Tomasz wpadnie na trop bandziorów.
W tym tomie Pan Samochodzik poznaje harcerzy, którzy będą pojawiać się w kolejnych książkach (o ile dobrze pamiętam) - Wilhelma Tella, Sokole Oko i Wiewiórkę. Chłopcy będą starali się pomóc Tomaszowi, ale także z zapamiętaniem śledzą poczynania kłusowników.
Klimat powieści buduje wiele aspektów - przede wszystkim otoczenie obozowiska archeologów. Są bunkry, las, wyspa, meandrująca Wisła. Archeolodzy wykopują szkielety, niekoniecznie stare. W nocy działają kłusownicy, po lasach jeździ tajemnicze, czarne auto, a na rzece słychać głosy. Tomasz natomiast prowadzi śledztwo jakby mimochodem, głównie poprzez liczne rozmowy, szczególnie z kobietami - i te konwersacje mnie najbardziej zaskoczyły, bo zupełnie nie pamiętałam ich stylu. Pan Samochodzik wyciąga umiejętnie informacje od miejscowej sklepikarki, przekomarza się z jedną z archeolożek, flirtuje z tajemniczą Hanką oraz z autostopowiczką Teresą.
W tym tomie trudno jeszcze wyczuć charakter głównego bohatera - Tomasz bywa humorzasty i łatwo go obrazić, ale nie do końca wiadomo, czy to poza, czy prawdziwe odczucia.
To co zawsze najbardziej mi się podobało w tej serii to multum wiadomości historycznych - tutaj autor przemyca wiele informacji z antropologii, o rasach (zaskakująco aktualne i tolerancyjne wypowiedzi!), o rozwoju człowieka, a to wszystko na tle II wojny światowej, która nadal jest bardzo aktualna (vide bunkry).
Z ulgą stwierdzam, że dobrze się bawiłam podczas lektury tej książki i już nie mogę się doczekać na kolejne tomy.
Moja ocena: 5/6
Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców, 292 str., Liber Novus 2012.
Oooo słyszałam wiele choć nie czytałam wcale... :)
OdpowiedzUsuń