niedziela, 14 lipca 2024

"Testament" Nina Wähä

 


Objętość tej książki przywodzi na myśl takie słowa jak monumentalna, opasła, przytłaczająca, ale żadne zn nich do Testamentu nie pasuje. To napisana zaskakująco lekkim językiem opowieść o rodzinie Toimi. Specjalnie napisałam opowieść, bo trudno jednoznacznie sklasyfikować Testament – są tu elementy dramatu, powieści, kryminału, a nawet notatnika (brudnopisu?). 

Wähä zabiera czytelniczkę w podróż przez ponad sześćdziesiąt lat, choć akcja zasadza się na kilku dniach. Liczna rodzina Toimich spotyka się na święta 1983 roku – to nie jest bagatela, zjechać musi się dwanaścioro dzieci! My podróżujemy z Annie, najstarszą córką, która jest w ciąży, do domu rodzinnegi, dokąd nie jeździ zbyt często. Toimi mieszkają na północy Finlandii nad Zatoką Botnicką, Annie natomiast wyprowadziła się aż do Sztokholmu. Te święta będą specjalne – rodzinę czekają poważne roszady. Okaże się, że nic nie jest takie, na jakie wygląda i nie można wychodzić z założenia, że zna się swoje rodzeństwo. Siri i Peitti doczekali się czternaściorga dzieci, dwoje najstarszych umarło w dzieciństwie. Pozostała dwunastka wychowała się mniej lub bardziej sama. Siri wiecznie zapracowana, zastraszona, surowa, nieukazująca uczuć nie miała czasu dla każdego z dzieci. Peitti był bardziej postrachem i dręczycielem niż kochającym ojcem. Teraz większość dzieci jest dorosła i postanawia wkroczyć w rodzinne układy i coś w nich zmienić, a także wyjaśnić niektóre wydarzenia z przeszłości. Do tej rodziny wrócimy ponownie latem, gdy będziemy już znać charaktery wszystkich dzieci, przeszłość rodziców i kluczowe wydarzania.

Autorka umieściła na początku spis postaci, ale po kilkudziesięciu stronach nie będzie on już potrzebny. Mimochodem opisuje poszczególnych braci i siostry, tak że czytelniczka z łatwością orientuje się w ich osobowościach i cechach szczególnych. Wähä czyni to w bardzo ciekawy sposób. Mamy poczucie, że główną postacią jest tu Annie, ale środek ciężkości raz po raz przenosi się na poszczególne osoby i na matkę. W ten sposób poznajemy stosunki panujące w rodzinie, historię rodziców oraz marzenia i cele każdego z dzieci. Autorka krąży wokół pytania: czy rodzina stanowi centrum świata, czy jest azylem, miejscem, do którego się wraca, które daje oparcie, a może taką funkcję może spełnić tylko własna, stworzona przez siebie rodzina? Wychowane na małej przestrzeni rodzeństwo stopniowo przekonuje się, że wcale nie zna się nawzajem tak dobrze, jak sądziło. Mimo okresowej bliskości byli tylko czasowo ze sobą związani, decyzją przeznaczenia, a gdy opuścili dom przestała ona odgrywać rolę. Wływ ma na to wiele czynników, zapewne przede wszystkim charaktery rodziców, szczególnie ojca. I tu widać, jak dzieci różnie radzą sobie i interpretują jego przemocowość. 

Wähä stworzyła niezwykle interesujący kalejdoskop postaci, nie zapominając o rysie historycznym (II wojna światowa, rola Finlandii, Karelia, Szwecja), a nadając każdemu dziecku bardzo odrębne cechy, stworzyła ciekawy przekrój postaci. Mnie bardzo podoba się język tej książki – niby nonszalancki, pamiętnikowy, czasem wręcz przypominający brudnopis (tytuły rozdziałów, angielskie wstawki), a zarazem głęboko psychologiczny, sięgający do wnętrza bohaterów, a mimo to prosty, oszczędny, pozostawiający pole do domysłów. 

Testament to fantastycznie skonstruowana powieść, którą można czytać na wiele sposobów – jako sagę rodzinną, powieść psychologiczną, powieść kryminalną. Jednym słowem, każda czytelniczka ma szanse znaleźć w niej coś dla siebie.

Moja ocena: 6/6

Nina Wähä, Testament, tł. Justyna Czechowska, 512 str., Wydawnictwo Poznańskie 2022.

1 komentarz:

  1. Przy książkach pełnych bohaterów czasami ciężko odnaleźć się kto jest kim, zapamiętać dobrze każdego, więc dobrze, że autorka ułatwia to czytelnikowi. Zaciekawiłaś mnie tym tytułem, dzięki! Dodałam go sobie na półkę w Legimi, żeby mi nie umknął :)

    OdpowiedzUsuń