Długo czytałam ostatni tom trylogii Murakamiego. Przez pierwsze sto stron usiłowałam sobie przypomnieć szczegóły wydarzeń z tomu poprzedniego, co bardzo wybijało mnie z rytmu. Nigdy nie przepadałam za rozbijaniem powieści na tomy, teraz już wiem, że tego nie znoszę i w przyszłości będę czekała do wydania ostatniego tomu i czytała hurtem.
Koleje losów Aomame i Tengo nadal niespecjalnie mnie poruszały - choć na pewno bardziej niż nideorzeczne wydarzenia związane z Little People i ich alternatywnym światem. Jak widzicie nawet ostatni tom nie przekonał mnie do historii wymyślonej przez Murakamiego, co więcej nie udało mi się odnaleźć w niej głębszego sensu.
Dążenie do spotkania oraz uczucie, jaki połączyło Tengo i Aomame stanowią główną oś wydarzeń - ostatnie dwa-trzy rozdziały ocierają się wr ęcz o łzawą historię miłosną. Zdecydowanie najciekawsza jest postać Ushikawy, śledzącego na zlecenie sekty Aomame. Człowiek niezwykle szpetny, o nieforemnej głowie, wiedzie samotne, beznadziejne, można by rzec, życie. To jedyna postać, która wzbudzała we mnie jakieś uczucia. Nie będę ukrywać, że głównie współczucie.
Autor pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej poznać świat roku 1Q84 - teraz także Ushikawa spostrzega dwa księżyce, Little People snują niecny plan odzyskania głosu, którym przemawiali do sekty, a Aomame ma być pośrednikiem w uzyskaniu nowej daughter. Zagmatwane? Jasne, i nawet po przeczytaniu powieści, takie pozostaje.
Zachwyciła mnie w powieści jedna rzecz - liczne odwołania literackie, muzyczne. Dodają narracji smaczku i subtelności.
Planowałam wrócić do starszych powieści Murakamiego, ale na razie odpuszczam, po trylogii mam na jakiś czas dość.
Moja ocena: 3/6
Haruki Murakami, 1Q84 Tom 3, tł. Anna Zielińska-Elliott, 508 str., Muza 2011.
Dążenie do spotkania oraz uczucie, jaki połączyło Tengo i Aomame stanowią główną oś wydarzeń - ostatnie dwa-trzy rozdziały ocierają się wr ęcz o łzawą historię miłosną. Zdecydowanie najciekawsza jest postać Ushikawy, śledzącego na zlecenie sekty Aomame. Człowiek niezwykle szpetny, o nieforemnej głowie, wiedzie samotne, beznadziejne, można by rzec, życie. To jedyna postać, która wzbudzała we mnie jakieś uczucia. Nie będę ukrywać, że głównie współczucie.
Autor pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej poznać świat roku 1Q84 - teraz także Ushikawa spostrzega dwa księżyce, Little People snują niecny plan odzyskania głosu, którym przemawiali do sekty, a Aomame ma być pośrednikiem w uzyskaniu nowej daughter. Zagmatwane? Jasne, i nawet po przeczytaniu powieści, takie pozostaje.
Zachwyciła mnie w powieści jedna rzecz - liczne odwołania literackie, muzyczne. Dodają narracji smaczku i subtelności.
Planowałam wrócić do starszych powieści Murakamiego, ale na razie odpuszczam, po trylogii mam na jakiś czas dość.
Moja ocena: 3/6
Haruki Murakami, 1Q84 Tom 3, tł. Anna Zielińska-Elliott, 508 str., Muza 2011.
Ale właśnie głębszym sensem u Murakamiego jest to, że w ogóle nie ma głębszego sensu :)
OdpowiedzUsuńTo jest taka dosyć wnerwiająca czytelnika zabawa, która zbliża Japończyka coraz bardziej do literackiego Nobla.
To absurd. Taki jak u Słonimskiego i Tuwima - nieprzybrudzony.
Brzydki ale właśnie te dziesiec lat temu tak Murakamiego nie odbierałam, stąd moje rozczarowanie. Ja myślę, że Nobla jednak nie dostanie...
OdpowiedzUsuń