piątek, 30 sierpnia 2013

"W pierścieniu ognia", "Kosogłos" Suzanne Collins



Już prawie miesiąc temu przeczytałam drugi i trzeci tom trylogii Suzanne Collins. Po bardzo wciągających Igrzyskach śmierci cieszyłam się na przyjemną lekturę. Nie zawiodłam się - z przyjemnością i przede wszystkim z zapartym tchem śledziłam losy Katniss. Akcja rozwija się w zawrotnym tempie, autorce jednak udaje się utrzymać równowagę, tak że książka nie traci nic ze swojego realizmu. O ile w przypadku fantastyki możnaw ogóle mówić o realizmie. 

Nie będę opisywac treści książek, bo przekonana jestem, że większość czytelników ją zna. Zatrzymam się na chwilę przy wizji świata stworzonej przez Collins. Świata, w którym kontrola władzy sięgnęła zenitu, gdzie opór wydaje się być bezsensowny, a poddani, mimo ogromnego rozwoju technologicznego, żyją w sztucznie utrzymywanej nędzy i, powiedzieć można, zacofaniu. Trudno oprzeć się porównywaniu Panem ze światem nam współczesnym, trudno nie wierzyć w katastroficzną wizję naszej przyszłości. Czas na refleksje jest jednak dopiero po zakończeniu lektury. W trakcie fascynują losy Katniss.
Dziewczyna próbuje zrozumieć swoje uczucia, dorasta, dojrzewa i mimo woli wpada w sam środek rebelii, której symbolem się staje. Przyjęcie tej roli nie jest łatwą decyzją, która pociąga za sobą całkowite przewartościowanie życia dziewczyny. Nie ma tu miejsca na prywatność i słabość - liczy się tylko wspólna sprawa i walka.

Kosogłos chyba najmniej podobał mi się z całego cyklu. Katniss wprawdzie zmuszona zostaje do podejmowania decyzji, i to decyzji, które zawsze kogoś skrzywdzą, ale jej losy oddalają się od wspomnianego przeze mnie uprzednio realizmu. Ilość tragedii jaka spotkała ją w ciągu krótkiego przecież życia jest niewyobrażalna, aż trudno uwierzyć, że dziewczyna nadal funkcjonuje i nie popadła w szaleństwo. Ale to wszystko drobnostki, bo przecież czyta się dobrze, szybko, nie tyle czyta, co połyka w oka mgnieniu. Wszystkie trzy tomy przeczytałam z ogromną przyjemnością i jestem w stanie wybaczyć pani Collins potknięcia, bo przeniosła mnie w stan z lat młodzieńczych, gdy czytałam do oporu i żyłam w świecie książkowych bohaterów.

Moja ocena: 5/6

Suzanne Collins, Gefährliche Liebe, tł. Sylke Hachmeister, Peter Klöss, 432 str., Verlagsgruppe Oetinger.
Suzanne Collins, Flammender Zorn, tł. Sylke Hachmeister, Peter Klöss, 432 str., Verlagsgruppe Oetinger.

10 komentarzy:

  1. Ostatnio czytałam "Kosogłos" i również podobał mi się najmniej, ale ogólnie mam bardzo podobne zdanie na temat całej trylogii. Bardzo wciągająca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem już chyba ostanią osobą, która nie przeczytała tego cyklu, więc nie dorzucę żadnych światłych myśli... Ale w planach (dalszych) Collins mam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś jedyna :) Ja nie czytałam niczego tej autorki, więc też będę musiała to zmienić :)
      Pozdrawiam i zapraszam do mnie - blog ubogacam o krótkie vlogi :)

      Usuń
    2. Agnieszko, polecam. Dla mnie to był świetny przerywnik między cięższymi lekturami, czy nas trudny czas, gdzie trudno mi było poświęcić się trudniejszym lekturom.

      Usuń
  3. Może cała seria nie była rewelacyjna, ale niezła i nie żałuję, iż poświęciłam na nią mój czas :) Zapraszam do mnie: kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna trylogia - historia urzekająca :) ale próbowałam czytać w angielskiej wersji i jest nie do zniesienia pod względem prostoty języka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam po niemiecku, język ok, dobrze przetłumaczono.

      Usuń
  5. Ja też jeszcze nie miałam przyjemności czytać tej serii, ale mam zamiar nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń