Przez pierwsze sto, a może nawet sto pięćdziesiąt stron zastanawiałam się, czy będę czytać dalej. Nie podobał mi się ani język autora, ani akcja. W przypadku języka nie jestem pewna, czy to jednak nie słabe tłumaczenie, w przypadku akcji za to wiem, że denerwowała mnie jej ślamazarność. Naprawdę nie przepadam za książkami ze zwrotami akcji co dwie strony, ale przez kilkaset stron opisywać jeden dzień z różnych perspektyw to trochę pond moje siły. Ale zaparłam się, przeczytałam i nie żałuję. Ta trzyczęściowa książka nie jest dynamiczna, ale zainteresowała mnie jednak na tyle, by poświęcić jej kilka wieczorów.
Scena pierwsza to upalne lato w latach trzydziestych, dobrze sytuowana angielska rodzina, dworek na wsi, wszyscy czekają na wizytę brata i syna. Trzynastoletnia Briony przygotowuje sztukę na cześć brata, jej siostra Cecilia, świeżo upieczona absolwentka studiów, po raz pierwszy poznaje tajniki namiętności, a matka przyjmuje pod swój dach dzieci jej świeżo rozwiedzionej siostry. Taka sceneria sugeruje wartką akcję, tymczasem upał ją rozleniwia, najwięcej natomiast dzieje się w głowie Brony, która przypadkiem obserwuje scenę między Cecilią a Robbiem. Niedoświadczona i romantyczna nastolatka źle interpretuje fakty i doprowadza swoimi wypowiedziami do niesprawiedliwych osądzeń.
To, moim zdaniem, najsłabsza część książki. McEwan wprawdzie świetnie opisuje emocje niemal każdej z osób - Brony, Cecilii, a także ich matki, Robbiego, kuzynki Laury itd. Każda z nich znajduje się w innym etapie życia, i każda z nich inaczej widzi świat - oczywiste, tym bardziej doceniam, jak dobrze autor wyraził ich emocje.
Druga i trzecia część powieści są za to świetne. Robbie, który walczył w Belgii jako szeregowiec brytyjskiej armii, próbuje dostać się z powrotem do Anglii. Autor niezwykle sugestywnie opisuje wojenny chaos - ludzi uciekających, ginących, bombardowanych, żołnierzy walczących, uciekających, zagubionych, pogrążonych w traumie oraz życie wokół nich, które toczy się swoim rytmem, tak jakby dokoła nie kończył się świat. Poruszające, szczere obserwacje Robbiego przedstawiają najgorsze oblicze wojny. Także trzecia część powieści nawiązuje do wojny. Zarówno Cecilia, jak i Briony pracują jako pielęgniarki. Autor koncentruje się na tej drugiej, opisując rygorystyczne przygotowania do wykonywania tego zawodu, surowość warunków, dokładność i skrupulatność przyszłych opiekunek żołnierzy zranionych na froncie. I wreszcie przedstawia ich przybycie, szok pourazowy, śmierć, ciężkie rany i walkę o życie. Prywatne problemy i życie Briony odsuwają się na drugi plan. Prawdę mówiąc nie byłam nawet ciekawa jak skończyła się historia tej trójki (Brony-Cecilia-Robbie) i choć z założenia miała to być powieść o czynach i ich konsekwencjach (pokucie współmiernej do dokonanej zbrodni), to dla mnie jest to przede wszystkim powieść o wojnie i jej wpływie na jednostkę, z innej, bo angielskiej, perspektywy.
Moja ocena: 4/6
Ian McEwan, Pokuta, tł. Andrzej Szulc, 400 str., Wydawnictwo Albatros 2003.
"Pokutę" znam jedynie z filmowej adaptacji, natomiast niedawno przeczytałam najnowszą książkę McEwana, tę z niemieckim tytułem "Kindeswohl" i była całkiem niezła. Język akurat mi się podobał, więc albo to kwestia subiektywna, albo rzeczywiście w Twoim przypadku polskie tłumaczenie było drewniane. W każdym razie autor spodobał mi się na tyle, że zamierzam sięgnąć po inne jego powieści. Jest tego trochę... :-)
OdpowiedzUsuńJa na razie po inne książki McEwana nie będę sięgać, bo z zasady już nic nowego, co nie jest w moich oczach konieczne do przeczytania (a jest tego dużo) nie kupuję, ale gdy mi się przypadkiem trafi, czemu nie. Nie wiem jak z tym językiem ale zdania wydawały mi się być zawiłe, nieskładne, czasami szukałam czy faktycznie istnieje w zdaniu złożonych zgodność podmiotu.
UsuńW "Kindeswohl" też miejscami natknęłam się na takie piętrowe wywody, które średnio mnie zachwyciły, ale nie miałam wrażenia, by tłumacz coś pokopał. Za to wspaniały jest portret głównej bohaterki, sędzi rozstrzygającej o losach rodzin, a nie radzącej sobie z własnym związkiem. No i moralne dylematy, to mi się skojarzyło z von Schirachem.
UsuńKsiążkę wzięłam z biblioteki, więc nie bolałoby, gdyby okazała się kitem :-)
I ja nie jestem pewna, czy to wina tłumacza, czy po prostu styl McEwana mi nie podchodzi. Denerwujące były dla mnie zdania, w których podmiotem był tylko zaimek osobowy, a ja się musiałam domyślać o kogo chodzi. Sama tematyka, którą opisujesz, bardzo mi pasuje, więc zdecydowanie będę miała na uwadze. Dziękuję!
Usuń"Pokutę" czytałam ze dwa lata temu i byłam zachwycona fabułą. Faktycznie trzeba trochę przecierpieć na początku, ale "po wszystkim" nie żałowałam ani minuty poświęconego czasu.
OdpowiedzUsuńPo i ja nie żałuję, mimo to pierwsza część mnie nie zachwyciła i sam problem, który w zamierzeniu autora miał być głównym (wina/pokuta) nie wzruszył mnie dostatecznie.
UsuńDla mnie jedna z najlepszych książek współczesnego pisarza. Niestety, inne książki McEwana są koszmarne.
OdpowiedzUsuńAgato Adelajdo, dziękuję za informację, nie będę więc intensywnie szukała, poza pozycją może poleconą przez Krimifantamanię.
UsuńOglądałam jedynie film, dlatego dobrze, że przeczytałam Twoją recenzję i wiem na co się nastawić (pod wpływem zachwytu filmem kupiłam książkę). Mam nadzieję, że przebrnę przez początek a potem będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńTeż brnę przez początkowe strony. Gubię się kto jest opisywany, kto właśnie mówi, ten podmiot domyślny mnie wytrąca z równowagii.
Zawsze brnę do końca. Nawet po miesiącu, dwóch. Jest piękny dzień i wierm, że dzisiaj się zabiorę za książkę.
Film tak słaby, że te opisy początkowe wydają się magiczne. Wracam do książki. Pa
Ja już od jakiegoś czasu nie brnę do końca, jednak. Coraz mniej czasu na czytanie, stąd ta decyzja. Powodzenia!
Usuń