Mam wrażenie, że Złotą różdżkę znam od zawsze. Pamiętam jak z niezdrową ciekawością gapiów, zbiegających się do wypadku, czytałam te wiersze i obgryzając paznokcie (!) wyglądałam końca, by dowiedzieć się jaki rodzaj kary trafił się niesfornym dzieciom.
Później, gdy dorosłam, studiowałam odpowiednią filologię i zamieszkałam w ojczyźnie Heinricha Hoffmanna i okazało się, że Struwwelpetera znają tam wszyscy. I większość wspomina te wiersze conajmniej traumatycznie. Nie planowałam kupienia tej książki moim dzieciom, ale wcale nie musiałam, bo o jej znajomość zadbała wychowana na niej babcia.
Heinrich Hoffmann znany jest w Niemczech tak, jak w Polsce Brzechwa czy Tuwim. Hoffmann był lekarzem i psychiatrą, a zawarte w Złotej różdżce wiersze napisał sam w 1844 roku, gdy sfrustrowany wrócił z wycieczki do księgarni, gdzie chciał kupić książkę na Boże Narodzenia dla swojego trzyletniego synka Carla. Wszystkie książki wydały mu się być zbyt infantylne lub pedagogiczne i postanowił napisać swoje wierszyki. Moim zdaniem wcale nie mniej moralno-pedagogiczne, ale zdaniem jego znajomych były one bardzo dobre. Po wielu namowach Hoffmann zdecydował się na wydanie książki w 1845 roku, która od razu zyskała na popularności, została przetłumaczone na wiele języków, doczekała się setek adaptacji i parodii, a język niemiecki zyskał dzięki niej wiele nowych zwrotów. Niektóre cytaty funkcjonują w języku potocznym, podobnie jak określenia niegrzecznych dzieci - Struwwelpeter czyli Piotruś Czupiradło, Zappelphilipp czyli Filip, co się bujał czy Hans Guck-in-die-Luft czyli Jacek Wniebogapek używane są nawet w medycynie.
Bardzo byłam ciekawa jak wyglądają nowe adaptacje wierszy Hoffmanna oraz jak zareaguje na nie mój syn. Wiersze poprzedzone są wstępem Michała Rusinka, w którym twierdzi on, że utwory Hoffmanna należy widzieć jako satyry, których zamiarem było napiętnowanie wad oraz wyolbrzymienie kar. Niewspółmiernie wysokie kary oraz ironiczne przedstawienie dzieci mają wywołać śmiech, a nie lęk. Rusinek twierdzi, że książka zdobyła popularność poprzez niezamierzony purnonsens kar. Cały jego wywód brzmi spójnie, a nie mogę się z nim zgodzić. Nie jestem w stanie poprzeć mojego zdania literaturoznawczymi czy historycznymi argumentami, opieram się tylko na moim prywatnym odczuciu i reakcji dzieci. Wiadomym jest, że w XIX wieku, a także jeszcze długo w XX wieku, podstawą wychowania było posłuszeństwo i autorytarność rodzica. I dokładnie w ten trend wpisują się te wiersze. W latach 70-tych, gdy zaczęły przybierać na sile inne style wychowania, ta książka w Niemczech znalazła się niemal na czarnej liście i na dobrą sprawę do dziś nie znam ani jednego dziecka, któremu by czytano te wiersze. Mój siedmioletni syn, zareagował na opisywane kary płaczem! Dlatego ja tę książkę traktuję jako ciekawostkę z minionej epoki, kanon niemieckiej literatury dziecięcej, a mniej jako rozrywkę.
Najnowsze polskie wydanie bardzo mnie ciekawiło - przede wszystkim sposób adaptacji do współczesności, tłumaczenie imion dzieci oraz kary. I muszę przyznać, że byłam i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, nie mogłam się powstrzymać nawet od porównania oryginalnego tekstu z tłumaczeniem. Wszyscy autorzy polskich adaptacji wykonali naprawdę kawał dobrej roboty. Teksty są spójne, zrozumiałe dla współczesnego dziecka oraz dopasowane do realiów. Najfantastyczniejsze w tej książce są jednak ilustracje. Spodziewam się, że nie wszystkim przypadną do gustu, ale są dokładnie w takim stylu, jak lubię, a przede wszystkim pozostawiają duże pole do popisu dla dziecięcej wyobraźni. Zobaczcie zresztą sami!
Mimo mojego sceptyzmu muszę stwierdzić, że to bardzo udana publikacja, małe arcydziełko wręcz, książka do wielokrotnego oglądania dla dużych i małych.
Heinrich Hoffmann, Złota różdżka czyli bajki dla niegrzecznych dzieci, tł. Anna Bańkowska, Karolina Iwaszkiewicz, Zuzanna Naczyńska, Adam Pluszka, Michał Rusinek, Marcin Wróbel, il. Justyna Sokołowska, 110 str, Egmont 2017.
dokładnie, małe arcydziełko :D <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się ze mną zgadzasz :)
Usuń