Basia nie przestaje nas zachwycać i bawić. Mój syn ma już osiem lat i nadal czyta wszystkie Basie. Ma swoje ulubione tomy, a Basia i basen do nich ostatnio dołączyła. Zaraz wam opowiem, dlaczego.
Pierwszy raz przeczytałam tę książkę właśnie jemu oraz jego dziewięcioletniej (!) kuzynce i sześcioletniemu kuzynowi. Wszystkie dzieci jednogłośnie śmiały się w tych samych momentach. Zanim jednak do tego doszło, dowiedziały się, że mama Basi się rozchorowała i że nie należy jej budzić, bo sen leczy nawet lepiej niż tata. Pracujący ciągle tata okazał się być optymistą w kwestii spędzania czasu wolnego z dziećmi i zdecydował się zabrać je na basen. Z takimi samymi zjeżdżalniami jak w Żorach, stwierdziły dzieci.
A na basenie, jak to na basenie, dużo się dzieje. Można się na przykład niemal śmiertelnie skaleczyć, tak bardzo, że aż poleci krew. Można też poczynić ciekawe obserwacje. O grzybicy, o rekinach i o rysuneczkach na rękach. Te ostatnie stały się naszym rodzinnym hitem i syn ciągle je przypomina. Nasz tata także nie ma takich ładnych rysuneczkach, ale jak Basia, mimo to lubimy.
Zjeżdżalnie okazują się być próbą dla dzieci, każde z nich musi zebrać się na odwagę, by wskoczyć do ciemnej rury. Doświadczenie, które zapewne podzieli wiele czytelniczek i czytelników.
A co z mamą? Spokój, sen i cisza pomogły jej odrobinę dojść do siebie. W przeciwieństwie do taty oczywiście!
Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, Basia i basen, 24 str., Literacki Egmont 2017.
Nie znam serii o Basi, ale myślę, że spodobałaby się też mojemu synowi. ;)
OdpowiedzUsuńCała seria jest super, naprawdę polecam!!
Usuń