środa, 25 kwietnia 2018

"Ciotka Zgryzotka" Małgorzata Musierowicz


Przeczytałam najnowszy tom Jeżycjady, po raz kolejny przekonując się, że nie warto mieć nadziei, że wywoła we mnie takie wrażenia, jak prawie trzydzieści lat temu. 

Nie łudźcie się więc, że będzie inaczej, niż się spodziewaliście. Oczywiście, że nie. Będzie jak zwykle cukierkowo i słodko, aż do bólu. Będzie tyle miłości i wzajemnego zrozumienia, że aż trudno uwierzyć. Będzie zamiłowanie do życia stadnego, najlepiej wielopokoleniowego i oczywiście absolutnie bezkonfliktowego. Możecie być pewni, że wszyscy nowi członkowie rodziny zintegrują się w pełni i bezproblemowo z klanem Borejków. Nie musicie wątpić, że cokolwiek zachwiało utarty plan życia młodych Borejków. Jak zwykle zakochują się na śmierć i życie w wieku nastoletnim, prawie zawsze od razu trafiając na swoją drugą połówkę jabłka i oczywiście od razu się rozmnażając. Borejkowska młodzież naturalnie wielbi muzykę poważną, najlepiej wygrywaną na oboju, a stroni od wszelakich nowoczesnych odkryć, takich jak zumba i muzyka pop. Rozmowy i filmy o seksie plasują się w kategoriach obleśnych, a młodzież jest czysta jak łza. Przeciwności dnia codziennego zostaną zagłaskane przez skomasowaną siłę całego rodu - w tym tomie ofiarą problemów będzie Róża.

Jako wielbicielka onomastyki od dawna śledzę imienniczą inwencję Musierowicz - w tym tomie pojawią się na przykład Gaudenty i August - co oczywiście wśród ówczesnej młodzieży jest nierealne aczkolwiek miło, że takie imiona wprowadziła. Równocześnie doznałam absolutnego rozczarowania, dowiadując się, że Nora nie jest bynajmniej zdrobnieniem od Eleonory lecz samodzielnym imieniem, do tego skomponowanym z nazwiskiem Górska. Ta absolutna niekonsekwencja w doborze imion coraz bardziej mnie zdumiewa. 

I to właśnie Nora jest główną bohaterką tego tomu, który rozgrywa się na samym początku września tuż przed weselem Józka i Doroty. Musierowicz ponownie wzbogaca narrację listami Idy do sióstr, które są najfajniejsze w całej książce. Zresztą Ida zawsze była świetna i taka pozostała. Postrzelona, wygadana i hiperaktywna. Przyznać muszę, że autorka konsekwentnie szkicuje charaktery wszystkich sióstr, do nich dopasowując fabułę. Nora w tym tomie po raz pierwszy dostaje rolę pierwszoplanową, stając się nieodrodną córką tatusia, która w ramach okresu dojrzewania (w wieku szesnastu lat!) odrzuca jego nadopiekuńczość i zachowania. 

Poznań odgrywa coraz mniejszą rolę w Jeżycjadzie, Roosvelta 5 staje się teraz domem młodszego pokolenia i pojawia się tylko epizodycznie. To Patrycja tworzy nowe gniazdo Borejków - na tak wielbionym przez Musierowicz absolutnie sielskim łonie przyrody. Ida konsekwentnie remontują położoną w pobliżu Ruinkę, dbając o przeniesienie na wieś także jej części rodziny.

Przyznać się muszę wam, że dochodzę do wniosku, że chyba jestem psychofanką Jeżycjady, bo mimo wszystkich, wyżej wymienionych punktów krytycznych (a można by wyliczyć ich jeszcze więcej), przeczytałam tę książkę w dwa dni i do tego całkiem dobrze się podczas lektury bawiłam. Dochodzę do wniosku, że traktuję Jeżycjadę jako swoistą utopię rodziny idealnej, kochającej się, wyrozumiałej, gdzie zawsze wszystko dobrze się kończy. Sporą rolę odgrywa tu na pewno potoczysty i dowcipny język Musierowicz. Pewna jestem, że kupię kolejny tom, zapewniając sobie odskocznię od świata realnego.

Moja ocena: 3/6

Małgorzata Musierowicz, Ciotka Zgryzotka, 307 str., Akapit Press 2018. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz