Zupełnie nie pamiętam, co skłoniło mnie do zakupu tej książki, ale teraz, gdy sięgam po nią po kilku latach, nigdy bym się na kupno nie zdecydowała. Pamiętniki Białoszewskiego - spisane w latach 1975-1976 podczas przeprowadzki - zupełnie do mnie nie przemawiają. Nie moja tematyka, nie mój świat. Nie znam warszawskich ulic, nie znam postaci, które wymienia autor, nie czuję klimatu.
Początkowo czytałam z zaciekawieniem, ale z każdą stroną codziennostki Białoszewskiego mniej mnie interesowały, a bardziej nużyły. Stopniowo zaczynałam przebiegać wzrokiem strony i zatrzymywać się na fragmentach, które faktycznie mnie zaciekawiły. Na opisach problemów adaptacyjnych w mieszkaniu z wielkiej płyty - nowych odgłosach, dźwiękach, sąsiadach, nowym widoku z okna. Wszystko to przeszkadza twórcy w rutynie pracy. Musi najpierw oswoić nowe kąty, zaprzyjaźnić się z nimi. Przeszkadza mu jednak ciągły przymus wędrowania od spółdzielni do ciecia. Od jednego biura do drugiego. Niestarannie wybudowane bloki, błędy budowlańców i architektów dają się we znaki wszystkim mieszkańcom.
Te fragmenty chowają się jednak wśród dialogów, urwanych myśli, obserwacji współpasażerów w komunikacji miejskiej, opisach zakupów. Ciekawostki dla wielkich miłośników Białoszewskiego, czy choćby czytelników, którzy sięgając po tę książkę mają jakąś wiedzę na temat życia poety. Dla mnie okazały się nudne i nieistotne.
Moja ocena: 2/6
Miron Białoszewski, Chamowo, 388 str., Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009.
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń