Sokcho zimą nie zachęca, by spędzić tam czas. Latem to położony nad morzem kurort, z którego można wybierać się na wycieczki do pobliskiego parku narodowego, ale i na pas graniczny między Koreą Północną i Południową. Zimą Sokcho jest odstręczające - zimne, szare, brudne, nudne. To tu w pensjonacie pana Parka pracuje główna bohaterka, która właśnie skończyła studia w Seulu. Do rodzinnego Sokcho wróciła, by wspierać matkę, która pracuje na targu rybnym i mieszka w niewielkiej klitce w okolicy. Dziewczyna natomiast ma pokoik w pensjonacie, w którym odwiedza ją jej chłopak - ten jednak szybko wybiera Seul, gdzie obiecuje sobie karierę w branży modelingu.
Główna bohaterka gotuje, sprząta, przyjmuje gości. Tak jest również z Francuzem, który zatrzymuje się w pensjonacie. To autor komiksów, który w Sokcho ma nadzieję znaleźć inspirację do kolejnego albumu. Mimo że dziewczyna studiowała literaturę francuską, rozmawia z nim po angielsku. Być może także na przekór swojemu pochodzeniu - jej ojciec był Francuzem, ale wychowała ją tylko matka. To pochodzenie jest jej piętnem, w Sokcho zawsze jest tą obcą, tą inną.
Jeśli sądzicie, że ta znajomość rozwinie się w urlopowy romans, to się mylicie. Ta książka to o wiele więcej. To samotność rysownika i dziewczyny, to zmaganie się z życiem. Francuz walczy o to, by stworzyć coś na miarę poprzednich tomów, o wenę, o inspirację, a dziewczyna staje się jego muzą. Dzięki wspólnym wycieczkom, podczas których w zasadzie niewiele rozmawiają, autor obiecuje sobie stworzyć tło do swojej opowieści.
Dziewczyna natomiast wydaje się być schwytana w pomiędzy. Jej związek nie wydaje się bazować na miłości, natomiast jej matka odlicza już tylko dni do ślubu. Jej praca to rozwiązanie tymczasowe. Jej życie wydaje się nie mieć celu, a każdy problem kanalizowany jest na poziomie jedzenia. Od kompulsywnego objadania się po problemy z żołądkiem - to wszystko wciąż jest obecne. Także między nią, a Francuzem, który ciągle odmawia skosztowania wszystkiego, co dziewczyna przygotuje dla gości pensjonatu.
Ta niewielka książka zahacza o jeszcze inne tematy - społeczne i polityczne. Bliskość granicy z Koreą Północną jest ciągle wyczuwalna i ma wpływ na poczucie stabilności mieszkańców.
Zima w Sokcho to krótka powieść, która jednak zachwyca swoją atmosferą. Elisa Shua Dusapin stworzyła z niej niemal poemat. Każde zdanie zachwyca lirycznością, słownictwem, a wszystkie razem tworzą atmosferę niepokoju, smutku, tymczasowości. To bardzo piękna proza, która kryje w sobie wiele warstw znaczeniowych i zachęca do refleksji.
Moja ocena: 5/6
Elisa Shua Dusapin, Zima w Sokcho, tł. Maria Schneider, 160 str., Kwiaty Orientu 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz