Miałam tak wiele to szeroko zakrojona opowieść o życiu Moniki – Norweżki urodzonej w latach 60., którą spotykamy co kilka lat na różnych etapach życia, poczynając od momentu, gdy miała około 13 lat.
Te etapy wyznaczają kolejni partnerzy kobiety i jej mniej lub bardziej udane związki. Monika wciąż poszukuje, pragnie znaleźć miłość idealną, związek bez skaz, a przynajmniej satysfakcjonujący ją na tyle, że zechciałaby w nim pozostać. Towarzysząc Monice, poznajemy życie jej dwóch sióstr, rodziców, cioci.
Marstein bardzo drobiazgowo opisuje życie Moniki w tych wybranych momentach, jej postrzeganie świata, relacje z innymi, a przede wszystkim to, co się dzieje w jej głowie. Kobieta ma temat swojego postępowania wiele refleksji, niestety nie potrafi ich wprowadzić w życie. Ciągłe zmiany partnerów, podążanie za lepszą relacją niekoniecznie wychodzą jej na dobre, świadczą jednak o tym, że Monika potrzebuje drugiej osoby, by czuć się zrealizowaną, potrzebną, docenioną.
Monika jest bohaterką, którą trudno polubić, jej decyzje są impulsywne, rzadko przemyślane, a zarazem życiowe, bo czyś nasze wybory zawsze są rozsądne? We mnie nie wzbudzała negatywnych odczuć, ale też nie kibicowałam jej, tkwiąc w przekonaniu, że nie uda się jej wyrwać z kręgu poszukiwań. Marstein stworzyła dogłębny portret psychologiczny tej kobiety, dobrze opisując jej myśli, rozterki, samodiagnozy, zwątpienia. Zarazem poznajemy rodzinę głównej bohaterki, która także na przestrzeni lat boryka się z różnymi problemami, takimi jak zdrada, śmierć, samobójstwo. Te portrety pozostałych osób także są niejednoznaczne – tu nie ma postaci całkowicie przewidywalnych (nawet siostry Moniki, które ułożyły sobie życie mają swoje momenty zwątpienia), a autorka nie daje gotowych odpowiedzi.
To bardzo opasła powieść i moim zdaniem można ją z łatwością odchudzić, bo dużo tu nic nie wnoszących opisów-wypełniaczy. To drobiazgowe informacje na temat koloru podłogi czy szklanki, jedzenia, ogrodu, jakichś roślin itd. Rozumiem poniekąd cel takiej narracji, ale po kilkuset stronach jednak mnie irytował.
Miałam tak wiele nie będzie powieścią dla każdej czytelniczki, mnie jednak opowieść o Monice wciągnęła, ciekawa byłam, jak potoczą się jej losy, ale i jej rodziny. Polecam audiobook, który jest bardzo przyjemnie przeczytany przez Monikę Chrzanowską.
Moja ocena: 4/6
Trude Marstein, Miałam tak wiele, tł. Karolina Drozdowska, 608 str., Wydawnictwo Pauza 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz