Opowieść o dzieciństwie i dorastaniu w cieniu wojny – na podsandomierskiej wsi, a potem w samym Sandomierzu. Piotruś jako wysiedleniec trafia do domu dziadków, rodziców matki, na wieś. Ojciec jest oficerem i dotychczas rodzina zaznała życia w mieście. Na wsi wszystko chłopca fascynuje – pasienie krów, przebywanie z wiejskimi chłopakami, posiłki, rozmowy, obyczaje. Gdy rodzina przenosi się do Sandomierza jej życie diametralnie się zmienia – ojciec jest ciężko chory, mama z trudem wiąże koniec z końcem, a Piotr zaczyna chodzić do szkoły. Tu na chłopca czekają nowe wrażenia – stary nauczyciel, który ma nauczyć go ogłady, kuriozalne sąsiadki, które rozpieszczają go kakao, woźnica, który pomaga rodzinie oraz architektura samego miasta.
Widnokrąg ogranicza świat Piotrka, ale ten sam widnokrąg raz po raz się przesuwa, odsłaniając nowe horyzonty, wracając do tych uprzednich i rozmywając ich granice. Najsilniejszą stroną tej powieści jest jej wyjątkowy język. Myśliwski zmienia perspektywę narracyjną. Przede wszystkim jest to świat widziany oczyma chłopca, świat, który nie zawsze jest dla niego zrozumiały i który opisuje ze swojej perspektywy. To są jednak także liczne monologi innych postaci, choćby matki, która gdy wpadnie w trans opowieści, to nie skończy na pierwszej dygresji. Podobnie jest z sąsiadkami czy wujkiem Władysławem. Myśliwski fantastycznie oddaje różne sposoby myślenia i mówienia, zabierając czytelniczkę w świat wielopiętrowych dygresji. Ten sposób powadzenia narracji nie jest łatwy – możemy zacząć w momencie balu szkolnego, a po drodze zahaczyć od wczesne dzieciństwo czy o pierwsze spotkanie z przyszłą żoną. Te historie przeplatają się, wracają, na nich zasadzają się kolejne i kolejne. Czasem w jednym zdaniu zmienia się miejsce i czas – pozostaje tylko ten sam obraz zakreślony tym samym widnokręgiem.
Po Traktacie o łuskaniu fasoli byłam sceptyczna, choć książkę doceniam, Widnokrąg porwał mnie jednak dalece bardziej. Zapewne sporą rolę odgrywa tu treść i okolica, w której główny bohater dorasta, ale także motyw widnokręgu i postrzegania świata. Myśliwski porwał mnie zmianą miejsca i czasu, tym, że moja uwaga nie może uciec, mimo że czytam na pozór zwykły opis, zatopiłam się w jego stylu i świecie, poczułam powojenny klimat, ale przede wszystkim poczułam postaci – dziadka, wujków, wujenki, matkę, panny Ponckie, nauczyciela.
Piękna proza.
Moja ocena: 5/6
Wiesław Myśliwski, Widnokrąg, 605 str., Wydawnictwo Znak 2008.
Podzielam twój zachwyt Widnokręgiem, choć i Traktat o łuskaniu fasoli mi się podobał. Tyle, że tę drugą książkę czytałam dość długo. Może do niej trzeba - hm... nie tyle dojrzeć, co się troszkę zestarzeć, aby patrzeć na świat oczami odchodzącego, a nie wchodzącego w życie człowieka. A to mi przypomina, że nie spisałam wrażeń i powinnam Traktat przeczytać ponownie.
OdpowiedzUsuńDo mnie traktatowe przesłanie trafiło, ale ta ksiązka jest dużo bardziej statyczna i dlatego chyba trudniejsza w odbiorze.
UsuńSą książki, które wymagają skupienia i dlatego odkładam lekturę twórczości pana Wiesława po raz kolejny i kolejny ... :(
Usuńale nie odkładaj za długo :)
Usuń