czwartek, 13 czerwca 2024

"Zaufanie" Hernan Diaz


 

Benjamin Rask to multimilioner, który dzięki wspaniałej intuicji, słusznym decyzjom i sprzyjającym warunkom dorobił się na amerykańskiej giełdzie lat 20. XX wieku. Rask i jego żona Helen wzbudzają powszechne zainteresowanie, to jednak wycofana para, która nie lubi zadawać szyku na wytwornych balach. Helen stawia na muzykę i organizację koncertów oraz realizuje się w filantropii. Benjamin powiększa fortunę, nienaruszoną nawet przez krach na giełdzie. Tak się zaczyna ta powieść. To pierwsza część, która potrafi zniechęcić do dalszej lektury. Mnóstwo opisów instrumentów finansowych, działań na giełdzie, konszachtów i spekulacji to zaiste monotonna i niezbyt porywająca lektura. Co więcej ta pierwsza część nie zachwyca stylistycznie, płynie bez większych zwrotów akcji, przypominając bardziej relację niż powieść. Kilka razy wracałam zresztą do początku książki, bo zmyliła mnie druga karta tytułowa z innym autorem i innym tytułem. Jest w tym jednak sens i metoda, co okaże się później. 

Drugi rozdział to kolejna historia o podobnej parze potentatów finansowych. Podobne losy, podobne szczęście i podobna tragiczna śmierć żony. Moje zniechęcenie było jeszcze większe, bo po raz kolejny musiałam się przedzierać przez rozwlekłe opisy kwestii finansowych. 

Dopiero trzecia część mi podeszła, która wreszcie tłumaczy zamysł autora, ale też napisana jest z największą swadą, potoczystością i obejmuje szerszy wachlarz postaci. Czwarta i ostatnia część natomiast to po raz kolejny rozczarowanie, choć pięknie dopełnia kompozycję powieści.

Nie będę się jednak skupiać na treści, by nie zdradzić zbyt wiele. Cały pomysł tej książki opiera się na jej konstrukcji i to ona jest jej najmocniejszą stroną. Ten zaskakujący zamysł faktycznie uratował dla mnie tę powieść i uczynił z niej coś zupełnie innego niż historia nowojorskiej finansjery na początku XX wieku. Diaz bowiem zasadził narrację na tytułowym zaufaniu, a właściwie wierności (tak ja bym tłumaczyła ten tytuł). Wierności faktom, wierności temu, co się przeżyło, czego się doświadczyło. Autor wspaniale ukazuje, jak wiele oblicz może mieć jedna prawda, jak można ją kreować, nią manipulować i ją zmieniać. To samo życie można opisać na wiele sposobów i nie chodzi tu o celowe kłamstwo, ale o to, co zapamiętamy, jak zapamiętamy i co wpływa na nasze postrzeganie świata oraz co chcemy przekazać innym.

To ciekawa koncepcja i tematyka, nieźle ubrana w formę, ale niezbyt pasjonująco napisana. Doceniam oczywiście zmiany stylu w zależności od części książki, doceniam jeszcze bardziej pracę tłumacza, ale sama tematyka okazała się być dla mnie zwyczajnie nudna. 

Moja ocena: 3,5/6

Hernan Diaz, Treue, tł. Hannes Meyer, 416 str., Hanser Berlin 2022.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz