To moje trzecie spotkanie z Marininą, niestety nie czytałam jej cyklu po kolei, czego bardzo żałuję, bo takiego braku chronologii bardzo nie lubię. Nawet nie wiem, jak do tego doszło, zapewne po prostu w takiej kolejności trafiały na moją półkę. Kolacja z zabójcą jest pierwszym tomem cyklu o Anastazji Kamieńskiej, z którego wreszcie się dowiedziałam jak ta niezwykle inteligentna kobieta trafiła do policji. Równocześnie po raz trzeci przekonałam się, że nie zaprzyjaźnię się ani z Kamieńską, ani ze stylem Marininy. Choć samemu stylowi nie mogę nic zarzucić, a po lekturze Theresy Monsour przywrócił mi wiarę w literaturę.
Pierwsza wielka sprawa Kamieńskiej to śledztwo w sprawie zabójstwa Iriny Fiłatowej - wybitnej badaczki, która zajmowała się tematyką korpucji w kryminologii. Wielu ze współpracowników podchodzi do zajęcia Anastazji sceptycznie, sądząc, że tylko siedzi w biurze i pije kawę. Tymczasem ona myśli, dedukuje i analizuje. Dzień rozpoczyna od tłumaczenia słów na wszelkie możliwe języki, biegle porusza się w zagadnieniach matematycznych i obdarzona jest magiczną wręcz intuicją. Jeśli nie myśli o rozwiązaniu przestępstwa, to nieustannie stwierdza jak beznadziejnie neutralny i szary jest jej wygląd i jak bez wyrazu jej twarz. Ten opis Kamieńskiej powtarza się w książce wielokrotnie. Jak widzicie nie mam ani krzty sympatii do Kamieńskiej, do tego jej postać jest w moim odczuciu mało spójna.
Sama intryga także mnie nie zachwyciła, do tego, ze wstydem muszę przyznać, ciężko mi zapamiętać imiona męskich bohaterów. Normalnie to mój konik i nigdy, przenigdy nie mam z tym problemów ale ci wszyscy Władimirowie Wasilijewicze i Aleksandrowie Jewgienijewicze mylą mi się na potęgę i co rusz musiałam wertować, by zweryfikować o kim mowa. Marinina wprowadziła ustępy rozmów zleceniodawcy i zabójcy, w których po pewnym czasie zaczęły występować imiona i otczestwa, więc dla zrozumienia akcji istotnym było dopasowanie powyższych do konkretnej osoby. Za każdym razem musiałam przerwać lekturę i analizować imina ojców poszczególnych panów.
Jednym słowem nie czuję rosyjskiego klimatu tych kryminałów i mam wrażenie, że w tych odczuciach jestem odosobniona. Niemniej mam jeszcze jedną książkę Marininy - za chińskiego boga nie mogę pojąć dlaczego kupiłam ich aż tyle - i zapewne przeczytam ją niebawem na zakończenia września z kryminałem.
Moja ocena: 3/6
Aleksandra Marinina, Kolacja z zabójcą, tł. Margarita Bartosik, 273 str., WAB 2007.
Pierwsza wielka sprawa Kamieńskiej to śledztwo w sprawie zabójstwa Iriny Fiłatowej - wybitnej badaczki, która zajmowała się tematyką korpucji w kryminologii. Wielu ze współpracowników podchodzi do zajęcia Anastazji sceptycznie, sądząc, że tylko siedzi w biurze i pije kawę. Tymczasem ona myśli, dedukuje i analizuje. Dzień rozpoczyna od tłumaczenia słów na wszelkie możliwe języki, biegle porusza się w zagadnieniach matematycznych i obdarzona jest magiczną wręcz intuicją. Jeśli nie myśli o rozwiązaniu przestępstwa, to nieustannie stwierdza jak beznadziejnie neutralny i szary jest jej wygląd i jak bez wyrazu jej twarz. Ten opis Kamieńskiej powtarza się w książce wielokrotnie. Jak widzicie nie mam ani krzty sympatii do Kamieńskiej, do tego jej postać jest w moim odczuciu mało spójna.
Sama intryga także mnie nie zachwyciła, do tego, ze wstydem muszę przyznać, ciężko mi zapamiętać imiona męskich bohaterów. Normalnie to mój konik i nigdy, przenigdy nie mam z tym problemów ale ci wszyscy Władimirowie Wasilijewicze i Aleksandrowie Jewgienijewicze mylą mi się na potęgę i co rusz musiałam wertować, by zweryfikować o kim mowa. Marinina wprowadziła ustępy rozmów zleceniodawcy i zabójcy, w których po pewnym czasie zaczęły występować imiona i otczestwa, więc dla zrozumienia akcji istotnym było dopasowanie powyższych do konkretnej osoby. Za każdym razem musiałam przerwać lekturę i analizować imina ojców poszczególnych panów.
Jednym słowem nie czuję rosyjskiego klimatu tych kryminałów i mam wrażenie, że w tych odczuciach jestem odosobniona. Niemniej mam jeszcze jedną książkę Marininy - za chińskiego boga nie mogę pojąć dlaczego kupiłam ich aż tyle - i zapewne przeczytam ją niebawem na zakończenia września z kryminałem.
Moja ocena: 3/6
Aleksandra Marinina, Kolacja z zabójcą, tł. Margarita Bartosik, 273 str., WAB 2007.
Tez lubie czytac po kolei - a "Kolacje..." mam na liscie ksiazek do przeczytania, chociaz czuje, ze tez to nie beda "moje" klimaty :-).
OdpowiedzUsuńTo może sobie jednak podaruj? Moim zdaniem jest wiele duzo lepszych kryminalnych serii.
UsuńCzytałam ją już dawno temu (na szczęście w prawidłowej kolejności), ale pamiętam, że też miałam problemy z imionami bohaterów.
OdpowiedzUsuńSamą Marininę jednak polubiłam bardzo, bo chętnie czytam kolejne jej książki. Pojmuję jednak, czemu może się nie podobać i dlatego całkowicie rozumiem Twoją ocenę.
Klaudyna to mnie pocieszyłaś, bo już się zastanawiałam co ze mną nie tak.
UsuńNo proszę, a mnie Nastia podbiła i czytam ją od czterech lat po trochu, ale sukcesywnie.
OdpowiedzUsuńAgnes, widziałam, że Nastia ma zagorzałych fanów. Mnie się wydaje, że to jak z każdą serią kryminałów, albo zaskoczy, albo nie. Ja jakoś z Nastią nie mogę się polubić.
Usuń