sobota, 21 lutego 2009

"Potworny regiment" Terry Pratchett


Tę książkę wrzuciłam do urlopowej walizki całkiem na końcu, na wszelki wypadek. Okazało się również, że najczęściej wskazaliście w miniankiecie z propozycją kolejnych lektur. Zaczęłam ją czytać w powrotnym samolocie. Pewnie skończyłabym ją, gdyby moja Trzylatka nie zasypywała mnie milionem pytań.
"Potworny regiment" wciągnął mnie od pierwszych stron. W tym tomie Świata Dysku akcja rozpoczyna się od pierwszych słów. Brak tu wprowadzających słów o Bogach czy Wielkim Żółwiu, które zazwyczaj utrudniają mi "wciągnięcie się" w powieści Pratchetta.
Polly postanawia się zaciągnąć do armii Borogravii, prowadzącej bezsensowną i właściwie przegraną wojnę ze Zlobenią. Polly pragnie odszukać brata, trochę cofniętego w rozwoju, który zaginął na wojnie. Wraz z Polly zaciąga się jeszcze kilku "chłopaków", którzy są jedynymi osobami, wyruszającymi na wojnę. Brak już czasu na długie szkolenie, brak mundurów i pożywienia, ale to nie hamuje chęci nowych rekrutantów, z których każdy ma sprawę do załatwienia na wojnie. Polly odkrywa w czasie swoich przygód bardzo istotny fakt, iż światem rządzą skarpety. Więcej na ten temat w książce:)
Pratchett dzieli świat na kobiecy i męski - jak zwykle czyni to dowcipnie i celnie. Świetnie się bawiłam przy lekturze i gorąco polecam!

Terry Pratchett, Potworny regiment, tł. Piotr W. Cholerwa, 336 str., Prószyński i S-ka.

1 komentarz:

  1. Strasznie lubię Pratchetta, z siotrą i szwagrem na wakacjach czytaliśmy sobie głośno w pociągu i aż się ludzie interesowali:)

    OdpowiedzUsuń