piątek, 30 kwietnia 2010

"Połówka żółtego słońca" Chimamanda Ngozi Adichie


Wspaniała książka! Zastanawiam się jak o niej napisać, nie rozpływając się w superlatywach.
Już "Fioletowy hibiskus" tej autorki mnie zachwycił, dlatego z chęcią sięgnęłam po tę pozycję. I dobrze, niepotrzebnie tak długo zwlekałam z rozpoczęciem lektury. A teraz z niecierpliwością czekam na kolejną powieść Nigeryjki.

Chimamanda Ngozi Adichie przenosi czytelnika do Nigerii początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Kraj właśnie uzyskał suwerenność i boryka się z problemami typowymi dla młodego państwa. Dodatkowym problemem Nigerii jest jej wieloetniczność. Spadkiem brytyjskiej kolonizacji jest wtłoczenie odmiennych etnicznie ludów w jedno państwo. Bohaterowie powieści należą do ludu Igbo. Siostry bliźniaczki - córki bogatego przedsiębiorcy - wybrały odmienny styl życia. Kainene przejmuje stery po ojcu, a Olanna zamieszkuje z naukowcem Odenigbo i podejmuje pracę na uniwersytecie. Ugwu - chłopiec z niewielkiej wioski, wychowany w skromnych, biednych warunkach, zostaje służącym Odenigbo, który umożliwia mu naukę i rozwój intelektualny. I wreszcie Richard - Anglik, zafascynowany kulturą Igbo, pragnący napisać o niej książkę, zamieszkuje w Nigerii i poznaje Kainene.

Adichie skrupulatnie opisuje warunki życia bohaterów - czytelnik wędruje od biednej wioski, po luksusowy apartament. Autorce udaje się plastycznie przedstawić każde z tych miejsc, ukazać codzienność ówczesnej Nigerii. Fascynująco opisuje różnice między poszczególnymi warstwami społecznymi - językowe, religijne, kulturowe i wreszcie mieszkaniowe. Dla czytelnika, którego wiedza o Afryce jest dość pobieżna, to świetna lekcja. Jest ona tym bardziej ciekawa, bo podana w sposób literacko znakomity. Adichie nie nudzi nigdy - opisy życia wydają się być wplecione mimochodem, językiem żywym, niezwykle barwnym. Czytelnik śledzi więc losy bohaterów, a przed oczyma maluje mu się dom profesora Odenigbo czy wioskowa chata rodziny Ugwu.

Adichie nie tylko świetnie opisuje ówczesną Nigerię. Udało jej się stworzyć bohaterów z krwi i kości - gdy odkładałam książkę, wciąż o nich myślałam i pewna jestem, że na długo pozostaną w mojej pamięci. Nie zawsze rozumiałam ich zachowanie, nie zawsze akceptowałam ale wszystkich polubiłam i wraz z nimi przeżywałam wojnę.

Dodać trzeba, że powieść Adichie to przecież nie książka o rodzącej się państwowości Nigerii, a przede wszystkim historia Republiki Biafry. Po okrutnej masakrze na ludzie Igbo, ogłoszona zostaje Republika Biafry - państwo, w którym ocalali z masakry członkowie tego ludu mieli wieść spokojne życie. Nigeria wypowiada nowo powstałemu państwu wojnę. Wojnę bezlitosną, z góry skazaną na niepowodzenie. Biafra to biedne państwo, w dodatku nie uznane przez żadne z innych państw. Żołnierze Biafry nie posiadają stosownego wyposażenia, często walczą boso, w łachmanach. Niezłomna wiara mieszkańców Biafry nie wystarcza, by utrzymać niepodległość. Embargo nałożone na Biafrę wywołuję falę okrutnego głodu.

Adichie opisuje losy Biafry - entuzjazm, wiarę w zwycięstwo i wszechobecny głód. Obrazy, które szkicuje zapadają w pamięć, poruszają i skłaniają do refleksji. Wiele myśli kotłowało się w głowie: zastanawiałam się nad istotą patriotyzmu, nad niezłomną wolą walki; rozważam ile byłabym w stanie poświęcić, by moje państwo pozostało niepodległe, ile dni/miesięcy głodu wytrzymać?

"Połówka żółtego słońca" to lektura obowiązkowa, pozbawiona patosu i wielkich słów, a jakże przejmująca. Piękna, wspaniała książka. Wielki podziw dla autorki!

Moja ocena: 6/6

Chimamanda Ngozi Adichie, Die Hälfte der Sonne, tł. Judith Schwaab, 627 str., btb.

4 komentarze:

  1. Przynagliłaś mnie. Może nie jutro, może nie w najbliższej kolejności, ale na pewno wkrótce przeczytam.
    W ramach Wyzwania - Nagrody Literackie wytypowałam dla siebie Adichie (Nagroda Orange). Trochę w ciemno, ale podejrzewam, że trafnie. Zapowiada się na zamaszystą opowieść, wielowątkową, wieloaspektową... Przeczuwałam, że niesie ogromną porcję informacji o Afryce. Cieszę się, że zapada w pamięć, nie nudzi... Sprawdzę, czy mój odbiór będzie podobny. Pozdrawiam :)
    ren

    OdpowiedzUsuń
  2. Tamaryszku na pewno się nie zawiedziesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też książka b. się podobała, głównie ze względu na jej przekrojowość. I zachęciła do czytania lit. afrykańskiej w ogóle.

    Niezmiennie zazdroszczę pięknych okładek niemieckich. Nawet jeśli to zdjęcie, to niesztampowe...

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój egzemplarz wciąż czeka na półce i już teraz cieszy mnie sama myśl o wzięciu tej książki wreszcie do ręki - choć pewnie to jeszcze trochę potrwa :) Dotąd nie spotkałam się z żadną negatywną recenzją Adichie.

    OdpowiedzUsuń