Mimo że poprzednie książki Stefánssona bardzo mi się podobały, to tej nie doczytałam (dotarłam do strony 78). Trudno mi powiedzieć, czy to przesyt stylem, czy znudzenie podobną przecież tematyką, ale nie jestem w stanie dalej się męczyć z tą powieścią.
Mały chłopiec opisuje swój świat: straszną kobietę, która nagle zjawiła się w rodzinnym domu i okazuje się być jego nową macochą. Fakt ten stawia go w nowej pozycji wobec kolegów, bardzo współczujących mu tego losu. Główny bohater z dzieciecą naiwnością próbuje zrozumieć relacje międzyludzkie oraz ich mechanizmy działania. Równocześnie poznajemy historię jego rodziny. Stefánsson cofa się kilka generacji wstecz, opisując historię poznania pradziadków chłopca. Wiem, brzmi ciekawie zwłaszcza, że i w tej powieści pełno zaskakujących metafor i poetyckości tak charakterystycznych dla tego autora.
I mimo, że książki nie przeczytałam, to ją polecę - taki paradoks:)
Moja ocena: 4/6
Jón Kalman Stefánsson, Das Knistern in den Sternen, tł. Karl-Ludwig Wetzig, 237 str., Reclam.
Hmmm,. gdybyś kiedyś chciała się rozstać z tą książką, lub inną tego autora, to chętnie bym ja przyganęła))).
OdpowiedzUsuńIzo to niestety nie moja książka, miałam pożyczoną.
OdpowiedzUsuńOk, dzięki za odpowiedź))). Mam nadzieję, że kiedyś wyjdzie też po polsku.
OdpowiedzUsuń