Paradise Flats, burze piaskowe, bieda, szarość, nędzne życie. Tam mieszka Jack McGreary, potomek Szkota i Finki. Jego matka nie żyje, ojciec zdziwaczał, po tym jak utopił wszystkie pieniądze w podejrzanej inwestycji. Jack jest sprytny, rzutki, zadziwia nauczycieli szybkim liczeniem, jednak rzuca szkołę i w dobie kyryzsu próbuje znaleźć pracę. Rozpoczyna harówkę w kopalni soli, gdzie zarabia marne grosze. Wolne chwile spędza w bibliotece próbując poderwać córkę bibliotekarki. Pewnego dnia przyłapuje nieznajomego podczas oszukiwania jednego ze miejscowych sprzedawców. Zagascynowany sprytem Jacka Virgil proponuje mu przyłączenie się do niego i jego partnerki - Rose. Jack przystaje na propozycję Virgila i opuszcza rodzinne miasto. Trójka wyrusza do Silver City, gdzie mają swoją bazę. Jack stopniowo wprowadzany jest w tajniki przekrętów. Jack jest pojętnym uczniem, wkrótce świetnie odnajduje się w łotrzykowskim świecie.
Ferguson świetnie opisuje wszelakie rodzaje przekrętów: grę w trzy karty, sprzedawanie udziałów w nieistniejących firmach, grę w kości itd. Równocześnie akcja tak dobrze umiejscowiona jest w latach trzydziestych XX wieku, że czytelnik namacalnie odczuwa ówczesną atmosferę. Podczas gdy Ameryka podnosi się z wielkiego kryzysu, słucha jazzu i oddaje się nocnym rozrywkom, w Europie rusza wojenna machina. Europejskie wydarzenia ciągle stanowią tło działań tria bohaterów.
Ferguson zaskakuje pełnym dowcipu i sarkazmu językiem. Przedstawia świat widziany oczyma Jacka, który ironicznie komentuje aktualne wydarzenia, jak i swoje życie. Każda z głównych postaci zachwyca celnym i barwnym opisem jej charakteru i zachowań. Podobał mi się rzutki i ironiczny styl autora (tu ukłon dla tłumacza za świetną pracę!), mimo to dość trudno na początku czytało mi się tę książkę. Dobrze jednak, że nie zastosowałam tu zasady pięćdziesięciu stron i czytałam dalej. Warto było dać sobie i Fergusonowi czas, pozwolić mu zawładnąć moją fantazją, bo "Hiszpańska mucha" okazała się być całkiem dobrą lekturą, a ja zadowolona jestem, że pozwoliłam przenieść się w fascynujące lata trzydzieste. Spójrzcie na okładkę oryginalnego wydania, której, jak przeczytałam w posłowiu, nie udało się zamieścić w polskim wydaniu, czyż nie oddaje atmosfery ówczesnych czasów?
Moja ocena: 4/6
Will Ferguson, Hiszpańska mucha, tł. Mirosław P. Jabłoński, 475 str., Muza..
O jaa :) Zachwyciła mnie ta książka i z niecierpliwością wyczekuję jakichś blogowych recenzji, ale te nie chcą się za bardzo pojawiać, więc ucieszyłam się szalenie, gdy zobaczyłam tę notkę :)) "Hiszpańska mucha" porwała mnie od pierwszej strony, ciężko było mi się od niej oderwać. Oryginalna okładka rzeczywiście fenomenalnie oddaje klimat książki, ale nie mam też nic przeciwko polskiej, gdy tak sobie na tego pana spoglądam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czy tę książkę wydało też wydawnictwo Muza? Kojarzę ją w takiej ładnej, kolorowej okładce.
OdpowiedzUsuńGermini przed napisaniem recenzji próbowałam wyguglowac inne opinie, bo pamiętałam, że na którymś blogu taką widziałam. Teraz wiem, że to bylo u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńKolmanko, ta lewa okładka jest Muzy własnie.