poniedziałek, 27 grudnia 2010

"Doktor Jeremias" Sebastian Koperski, Wojciech Stamm


W Poznaniu odnalezione zostają zmasakrowane zwłoki dwunastolatki, które podrzucono na Wasserstraße. Poznańska ulica ma taką nazwę, gdyż akcja powieści rozpoczyna się z końcem 1913 roku. Śledztwo przejmuje komisarz Windelband, jednak równolegle własne dochodzenie rozpoczyna lekarz sądowy Anselm Schoen, który przeprowadzał sekcję zwłok dziewczynki. Podczas oględzin dochodzi do nietypowych wniosków i swoimi spostrzeżeniami dzieli się z przyjacielem, lekarzem psychiatrą, Sigmundem Jeremiasem. Dwaj lekarze zagłębiają się w śledztwo i odkrywaj ą zdumiewające fakty.

"Doktor Jeremias" to jednak nie zwykła powieść kryminalna. Sporo tu rozważań filozoficznych, w których zagłębiają się doktor Jeremias i komisarz Windelband. Autorzy starali się oddać atmosferę ówczesnego Poznania - muszę jednak przyznać, że nie całkiem im się to udało. Nie odczułam poznańskiej atmosfery, a książka momentami mi się dłużyła. Brakowało mi także głębszego szkicu postaci - niewiele dowiadujemy się o ich życiu czy charakterze. Nie jest dla mnie jasnym dlaczego akurat doktor Jeremias został tytułową postacią.

Trudno nie ulec porównaniu książki Koperskiego i Stamma do kryminałów Krajewskiego. "Doktor Jeremias" jest powieścią zgoła inn ą i porówynywanie Jeremiasa do Mocka, a Posen do Breslau wypada na niekorzyść tych pierwszych. Porównywanie jest zdecydowanie niesprawiedliwe, bo duet autorów próbował stworzyć powieść zdecydowanie inną, ale zwyczajnie nie mogłam się oprzeć.

Bardzo podoba mi się wydanie książki, a zwłaszcza grafiki zamieszczone między rozdziałami.

Moja ocena: 3/6

Sebastian Koperski, Wojciech Stamm, Doktor Jeremias, 300 str., Zysk i S-ka.

10 komentarzy:

  1. Też jestem świeżo po lekturze (prezent pod choinkę), lecz mam nieco odmienne wrażenia. Akcja "Doktora..." jest raczej wartka i wciągająca (nie licząc może kilku pierwszych stron), a podczas lektury nie miałam odczucia, że są tam dłużyzny. Przeciwnie, rozwiązania fabularne i przebieg intrygi są zaskakujące, choć może nie całkiem typowe dla kryminalnego kanonu. A jeśli chodzi o brak "atmosfery ówczesnego Poznania" - rzeczywiście zatrzęsienia topograficznych i historycznych szczegółów tam nie ma, ale jak dla mnie to nie jest specjalna wada, bo mnie akurat takie rzeczy raczej nużą - ale każdy ma przecież swoje preferencje :-) Inna sprawa, że na bilbordzie z reklamą tej książki widziałam hasło "poczuj atmosferę dawnego Poznania" (czy jakoś tak podobnie) i to może wprowadzać w błąd tych, którzy takiej atmosfery oczekiwali. Pytanie tylko, czy ten slogan był wymyslony przez autorow, czy to po prostu marketingowy zabieg wydawcy, związany dużą popularnością retro-kryminałów w Polsce :-)
    No i nie zgodzę się, że bohaterowie są słabo zarysowani. Nie dowiadujemy się wprawdzie jak wyglądają, jak mają umeblowane mieszkania i co lubią jadać, ale ich charaktery są moim zdaniem odmalowane wyraziście, a wglądu w psychologię postaci jest akurat tyle co trzeba, bo to w końcu nie jest hermetyczna literatura "strumienia świadomości" tylko raczej tradycyjna, realistyczna proza, w dodatku z intrygą kryminalną, którą notabene potraktowałaś troszkę po macoszemu w swej recenzji - a szkoda, bo całkiem oryginalna :-)
    Nie bardzo też rozumiem dlaczego porównujesz to z Krajewskim, skoro sama zauważasz, że autorzy starali się, żeby ich powieść nie była "krajewska". Książki Krajewskiego nie muszą być przecież jakimś wzorcowym punktem odniesienia dla wszystkich polskich historii kryminalnych (nawet tych z bohaterami-Niemcami i z akcją umiejscowioną w przeszłości). Mnie np. Mock z Breslau niespecjalnie zachwyca, bo jak dla mnie zbyt brutalny, mało sympatyczny i w każdej kolejnej odsłonie coraz bardziej stereotypowy (tak na marginesie: polecam tekst Elizy Szybowicz i Błażeja Warkockiego w Krytyce Politycznej nr 20-21 - przenikliwa i daleka od zachwytu analiza prozy M.K.)
    Zgadzam się natomiast z Twoimi wątpliwościami wobec tytułu - ja też się zastanawiałam dlaczego akurat Jeremias trafił na afisz, skoro akcja wcale nie toczy się wokół jego osoby (i w ogóle nie lubię tytułów od nazwisk bohaterów).

    O matko, ale się rozpisałam :-0
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kingo faktycznie zupełnie inaczej odebrałyśmy tę książk ę. Mnie akcja zupełnie nie wciągnęła. Musze przyznać, że mam to utrudnienie, ze nie mogę usiąśc i czytać ciurkiem, tylko podczytywać ale gdy książka naprawdę mnie zainteresuję staram się do niej sięgać, co chwilkę, a "Doktor Jeremias" mnie nie pociągał.

    Tak właśnie to hasło reklamowe mnie zwiodło i nastawiłam się na ową atmosferę.

    Czy ja wiem, czy postaci są wyraziste? O Schoenie nie dowaidujemy się praktycznie nic, poza tym, że jest samotny, nie nadąża za wywodami filozficznymi Jeremiasa i podkochuje się w Klarze. O policjancie jeszcze mniej, nieco więcej o doktorze. W moim odczuciu za mało, żeby się "zaprzyjaźnić" z postaciami.

    Co do intrygi kryminalnej - nie chciałam zdradzić nic więcej, bo aż tak wiele się nie dzieje, by wchodzić w szczegóły.

    Porównuję do Krajewskiego, bo się od tych skojarzeń nie mogłam uwolnić, mimo że pewnie autorzy ich nie chcieli. Może źle się wyraziłam? Dla mnie proza Krajewskiego jest wyrazista, soczysta, konkretna, Mock świetny - nie jakiś lizus i mięczak ale taki słodko-gorzki charakter:)

    Myślę, że to wszystko, to kwestia osobistych upodobań i właśnie takie dyskusje, jak z Tobą, lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anno, czytając to, co napisałaś o Mocku doszłam do wniosku, że czytelnicy kryminałów rzeczywiście najbardziej cenią bohaterów szczególnie wyrazistych, może nawet "nadwyrazistych" i kochają ich nawet wtedy, gdy bohaterowie ci postępują w sposób jawnie niemoralny, konformistyczny czy wręcz zwyczajnie brutalny. Najważniejsze, by byli skuteczni i mieli "mocną" osobowość. Ważne sa też szczegóły - np. liczy się nie tylko to, że Mock gustuje w ciężkostrawnej kuchni, ale także to jakie konkretnie potrawy jada, w jakich restauracjach, jakie ma relacje z kelnerem i czy wystrój wnętrza lokalu koresponduje z wrażeniami smakowymi płynącymi ze spożywania krwistego steku :-))
    Pod tym względem "Jeremias" rzeczywiście odstaje od tego kanonu, a jego bohaterowie z całą pewnością nie mają takiego temperamentu jak Mock (przy którym mogą się wydawać wręcz safandułowaci:-). Mnie jednak przede wszystkim zaciekawiła niestandardowa konstrukcja intrygi, nietypowy sposób prowadzenia śledztwa i samo rozwiązanie - wszystko odległe od schematów typowych dla literatury kryminalnej (od których nie jest wolny również Krajewski).
    Tak sobie myślę, że autorzy położyli nacisk nie tyle na więź czytelnika z wyrazistym bohaterem, lecz na opis uwarunkowań, w jakich dochodzi do zbrodni i w jakich toczy się śledztwo. Mniej ważna jest wyczerpująca charakterystyka postaci i zaskakujące zwroty akcji, bardziej - sposób uchwycenia tła społecznego, które określa mechanizmy zbrodni i wyznacza (a raczej ogranicza) możliwości tych, co zmagają się ze zbrodnią. "Jeremias" nie daje satysfakcji w postaci "kryminalnego happy endu" czyli surowego ukarania zbrodniarzy i triumfu wymiaru sprawiedliwości. Mock Krajewskiego - wybacz sformułowanie - wprawdzie nader często bywa świnią, ale za to zawsze wywiązuje się z powierzonego mu zadania, czyli bezwzględnie eliminuje demoniczne "zło". Jeremias i spółka są pozbawieni takich heroicznych kompetencji, a ich dochodzenie kończy się porażką. Ale moim zdaniem takie ujęcie jest bliższe rzeczywistości, choć mało pocieszające - "jasna strona mocy" jest tak naprawdę znacznie słabsza, niż byśmy sobie tego życzyli. Inna sprawa, że taki sposób ujęcia jaki dostrzegłam w "Jeremiasie" może okazać się nieatrakcyjny dla wielu miłośników kryminałów. Ja sama nie zaliczam się do tej grupy, bo literatura kryminalna zawsze wydawała mi się zbyt konwencjonalna i obciążona naiwnym założeniem, że choć zło czai się wszędzie, to zawsze znajdzie się heros, który je w końcu pokona, wbrew wszelkim trudnościom. Tak przynajmniej było w tych (nielicznych) kryminałach, które w życiu przeczytałam. Może dlatego historię opowiedzianą w "Jeremiasie" odebrałam inaczej niż Ty.
    Co nie zmienia faktu, że podyskutować jest zawsze przyjemnie i to jest najważniejsze. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kingo pozwolę sobie kontynuowac naszą "rozmowę".
    Kingo faktycznie wolę wyrazistych bohaterów, bo tego oczekuję od kryminału - rozpieszczona w tej kwestii przez Szwedów i Islandczyków. Zgadzam si ę co do intrygii w pełni - poza jedną kwestią, mnie nie zaskakiwała. I myślę, jak już poprzednio sugerowałas, że dużą rolę odegrało tu hasło reklamowe wydawcy - bo to wszak jednak nie jest kryminał, tylko bardziej powieść obyczajowa z intrygą w tle.
    Dla mnie akurat nie jest w kryminale istotnym kompletna eliminacja zła, wolę nawet jeśli rozwiązanie jest połowiczne - tutaj Jeremiasowi nie mam nic do zarzucenia.
    Tobie też dużo dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy7:50 PM

    Właśnie skończyłem czytać tę książkę i muszę przyznać, że niestety uległem rozczarowaniu...

    Kuszące z reklam hasła, chwalące oddanie atmosfery przedwojennego Poznania stały się w moich oczach jedynie tanim zabiegiem marketingowym.

    Bardzo interesuję się tym okresem w historii naszego miasta, dlatego z ogromnym zainteresowaniem przyjmuję każdą nową pozycje, czy to wydawniczą, czy to internetową, która do nich nawiązuje.

    Niestety, w "Doktorze Jeremiasie" autorzy w niewielkim stopniu oddają urok tamtych czasów. Prócz (bardzo dobrych) grafik i mapy przedwojennego miasta w książce niewiele aspektów odwołuje się do początków XX w. A jeżeli już są podane, to niestety po chwili autorzy jakby zapominają o tym, że książka to nie współczesny Berlin, którym zdają się być mocno zafascynowani.
    Także sama intryga nie powala - do ostatniej strony czekałem na jakieś miażdżące zakończenie - na takie przygotowywać zdawałą się pogmatwana momentami akcja. To, co odebrałem za mistycznie utkaną fabułę, okazało się jedynie wyrazem niewyostrzonego pióra autorów.

    Zastanawiało mnie do ostatniej strony, co z tytułowym Doktorem Jeremiasem, dlaczego to właśnie on przedstawiony jest na okładce (momentami myślałem, ze być może nieoczekiwanie to on okaże się złoczyńcą). Niestety, do teraz nie wiem, dlaczego taki, a nie inny tytuł.... może macie jakieś pomysły?

    In plus na pewno potraktować można oprawę graficzną książki, czy jednak w przypadku literatury grafika jest tak istotna? Wydaje mi się, że nie.

    Reasumując:
    - zakończenie rozczarowujące
    - prezentacja postaci niekompletna i przypadkowa
    - niedopełniona fabuła
    - niepotrzebne "zapchajdziury" w postaci wywodów filozoficznych
    - oddanie atmosrefy dawnego Poznania w niewystarczającym stopniu
    - dobra oprawa graficzna
    - ciekawy pomysł, wymagający jednak dopracowania.

    moja ocena : 2/5

    Pozdrawiam
    Art

    OdpowiedzUsuń
  6. Art ująłeś/ujęłaś w punktach dokładnie to, co i ja zauważyłam. Miło, że mamy dokładnie takie same odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy11:12 AM

    Bardzo być może, że "Doktor Jeremias" jest tylko wstępem do całej serii "Jeremiasów". Zakończenie książki zdaje się zostawiać otwartą furtkę, a nawet, rozwarte wrota dla kontynuacji przygód panów doktorów i Windelbanda. Książka pozostawia pewien niedosyt ale za to urzeka dialogami - te zwroty grzecznościowe i logika wypowiedzi bohaterów.Dziś już tak dalekie od rzeczywistości...

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimie zgodzę się, i ja odniosłam wrażenie, że możliwa jest kontynuacja.

    OdpowiedzUsuń
  9. I ja jestem świeżo po lekturze. Książka mnie nie zachwyciła (zasnęłam przy niej czterokrotnie).Tak jak ktoś już wspomniał - zakończenie rozczarowuje, opisy miejsc i bohaterów skromne, rozważania filozoficzne przydługie i zbędne. Plusem jest oprawa graficzna: duża czcionka, ładne obrazki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgorzato dziękuję za wpis. Już nie pamiętam treści książki ale twoje słowa o zaśnięciu coś mi przypominają ;) Pozdrawiam!

      Usuń